- Obawiam się, iż nie znaczy to zbyt wiele. Choć partyjkę chętnie bym zagrał.
Właściciel
- Więc omówimy to przy szachach. - rzekł i wykonał pierwszy ruch pionkiem.
Co ciekawe, każda z figur nie była częścią klasycznych szachów. Wampir grał różnymi figurami przedstawiającymi wariacje na temat jego rasy, Tobie przypadło granie pospolitymi Nieumarłymi różnych rodzajów.
//Jaki ruch zagrał? Bo jak jest bardzo słaby to może pozwolę mu wygrać//
Właściciel
//Ja to raczej obstawiałem, że ogra Ci postać w kilku r*chach :V
Wiesz, jakoś musiał zabijać te setki lat, nie?//
//Cóż, jeśli szachy w tym świecie działają jak w naszym, to kompetentny zawodnik zawsze zdoła odwlec porażkę o parędziesiąt posunięć. Możemy przyjąć, że rozpoczął standardowym E4?//
- A więc zamieniam się w słuch - przesunął pionka z C7 na C5 - W czym rzecz?
Właściciel
//A ze mnie entuzjasta szachów żaden, więc tu nie popiszę się jakimiś super-duper-mega opisami ;-;//
- Chodzi o armię. - powiedział, kolejnego piona kierując na ple do przodu. - Potrzeba mi wojska. Nie najemników i tępych kup mięcha.
- Niech zgadnę: Chcesz, żebym stworzył ci odpowiednich żołnierzy - odrzekł, wykonując swój ruch
Właściciel
- Dokładnie. Na Nieumarłych nie zawsze można polegać, a Drowy, Orkowie i ludzie wynajęci za pieniądze zawsze z ich powodu mogą zdradzić.
- Rozumiem. Trzeba by stworzyć coś dostatecznie inteligentnego aby skutecznie walczyć, ale nie dość, żeby się poddać - Raelag nie przestawał grać
Właściciel
//Szachy to taki wątek widoczny w tle, więc mógłbym podać wynik, gdy skończycie rozmowę?//
- Owszem, choć nie mogą też być, aż tak sprytne by zdradzić. Potrzeba mi ciężkozbrojnej i lekkozbrojnej piechoty, jakichś łuczników i kawalerii.
- Niezłe masz wymagania. Czy nie byłoby najlepiej po prostu zacząć robić ludziom pranie mózgu, aby postrzegali swoich wrogów jako ostateczne zło?
Właściciel
- Rozważałem to, jednak uważam, że nie jest to zbyt skuteczne. Osobiście wolę armię, która samym swoim widokiem zastraszy wrogów.
- Akurat z tym nie powinno być problemu. Większość osób przeraża nawet niewinna krzyżówka człowieka z gadem. Może użyć krokodyli? Raptorów? Hatterii? Będę musiał nad tym pomyśleć.
Właściciel
- Nie narzucam Ci żadnego wzorca, choć za kilka dni, góra tydzień, chcę mieć już pierwsze egzemplarze.
- Nie będę się nawet pytał o konsekwencje porażki. Mam tylko nadzieję, że mamy pod ręką przyzwoity zapas niebezpiecznych zwierząt.
Właściciel
- Te co bardziej pospolite, ale nie będę Cię nudzić, sam możesz sprawdzić nasze lochy.
- Nie omieszkam tego zrobić. Coś jeszcze?
Właściciel
- Nie, nic. - odparł nieco zamyślony. Najwidoczniej było coś, o czym powinieneś wiedzieć, ale uznał, że nie jest to dobra pora, by Cię informować. - Cóż, zdaje się, że wygrałeś. - powiedział, wskazując na planszę. - Nie będę Cię dłużej zatrzymywać. Możesz odejść.
- Dziękuję za grę - powiedział, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia
Właściciel
Opuściłeś je bez problemów.
Poszukał lochów, aby zobaczyć z czym może pracować.
Właściciel
Dałeś radę znaleźć je bez problemów, w końcu wystarczyło kierować się na dół. Dość długa podróż mrocznym, wilgotnym i śmierdzącym tunelem zakończyła się pod drzwiami ze stali, pod którymi wartę pełniło dwóch Orków w pełnym pancerzu, w hełmach i z halabardami w dłoniach oraz długimi mieczami u pasa. O ile oni stali przy skrzydłach wrót, to będący zapewne dowódcą warty Drow siedział na stołku pod ścianą, obok stolika z jedzeniem i lampą, zajęty jakąś lekturą.
Podszedł więc do rodaka, chrząknął i przemówił
- Przepraszam, mogę dokonać przeglądu stworzeń w lochach?
Właściciel
Przeniósł wzrok z książki na Ciebie i skinął głową.
- Otworzyć drzwi. - polecił Orkom, a wartownicy niezwłocznie przystąpili do wypełnienia polecenia Mrocznego Elfa i po chwili wrota stały przed Tobą otworem.
- Dziękuję - rzucił tylko, po czym przeszedł przez wrota
Właściciel
Ruszyłeś długim korytarzem, który oświetlany był przez pochodnie równo rozwieszone na ścianach. Po Twojej lewej i prawej ciągnęły się rzędy cel, każda odgrodzona żelaznymi kratami.
Zaglądał do każdej z cel, w myślach tworząc listę siedzących w nich stworzeń ze wzgląd na gatunek.
Właściciel
Byli tam przedstawiciele wszelkich znanych ras, od ludzi i Elfów, przez Orków i Gobliny, aż po Nagi. Poza nimi miałeś nieco Łaków, Ogry, Trolle, Wilkołaki, zdziczałe Wampiry, skromną liczbę Demonów, nieco Mutantów i Nieumarłych oraz bardziej znane bestie, w rodzaju wilków, niedźwiedzi, lwów czy tygrysów.
- Niedźwiedzioludzie.... faktycznie silne, a przy tym całkiem straszne dla słabych duchem - mruczał pod nosem, idąc wgłąb lochu
Właściciel
A tam kolejna brama, strzeżona przez tuzin Orków, sześciu z kuszami, a pozostali identycznie wyposażeni jak Ci wcześniej. W bramę wycelowana była mała balista, co może jasno tłumaczyć, że nie trzymają tam małych, słodkich koteczków.
- Porządną tu macie ochronę - zwrócił się do orków - Czego tak strzeżecie?
Właściciel
- Tych w środku. - odparł jeden z Orków i zapukał pancerną rękawicą w bramę, a odpowiedział mu groźny ryk.
"Tego się domyśliłem" - chciał powiedzieć Raelag, ale ryk odebrał mu ciekawość, więc rzucił tylko:
- Życzę sukcesu
Właściciel
- Chcesz wejść? - zapytał Ork, a później uściślił. - Pod eskortą, ma się rozumieć.
Z jednej strony alchemik bał się, iż przez przypadek zostanie zjedzony. Z drugiej strony miał niemiłe przeczucie, że jeśli jego projekt zawiedzie, może zostać zjedzony całkiem celowo. Kiwnął tylko głową.
Właściciel
Orkowie wycelowali długie piki, włócznie i halabardy w drzwi, podczas gdy dwójka zajęła się odsuwaniem zamków i skobli w drzwiach, a gdy te stanęły otworem znów usłyszałeś ryk.
- Yyy... Karmił go któryś? - zapytał jeden z Orków swych współplemieńców.
- Gdzieeeee tam. - odrzekł jeden, najwidoczniej w imieniu wszystkich.
- A, no to będzie wesoło. - powiedział ten pierwszy i przeszedł przez drzwi, poszło za nim dwóch innych, a sześciu utworzyło wokół Ciebie całkiem szczelny kordon broni, pancerza i testosteronu, co powinno powstrzymać większość bestii, które możesz spotkać w środku.
Wziął głęboki wdech, po czym wdzięczny za ów kordon przeszedł przez drzwi.
Właściciel
Ruszyliście powoli, jako że nie było tu pochodni, a i droga nie była prosta czy równa. Poza tym było wilgotno i strasznie śmierdziało. Niemniej, posuwacie się dalej.
- Co chcesz zobaczyć najpierw? - zapytał dowódca, kierując pytanie zapewne do Ciebie.
- Nie bardzo wiem, co tu jest - odparł - Ale interesują mnie głównie stwory rozmiaru przeciętnego humanoida i o podobnego typu tkankach.
Właściciel
- Aha... - rzekł i namyślił się, intensywnie pocierając podbródek. - Mamy zdziczałe Wampiry, Wilkołaki i trochę eksperymentów Lorda Ketlosa.
- Wilkołaki to już i tak mieszańce, a z wampirami wolę nie eksperymentować z szacunku dla gospodarzy. Pokażcie mi te "eksperymenty" proszę.
Właściciel
Zaśmiał się krótko i jego wojowie znów otoczyli Cię kordonem, gdy weszliście głębiej. Zauważyłeś, poprzez prześwity w zbrojach swych towarzyszy, jak Wilkołaki kulą się pod ścianami, obgryzają jakieś kości lub gryzą kraty. Te ostatnie były pacyfikowane mocnymi ciosami pięści dowódcy orkowej straży. Dalej były Wampiry, lecz jeszcze bledsze, wychudzone i z obłędem w oczach. Większość wyciągała w Waszym kierunku dłonie przez kraty, ale gdy jeden z Orków uniósł halabardę do pokazowego ciosu, tamci natychmiast cofali się do swych cel.
Po tej krótkiej wędrówce trafiliście pod drzwi, których pilnował nie zastęp Orków, a te dziwne stwory przypominające cienie-zabójców, jakie już spotkałeś. Na żelaznych wrotach był napis, a głosił on:
Me eksperymenty udane lub nie. Wchodzicie na własną odpowiedzialność, głupcy
Bezpośrednio pod nimi narysowano równo pięćdziesiąt białych czaszek z skrzyżowanymi piszczelami, co może sugerować, jak skończyła większość gości.
- Kto odpowiada za te dekoracje? - z jakiegoś powodu ów ostrzeżenie bardziej go rozbawiło niż przestraszyło
Właściciel
- A tam, jeden z moich. - powiedział dowódca wskazując na czaszki. - A ten napis to miał być dłuższy, ale zapomnieliśmy co nam Lord gadał, więc tak zostało.
- No cóż, chyba i tak opłacałoby się tam zajrzeć
Właściciel
Ork skinął głową i podszedł do jednej z beczek, z której wyjął kawał mięsa. Wręczył Ci go i polecił otworzyć wrota.
- To co się tam czai, jest spokojne tylko wtedy, jak żre. Jak mu to rzucisz to nie tylko się mu przyjrzysz, ale też wrócisz z kompletem kończyn. Jasne?
- Chy.. Chyba rozumiem - odparł
Właściciel
Ponownie skinął i ruszył przez wrota jako pierwszy. Pozostali poszli za nim, a Ty w środku. Zatrzymali się przed pierwszą z brzegu klatką, która była na tyle duża, że nie widziałeś, co było w środku. Choć brak światła też miał w tym swój udział.
- Rzuć mięcho. - podpowiedział Ork. - Ale nie zbliżaj się do krat.
- Rozumiem - odparł nieco bardziej pewnie, po czym z pewnej odległości rzucił kawał mięsa do klatki.
Właściciel
Plasnęło o podłogę klatki, a po chwili z mroku wynurzył się wąż o fioletowo-białych łuskach, całkiem spory wąż, mógł mieć z cztery czy pięć metrów długości, i zaczął kąsać mięso, co jest dość dziwne jak na węża. Później pojawiły się jeszcze dwa węże, identyczne jak ten pierwszy. Następnie kolejne i tak, aż uzbierało się ich siedem, z czego każdy oddzielnie rozszarpywał kawał mięsa.