-A co z najbardziej poszukiwanymi?-
Właściciel
-Wątpię, że żyją. Jak już, to ktoś się za nich podaje.
-Jakoś mnie to nie przekonuje-
Spojrzał na nich po czym powiedzial
-Dobra mniejsza z tym.Co robimy potem?-
Właściciel
-Eliminujemy kontakty Vindictae.
-Tak długo aż do skutku?-
Właściciel
-Yhm.
-Może więcej znajomych się znajdzie.
-Może.-
Spojrzał Bobo
-Będziesz miał potem chwilę? Chciałbym z tobą trochę porozmawiać o Vindictae.-
Właściciel
-Tak, jak na razie wróćmy.
Właściciel
Marty też, Bobo do swojego auta.
-No to,wracamy do miasta?-
Właściciel
-Tak.
Ruszył ciężarówką, pozwalając, by Bobo jechał tuż obok.
-Wiedziałeś o tym wcześniej, czy nie?-
-Nie wiesz może czy miał styczność z jakimiś ważniejszymi członkami?-
-Czyli mam to z niego samemu wyciągnąć?-
Właściciel
-Nie, zwyczajnie pogadamy.
Właściciel
-Ciężko określić, o co chodzi innym.
-Ta.Powiedz mi, nie zorientowałeś się kiedy zobaczyłeś to imie na liście?-
Właściciel
-Szczerze? Nie wiem, jak ja tego nie zauważyłem.
-Cóż, w sumie to pare osób z takim imienie musi być, prawda?-
Właściciel
-Tak. Tylko trudnych przeżyć w szkole...
-Nie wyglądasz na takiego co miał kiedykolwiek problemy z jakimiś osiłkami.-
Właściciel
-Bo nie miałem. I nigdy ich nie robiłem, bo nie widziałem w tym sensu.
-A Bobogag? Co możesz o nim ciekawego powiedzieć?-
-Wiesz może jaki był jego powód dołączenia do Vindictae?-
Właściciel
-Nie. Też jestem tego ciekaw.
Czekał aż dojadą na miejsce
Właściciel
Dojechaliście, przepuścili was przez granicę. Teraz Bobo jechał z tyłu, aż do waszej bazy. Tam zostawił wóz na parkingu i czekał na was.
Właściciel
Marty również, od razu podszedł do Bobogaga.
Właściciel
Podeszliście do niego.
-A więc, o co najpierw chcecie zapytać?
-Jakie są dokładne powody działania Vindictae?-
Właściciel
-Tego nie wiem. Nie zostałem tam nikim z wyższej półki, ale domyślam się, że chodzi tutaj o zemstę na O.H.S. i wszystkich, którzy chcą zagarnąć świat dla siebie.
Właściciel
Marty odpowiedział.
-Za ich działania, to oczywiste. Kiedy dołączyłeś do nich?
-Sześć miesięcy temu, ocalił mnie taki jeden... nie pamiętam ani imienia, ani pseudonimu.
-A jak chociaż wyglądał?-
Właściciel
-Ubrany jak cywil, później się dowiedziałem, że działał pod przykrywką i pancerz zostawił gdzieś indziej.
-A z twarzy jak wyglądał?-
Właściciel
-Tu też nie wiem, miał perukę i doczepianą brodę. Nawet z oczami mogę się mylić. Wiecie, soczewki.
Właściciel
-Nie, chyba nie.
-Dobra. Powiedz mi, gdzie znajdowała się baza Vindictae?
-Pierwsza, czy druga?
-Obie.
-Dobra... pierwsza gdzieś w Hiszpanii, czy Portugalii, a druga na pustyni. Na Saharze.
-Masz zamiar się tam udać?-
-Więc masz zamiar łapać ich tutaj?-
//kur*a//
Właściciel
-Tak, powinno się udać.
-Yhm, pokażę ci cele, ty mi się postarasz o nich powiedzieć jak najwięcej, zgoda?
-Tak.