Właściciel
- Czyli idziemy na statek, tak? - zapytała.
- Nie, do starego znajomego .- stwierdził z lekkim uśmiechem -.
Właściciel
Wzruszyła ramionami i szła posłusznie za Tobą.
Tak więc wydostał się na zewnątrz i ruszył ku Staremu Zugowi - kowalu mutantów. Po drodze oczywiście witał się z każdym znanym mutantem.
Gdy stanął u drzwi kuźni nie pukał do nich po prostu wszedł wiedząc ze i tak by go nie usłyszano.
Właściciel
Wychodziło Ci to nadzwyczaj łatwo, bo kowal właśnie coś kuł, prawdopodobnie miecz.
- Zug ! Stary draniu ! Co u ciebie ?- zawołał podchodząc bliżej z szerokim uśmiechem na pysku, starał się zrobić to na tyle głośno żeby chociaż zwrócić uwagę -.
Właściciel
Przestał kuć i rozglądał się chwilę po kuźni, by znaleźć źródło dźwięku. Był już nieco przygłuchy, ale szybko Cię znalazł i machnął Ci młotem przed twarzą.
- Nie zachodzi się kowala podczas roboty. - powiedział. Następnie odrzucił młot i przywitał Cię swoim iście niedźwiedzim uściskiem. - Wulfryk! Co u Ciebie? - spytał, gdy już Cię puścił.
- A się po świecie szwendam, wiesz jak to ze mną .- zaśmiał się po czym stwierdził -. A co z tobą staruszku ? Widzę że jakiś miecz kujesz. Mi też przyda się coś, ale dla kogoś nieco mniejszego niż my.- stwierdził odsuwając się tak żeby odsłonić Oolę -.
- A się po świecie szwendam, wiesz jak to ze mną .- zaśmiał się po czym stwierdził -. A co z tobą staruszku ? Widzę że jakiś miecz kujesz. Mi też przyda się coś, ale dla kogoś nieco mniejszego niż my.- stwierdził odsuwając się tak żeby odsłonić Oolę -.
- A się po świecie szwendam, wiesz jak to ze mną .- zaśmiał się po czym stwierdził -. A co z tobą staruszku ? Widzę że jakiś miecz kujesz. Mi też przyda się coś, ale dla kogoś nieco mniejszego niż my.- stwierdził odsuwając się tak żeby odsłonić Oolę -.
Właściciel
Kowal przyswoił sobie te informacje trzy razy, a także trzy razy przyjrzał się Twej towarzyszce.
- A ją skąd wytrzasnąłeś? - spytał, oczywiście tylko raz.
- A wiesz, na północy tam gdzie trójkę ludzi mógłbyś na pięści powalić i przy okazji jeszcze na zapasy z niedźwiedziem iść z nadmiaru siły.
Właściciel
- Fajna. - powiedział. - Mi też taką załatwisz?
Zaśmiał się, nieco dziko.
- Jak załatwisz mi miecz i jakąś kolczugę dla mojej to ci taką przyniosę z nowego rajdu, biorę dwa drakkary więc łupy będą.
Właściciel
- Dziś powinienem się z tym zamówieniem wyrobić, w końcu mniej roboty, jakbym miał robić dla jakiegoś z naszych.
- Świetnie.- stwierdził -. Zakładam że wpadniesz do Brisa po pracy ? Będziemy na miejscu bo do rajdu tam siedzimy to podrzuciłbyś nam.
Właściciel
- Jasne, chętnie wpadnę. - odparł. - A w ogóle czegoś Wam jeszcze potrzeba?
- Jakbyś mógł mi topór naostrzyć jeszcze to byłbym wdzięczny .- stwierdził odczepiając broń od pasa -. Ostatnio się chyba tępi.
Właściciel
Kiwnął głową i wziął od Ciebie broń.
- Dzięki, i do później .- pożegnał się i ruszył z powrotem do Brisa-.
Właściciel
Szybko i bezproblemowo trafiłeś do karczmy.
- Dobra.. możemy wracać do chlania i oczekiwania !- stwierdził siadając znowu na swoim miejscu, starał się ogarnąć o czym gada się przy stole żeby zaraz włączyć się do dyskusji-.
Właściciel
Wszyscy obecni snuli domysły, jak może być w tym nowym, nieznanym świecie, więc mogłeś wyprowadzić co niektórych z błędu, a innych utwierdzić w przekonaniu.
Tak więc zaczął im opowiadać co jakiś czas biorąc łyka o wielkich miastach, słabych ludziach oraz innych lasach jak elfy czy krasnoludy.
Właściciel
// lasach. Jak Elfy. No w sumie...//
A oni słuchali z zachwytem, zadawali pytania lub wyśmiewali co słabsze rasy.
Po czym..dopowiedział o mutagenistach i możliwości nauki oraz.. rozszerzenia ich rasy. Był to temat kontrowersyjny bo wszyscy znali proces przemiany, ale żeby nie zepsuć humorów dopowiedział o nekromantach, demonach oraz goblinach które w tych stronach także nie występowały.
Właściciel
I tym sposobem udało Ci zachować jako-takie nastroje w karczmie.
Dalej dorzucił nieco o tamtejszym piwie, szczególnie krasnoludzkim które miał okazję spróbować, i na zakończenie powiedział jakąś anegdotkę.
Właściciel
No i tak każdy wiedział wszystko, co mu było do podboju tego świata, potrzebne.
I tak też Wulfryk zanurzył się po raz kolejny w tłum żeby przysłuchać się nowym rozmowom czy czasem coś od siebie do nich wtrącić. Ot tak chciał spędzić ten dzień w którym nic nie musiał robić.
Właściciel
I nie przedłużając, tenże przyjemny dzień zakończył się.
Więc i nasz dzielny bohater poszedł spać i obudził się następnego dnia gotów na przygodę !
Właściciel
Pozostali już dziarsko pakowali zaopatrzenie, piwo, broń, piwo, jedzenie i oczywiście piwo.
A Wulfryk wyszedł na zewnątrz, dokładniej do portu żeby przyjrzeć się statkom - czy mają wiosła, czy tarcze są zawieszone i tym podobnym detalom.
Właściciel
Wiosła i tarcze były na miejscach, Twoi chłopcy kończyli właśnie montować na dziobie głowę jakiegoś potwora, chyba Smoka.
Czyli tradycyjne ozdabianie, i to smok.. czyli że rzeczywiście powierzyli mu dowództwo nad małym wypadem. Przyglądał się ich pracy a gdy zawiesili już znak przeskoczył na drugą łódź i rozpoczął poszukiwania jej kapitana.
Właściciel
To pewnie ten, który klął jak najęty i obrażał czyjąś matkę i umiejętności tegoż członka załogi.
Ruszył więc do niego i podchodząc rzekł
- Sku*wysyny nigdy nie robią tego co trza, co nie ?- a gdy już się odwrócił wyciągnął do niego rękę -. Wulfryk jestem, będę tym naszym atakiem dowodził.
Właściciel
- Ty ku*wosyni pomiocie, jeszcze raz źle sprawdź węzły, to powieszę Cię za jaja na maszcie! - warknął owy dowódca do podwładnego, a ten odszedł. Dopiero wtedy odwrócił się do Ciebie, ukazując gładko ogoloną twarz, pokrytą wieloma tatuażami.
- Eryk jestem. - odparł i uścisnął Ci dłoń. - Miło poznać.
- Na wzajem, słuchaj Eryk. Płyńcie za nami, znam takie dobre miejsce na złupienie jako pierwsze, jest słabo bronione i tamtejsi nawet mi ufają bo czasem uzupełniałem tam zapasy.
Właściciel
- A co to za miejsce? - zapytał. - Port? Osada nadmorska?
- Osada, przy rzece. Głównie to rybacy ale często się tam kupcy zatrzymują i handlują z orkami więc mają trochę bogactw.
Właściciel
- To tam też mają Orków? - zapytał zaskoczony tą nowiną. Ale później wyraźnie się uradował i poklepał swój topór przy pasie.
- Mają i nawet takie śmieszne kurduplowate orki, mądrzejsze od nich ale ch*ja siłom im dorównujące.- zaśmiał się po czym dorzucił -. Dobra, ja wracam na mój statek. Wołaj jak będziecie gotowi i płyniemy.
Właściciel
- Właściwie to już jesteśmy gotowi, więc możemy płynąć od razu.
- Więc i to zróbmy .- stwierdził wracając do siebie, a tam przysiadłszy się obok sternika stwierdził -. Dobra, panowie do wioseł i ruszamy na tą wioseczkę gdzie zazwyczaj uzupełnialiśmy zapasy,
Właściciel
I zaczęli raźnie wiosłować ku tym brzegom.
A Wulfryk podniósł się i wolnym krokiem ruszył na przód statku gdzie przysiadł.
- Panowie, spalić, rabować, gw**cić i tak dalej. Ale macie mi przynieść dwóch ludzi, jedną kobietę dla Zuga .- i tu lekko się uśmiechnął -. I jakiegoś starszego, albo kupca lub kogoś kto wie cokolwiek więcej o okolicy.
Właściciel
- I tylko tylu? - upewnił się Swend. - Resztę można wyrżnąć?
Klepnął go w plecy przechodząc obok
- Poza nimi. Nie brać jeńców !