Właściciel
Dolina będąca jedyną drogą z Verden do Karak'Akes.
W większości pokrywa ją tundra i wieloletnia zmarzlina. To skrajnie nieprzyjazne i surowe miejsce.
Do największych zagrożeń należą polarne wilki i niedźwiedzie, białe pantery, a także jormungary - wielkie, owłosione stawonogi drążące tunele pod powierzchnią zamarzniętej ziemi.
Lato trwa tu tylko dwa miesiące, a i tak jest wtedy strasznie zimno.
Poza zwierzętami zamieszkują tu także ludzie, którzy w miejscu gdzie kończy się Dolina zbudowali siedem miast, których wspólnotę nazwano Dekapolis.
Poza nimi w okolicznych górach zamieszkują Krasnoludy, które szczególnie upodobały sobie Grzbiet Świata - największy szczyt Elarid sięgający ponad dziesięciu tysięcy metrów nad poziomem morza.
Poza nimi w tundrze żyją specyficzni miejscowi, nazywani Barbarzyńcami z Sen'jinu. Sen'jin to nazwa Karak'Akes w ich języku.
Przyjeżdżają tu spragnieni wrażeń poszukiwacze przygód, ludzie chcący zamieszkać w spokojnym Dekapolis lub odkrywcy chcący zbadać tę dziką krainę.
Nie brak też kupców wymieniających luksusowe towary z Verden i Nirgaldu na ozdoby z kości miejscowych pstrągów.
Właściciel
Vader:
Godziny zmieniały się w dni, dni w tygodnie, ale w końcu dotarliście do Doliny Lodowego Wichru. Tylko gdzie dalej?
Swoją ekscytację na dotarcie tutaj wyraził jednym gestem- kolejnym łykiem ze swojej manierki.
Właściciel
- Stop! - ryknął kapitan wyprawy zatrzymując renifery, na których jeździliście zamiast konie zostawiając je gdzieś na pograniczu.
Zatrzymał się, przygotował swoją broń.
Właściciel
- Rozbijamy obóz. Dalszą wędrówkę podejmiemy za kilak dni. - stwierdził. - Poszukajcie jakiegoś miejsca na obóz.
Spojrzał na to, co robią jego towarzysze.
Sam poszukał miejsca, które zapewni dobrą kryjówkę i ma widok na całą okolicę.
Właściciel
Również szukali. A Ty widziałeś tylko śnieg.
Obserwował okolicę w milczeniu.
Właściciel
Zauważyłeś jak promienia słońca odbijają się od czegoś kilkadziesiąt metrów dalej.
Podszedł tam, trzymając w ręku broń.
Właściciel
Źródło. Znalazłeś źródło czystej wody uzyskanej z topniejących śniegów. Przez potok jaki tworzyło ktoś przerzucił pień. Albo sam tu upadł.
-Mamy źródło czystej wody!
Sprawdził pień.
Właściciel
Wydaje się bezpieczny. Ale tylko na kilka kroków, które postawiłeś. Trzeba by iść dalej.
Właściciel
I wtedy pień zaczął się walić. A właściwe to się nie walił. Poza tym okazało się, że nie był to pień. Z kawałka drewna przeobraził się w ponad siedmiometrowego węża, który zaczął owijać Cię splotami swojego ciała.
Jest jakaś szansa na wydostanie się?
Starał się namierzyć jego głowę i rąbnąć to swoją magiczną bronią.
Właściciel
Mogłeś co najmniej kiwać głową i majtać nogami, bo ręce były unieruchomione. Zawsze można było też wezwać pomoc.
-Tak chcesz się bawić je*ana gadzino?!
Starał się wgryźć w cielsko węża.
Właściciel
Mogłeś połamać sobie zęby na jego twardej łusce, ale ktoś postanowił Ci pomóc. A mianowicie pozostałe Krasnoludy i Smoczy Człowiek.
-Dzięki za pomoc.
Starał się wydostać od niego.
-Jak ktoś ma ochotę mu przypier*olić z broni elektrycznej, to polecam swoją broń!
Właściciel
Wąż wcale nie rozluźnił uchwytu. Wręcz przeciwnie: zaczął wyduszać z Ciebie życie. A Krasnoludy i Smoczy Człowiek jak na razie nie dają rady w walce. Głównie badają przeciwnika.
Właściciel
//Spróbować poluzować uścisk, zmotywować resztę do walki, nie dać się zabić...//
Starał się zluźnić uścisk.
-Dajcie tu ogień.
Właściciel
Krasnoludy machały toporami by zwrócić na siebie uwagę węża. Natomiast Smoczy Człowiek zionął wątłym płomieniem, czekając na jakieś wyjaśnienie.
Lekko rozluźniłeś uścisk, ale zbroja może zaraz puścić, a co za tym idzie ujdzie z Ciebie życie.
-Więcej tego! Jak będzie potrzeba, spalcie to!
Starał się obracać wokół własnej osi, żeby dzięki temu lekko się unieść.
Właściciel
Z paszczy Twojego smoczego towarzysza buchnął ogień, który zdziwił, ale też chyba zranił węża, gdyż ten zaczął się cofać rozluźniając przy tym sploty swojego ciała.
Korzystając z okazji, starał się uwolnić.
Właściciel
Udało Ci się wyswobodzić jedną rękę, a potem kolejną.
Starał się w całości wydostać.
Właściciel
Najpierw trzeba by zrobić coś z tym wężem, bo dalej już się nie wyplączesz.
Przygotował swoją broń i starał się wycelować w głowę węża.
Właściciel
Wycelowałeś, a stwór bardziej skupił się na nowych agresorach niż na przyszłym posiłku.
///Nawet stalowa czaszka i twarda skóra nie uchronią przed ciosem, wstrząs mózgu się pojawi tak czy siak u węża.///
Z pełnym impetem uderzył węża w głowę swoją magiczną bronią.
Właściciel
//A czy ja coś sugerowałem? ._.//
Stwór na pewno nadal jest żywy, ale oszołomiony. Mimo to wypuścił Cię.
Odskoczył od niego.
-Teraz wystarczy dobić.
///Myślałeś o tym dzisiaj, o godz. 11:23.
Właściciel
Tym zajęli się Twoi towarzysze. Smoczy Człowiek przerzucił węża na plecy, a Krasnoludy zaszlachtowały go toporami.
///Ha! Nie zaprzeczyłeś!
Odpoczął.
Właściciel
//Zaprzeczam.//
Odpocząłeś.
-Coś ciekawego znaleźliście?
Właściciel
Krasnolud splunął.
- Nic. Mroźne zadupie.
- Aż dziw, że niektórzy wybierają się tu w celach handlowych. - dodał drugi.
Kiwnął głową.
Następnie łyknął trochę swojego trunku.
-Warto wrócić do swoich.
Właściciel
- Sam wrócą. - mruknął Smoczy Człowiek, a po chwili rzeczywiście zauważyliście pozostałych z wierzchowcami i zapasami zmierzających w Waszym kierunku.
Oczekiwał, aż się zbliżą.
Właściciel
- Nie. Rozbijemy tu obóz. Tutaj noc zapada szybko. Bardzo szybko.
-Mamy dostęp do wody. Jakie wyznaczacie pierwsze warty?
Właściciel
- Dziś proponuję na ochotnika. Ale o tym jak rozbijemy obóz.