Konto usunięte
Brama się otworzyła, a strażnicy gestem ręki zaprosili go do środka.
-Pan Richter cię oczekuje.-
Za bramą ukazała się szeroka, brukowana droga.
Konto usunięte
- Dziękuje
Przechodzi przez bramę i przy okazji rzuca jednemu że strażników jedną koronę zachodnią
Konto usunięte
Za bramą było pusto. Naprawdę, nie widać było żywej duszy. Powoli zbliżałeś się do wielkich drzwi wejściowych.
Konto usunięte
Coś dziwnie pusto ale co ja tam mogę wiedzieć
Konto usunięte
Drzwi otworzyły się, gdy tylko Markus przed nimi stanął. W przeciwieństwie do dworu, w środku było mnóstwo ludzi, głównie służby. Większa część nie zwróciła na przybysza uwagi, ale jedna dziewczyna uśmiechnęła się w jego stronę i szybko podeszła.
-Jesteś Markus Kromberg, prawda?- Nie czekając na odpowiedź wdzięcznie dygnęła.- Jestem Missy. Zaprowadzę cię do Pana Richtera.-
Konto usunięte
I zaczęli wędrówkę po rozległej posiadlości. Po około dziesięciu minutach doszli (hehe) do drewnianych, bogato strojonych drzwi. One także otworzyły się samoczynnie.
-Proszę wchodzić~!- Zawołała dziewczyna i gestem ręki zaprosiła mężczyznę do środka.
Konto usunięte
Wszedł do środka i ściągną kapelusz z głowy
Konto usunięte
Za wielkim dębowym biurkiem siedział paladyn, do którego Markus zmierzał. Uśmiechnął się i wstał.
-Mam nadzieję, że podróż nie sprawiła ci zbytniej trudności.- Powiedział. -Usiądź. -
Konto usunięte
Siada na wskazanym krześle
- Nie, nie była, Hrabia stara się żeby rzeczy szły gładko dla jego ludzi
Właściciel
#Miepra
Udało ci się i strażnicy puścili cię głębiej. Tam kroczyłaś między klatkami więźniów..
Konto usunięte
Mężczyzna kiwnął głową.
-To dobrze. - Milczał przez chwile, gdy służące przyszły i nalały wino do bogato zdobionych kufli. Jeden był oczywiście na najemnika. -Mam do ciebie sprawę, ale to pewnie wiesz. Otóż ostatnio w naszym mieście namnożyło się nie-ludzi, lecz szczególnie przeszkadza nam jeden. Wampir. Wziąłbyś się za zabicie go?-
Rozglądała się za jakimś półelfem, trzymając chleb w swoich małych łapkach.
-Thalas...- Przypomniała sobie imię poszukiwanego.
Konto usunięte
- Wampir? jakim cudem jeszcze nie było na niego nagonki?
Konto usunięte
Mężczyzna rozłożył ręce.
-Nie zabił jeszcze nikogo, dokąd tu jest. Wątpię by ludzie zdawali sobie sprawę z tego, że istnieje.- Richter wstał i podszedł do okna. -Nie możemy jednak dopuścić do tego by się rozzuchwalił. Wszyscy wiemy jacy są krwiopijcy.-
Konto usunięte
- Wiem, teraz tylko powiedz gdzie mieszka i sprawę można uznać za zrobioną
Właściciel
Khajicki bard wstał napełniony nową energią do życia
SiMmoNneRr
*Mężczyzna rozciągnął się, rozprostował kości, natychmiastowo ubrał się i zabrał swoje rzeczy. Potem wyszedł z pokoju i zamknął go na wcześniej otrzymany kluczyk. Poszedł do głównej izby by sprawdzić jak się ma gospoda i jej właściciele, czy kogoś tu nie ma. Chętnie zagrałby coś dla ludzi przy śniadaniu.*
- Dzień dobry. - *Powiedział cicho przekraczając próg.*
Właściciel
- Dobrego dnia.
Odpowiedzieli karczmarz i czworka porozrzucanych po gospodzie gości, którzy powoli przeżuwali śniadanie.
SiMmoNneRr
*Ucieszył się widokiem gości. Być może ktoś rzuciłby mu grosza i został w karczmie na dłużej, to w końcu też dodatkwy zarobek. Magnus wyciągnął z kąta stołek, otworzył futerał i rozpoczął strojenie gitary. Potem wyciągnął flet i położył go przy sobie. Rozpoczął występ grając spokojną melodię na gitarze, nie sięgając fletu.*
Właściciel
Nagle podszedł do ciebie dziwny nizioł zakryty szatami tak ze nie zidentyfikowałeś jego twarzy i dał ci 500 koron Wschodnich i 500 koron Zachodnich mówiąc " Spotkajny się w sklepie Magikarium, a dostaniesz szansę na większy zarobek. "
SiMmoNneRr
*Grajek zdziwił się, ale pieniędzmi nie pogardził. Słysząc o tym, że może zarobić, zaczął myśleć o tej propozycji. Po skończeniu utworu schował pieniądze do sakwy. Po tym grał ina instrumentach i śpiewał aż do południa, oczywiście z przerwami na nawilżenie ust i zjedzenie czegoś.* - No, pora na przerwę... - *Gra zmęczyła go. Powoli pakował instrumenty myśląc o słowach tajemniczej postaci.*
Właściciel
Wszyscy ostatni raz zaklaskali po czym rozeszli się do swoich stołów zajadać się swoimi strawami i winem.
SiMmoNneRr
*Zabrał instrumenty do pokoju, położył futerał przy łóżku a przy nim beczułkę. Ponownie wyszedł zamykając drzwi na klucz. Życząc miłego dnia i żegnając się z gośćmi wyszedł na ulicę. Postanowił spytać przechodniów o sklep, gdzie miał spotkać się z postacią.*
Właściciel
- Pan skrèci w lewo.... po tym tak z czterdzießci kroków prosto i znowu w lewo w tamą uliczkę, za nią jest taki skwer z kilkoma sklepami Cechu Rzemieślniczego i Cechu Kruka. Tam jest ten sklep.
SiMmoNneRr
*Serdecznie podziękował i poszedł w odpowiednie miejsce. Gdy przekroczył próg sklepu powiedział "dzień dobry". Dopiero później rozejrzał się w poszukiwaniu jegomościa. Był podekscytowany.*
Właściciel
Sklepikarz odpowiedział " Dobry dobry" ty zaß przy stole dla klientów czekających na produkt zobaczyłeś potężnego krasnoluda.
SiMmoNneRr
*Co prawda, postać której szukał Magnus była niska, ale wątpił, że może być nią krasnolud. Był u celu, czemu by nie zapytać o to, po co przyszedł?* - Przepraszam, szukam pewnej osoby. Miałem spotkać się z nią właśnie w tym miejscu, niestety nie wiem jak dokładnie wygląda, nie przyjrzałem się jej. Wiem, że ten ktoś jest niski i nosi płaszcze. Czy jest tu ktoś taki? - *Powiedział cicho, lecz nie szepcząc, patrząc co chwila na jedną z dwóch osób naprzemiennie. Marzył o prędkim zarobku.*
Właściciel
- Jest.... młody.... dziecko wręcz.... narodzone wßród Cechu Kruka... spotkasz je na piętrze.
Odrzekł sprzedawca.
SiMmoNneRr
- Bardzo dziękuję. - *Ukłonił się i szybkim krokiem ruszył do celu. Przez chwilę zaniepokoił się w obawie, że dziecko dało mu pieniądze rodziców. Przekroczył próg pomieszczenia wcześniej pukając dwa razy.* - Więc, jestem. Przejdźmy od razu do konkretów, proszę.
Właściciel
- Wejdź bardzie.
Usłyszałes dziecięcy głos
- Jestem Caspian Bladeling, syn przyszłego króla kruków i jedna z najbardziej przepełnionych magià istot humanoidalnych jakà byloci dane napotkać.
SiMmoNneRr
*Nie do końca wiedział o czym prawi chłopiec...* - Tak więc bardzo mi miło. Chociaż dziwnie przebywać w towarzystwie osoby o aurze przyćmiewającej własną... Mniejsza o to, o jaką pracę chodzi?
Właściciel
- Mój ojciec kazał mi znaleźć najpotęźniejszą osobę z dziedziny magii Chi i drogi demonicznej jaką dam radę, powiedziałem że to załatwe. Wysłał mnie portalem tu samego z kwitem bankowym bym miał czym tą osobè kupić i powiedział ' radź sobie synu' ehhh i on ma być królem Cechu.... aź mi ich źal... tak czy inaczej najbliżej i najlepiej posługiwałeś się tymi drogami ty. Czuć je od ciebie jeśli ma się wystarczająco energiii, ale inni tutejsi nie mogą cię wyczuç... No więc ten hajs, to tylko nędzna ofsetka od tego co mamy kaźdemu z Cechu do zaoferowania, a ciàgle rośnie i tak zostałeś wybrany by dołączyç do nas w walce o Szary Bór i pomóc później z nieci ważniejszymi dla Ferenthiru sprawami.... ale to w swoim czasie.
SiMmoNneRr
*Magnus delikatnie się zarumienił, jego uszy stanęły, a zwinięty pod pasem ogon bezskutecznie próbował się rozluźnić. Ktoś, kto de facto jest bardziej 'magiczny' nazwał go najpotężniejszym w swojej dziedzinie... Przynajmniej tak to zinterpretował... Mniejsza. Ojciec byłby pełen dumy!* - No dobrze. Tylko muszę zabrać swoje rzeczy z karczmy, mam tam coś na prawdę ważnego.
Właściciel
- Weź, przyjdź, a kiedy wrócisz razem przejdziemy poprzez piekło do Szarego Boru.... najszybciej...
SiMmoNneRr
*Kiwnął głową. Za pośrednictwem swoich zdolności prędko zjawił się pod karczmą wlatując na próg. Wszedł jak gdyby nigdy nic, poszedł do pokoju po to co jego, gdy wychodził zamknął drzwi, na ladzie zostawił klucze i 50 koron za gościnę. Bez słowa prędko poleciał do miejsca w którym był młody Kruk. Czynność ta zajęła mu ok. minuty.* - Ruszajmy.
Właściciel
- Złap mnie za dłoń.
Caspian złapał twoją rèkę i poczułes przepływ demonicznej mocy z ciebie do niego, dzięki czemu otworzył pn wrota piekielne.
Kiedy weszliście zamknèły się za wami. Przeszlißcie dwa kroki i otworzylißcie kolejne z piekła na Ferenthir lądujàc w siedzibie Cechu Kruka w Szarym Borze.
Budzi się zdziwiona na fotelu w bibliotece i książką na kolanach.
-Ah... Na czym skończyłam... A tak, miałam iść oddać tą książkę Raemundowi (Zajmuje się przechowywaniem ksiąg wartych sporo).
Wstała i poszła do hali pokojów w gildii, zostawiła książkę przed pokojem Raemunda i wyszła z budnku.
Konto usunięte
Ren spacerował sobie uliczkami miasta. Nie miał pojęcia ile czasu spędził na dostanie się do tego miejsca, teraz był jednak w pełni usatysfakcjonowany możliwością pobyt tutaj. Szczerze powiedziawszy to nigdy nie widział tyle ludzi w jednym miejscu, co z drugiej strony nieźle go peszyło. Cały czas wydawało mu się, że wszystkie osoby patrzą się na niego, a przecież wyglądał jak każdy.
Miał przynajmniej taką nadzieję.
Poczuł uciążliwe burczenie i wyruszył w poszukiwaniu miejsca gdzie może coś zjeść.
Konto usunięte
//Rafael jakbyś mógł, zrób spotkanie vapnia ze mna.//
Yennefer wyszła właśnie z zamtuza, w którym jest kryjówka "Świetlików". Udała się do karczmy. Wchodząc tam rozejrzała się i podeszła do lady karczmarza.
-Te, słodziutki, co tam macie w spisie?
Moderator
Vapen:
Tłum nieco się przerzedził, bo Ren właśnie opuszczał dzielnicę handlową graniczącą z starym miastem. Po lewej stronie miał przepiękny widok na miejskie jezioro, przy którym było całkiem sporo mieszkańców. Ale co po nawet najcudowniejszych widokach, gdy w brzuchu pusto? Dlatego nawet w spokojnej dzielnicy, jaką jest stare miasto nie brakowało karczm. Właśnie do jednej z nich skierował Rena los, czy też ślepy traf. Zależy jak na to spojrzeć. Na ścianie starej, nieco osmalonej kamiennej budowli wisiał szyld z zielonym dzikiem i nazwą "Pod miętowym dzikiem". Nazwa abstrakcyjna, ale jak głód przyciśnie to chyba nie należy wybrzydzać, prawda? Ren miał dogodną okazję do napełnienia brzucha, lecz nie wiadomo do końca czym, bo lokal wydawał się nieco podejrzany. Czy odważy się podjąć ryzyko?
KrzyzBobr:
Yennefer od razu po wejściu stała się obiektem zainteresowania obecnych. Ci mniej podpici szeptali tylko coś między sobą, wskazując z zainteresowaniem jej twarz, lub z pożądaniem jej piersi. Ci bardziej podpici na głos wyrażali epitety dotyczące pani kotołak, niekoniecznie godne przytoczenia. Jednak żaden nie wstał, ani nie napastował Ayusel, bo każdy słusznie zakładał, że ktoś ubrany w skórzaną zbroję ma przynajmniej podstawową wiedzę o walce. Nawet nawalony w trupa facet nie zaryzykuje życiem.
Barman natomiast zdawał się obojętny i pozbawiony uczuć. Dla niego klient to klient, ważne by płacił. Na epitet obrzucił tylko Yennefer zagadkowym spojrzeniem i bez słowa wskazał na leżącą obok kartę menu. Po chwili złapał szmatkę i kubek i zaczął energicznie go wycierać, oczekując na zamówienie gościa.
// Danie możesz sobie wybrać dowolne i składasz zamówienie //
Konto usunięte
Niezbyt obchodziły ją reakcje tutejszych gości. Po prostu złapała po menu i zaczęła rozglądać się za w miarę wegetariańskimi daniami. Znalazła w końcu coś co ją zainteresowało.
-Ten... Poproszę tę sałatkę, jakieś zwykle piwo i... Tę wegetariańską tortillę.
//nwm czy torrtilla w tych czasach była, jak nie, zmień na coś lepszego//
Konto usunięte
//Zakochałam się.
Ren przez chwilę kłócił się sam ze sobą. W końcu jednak głód zwyciężył i chłopak skierował swe kroki do karczmy.
Kiedyś nie musiał narzekać na brak jedzenia, ale od kiedy uciekł z domu uczucie pustego brzucha było mu coraz bardziej znane.
Niedawno Ren zaczął się zastanawiać czy zdołałby wrócić do miejsca w którym niejako się wychował.
Westchnął pod nosem, ogarniajac wzrokiem pomieszczenie.
Moderator
Vapen:
Lokal w środku był całkiem zwyczajny i nigdzie nie było widać mięty, czy miętowego koloru. Za to był kamień i drewno. No i palenisko z boku sali, by gościom nie było zbyt zimno. W końcu ściany to kamień, więc nie izoluje tak dobrze jak najnowsze rozwiązania architektoniczne. Cały lokal wypełniony był stolikami o różnych rozmiarach. Najwięcej było tych dwu- i czteromiejscowych, ale nie brakowało i miejsca dla samotnych wilków, tercetów i bardziej towarzyskich grupek. Ściany ozdabiały wiszące poroża i skóry dzikich zwierząt, które stanowiły także niejaką izolację. Na wprost wejścia widać było zbitą z masywnego, dębowego drewna ladę, przy której stała odziana w skórzaną zbroję postać. Ale to nie zbroja była najdziwniejsza. Tylko prężący się wściekle koci ogon, wyrastający jej tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
KrzyzBobr:
Dań wegetariańskich zbyt dużo nie było, bo raczej większość populacji preferuje mięso. Ale znalazły się różne sałatki, pierogi z kapustą i grzybami, zupy z dyni i pomidorów, czy wszelakie kasze. W skrócie - wszystko to, co rasowemu Nordowi nie przeszłoby przez gardło.
Konto usunięte
W końcu wybrała co chciałaby zjeść.
-No tak... Poproszę pierogi z kapustą, sałatkę oraz jakieś zwykle piwo. Ile płacę? - Uśmiechnęła się nieco.
//Szczerze? Po tych kilku odpisów stwierdzam że jesteś najlepszym GMem jakiego widziałem na jrja. A grałem w prawie wszystkie pbfy od 2013 roku.//
Konto usunięte
Ren w niejakim osłupieniu przyglądał się ogonowi. Nowa rzecz go zaintrygowała na tyle, że nie myśląc nad konsekwencjami podszedł do lady.
Starał się nie przyglądać osobie odzianej w zbroje, ale nad ciekawskimi spojrzeniami zapanować po prostu nie mógł.
Drugą półkulą ogarniał sytuację w której się znalazł i juz po kilku sekundach był pewny, że najlepiej zacząć od wzięcia menu.
Moderator
Vapen:
W menu figurowały różne opcje. Pod "mięsnymi" miał wszelaki wybór dziczyzny, wieprzowiny, wołowiny, baraniny i innych frykasów. W rubryce "bezmięsne" wszelaki zbiór dobroci oferowanych przez matkę naturę, od kasz, przez owoce i sałatki, po sery, czy pierogi. Dalej przeglądając menu Ren mógł zauważyć "Dodatki", czyli ziemniaki i wszelakie sosy. Na końcu był w końcu dział szeroko rozumianych "Napoi", od świeżo wyciskanych soków z jabłek, czy pomarańczy, po wysokoprocentowe trunki. Nie mógł także przegapić specjalności zakładu, czyli dzika w miętowym sosie (wiwat Asterix :P). Jednak na złożenie zamówienia musiał chwilkę poczekać, bo barman zajmował się innym klientem - właśnie stojącą obok postać.
KrzyzBobr:
Barman zanotował sobie zamówienie na karteczce i podrapał się w głowę. Po chwili rachowania w pamięci podał ostateczną kwotę:
- To będzie 10 koron - stwierdził dobitnie i tonem, który rujnował jakiekolwiek próby targowania się. Teraz czekał na decyzję klienta, by przekazać zamówienie do kuchni znajdującej się na zapleczu, albo podrzeć karteczkę i przejść do kolejnego gościa, który zapewni dochód, a nie stratę czasu.
Konto usunięte
-Trochę drogo... Może zejdzie pan z ceny, hm...? - Użyła nieco magii uwodzicielskiej oraz magii umysłu, tak żeby barman zniżył cenę do pięciu koron. Poruszyła nieco ogonem uśmiechając się do karczmarza.
Konto usunięte
Przez chwilę jeździł palcem po kartce, cierpliwie czekając aż interesująca osoba obok złoży zamówienie. Przez chwilę wahał się nad kilkoma pozycjami, ale w końcu zdecydował się na, zapewne, specjalność karczmy.
Nie jadał tak wykwintne brzmiący rzeczy, a raz na jakiś czas mu nie zaszkodzi...
Moderator
KrzyzBobr:
Barman przez chwilę stał nieruchomo, by po chwili opuścić ręce i rzecz nieco dziwnym, mechanicznym głosem:
- Jjj-Jja.. zejdę z ceny - skinął lekko głową, ale wydając się bardziej maszyną, niż człowiekiem - Po-poproszę pięć koron - kontynuował, pozostając w dotychczasowej pozie, ze wzrokiem utkwionym w twarzy Yennefer. Wzrokiem zabłąkanym i obojętnym. Mężczyzna zdawał się zahipnotyzowany i faktycznie był. Wziął od khajiitki należną mu zapłatę i dopiero wtedy powrócił do zwyczajnego stanu, jakby obudził się z głębokiego snu.
- To o czym to ja? Ach tak, pięć koron. Jedzenie podać przy ladzie, czy do stolika? - zapytał jeszcze, drapiąc się po głowie. Zdawałoby się, że nikt nic nie zauważył i zabawa magią zakończy się dla Ayusel bez przykrych konsekwencji.
Vapen:
Stojący za ladą barman nagle zaczął zachowywać się nieco dziwnie, chociaż Ren nie mógł stwierdzić dlaczego. Ale mógł rozmyślać nad tym, co przed chwilą się wydarzyło. No i powoli szykować się do złożenia zamówienia, bo z tego co zauważył, to barman kończył już rozmowę z stojącą obok postacią i zaraz zajmie się nim samym.