- Granaty? - rzucił do najbliższego pirata. - Najlepiej ogłuszające czy rozbłyskowe?
Właściciel
- Mam coś co się nada! - odpowiedział pirat od plazmy, po czym wyciągnął niepozorny dosyć granat, nacisnął aktywator i rzucił go do pomieszczenia. Chwilę później przez dym przebiły się promienie jasnego, białego światła.
Wbiegł więc do pomieszczenia, by zneutralizować uzbrojonych, a obecnie zamroczonych, przeciwników, licząc, że reszta pójdzie w jego ślady.
Właściciel
W środku zastał czterech uzbrojonych mężczyzn. Jeden stał na środku pomieszczenia z karabinem laserowym w rękach, jeden stał przy bocznym przejściu z jakimś kinetycznym modelem broni, a pozostała dwójka stała z pistoletami przyklejona do ściany. Wszyscy wyglądali na chwilowo zamroczonych.
Wycelował w tego z karabinem i wypalił celując w serce. Później namierzył tego bronią kinetyczną i posłał w niego laserowy strzał. Jeśli się udało to wystrzelił też w pozostałą dwójkę, ale na to raczej szans już nie miał, więc po wystrzeleniu w dwóch pierwszych skoczył by znaleźć jakąś osłonę w rodzaju konsoli.
Właściciel
Nie było potrzeby szukać osłony. Siergiej ustrzelił dwóch obrońców, a zanim pozostała dwójka się ocknęła została zdjęta przez wbiegających za nim piratów.
- Wyłączcie napęd okrętu. - polecił swoim i zastanowił się ilu członków załogi mogło jeszcze zostać. I gdzie.
Właściciel
//Nie jestem pewien, czy to rozumiesz: Pojazdy kosmiczne nie latają ze stale włączonym napędem. Nie doświadczają tarcia, więc wystarczy jeden impuls przy starcie aby nabrać prędkości i jeden przy lądowaniu, aby ją wytracić//
Oddział natychmiast zajął się urządzeniami. Taki duży statek z pewnością miał więcej ludzi na pokładzie, choćby w maszynowni. Niewykluczone, iż załoga mostka uciekła przez drzwi, których bronił drugi z zabitych.
//Dobra, dobra. Będę pamiętać.//
Więc podszedł do drzwi i sprawdził czy z tymi również będzie trzeba rozprawić się za pomocą plazmy, czy może wystarczy wcisnąć jakiś guzik na panelu.
Właściciel
Drzwi dały się z łatwością otworzyć. Być może obrońcy mieli nadzieję sami z nich skorzystać w razie potrzeby.
Ruszył pierwszy, razem z resztą piratów przez drzwi.
Właściciel
Za drzwiami znajdowały się prowadzące niżej schody. Piraci schodzili nimi gęsiego, aż dotarli na sam dół, gdzie zastali rozgałęzienie korytarzy.
//Z jednego korytarza zrobiło się ile? .-.//
Właściciel
//Są dwie drogi w przeciwnych kierunkach//
- Połowa na lewo, a reszta za mną. - powiedział i ruszył drogą prowadzącą w prawo.
Właściciel
Miał ze sobą zaledwie trzy osoby, ale nie spodziewał się większego oporu. W razie czego mógł powołać do walki resztę załogi. Wspólnie szli korytarzem mijając parę zamkniętych, lecz raczej nieistotnych pomieszczeń, aż w końcu doszli do sporych drzwi oznakowanych jako "Ładownia"
Spróbował otworzyć drzwi, ale nie wszedł do środka od razu, jeśli się udało.
Właściciel
O dziwo drzwi były otwarte.
- Uważajcie. Chyba idzie za łatwo. - rzekł i spróbował je nieco uchylić.
Właściciel
Ładownia była ciemna i obszerna. Siergiej nie był w stanie dojrzeć w jej głąb.
- Poddajcie się, żołędne dupki! Mamy przewagę i wcale nie musimy Was zabijać! - krzyknął i wrócił na korytarz pewien, że jeśli nie otrzyma odpowiedzi twierdzącej to zamiast tego kilka strzałów z lasera.
Właściciel
- Okej! Wychodzimy, tylko nie strzelaj! - Z wnętrza dobiegł czyjś głos. Chwilę później z mroku zaczęły się wyłaniać ludzkie sylwetki
- Proponuję rzucić broń i trzymać ręce tak żebyśmy je widzieli. - zasugerował i przy okazji starał się ich zliczyć. Polecił też reszcie by nie strzelali.
Właściciel
- Spokojnie - wyszedł do nich nieuzbrojony mężczyzna w kombinezonie przypominającym roboczy. Za nim kroczyło kilka innych osób, z rękami w górze - Nie mamy broni. I coś mi mówi, że łatwo się dogadamy
- Godziwe zarobki, elastyczne godziny pracy, miłe towarzystwo i bycie na bakier z prawem, większością planet i organizacji. Tak to mniej więcej wygląda. - poinformował ich. - A właściwie to na czym się znacie?
- Godziwe zarobki, elastyczne godziny pracy, miłe towarzystwo i bycie na bakier z prawem, większością planet i organizacji. Tak to mniej więcej wygląda. - poinformował ich. - A właściwie to na czym się znacie?
Właściciel
- Umm, nie to miałem na myśli...
Mężczyzna zdawał się zakłopotany. Nagle ze Siergiejem połączył się członek drugiego oddziału:
- Chyba znaleźliśmy maszynownię. Sku*wiele zabarykadowały się w środku. Jaki plan?
- Dacie radę to otworzyć, czy coś? - zapytał faceta, który podobno chciał się z nim dogadać.
Właściciel
- My... jesteśmy tu od niedawna. Uciekamy z Ceres, przed wojną. Ten statek miał zawieźć nas na Wenus, nie do końca legalnie. I raczej się na nic tu nie zdamy. Paru z nas zna się na technice, ale zabijaki z nas żadne - spuścił głowę.
- Jeszcze będą z Was piraci. - stwierdził po czym kazał zarówno im, jak i swojej załodze ruszyć do maszynowni, w której zabarykadowała się reszta członków załogi.
Właściciel
Po chwili wszyscy doszli na miejsce. Piraci stali przy zamkniętych drzwiach, noszących ślady po promieniach lasera. Najwyraźniej już próbowali je otworzyć, ale bez skutku.
- I jak t wygląda, chłopaki? - zapytał od razu po wejściu.
Właściciel
JEden z piratów odwrócił się od drzwi i odpowiedział:
- Te drzwi są solidniejszego od poprzednich. Zrobione z włókien węglowych, dodatkowo chronione magnesem... - urwał widząc nieuzbrojonych ludzi z tyłu - A ci tu po co?
Konto usunięte
//Tylko, że promet jest radioaktywny i ma krótki czas rozpadu
Konto usunięte
//Wg. niektórych chemików takie coś eksplodowałoby
Konto usunięte
//Zrób z mieszaniny grafenu i diamentu.
//Eksplodowałoby? Fajnie.//
- Nowi rekruci. - mruknął i zbył dalsze pytania ruchem ręki. - Czyli plazma nie za wiele pomoże... Nie mam jakiegoś większego kalibru?
Właściciel
- Raczej nie ma sensu się przebijać. Może uda nam się jakoś zastraszyć tych w środku. Zagrozić, że skierujemy ich statek na Słońce czy coś w tym stylu.
- Zawsze warto spróbować. - powiedział i znów miał przystąpić do grożenia i wyzywania od żołędnych dupków, ale powstrzymał się, by zadać pytanie: - Nie znaleźliście nikogo poza nimi?
Właściciel
- Nie, chociaż niespecjalnie szukaliśmy. Ten statek jest dosyć duży. Może ktoś jeszcze chowa się gdzieś w kącie.
- Dobra, walić. - powiedział po czym podszedł do drzwi, demonstracyjnie zapukał i zaczął tak jak prawdziwy pirat. To znaczy od słowa "ku*wa." - Ku*wa, wasza mać! Radzę się poddać, bo wysadzimy te ku*wa drzwi i dobierzemy Wam się do dup, Wy ku*wa gnoje!
Właściciel
- Powodzenia! - odparł znajomy głos - Nie zdołacie się przebić! Te drzwi są solidne, a poza tym mamy tu broń ciężkiego kalibru.
- Skoro tak stawiacie sprawę, to z chęcią każę zapieczętować te drzwi i, po zabraniu towaru, wysłać statek na Słońce.
Właściciel
- No... - w głosie rozmówcy słychać było strach - Jak to zrobicie, nie dostaniecie tego, co tutaj mamy!
- Jakoś niespecjalnie zależy mi na generatorach mocy, tej całej "ciężkiej broni" i kilku wymoczkach.
Właściciel
- To nie wszystko! Mamy tu specjalny towar, wieziony na zamówienie korporacji. Nie jesteśmy pewni co to jest... ale na pewno dużo warte.
- Czyli mamy takie opcje: Mam Was i to wszystko w dupie, po czym posyłam statek na Słońce. Możecie też się poddać. Ładunek za życie to chyba dobra umowa, nie?
Właściciel
- Dobra... wyjdziemy i pozwolimy wam wziąć towar. Potem holujecie statek do najbliższego portu. Sami nie działamy do końca legalnie, więc nie musicie się obawiać, że poślemy za wami jakiś stróży prawa. Może być?