Właściciel
- Ale łupy będą tego warte, więc ja płynę. - zdecydował Bors.
- I ja. - dodał Swend.
- Ja też, ja też. - stwierdził niezbyt przytomnie Ulf, nadal wpatrzony w Twoją towarzyszkę, ze wzajemnością.
- A ja Was wyposażę i zaopatrzę. - ofiarował się jeszcze karczmarz.
- No to panowie .- Wulfryk pochylił się nad stołem -. Rozku*wimy wszystko co tam jest .- po czym wziął do ręki jeden kufel, walnął nim o stół i wziął wielki haust -.Trzeba to oblać !
Właściciel
I tym sposobem, do zmroku, piwo lało się strumieniami.
Mocniej już wstawiony Wulfryk zagadał do Borsa
- Tto..Bortz ? Oko ci nie odrozsło ?
Właściciel
- Nie, ku*wa. - zaprzeczył. - A ten zjeb, medyk próbował mi je odrosnąć, ale prawie straciłem drugie.
- Ej a gdybyśmy tak kogoś nauczyli mutagenizmu i zaczęli robić nowych..? I starych naprawiać?
Właściciel
- Pie**ol się, ja chcę być jedyny w swoim rodzaju! - krzyknął nagle Ulf, po czym kontynuował rozmowę z Oolą: - A później ten cholerny Ork dostał w mordę tak, że mógł oddychać z zamkniętymi ustami.
Zaśmiał się głośno łapiąc swoją brodę
- Po czym wsadził ci topór w dupsko i trzy dni wyjmowaliśmy ci odłamki bo cudem cie Bortz ocalił.
Właściciel
- To inne zakończenie tej historii, nie tak barwne. - burknął Ulf i sięgnął po zasłużony kufel.
A Wulfryk pochylił się nad stołem i spytał
- A panowie..jak mnie nie było to jakieś ciekawe Rajdy się zdarzyły ? Czy na dupskach tu siedzieli wszyscy i spokój był ?
Właściciel
- Spokój. Tak nudno było, że niektórzy próbowali książki czytać. - odpowiedział karczmarz.
- Je**ni desperaci. - dodał Bors.
Właściciel
- Ten... To kiedy ruszamy? - zapytał Swend.
- Wpadłem na jeden dzień popytać i pogadać, no to możemy już jutro.- odparł-.
Właściciel
- Im szybciej tym lepiej. Łupy nie mogą czekać. - stwierdził Swend.
- Dobra, to co Wam będzie potrzebne na drogę? - zapytał Birs.
- Mamy spory zapas żarcia na droge..ale piwo się kończy..
Właściciel
- Tego u nas dużo. - zapewnił. - Coś poza tym?
- Raczej nic, może przydałyby się jakieś namioty ale to się jeszcze kupi gdzieś.
Właściciel
- Jak tak to gdzie mam beczki z piwem dostarczyć?
- Do portu, mamy swój drakkar.
Właściciel
- No dobra. Już zmrok to może wszyscy prześpijcie się na górze, a ja zrobię zapasy i sprawdzę czy Wam łodzi nie rozkradli.
- Eeetam ukradli, tutaj tak mało ludu jest że by złodziejom się od razu naklepało.
Właściciel
- Łodzi nie ukradną, ale coś z łodzi to inna sprawa.
- A co tam jest ? Trochę chleba i ledwie co alkoholu.
Właściciel
//Najpierw mówisz, że masz sporo żarcia, a potem że tylko trochę chleba .-.//
- Ech... Nieważne. Zbierz ich wszystkich i idźcie na górę. Mam same wolne pokoje. - powiedział i ruszył na zaplecze.
- Jasne.- odparł ruszając na górę, a gdy trafił do swego pokoju zdjął hełm i zaczął rozplątywać kółka kolczugi -.
Właściciel
Ruszyliście tam, zasnęliście i obudziliście się dnia następnego.
//Trzeba trochę przyspieszyć po tej nieobecności.//
Tak więc obudził się i ponownie usiadł na dole żeby zjeść, dalej już tylko czekał aż się wszyscy zejdą.
Właściciel
Zeszli się, a karczmarz niezwłocznie obstawił stół wszelkimi rodzajami mięsiwa i piwa. Później przypomniał sobie o Ooli i podał jej nieco chleba z serem i mleko.
Radośnie zajadając dalej dyskutował, z nowymi na wszelkie tematy. A gdy napełnili brzuchy wyczekiwał powrotu starej ekipy, możliwe że też z nową załogą.
Właściciel
Wrócili wszyscy, z jednym jegomościem, ale znacznym, bo samym jarlem Broniszem, prawą ręką lokalnego władcy.
Gdy Jarl się zjawił podniósł się, był starszy od niego więc zamiast uścisku jak do starego znajomego zadowolił się tylko wyciągnięciem ręki do uścisku.
- Witaj Jarlu, cóż cię do mnie sprowadza ?
Właściciel
Jarl przeczesał swą długą, rudą brodę i spytał:
- Podobno organizujesz wyprawę. To prawda, Wulfryku?
- Tak, zbieram drużynę na nową wyprawę na północny wschód. Chcę trochę złupić a i może zostać najemnikiem jakimś.
- Trzech, nie licząc starej załogi. Jeśli trzeba mogę opłacić zatrudnienie po ataku łupieżczym.
Właściciel
- Proponuję Ci kolejny drakkar wraz z załogę, ale chcę czegoś w zamian.
- Jakaż to sprawa ?- spytał zaciekawiony, dwa drakkary z pełną załogą to siła która rzadko opuszcza twierdzę więc wiedział że zapewne nie będzie to łatwe -.
Właściciel
- Potrzebuję jedynie informacji. - odparł. - Jak najwięcej informacji, o wszystkim.
- Mogę już teraz udzielić wszystkiego co wiem, jeśli chodzi o żeglugę, plemiona i ludy mieszkające po drugiej stronie cieśniny.
Właściciel
- Więc powiedz mi jak najwięcej, tuż przed wypłynięciem. I przywieź jeńców. Żywych. Chciałbym zobaczyć tych... innych. - rzekł i odszedł.
Spojrzał po swoich ludziach po czym obalił kufel piwa i walnął nim o stół (a że był do tego przystosowany to zapewne nic mu się nie stało) i stwierdził głośno ze śmiechem.
- No to panowie ! W jeden dzień żem podwoił nasza flotę !
Właściciel
No i pozostali zareagowali pełnymi entuzjazmu, radości i przekleństw okrzykami, a także wieloma toastami.
- W takim razie niedługo wyruszamy ! Panowie chlejemy ale tak żeby mi ku*wa na jutro być żywym !- stwierdził biorąc kolejny głęboki łyk z kufla -.
- W takim razie niedługo wyruszamy ! Panowie chlejemy ale tak żeby mi ku*wa na jutro być żywym !- stwierdził biorąc kolejny głęboki łyk z kufla -.
Właściciel
Powiedziałeś to raz, a gdy rzekłeś to po raz drugi, wszyscy byli już w trakcie libacji.
Wulfryk nie chciał się zarżnąć do końca, w pewnym momencie więc przerwał i rozejrzał się za Oolą, miał zamiar wyjść a zostawienie jej samej nie było raczej rozsądne.
Właściciel
Oczywiście siedziała blisko, kończąc pierwszy kufel piwa, który wypiła po namowach reszty.
Nieco rozbawiony lekko się zaśmiał, ale zaraz po tym położył na jej ramieniu rękę i stwierdził.
- Dajmy im się schlać do końca, chcę coś jeszcze załatwić..a zostawienie cię tu samej nie wydaje mi się zbyt rozsądne.