Osada ta położona jest na północnym wschodzie Karak'akes, dawniej była siedzibą pewnego Mutagenisty którego przerosło dzieło jego własnych rąk - a mianowicie banda potężnych mutantów które zbuntowały się i przez wiele dni torturowały go żeby w końcu brutalnie zabić.
Przez wiele lat istoty te żyły w spokoju aż.. najechali ich orkowie - co prawdopodobnie było jedną z najgorszych decyzji ich życia. Ledwie kilku uciekło a swym wodzom donieśli "Tam som plugafe olbrzymy ludzie co potrafiom miaszczydź naszych jednom renkom a drógom miotać złom magie" - od tego też okoliczni Orkowie zaczęli określać dom Mutantów "Twierdzą Plugafych Olbrzymuf"
Jako iż mutantów nie przybywało a nawet ubywało wioska jakoś wybitnie wielka nie jest, zamieszkuje tu ledwie ponad dwustu osobników którzy postanowili nie uciec na statkach które dawno temu kazał im zbudować Mutagenista.
Zbiorowisko chat które zamieszkują mutanty łączy się w coś co w rodzaju twierdzy, każdy budynek jest połączony do reszty i ma jakieś zastosowanie . Największym z nich jest "Port" w którym trzymane są statki gotowe do zwodowania i ruszenia na wyprawy wojenne w każdej chwili. W porcie znajduje się także sala Wodza - najstarszego z mutantów.
Wulfryk przetarł oczy odrzucając futro którym się przykrył gdy szedł spać, gdy wykonał ową czynność podniósł się i rozejrzał po okolicy po czym zabrał się do budzenia reszty załogi wołając
- Już widzę bramę Panowie !- przez chwilę zapomniał o Ooli -. Wiosłujmy do końca . Nie zostało tak wiele .- skończywszy budzić resztę załogi przysiadł do jednego z wioseł i czekał aż reszta zajmie swoje miejsca-.
Właściciel
- Ta jest! - odrzekł jeden z wikingów i razem raźno i sprawnie wiosłowaliście w kierunku owej twierdzy, a dokładniej bramy.
- Czejcie...gdzie ja to miałem..- rzucił się nagle do jednej z licznych beczek i skrzyń po czym wyjął z niej starą, zakurzoną czerwoną flagę i doczepił ją do masztu -. Teraz przynajmniej nam raczej otworzą..
Właściciel
Musieliście dobry kwadrans poczekać pod bramą, ale w końcu krata ruszyła w górę i możecie wpłynąć.
//Scena jak z "Sagi o jarlu Broniszu."
Ale coś czuję, że nikt tego nie zna ;-;//
//Ni znam//
Tak więc dosiadł się do wiosła i po raz kolejny wydał rozkaz wiosłowania, przy okazji rzucił spojrzenie na Oole, nie mógł się powstrzymać, skoro zabrali ją na to śnieżne zadupie to pewnie ów budynek ją zaskoczył.
Właściciel
//Stare książki. Baaardzo stare.
Ja znalazłem je u babci na strychu, razem z kilkoma horrorami, masą westernów i książek o piratach i z książkową adaptacją "Imperium kontratakuje."
I do tego ponad setka "Złotych Tygrysów."
Mam co czytać przez rok, jak nie więcej.//
Z pewnością bardzo zaskoczyły ją wielkie budynki, których funkcji mogła się tylko domyślać, ale bardziej zdziwiła się, i przeraziła, ich mieszkańcami, wielkimi olbrzymami, w zbrojach, kolczugach i hełmach, a także wychodzących na gołe klaty, z toporami, włóczniami i mieczami.
No i rogatymi hełmami zajebistości.
- Nie ma to jak w domu ! Nie ma to jak ku*wa w domu !- zaintonował radośnie głośno pociągając nosem żeby wczuć się w ów zapach gorzelni, potu, alkoholu i obietnicy w oddali - mięsa miejscowej zwierzyny -. Dobra panowie, czas na rozkoszowanie się okolicą przypadnie nam później. Teraz dobijcie do portu, przywiążcie statek i rozejdźcie się po karczmach. Jak wrócę to liczę że każdy sciągnie za sobą przynajmniej jednego znajomego do naszej załogi .- tymi też słowy uderzył wiosłem w wodę ostatni raz, mocno szarpnął i kilkoma takimi r*chami wraz z resztą załogi w końcu dobili do portu gdzie zarzucił linę o jeden ze słupów, przywiązał ją po czym dokładnie zasłupłał -. Dobra Oola, chodź ze mną pójdziemy do Brisa bo tylko u niego można się tu porządnie najeść -. stwierdził po czym radośnie skoczył na pomost -.
Właściciel
Twoje chłopy raźnie rozeszły się po twierdzy, a Oola nadal czekała na statku.
- Czy oni na pewno mnie nie... Mi nic nie zrobią?
- Spokojnie, jestem jednym ze starszych. Będą się liczyć z moim zdaniem, a resztę.. no cóż. Potraktuje toporem albo magią -. odparł zdejmując hełm -.
Właściciel
Zadowolona z takiej deklaracji wyszła z łodzi i stanęła obok Ciebie.
Gdy to zrobiła lekko poklepał ją po plecach dla otuchy po czym ruszył w kierunku znanym mu od bardzo dawna - karczmy Brisa znanej jako "Pod Rozbrykanym Demonem", przybytek ten cieszył się własną hodowlą chmielu i wielką popularnością wśród wszystkich mutantów a jego właściciel - prawdopodobnie jako jeden z niewielu w tejże okolicy cieszył się wielkim rozumem i..sporą wagą, co jak na przedstawiciela jego gatunku było ogromnym odstępem od wzorca.. kilku kiedyś pomyślało że przez ową wadę będzie łatwym celem do pobicia i ograbienia ale ten zaskoczył ich pewną zdolnością - mianowicie władał je**niutki magią mroku jak sam Lord Pustki wyciągnięty prosto z owej - ponoć to co zebrano z agresorów było tak marną resztką że nikt, ale to nikt postanowił nie podskakiwać otyłemu karczmarzowi.
Wulfryk traktował Brisa niejako jak Ojca bo to on pomagał mu gdy był młodym i uczył tego czego mógł, więc zapewne nie zaskoczyło obecnych że gdy przekroczył próg drzwi karczmy rzucił się na niego po czym złapał go w niedźwiedzim uścisku.
- Bris ! Stary druhu, dobrze cie widzieć po tylu latach !- odparł zaraz-.
Właściciel
Mutant przez jakiś czas nie mógł nic wykrztusić, ale bardziej przez zaskoczenie niż uścisk, bo od Waszego ostatniego spotkania znacznie się rozrósł i nie byłeś go w stanie objąć w całości.
- Wulfryk? - zapytał cicho. - Wulfryk?! - krzyknął później. - Ahahahaha!!! Dobrze Cię widzieć, cholerna łazęgo! - dodał i dopiero wtedy oddał uścisk.
- Hahaha ! Widać że ci te lata dobrze mijały ! Gadaj, co tam u ciebie się działo kiedy mnie tu nie było ?- odparł już ów uścisk zakańczając -.
Właściciel
- Piliśmy, napadliśmy na Orków i jakieś tam łódki. Poza tym mordobicia, gwałty, rozpie**ol i inne elementy naszego wesołego życia. - wyjaśnił po czym sam spytał: - A co tam u Ciebie?
- Ja z Brodatym, Berserkiem i Kolnorem zwiedzałem świat szeroki robiąc za najemników. W ogóle wiedziałeś że tam, za morzem są ludzie z metr niżsi od nas i tacy miękkcy że jak zdzielisz jednego z pięści to od razu na glebe pada, dla nas szczerze przyznam było to spore zaskoczenie. A wpadliśmy do was żeby jaką ekipę zebrać bo fajniej w bandzie się biega niż tak w kilku.- przerwał po czym dodał -. Wódz się zmienił ? Czy nadal rządzi nami stary dobry Ragnar ?
Właściciel
- Taka smutna sytuacja się wodza wydarzyła. - rzekł powoli. - Jego syn i kilku gnojków złapało i przekabaciło wielu Orków. Wpuścili ich do twierdzy i próbowali zaje**ć wodza i jego rodzinę. Ale to były cieniasy. Spuściliśmy im wpie**ol, Orków i gnojków wybiliśmy, a synka zesłaliśmy do lochów, żeby zgnił, albo żeby go coś zeżarło. A Ragnar czuje się dobrze, tylko trochę go drasnęli. - zakończył znacznie weselej. Dopiero wtedy przeniósł wzrok na Oole. - Towarzyszka? - zapytał krótko.
- Pomocniczka .- odparł, po czym lekko odsunął się w bok -. Oolu, poznaj Brisa, który jest mi jak ojciec.
Właściciel
- Witam. - powiedziała nieśmiało.
- Przyjaciółka tego tu, będzie mi jak córka. - rzekł i ją również objął serdecznie, ale znacznie słabiej.
- No, wpadłem do ciebie bo wiem że można tu i porządnie zjeść i czegoś się dowiedzieć. Wiesz może mój drogi przyjacielu czy jacyś miejscowi nie chcieliby ruszyć na wyprawę ? Chętnie zebralibyśmy jakąś drużynę żeby bić,g..palić i mordować - chciał po drodze dorzucić "gwałcić" ale przy Ooli raczej nie wypadało -.
Właściciel
- Ja bym się chętnie zabrał, ale karczmę ktoś musi prowadzić. - rzekł i zastanowił się chwilę. - Ale może Swend, Ulf i Bors ruszą z Tobą?
Powoli pokiwał głową i się zastanowił..
- Możliwe..możliwe, gdzie teraz mieszkają ?
Właściciel
- Myślę, że kręcą się gdzieś po twierdzy, ale pewnie niedługo przyjdą na kilkanaście głębszych.
- To i dobrze, bo i ja bym się napił .- uśmiechnął się z lekka -.
Właściciel
- To ile browców? - zapytał, wracając za ladę. - Dziś chlejmy na koszt firmy.
- Stawiaj ile możesz, zobaczymy czy dzisiaj nie pobije swojego rekordu .- zaśmiał się siadając przy jednym z większych, długich stołów -.
Właściciel
Po chwili przyniósł pół tuzina kufli.
- A dla niej co? - zapytał, wskazując na Oolę.
- Ehm..hmm..ee..- miał dość duży problem z wymyśleniem jakiegoś napoju bezalkoholowego po czym palnął -. Nie zdobyliśmy na którejś wyprawie przypadkiem krowy ?
Właściciel
Zamyślił się na chwilę, ale szybko zrozumiał o co Ci chodzi.
- No, mamy mleko krowy, a ostatnio i kozy hodujemy.
- No to niech będzie i ono.- odparł -.
Właściciel
Odszedł i wrócił z czterema kolejnymi kuflami piwa i jednym kuflem mleka.
Złapał więc natychmiast za jeden kufel żeby pochłonąć go w iście krasnoludzkim tempie, następne pił wolniej, czekając na Mutantów. Żeby zabić czas zagadał do Ooli
- Tak właściwie nigdy nie miałem okazji spytać, skąd pochodzisz Oolu ?- zagadał żeby jakoś nawiązać nić rozmowy -.
Właściciel
- W Verden, niedaleko Gibelest. Tam dopali mnie Orkowie i sprzedali do Kassus. - wyjaśniła.
- Dziwna ta rasa orków, zapuszczają się gdzie mogą. Nawet tutaj miewaliśmy z nimi problemy -.
Właściciel
- Ale tutaj nie poszło chyba im tak łatwo?
- Nie wiem czy mówiłem ci jak orkowie nazywają to miejsce .- uśmiechnął się z lekka -. "Twierdza Plugawych Olbrzymów" po wielkiej rzezi którą już ledwie pamiętam ledwie kilku z nich wróciło i od tamtego czasu ze strachu niemalże nigdy się nie zbliżają.
Właściciel
- Aha. - powiedziała, ale dalsza wypowiedź uwięzła jej w gardle, gdy do karczmy weszło trzech innych wikingów.
Wulfryk podniósł się od stołu niemalże od razu z wielkim bananem na pysku
- Swend,Ulf,Bors !- zakrzyknął na przywitanie starych znajomych śmiejąc się -.
Właściciel
Tak, to byli oni. I w ogóle się nie zmienili.
Ulf nadal miał śnieżnobiałe zęby, którym nie szkodziły litry piwa, jakie pochłaniał.
Swend cały czas zapuszczał swą brodę koloru popiołu, i ciągle związana była w trzy warkocze.
Natomiast Bors... Oko mu jakoś nie odrosło.
Ulf Białozęby, Swend Widłobordy i Bors Jednooki. Ta trójka również uśmiechnęła się (oczywiście najszerzej Ulf) i ruszyli by się z Tobą przywitać.
Uściskał każdego ze starych znajomych
- No panowie, może piwa ? Obgadamy stare dzieje a i może przyszłe .
Właściciel
- Na piwko zawsze chętnie. - zakrzyknęli chórem i zgodnie ruszyli do stolika. Pierwszym co zauważyli to Oola, o którą oczywiście zapytali.
- Towarzyszka, pomocniczka wiecie że mam miękkie serce i zawszem skory do pomocy słabszym.- zaśmiał się -.
Właściciel
Karczmarz przysiadł się do Was ze sporą liczbą kufli i zadał pytanie, które powinno paść już dawno:
- Więc o co Ci, ku*wa, chodzi?
- Otóż popatrzcie ku*wa, bo sytuacja ma się tak. We czterech łazimy i napi**dalamy się za pieniądze, ale uznaliśmy jakby nas było więcej to stalibyśmy się ku*wa panowie niepokonani - zapi***alamy innych i stajemy się bogaci i to takie nieskończone koło potęgi.
Właściciel
- A co my będziemy z tego mieć? - zapytał Widłobrody, Ten, Ku*wa, Chytrus, jak o nim mówili.
Wszyscy zebrani myśleli o tym samym. No, może poza Ulfem, który zajęty był rozmową z Oolą i błyskaniem swoimi zębami.
- Bo to będzie ku*wa tak że będziemy sobie zabierali co chcieli i mordowali co chcieli bo wyobraźcie sobie że tam, na północy to każdy człowiek jest sku*wysyńsko niski. Gdzieś podobny w rozmiarach do Ooli.
Właściciel
- Czyli będziemy mordować, palić, porywać, kraść i ogółem siać rozpie**ol, i nikt nam nic nie zrobi? - dopytywał Bors, mrugając szybko swoim jedynym sprawnym, prawym, okiem jak to miał w zwyczaju, gdy się denerwował.
- No ogólnie tak będzie, ale jest jedno sku*wyństwo które może nam niezłą krzywdę zrobić - a mianowicie ci pie**oleni magowie światła. Zawsze jakiś z kijem w dupie się może trafić..ale wtedy no cóż - zamienimy go w pasztet zanim nam coś zrobi.- odparł drapiąc się po brodzie w iście krasnoludzki sposób -.
Właściciel
- A co to jest ta Magia Światła? - zapytał przytomnie Swend.
- Kojarzysz jak Bris używa swojej magii ? To jest jej przeciwieństwo, sku*wysyn wypali wszystko co jest zrobione złą magią i może nawet kontrolować je**ny ku*wa umysł !