Właściciel
Niestety nie rozmawiali między sobą.
Postanowił wrócić, by obgadać plan z resztą.
Właściciel
Problemem był brak tamtego żołnierza przy ognisku, a Anglik nie miał nic przeciwko twoim działaniom.
No więc wstał i ruszył w ich stronę, starając się wyglądać zajebiście.
Właściciel
A Anglik szedł obok ciebie, niczym Robin obok Batmana.
Nadal szedł, gotów w każdej chwili rozwalić każdego kto się nawinie ze swojej broni.
- Przybywamy w pokoju//XD! :V//! - krzyknął do najbliższych zebranych. Był ciekaw reakcji. - Jakby co, to zostaw walkę mi. - dodał jeszcze ciszej do Anglika.
Właściciel
Anglik odpowiedział jako pierwszy:
-Rozumiem.
Przy ognisku tylko jedna padła odpowiedź:
-No dobrze, ale ścian tutaj nie ma. Ma pan coś do jedzenia?
Przy sobie nic nie miał, więc spojrzał pytająco na Angola.
Właściciel
Angol na szczęście miał kilka konserw i dwie butelki wody. Podzielił się z osobami siedzącymi przy ognisku.
-Dziękuję przyjacielu... Znacie to miejsce?
- To chyba ta Dzielnica Widmo, w której wszystko znika. - odparł. - Mi zniknęło sporo ludzi i ciężarówki.
Właściciel
-Rozumiem cię. Chcielibyście pewnie ich odzyskać, lub się stąd wydostać?
Właściciel
-Dostaliśmy jedzenie, więc chcemy się odwdzięczyć.
- No dobra, to mówcie, co wiecie.
Właściciel
-Od czego by tu zacząć...
- Od czegoś, co może mi się naprawdę przydać.
Właściciel
-Nie da się stąd wydostać, o ile nie dotrzecie do "Pałacu".
- Mów dalej. - odparł, chcąc by tamten wyjaśnił, czym jest tan cały "Pałac."
Właściciel
-Pałac, to taki budynek, z czterema wieżami i salą tronową pośrodku. Nie ma murów, ale każdy, kto wkroczy na teren między wieżami może zwariować, o ile nie będzie miał silnej woli. I są plotki, że te wieże należą do Czterech Jeźdźców Apokalipsy.
- A co ma ten cały Pałac do opuszczenia tego zadupia?
Właściciel
-Dowiecie się... ale to w swoim czasie.
- I uważacie, że tyle jedzenia było warte tych informacji?
Właściciel
-Nie liczy się ilość, ale sama dobroć, jaką nas obdarzyliście.
- A nie wiecie nic więcej o tym miejscu? Albo, gdzie mielibyśmy iść, żeby tam trafić?
- Czyli, w sumie, te informacje nie są nam zbytnio potrzebne, jeśli nie wiemy jak tam trafić.
Właściciel
-Po prostu idźcie przed siebie.
- I, nieważne jaki wybierzemy kierunek, to i tak trafimy tam, prędzej czy później?
Właściciel
Postać uśmiechnęła się tajemniczo.
-Racja.
- Poje**ne.... - mruknął pod nosem. - Niemniej, dzięki. Da radę zostać w Waszym obozie na noc? Ruszymy rankiem.
Właściciel
-Oczywiście. Nawet przejmiemy pierwszą wartę.
- Nie, dzięki. - odrzekł, siadając na jakimś kamieniu. - Wolę sam ją wziąć, muszę to sobie wszystko przemyśleć i poskładać przed snem.
Właściciel
-Rozumiemy.
-To dobranoc panowie.
Skinął głową, usiadł na jakimś kamieniu i wziął pierwszą wartę.
Właściciel
Nieznajomi i Anglik położyli się spać, każdy w pewnym odstępie od siebie.
A on rozmyślał i lustrował okolicę.
Kontynuował, aż ktoś go nie zmienił.
Właściciel
W końcu zmienił się Anglik.
Wolał nie wnikać w co się zmienił i poszedł spać.
Właściciel
Śmieszki poszły spać wraz z tobą, obudziłeś się nazajutrz rano, przy dogasającym ognisku i niedaleko drzemiącego towarzysza. Nieznajomych nigdzie nie było, ale o dziwo nic wam nie zginęło. Czyli Nieznajomi nie dość że pomocni, to jeszcze szanują cudzą własność.
A więc wstał i sprawdził prowiant.
Właściciel
Oprócz tego, co podarował nieznajomym Anglik nic nie ubyło od wczoraj.
Właściciel
///Macie to samo, co wczoraj. Tylko brakuje tych produktów, które twój człowiek podarował tym nieznajomym w zamian za informacje.
No więc zrobił jakieś śniadanie dla siebie i Anglika, po czym obudził go i zjadł. Znaczy się, zjadł śniadanie.
Właściciel
W sumie racja, mięso Anglików jest dziwnie włókniste...
Śniadanie proste, ale w cholerę smaczne. Anglikowi też smakowało.
No więc pozostało mu ruszyć jedynie do tego całego Pałacu, co też uczynił.