Właściciel
Pustynią nie można było tego nazwać, bo okolica przypominała bardziej ruiny europejskich miast. Tylko, że obiekty były od siebie znacznie oddalone. Wiele truposzy i prawdopodobnie kilka mutantów krążyło od jednego punktu do drugiego, czasem atakując siebie nawzajem. Luis pierwszy skomentował tą sytuację.
-Zauważyłeś, że jakby ostatnio ludzie natrafiają na mniej truposzy? No, oczywiście kto szuka, ten znajdzie...
- Tak, zauważyłem. - potwierdził. W sumie to mnie to zastanawia. Myślę, że ocaleni i frakcje dają sobie z nimi radę, albo padają z głodu czy przez coś innego. W ogóle, jak myślisz: Jak będzie wyglądać świat bez nich, to jest, bez mutantów i Zombie?
Właściciel
-Bo ja wiem? Po takim czymś może wrócić normalne życie, ale minie przy tym jakieś dwadzieścia/pięćdziesiąt lat.
- Myślę, że do tego czasu, choć część życia na Ziemi wróci do normy.
- W ogóle to masz jakieś plany na to, co zrobić po zakończeniu tego burdelu?
Właściciel
-Jeszcze nie, wymyślę później.
Właściciel
Ciężarówki jechały dalej i dalej, i dalej, dając poczucie senności.
Że nie prowadził to walczył z sennością jeszcze jakiś czas, a później zamknął oczy i zasnął.
Właściciel
Obudziłeś się kilka godzin później, obudzony podskoczeniem ciężarówki.
-Przepraszam sir, przejechałem jakiś duży kamień. Chyba.
Pokiwał głową i usiłował znów zasnąć.
Więc wrócił do, powiedzmy, podziwiania widoków.
Właściciel
Widoki się zmieniły wraz z potężnym zachmurzeniem nieba. Brakuje jeszcze wybuchów i okopów.
Wybuchów się w życiu już naoglądał, więc spokojnie czekał.
Właściciel
W końcu Luis zarządził postój i rozdał z dwójką innych racje żywnościowe. Mniejsza, że ty dowodzisz.
Mniejsza.
Ruszył ku najbliższemu kierowcy, który nie był jeszcze zajęty posiłkiem, i spytał:
- Ile zostało nam paliwa i ile do przejechania?
Tyle mu wystarczyło, więc usiadł gdzieś na chwilę, by odpocząć przed dalszą jazdą.
Wziął się jeszcze za obchód miejsca, w którym się zatrzymali, od tak, by zająć się czymś. No, ale może coś lub kogoś wypatrzy.
Właściciel
Niestety, nikt oprócz twojej licznej drużyny tutaj nie zawitał.
No więc wykorzystał chwilę postoju by samemu coś zjeść oraz kontynuować integrację z drużyną. Później, gdy wszyscy się najedli i odpoczęli, kazał jechać dalej.
Właściciel
Żołnierze załadowali się ponownie na ciężarówki, a następnie pojechali dalej, wraz z tobą.
No i ponownie stara się przeczekać podróż.
Właściciel
Kuba
Dojechaliście do budowli, jednak nie stanowiły one granicy między Starą Australią, a Metropolią. Było w nich coś... niepokojącego.
Przyjrzał się im lepiej, by stwierdzić, w czym leży ten niepokój.
Właściciel
Były wręcz czarne od ognia, a przy tym jednak miały okna, drzwi, dach, a nawet na jednym z pięter świeciło się światło.
Próbował kogoś tam wypatrzeć.
Zarządził postój, przekazał Luisowi chwilowe dowództwo, a sam ruszył w kierunku tego budynku.
Właściciel
Luis cię zatrzymał.
-Jesteś pewien, że chcesz samemu tutaj wchodzić?
- A co? Chce ktoś dołączyć na ochotnika?
Właściciel
Wystąpiło dwóch elitarnych żołnierzy, Luis i 15 zwykłych.
Wybrał obu elitarnych i siedmiu zwykłych. Pozostałym polecił czekać. Luisowi przekazał dowodzenie pod jego nieobecność, a z wybranymi poszedł w kierunku domu.
Właściciel
Weszliście, a za wami z hukiem zatrzasnęły się drzwi.
Odwrócił się, spodziewając się ataku z tyłu.
No więc sprawdził ile drzwi ma przed sobą.
Właściciel
Trzy drogi, do piwnicy, na górę, albo do kuchni.
///Heh///
Wybrał kuchnię i wziął ze sobą dwóch zwykłych. Tylu samu miało iść do kuchni i piwnicy. Każdej grupie mieli towarzyszyć elitarni. Jeden miał zostać i osłaniać ewentualny odwrót lub wkroczyć w razie co...
//W Elarid Ty nie wszedłeś do mnie do piwnicy, więc nie licz, że ja wejdę do piwnicy tutaj.//
Właściciel
Weszliście do dużej, obszernej kuchni.
Którą to warto przeszukać, co niezwłocznie uczynili.
Właściciel
Nic nie było w niej, pusto.
///Kojarzysz Hello Neighbor?
Wrócił więc do przedpokoju z resztą i sprawdził, jak radzą sobie Ci na górze.
Właściciel
Problemem były zagrodzone przez szafę schody.
A on miał egzoszkielet, więc to chyba nie był, aż tak, wielki problem.
Właściciel
Możliwe. Ale warto zadziałać.
No więc postanowił go wypróbować, robiąc wymienioną wyżej czynność.