Stanął za nim.
-Piękne imię dla konia.. Ile jest jabłek?
Spojrzał mu przez ramię.
Właścicielka
- Z tuzin. Starczy?
Przygryzł lekko wargę, po czym sprawdził czy wszystko cacy z jego torbą.
-Wystarczy..
Mruknął i wziął jedno jabłko. Wytarł je o koszulkę i odgryzł kawałek.
-Mmm.. Jakie soczyste!
Właścicielka
- No, to smacznego.
Sully zamknął oczy i zamruczał, zapewne nad czymś myśląc. Następnie podszedł do Niki i wyciągnął z jej grzywy liście, po czym przywiązał ją spowrotem do wozu. Następnie rozejrzał się, czy wszystko zostało już zebrane i wsiadł na wóz.
Wskoczył na wóz zajadając się jabłkiem.
-Nadal będziemy tędy jechać?
Właścicielka
- A co, masz ochotę jechać gdzie indziej? Mi to w sumie obojętne, byle nie wracać do Beginu.
-Mi też to obojętne.. Szczerze... Skoro nie chcę wracać to po co mi będą te karty?
Właścicielka
- Nie wiem. Deus czasem mówi, że jak ma się wszystkie karty, to można spełnić swoje marzenie, a potem jednak tu zostać. Ale ja tam się na tym nie znam.
-Marzenie? Ehmm.. Nie mam marzeń.. A mógłbym je oddać komuś innemu?
Właścicielka
- Czekaj... chyba... chyba tak, w końcu jak masz te karty, to możesz dogadać się z samą Kizuką. Czyli jak w końcu?
Odchylił głowę.
-Jeżeli znajdę całą talię.. Oddam karty tobie.. Ty chyba masz marzenia co nie?
Westchnął cicho.
-Ja na nic nie zasługuję.. Nawet na przyjaźń z tobą Sully..
Właścicielka
- No przestań Shin! Nawet tak nie mów! Zasługujesz! Oczywiście, że zasługujesz i to na wiele! - Sully wybuchnął tak nagle, że Nika odwróciła łeb zdziwiona. - Każdy zasługuje na przyjaźń, więc nie upieraj się. A ja nie jestem warty, by dla mnie się męczyć!
Sully oddychał ciężko ze spuszczonym wzrokiem, prawie płacząc.
Spojrzał na niego zaskoczony.
-Nie mów tak..
Jego oczy zaszkliły się. Usiadł obok niego. I uśmiechnął się a łza spłynęła mu po policzku.
-Dla ciebie warto się starać..
Objął go ramieniem.
Właścicielka
//To jest takie piękne, zaraz Nika żygnie tęczą
Sully po prostu zaczął płakać.
- Nikt... mi... nigdy... tak... nie... powiedział... - mruczał cicho.
//kaszlu, kaszlu...
Objął go kładąc brodę na jego ramieniu.
-Spokojnie.. Wszystko już dobrze..
Łzy zaczęły spływać na ramię Sull'iego.
Właścicielka
W końcu po kilku minutach Sully się uspokoił i odetchnął.
- Ch-chyba już starczy. Zaczynam podejrzewać, że zaraz tu nagle ktoś tędy przejedzie i będzie dziwnie. A ty pewno nie chciałbyś wyjść na... No sam wiesz.
-Yhh.. Masz rację..
Zrobił się czerwony, przeczesał włosy i wrócił na swoje miejsce.
Właścicielka
- To co z tym fantem zrobimy? Nie możemy zostać w tym samym miejscu na zawsze, prawda? Może pojedźmy do Donii i znajdziemy sobie jakieś zajęcie?
-Mi pasuje..
Kiwnął głową i zaczął bawić się paskiem na szyi.
-Daleko to jest?
Właścicielka
- Nie powinno, jesteśmy co najmniej w połowie drogi. A Nika jest bardzo szybka. Wio!
Nika ruszyła, a Sully popadł w zadumę, wyglądając za celem podróży.
Zaczął cicho mamrotać coś pod nosem rozglądając się dookoła.
Właścicielka
Po dłuższym czasie jazdy zobaczyli panoramę jakże starej zabudowy Donii. Skały, z których były największe budynki, lśniły w słońcu. Poza tymi budynkami w oczy rzucało się mnóstwo namiotów w najróżniejszych kolorach i kształtach. Tu i ówdzie strzelały fajerwerki.
- Wow, czemu ja nigdy nie spamiętuję świąt i jarmarków... - westchnął Sully.
//Zmiana tematu, ja zacznę w Donii
Właścicielka
- Ciekawość pierwszym stopniem do lochów Trefl. - rzekła poważnym głosem, a po chwili milczenia zaczęła się śmiać.
Wóz powoli mijał kolejne budynki i zostawiał Begin w tle. Koniec końców, dojechali do rozdroża, gdzie Kassandra skręciła na północ, wedle znaku nakierowującego na Rebel.
Droga prowadząca do Rebel była pusta, poza Kassandrą i Meijim w sumie nikt tamtędy nie jechał. Dziewczyna siedziała cicho, skupiając się na drodze. Znad morza niosła się przyjemna bryza.
Konto usunięte
Meiji również siedział cicho. Nie miał ochoty na rozmowy, a nawet jeśli to nie miał pojęcia jaki temat zainteresował by dziewczynę. Bezwiednie zaczął nucić jakąś piosenkę, którą za pewnie słyszał gdzieś w Świecie. Patrzył się gdzieś w bok, wodząc wzrokiem za pojedynczymi drzewami. Milutko.
Właścicielka
Kassandra nadal się nie odzywała, jedynie czasem mamrotała coś pod nosem. Zapewne droga stawała się już dla niej monotonna. Po jakimś czasie jednak dało się słychać, jak ktoś za nimi zawołał Kassandrę. Odwróciła się w tamtą stronę i obserwowała okolicę.
Konto usunięte
Cóż, chłopak zaintrygowany nagłym wychyłem za schemat podróży również się odwrócił. Mu było tym łatwiej, że nie "kierował". Obserwował chwilę okolicę, aż w końcu powoli spojrzał na Kassandrę, marszcząc brwi.
-Kto to był?- Zapytał, zakładając, że skoro tajemnicza osoba wołała ją, to dziewczyna powinna wiedzieć.
Właścicielka
- Trudno powiedzieć. Znam ten głos, ale rzadko z kimś gadam, więc nie mogę sobie przypomnieć, kto to jest.
Kassandra znów skupiła się na jeździe, ignorując pokusę dalszego spoglądania. Koniec końców, usłyszeli stukot kopyt, a koło ich wozu pojawił się rączy czarny ogier, a na nim chłopak o długich, ciemnych włosach. Znów zawołał Kassandrę, po czym zaczął do niej mówić w języku, którego Meiji kompletnie nie znał. Dziewczyna, nieco wkurzona zaczęła mu odpowiadać. Jednyne słowa, jakie potrafił rozpoznać Meiji, to imię dziewczyny i coś w stylu "Rainford", co mogło być imieniem jeźdźca, ale nie było to pewne. Koniec końców, długowłosy wyszczerzył w jej kierunku całkiem ostre zęby i zjechał z drogi, po czym jakimś cudem zniknął za kilkoma drzewami.
- Dureń. - mruknęła na odchodne.
Konto usunięte
Chłopak spojrzał na Kassandrę, zaciskając usta w wąską linię. Milczał przez chwilę, nie wiedząc czy zapytanie sie o to tożsamość jeźdźca. Po kilku minutach wewnętrznej walki nie wytrzymał.
-Rainford?- Zaczął cicho. -To jego imię?-
Właścicielka
- Taa... Czesto się ze mnie nabija. Służy Trefl, a zachowuje się jak ostatni dureń. Założę się, że skończy na jakimś drzewie, jadąc tak po pijaku. - odparła beznamiętnym głosem, bawiąc się wodzami.
Konto usunięte
Meiji pokiwał głową, wygodniej rozsiadając się na wozie.
-Wcześniej mówiłaś, że miałaś już do czynienia z Jokerem.- Powiedział, nie patrząc na dziewczynę. -Ale chyba nie ma ich AŻ tak dużo, nie?-
Właścicielka
- Jokerów? Nie znam ich liczby. Przynajmniej aktualnej. Może z ośmiu? Gdy był ich wysyp i wszyscy długo żyli, w przeciągu dwóch tygodni spotkałam dwunastu. Jednak pytałam znajomego, co jest w talii i mówił, że więcej ich nie bywało wcześniej i że zwykle jest koło ośmiu.
Konto usunięte
Chlopak kiwnął głową, zastanawiając się ile czasu już jechali. W sumie, to wypadałoby umilić sobie podróż rozmową, ale naprawdę nie miał pojęcia jak zacząć. Westchnął, bezwiednie sięgając do kieszeni bluzy po buteleczkę z tabletkami. Uniósł ją na wysokość oczu i spojrzał na zawartość. Jeszcze chwila i mu braknie. Niedobrze. Jak zwykle nasypał sobie dwie i połknął. Miał nadzieję, że to mu pomoże w jakikolwiek sposób przełamać nieśmiałość.
-A więc co sprzedajesz? Ten wóz jest dość duży.-
Właścicielka
- Heh, raczej wożę niż sprzedaję. Po prostu to co się nawinie, biorę i wożę w kolejne miejsca. Czasem jedzenie z Kotrii, czasem węgiel z Farklands, czy skarby z Ruin Kier.
Konto usunięte
-Lubisz to? Możesz poznać wiele osób, zwiedzić wiele miejsc, i w ogóle.- Meiji uśmiechnął się, nieco rozmarzony. Fajnie by było móc tak podróżować. No w sumie, właśnie to robi, ale wiadomo o co mu chodziło.
Właścicielka
- Dzięki temu znam już Krainę jak własną kieszeń. No i wreszcie zobaczyłam kolory. Jak się urodziło w Królestwie Trefl, to zna się tylko czerń... - zamilkła na chwilę w melancholii. - Ale, trzeba myśleć pozytywnie. Jeszcze tylko kilka kilometrów i dojedziemy. Uważaj na swoje skarby, jeśli jakieś masz.
Konto usunięte
-Oprócz kart i mapy, raczej niczego ważnego nie mam.- Powiedział, po czym zapytał się ciszej:
-Tam, w Królestwie Terfl, naprawdę jest tak źle?-
Właścicielka
- No, o kartach głównie mówię. Szczególnie jak masz jakieś karty trefl, bo ci z Rebel często je palą. W jej królestwie w sumie nie ma słońca i to dosłownie. Wszystko oświetla się ogniem. Sama Trefl powiesiła kiedyś mojego kumpla, bo chciał przywieźć rodzinie jedzenie z Kotrii. Ona czasem działa tak bezmyślnie i samolubnie.
Konto usunięte
Chłopak zmarszczył brwi. O ile się nie mylił Ross'ain był treflem. Włożył rękę do kieszeni i dotknął kart. Były tam. Miał nadzieję, że nic im się nie stanie.
-A Rebel? Dlaczego to miasto się tak nazywa?-
Właścicielka
- To miasto buntowników. Patentowanych leni, bądź tych, co nie chcą pracować ze wszystkimi. Dużo tam bójek, ale większe rozboje na szczęście się nie zdarzają. Głównie zajmują się wojnami między sobą, ale bywają tam pochowane manufaktury różnych przydatnych rzeczy.
Konto usunięte
Kiwnął głową.
-Dobrze wiedzieć.-
Znów zamilkł, rozkoszując się widokiem. Zapewne szybko nie zobaczy równie ładnych widoków. Heh, tutaj mógłby się zatrzymać na dlużej.
Właścicielka
Powoli widoki świeżej trawy zamieniały się w nieco przysuszone stepy. Zapach morza zaszedł zapachem przypominającym tanie chińskie tekstylia, a niebo zaszło dymem. Krajobraz nagle się zmieniał, a droga, po której jechali ze zwykłej polnej zmieniła się w asfaltową. Każdy zmysł informował już, że przed nimi Rebel.
//zmiana tematu, ja zacznę w Rebel
Właścicielka
Powoli chemiczny zaduch się rozrzedzał, a budynki zrobiły się nieco mniej zamieszkane. Ludzi także na obrzeżach było mniej. W końcu, niebo było całkiem widoczne, słońce świeciło, a pobazgrolona tablica oznajmiała, że Rebel się kończyło.
Nizina Devon przywitała Meijiego powiewem świeżego powietrza i przygrzewającym słońcem. Na nielicznych drzewach siedziały ptaki, ze świergotem obserwując wóz. Czas mijał powoli, ale przyjemnie.
Konto usunięte
Chłopak z uśmiechem przywitał Nizinę. Uwielbiał to miejsce, tą ogarniajaca to zewsząd ciszę i spokój. Zamknął oczy, wygodniej się moszczac. Mógłby cały czas słuchać swiergotu ptaków jak i czuć na twarzy ciepłe promienie oraz lekką bryze.
Właścicielka
Kass nie przerwała mu napawania się wszystkim. Czasem nuciła coś pod nosem, ale była zbyt zamyślona, by robić to długo.
Konto usunięte
Jednym okiem spojrzał na dziewczynę. Nieco zdziwił go jej zamyslony wyraz twarzy.
-Co jest?- Zapytał.
Właścicielka
- Myślę nad życiem. Nie mam do ciebie jakiegoś konkretnego pytania, więc cicho siedzę. To źle?
Kass znów nuciła piosenkę.
Konto usunięte
Pokrecil głową, znowu zamykając oko.
-I co wymyśliłaś?-
Właścicielka
- Że nawet nie wiem, ile masz lat. - mruknęła Kass, poprawiając włosy.
Green zarżał, gdy Kass go lekko popędziła.
Konto usunięte
-Siedemnaście.- Powiedział.- Jestem jeszcze taki młody, w porównaniu do ciebie.- Zaśmiał się.