Mimo upadku cywilizacji bezpieczne rejony miasta nadal prowadzą kasyna. Resztki armii, wiele gangów oraz skromna ilość policji próbuje utrzymywać ład, porządek i bezpieczeństwo ale zombie, o dziwo, przybywa z każdym dniem, jakby ktoś specjalnie je tu nasyłał. Dni miasta są raczej policzone więc wielu mieszkańców mówi o nim "Last Vegas".
Właściciel
Alex się obudził, leżał na starym materacu w ruinach.
Miał na sobie tylko gacie. Co gorsza, w pobliżu nie ma żadnej z jego rzeczy.
Oprócz maczety.
//Wiedziałę, że tak zrobisz.//
Zabrał maczetę i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Właściciel
Mnóstwo odłamków sufitu, desek i innych śmieci.
W sumie warto znaleźć jakiekolwiek ubranie.
Właściciel
Raczej tutaj takiego czegoś nie znajdziesz.
Z maczetą w ręku wyszedł z pomieszczenia rozglądając się.
Właściciel
Byłeś w jakiejś dzielnicy.
Po obu stronach ulicy leżało wiele trupów, część ubrana.
Poszukał w miarę czystych ciuchów na jego rozmiar.
Właściciel
Znalazłeś buty, o dwa rozmiary za duże.
Lekko obcisły T-shirt i jeansy.
Zabrał to, ale szukał dalej.
Właściciel
Dalej znalazłeś klucz francuski, oraz połowę karabinu AK-47.
Właściciel
Karabin się raczej nie przyda.
Okolica to dwa stare kasyna i domki wielorodzinne.
Odrzucił karabin i z maczetą w prawej, i kluczem w lewej ręce ruszył do pierwszego kasyna.
Właściciel
Drzwi były zablokowane.
W sumie... jakim cudem się tutaj znalazłeś? Pamiętałeś początek zawodów, oraz tego Japończyka. Pamiętałeś wszystko, oraz każdego, kto ci towarzyszył. I to chyba będzie dla ciebie najważniejsze- znaleźć odpowiedź.
Z pewnością musiał to zrobić, ale chyba były inne priorytety na chwilę obecną.
Poszedł do drugiego kasyna.
Właściciel
Drzwi były zamknięte, ale też bardzo stare.
Przeżarte przez korniki.
Właściciel
Wyważyłeś je, wpadłeś do środka.
Właściciel
Leżałeś, a nad twoją głową była dwururka.
Trzymał ją Japończyk w garniturze.
Na twoje szczęście- Twój znajomy.
Pewnie jeśli wstanie to żółty palnie go w łeb. Więc leżał.
- Ten... My się znamy z Kairu. - zaczął. - Pamiętasz? Razem uciekliśmy z jakiegoś więzienia. Jak Ci się już rozjaśniło to mógłbyś odłożyć rurę?
Właściciel
Opuścił broń i wyciągnął do ciebie rękę.
Podał mu swoją i wstał, bo ten zapewne mu w tym pomógł.
Właściciel
Wstałeś, a on poszedł w głąb kasyna.
Właściciel
Po drodze zauważyłeś zwłoki w bieliźnie. Wiadomo już skąd ma ten garnitur.
- Nie pamiętasz może co się działo po Kairze?
Właściciel
Po ruchu jego głowy poznałeś, że też nie wie.
- Świetnie. - mruknął rozglądając się po kasynie.
Właściciel
Stare kasyno, od lat nie używane.
Po ilości kurzu możesz mieć pewność, że nikt was nie zaskoczy.
Jakieś przydatne przedmioty czy coś?
Właściciel
Możesz wyskrobać grzyba ze ścian, jeżeli aż tak jesteś zdesperowany.
No więc szedł za Japończykiem w nadziei, że ten go gdzieś zaprowadzi.
- I masz zamiar cały czas tu siedzieć? Jest nas dwóch, moglibyśmy się gdzieś wybrać.
Właściciel
Japończyk się schylił, a następnie zwinął dywan.
Pod dywanem była ukryta klapa.
Czekał, aż ten zejdzie, a jeśli to on kazał mu zejść to zszedł pierwszy.
Właściciel
Japoniec zszedł pierwszy. Byliście w kanałach.
Nadal brudnych, nadal śmierdzących kanałach.
- Urocze miejsce. - mruknął.
Właściciel
Japończyk nie odpowiedział, czyli nic nowego.
Szedł dalej brodząc po kolana w substancji, której pochodzenia raczej nie chcesz znać.
No więc szedł za nim zatykając przy okazji nos.
Właściciel
Japończyk po ok. 500 metrów zaczął się wspinać po drabinie.
Przynajmniej wyjdziecie z kanałów.
Czekał, aż żółty się wespnie i kiedy był już na górze poszedł w jego ślady by opuścić to gnojowisko.
Właściciel
Razem weśliście na ulicę, która nie wyglądała na niebezpieczną.
Na wasze szczęście, bo nawet z Japończykiem długo raczej byś nie wytrzymał.
- Przydałaby się jakaś broń. I coś do jedzenia. - powiedział rozglądając się.
Właściciel
Japończyk udał się w kierunku wschodnim
Więc jeśli nie wypatrzył nic ciekawego poszedł za nim.
Właściciel
Japończyk nagle rzucił się na ziemie
Z doświadczenia wiedział, że raczej nie powinien stać jak debil, więc padł na ziemię.
Zrobił to samo tyle, że szukał jeszcze jakiejś osłony i jeśli takową znalazł ruszył w jej kierunku.