Właściciel
On także serdecznie Cię pożegnał, a drogę do karczmy znalazłeś bez większych problemów.
I tak też zadowolony z życia i braku problemów w nim wparował do środka rozglądając się za Orkiem - nawet jeśli nie byli zbyt mądrzy i rozsądni to żywił do nich pewną sympatię.
Właściciel
Jako jedyny z więźniów zdołał znaleźć z Mutantami wspólny język i już teraz popijał z nimi piwko.
- Hej, kolego.- zagadał dosiadając się -. Mógłbyś dzisiaj nas na jakąś ciekawą wiochę ludzką dzisiaj poprowadzić ? Oczywiście dopilnuje żeby ci ciut do kieszeni też wpadło.
Właściciel
- Ciekawą? - zapytał, zapewne chcąc byś jakoś to rozwinął. Choć mógł również sądzić, że nie ma czegoś takiego jak "ciekawa ludzka wiocha."
- Dużo złota, kobiet i ogólnie ludzi i lepiej żeby była względnie raczej średnio broniona.
Właściciel
- To ja znam dużo takich wiochów! - zakrzyknął radośnie, skupiając na sobie uwagę kilku Mutantów. - Kiedyś żem tam handlował, fajne wsie, bez żołnierzy i w ogóle. A wiesz co jest najlepsze? - zapytał z uśmieszkiem i rzeczywiście chyba chował jakąś niespodziankę, i to wesołą.
Pochyliwszy się nad stołem, z wielgachnym uśmiechem spojrzał na niego
- Dawaj rybeńko.
Właściciel
- Wszystkie są blisko rzeki, rzeki która wpływa do morza! - powiedział, a później pospieszył z wytłumaczeniem: - Wiesz, te Wasze łódeczki wpłyną tam szybko i w ogóle.
Zaśmiawszy się głośno dorzucił
- Faktycznie, faktycznie w takim razie chętnie skorzystamy z twej pomocy abyś nas tam poprowadził. Możesz tam nas jeszcze dzisiaj ponawigować ?
Właściciel
- Jak mi te ciut do kieszeni wpadnie, to pewnie.
- Oczywiście że wpadnie, bo ty pan Ork mocno nam się w najbliższym czasie przydasz.
Właściciel
Uradowany jedynie kiwał głową, bo pewnie nie mógł znaleźć stosownych słów na tę okazję.
- No ! To chlej ile morda pomieści bracie ! Za kilka godzin ruszamy !- ostatnie zdanie wykrzyknął już nieco głośniej samemu zabierając jakiegoś kufla ze stołu po to żeby obalić go za jednym zamachem, a gdy już ów niepowtarzalnie potężny czyn się dokonał ruszył on do swego pokoju aby ubrać pancerz i poszukać Ooli -.
Właściciel
Gdy wychodziłeś libacja zaczęła się na całego. Trafiłeś do siebie bez problemów, pancerz też włożyłeś, ale Ooli nigdzie nie widać.
Założywszy hełm na głowę począł jej szukać po całej karczmie, od pokoju przez pokój - na końcu nawet jeśli jej dalej nie mógł odnaleźć kierując się do Brisa z zapytaniem.
Właściciel
- Widziałem jak wychodziła gdzieś z Ulfem. - wyjaśnił karczmarz, gdy przeszukiwania pokoi nic nie dały.
- Wychodziła czy ten ją ciągnął ze sobą ?- stwierdził chowając pół-uśmiech-.
Właściciel
- Wyszli normalnie, za rękę, jeśli aż tak Cię to interesuje.
Uśmiechnął się połowicznie po czym dorzucił
- Wiesz jaki jest Ulf, wiesz jak mogło się to skończyć. Jeśli tak to podaj jej to gdy wróci .- tu dał mu ów miecz i kolczugę -. Ja idę się schlać z chłopakami
I tak też ruszył ponownie do stołów aby wznosić kufle w gronie przyjaciół
Właściciel
Nie trwało to długo, nim straciliście ostrość zmysłów, ale do stanu całkowitego upojenia alkoholowego jeszcze Wam daleko. Takie geny.
Tak też walczył dzielnie, walczył żeby być gotów do prawdziwej walki..
Właściciel
W końcu zostałeś sam na placu boju. Wypada wypić jeszcze jednego i uczcić zwycięstwo. Ale czy na pewno dasz radę?
Tak też wolnym ruchem ręki ciężko przesunął się do przodu sięgając po już prawie pusty dzban..już trzymał rączkę..już miał go podnieść i obalić gdy moce zawiodły a on..przegrał upadając na stół, a i z owym upadkiem brak przytomności nadszedł w parze.
Właściciel
Obudziło Cię szturchanie.
- Szturchnij go jeszcze raz. - powiedział ktoś.
- A on aby na pewno żyje? - zapytał inny.
- Gdzie..ja..jes..em ?- stwierdził powoli się podnosząc i drapiąc po twarzy -.
Właściciel
Byłeś tam gdzie wcześniej, czyli tam gdzie się schlałeś.
- Kim jesteście..?- zadał kolejne pytanie patrząc po tych którzy coś mówili -.
Właściciel
Nadal miałeś zamroczony umysł, ale znałeś tylko jednego typa, który zaplata brodę w warkocze i jednego jednookiego poje**.
Uśmiechnąwszy się zakrzyknął
- Bors !- poczym dorzucił -. Chopy zebrane.. ?
Właściciel
- A jakże! - podchwycił i zaczął intensywnie mrugać swoim okiem. - Płyniemy?
- Nie tak od razu, bo przecież po tylu kuflach wygląda jak półżywy. Albo półmartwy, jedno z dwóch.
- Dobr..dobra ja mogę iść !- stwierdził stając na nogach, prezentując że jednak może jednak jest jakoś żywy-.
Właściciel
"Jakoś żywy" to bardzo trafne określenie. Jakoś się trzymasz, do statku może się dowleczesz.
Tak też spróbował dokonać owego tytanicznego wyczynu.
Właściciel
Pod sam koniec Twoi towarzysze musieli Cię wspierać, ale podołali i jesteś już na statku.
- No..to panie Ork..nawiguj.- stwierdził zakładając hełm, patrząc na zielonoskórego -.
Właściciel
- Ja teraz nic nie mam do roboty, najpierw to Wy stąd wypłyńcie.
Zamachał ręką w powietrzu trzymając się za głowę drugą
- Olf..daj im znak żeby wypłynęli.
Właściciel
I rozkaz został wydany, a po chwili okręty w takiej liczbie, jak w poprzednim ataku, ruszyły na pełne morze.
- Teraz twoja rola..ja po prostu tutaj siądę i ten..- stwierdził sięgając do wody aby pochlapać sobie nią twarz i orzeźwić się, gdy to zrobił ruszył raczej niepewnym krokiem ku przodu statku aby przysiąść tam obserwując załogę -.
Właściciel
I obserwowałeś, a bujanie okrętu i ich monotonny śpiew jedynie bardziej zachęcały Cię, by iść spać.
Samemu dołączył do śpiewu po czym..powoli opadając na bok zasnął..
Właściciel
Zasnąłeś. Obudził Cię jakiś bliżej nieokreślony krzyk, który sprawił, że wstałeś gwałtownie i zaryłeś głową w drewniany dach, który był podłogą pokładu. Najwidoczniej ktoś umieścił Cię na jednej z koi.
Podniósł się błyskawicznie chwytając za topór, od razu wyskoczył też na zewnątrz gotów do walki.
Właściciel
Wszystkie statki stały w miejscu, a załoganci uwijali się jak w ukropie, tylko po to, żeby... odcinać macki! Tak, może i wydawało Ci się to dziwne jak cholera, ale woda wokół burt, rufy i dziobu roiła się od wielkich, fioletowych macek pełnych przyssawek.
Najpierw potrząsnął głową potem przeklnął a na końcu ruszył z uniesionym toporem aby samemu zaatakować jedną z macek.
Właściciel
Odrąbałeś ją bez problemów, a ta zniknęła w morskich odmętach. Odmętach, z których po chwili wystrzeliły nowe macki. Zauważyłeś również, że załogi pozostałych drakkarów toczą podobną walkę.
- PRÓBUJCIE DO BRZEGU DOBIĆ .- wydarł się stosując magię bólu na kolejnych mackach, starając się uwolnić okręt chociaż w jakimś stopniu -.
Właściciel
Udało się i jakoś ruszyliście. Zauważyłeś jednak jak Swenda chwyciła jedna z macek, chyba najbardziej okazała, podniosła w górę i zaczęła miotać na wszystkie strony.
- Ty ku*wooooooo! - krzyczał Mutant, bezsilnie usiłując trafić mackę toporem.
Wulfryk nie miał zamiaru ruszać bez swojego przyjaciela dlatego rozpędzając się przyje**ł z całej siły w mackę ze swego topora - a jeśli to nie pomogło to i powtórzył uderzenia.