-A mi na imię Catharina. Pochodzę z Anglii za panowania Królowej Wiktorii Hanowerskiej, a ten tu wspominał coś o czasach kiedy imigranci idą na Rosję...- dopowiedziała, zamyślając się lekko.
//Pierwotnie chciałam zrobić, że źle zrozumiała i napisać "a ten tu wspominał coś o czasach kiedy ignoranci idą na pierogi (ruskie)", ale zrezygnowałam, bo to ani śmieszne, ani sensowne...
Michaelpl03
Zmarszczył brwi, spojrzał na Catharinę.
- Pomieszałaś, ale niech ci będzie.
- Nie za bardzo rozumiem wasze gadanie, ale to nieważne. Ja pochodzę z pradawnego plemienia Szoszonów. Moje imię duszy brzmi dość dziwnie dla ludzi wschodu, więc możecie mi mówić Gellan.
Uśmiechnęła się lekko. -W takim razie miło cię poznać, Gellanie. I w sumie nic nie szkodzi, że nie bardzo rozumiesz, sama też nie rozumiałam, jak mówił o swoich czasach. Dwa tysiące któryś, czy jakoś tak...- powiedziała, po czym wzruszyła ramionami.
- Teraz pochodzenie nie ma znaczenia. Wszyscy żyjemy w jednej sferze, mówimy jednym językiem i nie walczymy ze sobą. A skoro dżin nam już nie zagraża, możemy świętować - mężczyzna uśmiechnął się, po czym skierował się w stronę obozowiska
-Świętować? To w zaświatach też mają alkohol..?- zdziwiła się, również udając się nieśpiesznym krokiem w stronę obozowiska. W momencie, w którym jej myśli spoczęły na winie zaczęła się zastanawiać, gdzie mógł trafić jest stary, dobry profesor Ogilvie, który zginął w ostatecznej walce z jakimś demonem. Może tamten wcale nie pochłonął jego duszy? Jeśli nie, to mimo całego uporu i surowości charakteru, jakie cechowały Ogilvie była niemalże pewna, że trafił możliwie jak najlepiej. W końcu żył uwalniając opętanych od ich demonów, chroniąc ją samą przed jej patronem i zakazując jej używać swych demonicznych zdolności, a na koniec poległ w walce. Prawdziwy bohater, ot co! I tak jej myśli wędrowały przez dłuższą chwilkę, aż w końcu udało jej się wyjść z zamyślenia. Całe szczęście, bo znając jej nieuwagę jeszcze by się o coś potknęła i wyłożyła jak długa, a tak to przynajmniej znów mogła uważać.
//Może zaczniesz pisać gry tekstowe?//
Obóz był pełen ludzi, mniej lub bardziej pogodnych. Namioty także były różnego kroju, jednak znaczną część stanowiły szpiczaste tipi. W centrum paliło się parę ognisk, przy którym ludzie przygotowywali jedzenie, gawędzili lub po prostu się grzali.
Rozglądała się po obozowisku, już kompletnie chyba zapominając, że nie przyszła tutaj sama i tracąc świadomość obecności chłopaka, którego tu przyprowadziła, zwłaszcza, że ten w ogóle się nie odzywał. Przypomniały jej się lata spędzone z profesorem Ogilvie, kiedy to podróżowali po całym świecie i również rozbijali różne obozowiska po drodze, w których jednak nie było tylu ludzi i w których obecność przyprawiała raczej o dreszczyk niepokoju, a czasami wręcz strach, jeśli nie znało się Ogilvie przynajmniej w takim samym stopniu co Catharina. Jego kolekcje różnych dziwnych artefaktów, zasuszonych kończyn, oczu w słoikach, krwi różnych istot we fiolkach i różnych dziwnych mikstur, które zajmowały cały ich wspólny namiot (w którym to do niego należał materac, a dziewczyna musiała spać na podłodze) robiły naprawdę imponujące, choć nieco upiorne wrażenie, którego to miejsce zdawało się być pozbawione. Westchnęła. Ach... I znowu myślała o starym, gburowatym, acz wielkodusznym profesorku, choć tak starała się tego unikać...
Michaelpl03
// Raczej do Ciebie.
Czekał na działania Catheriny. Czuł się trochę jak na zakupach z mamą, kiedy zatrzyma się przy jakimś artykule.
Ludzie patrzyli się na nich dziwnie, ale nikt ich nie zaczepiał. Gellan zniknął gdzieś wśród namiotów.
Zatrzymała się i z westchnieniem odwróciła się w stronę chłopaka, kiedy tylko przypomniała sobie o jego istnieniu. -A więc tu zostajesz, tak?- zapytała, unosząc pytająco jedną brew.
Michaelpl03
- No... Chyba tak. Może sobie poradzę.
-W każdym razie spróbuj nie wpaść w jakieś większe kłopoty. Jak na moje oko to wcale nie jest sen, więc powinieneś na siebie uważać...- powiedziała, po czym ruszyła w stronę przeciwną niż ta, z której przyszli, kierując się przy okazji w stronę wyjścia z obozowiska.
Michaelpl03
Odprowadził ją wzrokiem. Rozejrzał się dookoła za czymś, co mógłby zrobić.
Stanęła kawałek za obozowiskiem i rozejrzała się, zastanawiając się, gdzie mogłaby się teraz udać. Nie znosiła tłumów, mogła podróżować maksymalnie z kilkoma osobami, więc dla niej czymś naturalnym było, że chce się odłączyć od reszty. Skorzystała ze swojego demonicznego wzroku i spróbowała wyszukać wzrokiem jakieś nieco różne od reszty krajobrazu miejsce, ku któremu mogłaby się skierować...
Catherine nie znalazła nic ciekawego, poza strzeżonym przez paru ludzi fragmentem pola z pozostawionymi na nim wozami oraz wychodkiem, który z jakiegoś powodu był jedyną drewnianą strukturą w zasięgu wzroku. Michał pozostając w tłumie miał więcej do roboty. Jakaś staruszka siedziała na rozłożonym dywanie wróżąc komuś z dłoni, jakiś Indianin żonglował ogniem - dosłownie, samym ogniem - a przy ogniskach ludzie przechwalali się swoimi ziemskimi osiągnięciami.
Michaelpl03
Podszedł na kilka metrów do żonglera i przyjrzał się dokładnie ogniowi. Logika podpowiadała mu, że nie mógł to być sam ogień.
Westchnęła ze zrezygnowaniem, wracając do normalnego trybu widzenia. Może za dnia będzie lepsza widoczność... pomyślała i z tą też nadzieją wróciła do obozowiska, ale nie zagłębiając się zbytnio, ani nie wracając do miejsca, gdzie zostawiła chłopaka. Rozglądała się wokół, zamyślając się lekko. Chciała czy nie: Jej myśli ciągle wędrowały ku staremu, dobremu Ogilvie i temu, gdzie dla odmiany od mógł trafić po śmierci, o ile go oczywiście tamten demon nie zeżarł. Miała drobne wyrzuty sumienia, że pozwoliła mu wtedy zginąć. Ale to przecież nie była jej wina...
A jednak. Żongler podrzucał ogniste kule ku uciesze gapiów, nawet się przy tym nie parząc. Tymczasem Catherine zdołała wypatrzyć Michała w tłumie.
Michaelpl03
Nie do końca ogarniał, o co chodzi. Czekał, aż żongler skończy.
Podeszła nieco bliżej i rozejrzała się. Jej uwaga po chwili zatrzymała się na staruszce, która wróżyła komuś z ręki. Uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem. Jasnowidztwo zazwyczaj było darem, ale bynajmniej nie od żadnego bóstwa. Za życia wmawiano jej, że od szatana, bądź któregoś demona i dlatego zawsze robiło jej się cieplej na sercu, kiedy widziała wróżbitów i wszystkich temu podobnych. Nie ona jedna miała jakieś specyficzne błogosławieństwo...
Po jakiejś minucie popisów żongler połknął płomienie - wciąż bez żadnych oparzeń - i złożył ukłon nielicznej, acz wyraźnie usatysfakcjonowanej publiczności. Tymczasem staruszka szepnęła coś do ucha klientowi, który wyraźnie się zasępił i odszedł.
Michaelpl03
- Jak pan to robi?
Spytał z wyraźnym zaciekawieniem z oczach. Wiedział, że żeby był ogieň, musi być coś, co się pali, a tutaj tego nie było. I on jeszcze to połknął!
Po chwili zastanowienia podeszła do owej staruszki. -Dobry wieczór. Wróży pani z ręki..?- zapytała z uśmiechem, przekrzywiając lekko głowę. Przypomniała sobie czasy dzieciństwa, kiedy tak bardzo interesowała się takimi rzeczami, lecz Ogilvie nigdy nie pozwalał jej udać się do wróżbitki, twierdząc, że jeśli która by faktycznie miała dar mogłoby to być niebezpieczne dla panny, która sama w sobie działa na demony jak lampa na ćmy. Jednak teraz co miała do stracenia..?
Michał
- Jestem magiem ognia chłopcze. Dal mnie to łatwizna - odpowiedział
Erotta
- Można to tak nazwać - staruszka uśmiechnęła się lekko, po czym spochmurniała - Jestem w stanie określić rodzaj aury drugiej osoby. To ważne, jeśli oczekuje się ponownej śmierci.
Michaelpl03
- Magiem? To tutaj jest magia?
Nie spodziewał się, że magia ma prawo istnieć. Spodziewał się odpowiedzi typu "Haha, nie, jajcowałem, a teraz spadaj."
- Jak najbardziej. Niech zgadnę, jesteś nowy w zaświatach? - żongler lekko się uśmiechnął
Przekrzywiła lekko głowę. -Ponownej śmierci? Da się tutaj umrzeć jeszcze raz?- zdziwiła się, a następnie zamyśliła, podpierając brodę o dwa palce zaciśniętej pięści ręki, którą opierała w łokciu o drugą rękę (wiadomo o co mi chodzi czy wstawić ilustracje [bo mam taką pod ręką]?) i spoglądając w niebo. -Sądziłam, że po śmierci można utracić duszę z rąk jakiegoś demona, ale nie, że można zginąć raz jeszcze. Trafia się wtedy znowu pod osąd czy idzie się gdzieś dalej..?- zapytała, ponownie spoglądając na kobietę.
Michaelpl03
Pokiwał głową na tak.
- To to jest fizycznie możliwe?
Erotta
- Chciałoby się jeszcze dalej, co? Nie, po śmierci przechodzi się kolejny osąd. Jedyna różnica jest taka, że zna się już obowiązujące zasady. Ludzie stale próbują dostać się do którejś z wyższych sfer, choć nie zawsze im to wychodzi. Ja jestem tu po to, aby przewidywać wyroki Suwerena na podstawie aury dusz.
Michał
- Fizycznie może nie. Ale nie takie rzeczy są tu możliwe. Podobno istnieją magowie zdolni przemieniać się w zwierzęta na zawołanie.
Michaelpl03
Podniósł lewą brew.
- Ale jak?
Skinęła głową, w lekkim zamyśleniu. -W takim razie... Mogłaby pani spróbować przewidzieć wyrok Suwerena dotyczący mnie?- zapytała nieco niepewnie, podchodząc nieco bliżej.
Erotta
- Owszem. Jeśli jednak nie zrobiłaś czegoś istotnego podczas swojego pobytu w Asofeldzie, to raczej cię niczym nie zaskoczę.
Michał
- Każdy mag łączy się z mocą jednego z bogów. Większość tych, których tu spotkasz to tkacze eteru, wyznawcy bogini Nethys. Ze mną jednak... - ton głosu żonglera nieco się zmienił - jest nieco inaczej
Michaelpl03
Skądś pamiętał słowo "eter", ale nie wiedział skąd.
- To znaczy?
- Korzystam z mocy Beliara, boga ognia i władcy Otchłani. Ten rodzaj magii jest szczególnie niebezpieczny i zazwyczaj uważany za domenę zła. Zresztą całkiem słusznie.
Michaelpl03
- Czy to oznacza, że mogę pana nazwać satanistą, czy coś w ten deseń?
Wzruszyła ramionami. -I tak raczej trudno mnie zaskoczyć...- stwierdziła, po czym ściągnęła jedną z czarnych rękawiczek, które nosiła na dłoniach, aby zakryć pazury. W prawdzie kiedy nie używała swych nadprzyrodzonych mocy nie wyglądało to jak czarne szpony, ale paznokcie i tak miała czarne i w trochę nienaturalny sposób połyskujące. -Przepowiada to pani z ręki, jak zauważyłam?-
Erotta
- Potrzebuję fizycznego kontaktu, a ręka jest z zasady najprostszym rozwiązaniem - odpowiedziała, po czym wyciągnęła ręce, najwyraźniej oczekując, iż dziewczyna zrobi to samo
Michał
- Wolałbym nie. Spotkałem paru satanistów, i są to z reguły całkiem mili ludzie. A w każdym razie jeśli chodzi a satanizm ateistyczny. Powiedzieć, że jestem satanistą teistycznym sugerowałoby, że czczę Lucyfera, co w zaświatach jest zbrodnią - odpowiedział żongler, wykazując zaskakującą elokwencję
Michaelpl03
- Satanizm ateistyczny? Jak by to miało działać?
//Ty serio nie wiesz?//
- Mnie nie pytaj. Jak spotkasz któregoś z nich, to z pewnością chętnie ci on wszystko wyjaśni. Ja idę coś zjeść - Jak powiedział, tak zrobił. Skierował się w stronę roju ognisk, gdzie ściągano już mięso z rożen
Michaelpl03
// Przed wklepaniem w wikipedię nie wiedziałem :V
Rozejrzał się ponownie za jakimś zajęciem.
Ściągnęła również drugą rękawiczkę i podała kobiecie dłonie. Jeśli faktycznie umiała wyczuć aurę drugiej osoby to czy możliwe, że wyczuje też tą demoniczną cząstkę w niej..?
Michał
Zajęć było pod dostatkiem. Mógł poskakać, porobić przysiady, iść do wychodka albo iść poszukać czegoś do jedzenia. W sumie ostatnia opcja wydawała się być najlepsza, gdyż burczało mu już w brzuchu.
Erotta
Staruszka zamknęła oczy, wykonała parę tajemniczych gestów i wymruczała coś pod nosem. Po chwili zaczęła mówić wyraźnie:
- Twoja aura jest... nietypowa. Nieszczególnie zła ani dobra, ale naprawdę dziwna.
Michaelpl03
// "porobić poskakać" .-.
Poszedł więc w tym samym kierunku, co jego poprzedni rozmówca.
Aż uśmiechnęła się lekko pod nosem. -Dziwna? To znaczy? Chodzi o to, że nie do końca ludzka? A może o to, że naznaczona..?- zapytała starając się pozbawić swój głos nutki ironii. Dziwna. Tym słowem już nie jedna osoba ją określała w przeszłości...
//Nie do końca ludzka i naznaczona to dwie zupełnie różne rzeczy u niej. Nie do końca ludzka jest dzięki temu demonowi, z którym za młodu układała się jej matka, a naznaczona jest z winy tego demona, który później (że tak to ujmę) wziął ją pod swoje skrzydła.
Erotta
- Nie wiem - odparła ze zdziwieniem w głosie - Nigdy się na coś takiego nie natknęłam. Twoja aura przy innych jest jak... nietoperz przy sowie. Jeśli wiesz, co mam myśli.
Michał
Tam już uformowała się kolejka do ogniska, gdzie ktoś rozdawał jedzenie na papierowych talerzach.