Właściciel
-Gdzie ty ku*wa byłeś, gdy zostałem z jednym elitarnym i żółtodziobem?!
- Ty zniknąłeś - Ty tłumacz się pierwszy.
Właściciel
-Czekaliśmy, usłyszeliśmy strzały w budynku, poprowadziłem dwóch elitarnych i 5 szeregowców by wam pomóc, a później wszyscy zniknęli. Dalej to tylko spotkaliśmy nieznajomych, którzy za jedzenie wskazali nam drogę do pałacu... który do ku*wy nędzy również już zniknął.
- Mnie też skierowali do pałacu. Ale Wam chyba oszczędzili tego zasranego podróżowania w czasie?
Właściciel
-Nie przypominaj, nie wieżę, że seria z karabinu nie powaliła żadnego z Wietnamczyków.
- Najważniejsze, że wróciliśmy. A teraz proponuję się stąd wynosić.
Właściciel
-Sprawdzić liczebność oddziału?
- Jasne, przyda się. Ja spróbuję określić, ile nam zostało do Metropolii i którędy mam jechać.
//Chodzi o odległość, czy o moich ludzi? :V//
- Oby starczyło nam paliwa.
Właściciel
-Oby. W razie czego ostatnie kilometry przejdziemy pieszo.
- Niech tych ostatnich będzie jak najmniej.
//Ostatni. Cholera, skojarzyłem sobie ze Szturmowcami Śmierci ;-;//
No więc poczekał, aż pójdzie liczyć ludzi, a on sam zajął się tym, co wcześniej postanowił.
Właściciel
Luisowi zajęło to jakieś 5 minut, gdy ty bezskutecznie starałeś się obliczyć swoje położenie. Wiesz tylko, że masz iść na południe.
-Nie licząc mnie i ciebie, to mamy 7 elitarnych i 41 szeregowych.
- Czyli tragicznie nie jest.
Właściciel
-Ta, straciliśmy tylko połowę.
Właściciel
-Jeżeli to ich nie wypuściło...
- Proponuję zostać tu do zmierzchu i przeczekać noc. Jeśli do tego czasu nikt nie wróci, ruszamy w takim stanie osobowym, jaki jest obecnie.
Właściciel
-Tak jest.
Luis oddalił się, by poinformować o tym innych.
No więc wypada brać się za jakiś obóz, czy chociaż ognisko.
Właściciel
Inni już rozpalili kilka ognisk i przygotowywali jedzenie.
Dołączył więc tam, gdzie siedział Luis.
Właściciel
Luis siedział wraz z elitarnymi przy największym ognisku.
No więc dosiadł się do nich.
Właściciel
Twój kompan do ciebie zagadał.
-I jak? Jak się udało odmierzenie odległości?
- W ch*j daleko i jeszcze kilka kilometrów prosto. - mruknął.
Właściciel
-A to spoko, wyrobimy się przed kolacją.
- Świetnie. A co na kolację?
Właściciel
Luis prawdopodobnie się uśmiechnął, maska trochę utrudniała odczytanie emocji.
- Pierwsze danie- konserwy, drugie- konserwy. Zupa grochowa, a na deser- konserwy.
- Aj, chłopaki, Wy to jednak wiecie, co lubię.
Właściciel
-Się wie szefie, się wie.
Właściciel
-Kilku szeregowców już to przygotowuje.
Właściciel
W końcu dostałeś pod nos żołnierską miskę z zupą grochową, oraz podgrzewane mięso z puszki. Elitarni, oraz Luis również nie musieli się trudzić wędrówką po jedzenie.
Właściciel
Zjadłeś, podobnie jak inni.
Właściciel
Wybrano pierwszą wartę, chociaż jeszcze jej nie wprowadzono. Czekano na decyzję- ruszać teraz, czy z rana.
Mieli ruszyć z rana, więc warty można wystawić.
Właściciel
Więc kilku szeregowców i jeden elitarny ustawili się w poszczególnych punktach.
No więc wypada udać się na spoczynek.
Właściciel
Obudziłeś się rano. Chyba. Zachmurzenie było silne.
Sprawdził czy inni też wstali.