Właściciel
- To jakim cudem jeszcze... A, androidy - ochroniarz zmierzył was wzrokiem
- To zamachowcy! Te całe rozmowy były jedynie pułapką! Udało mi się założyć kombinezon, gdy tylko dowiedziałem się... - zaczął nawijać jeniec.
-Możecie go wziąć. Nam się nie przyda ten chcący wojny krzykacz.
Właściciel
- Pro Life, hę? Wypadało by go gdzieś przymknąć. W sumie to znamy całkiem dobre miejsce - ochroniarz najwyraźniej był wam przychylny.
Nagle odebrałeś sygnał od kogoś z drugiej części drużyny.
- Tych szumowin jest tutaj więcej. Potrzebujemy wsparcia. Szybko.
do ochroniarzy:
-Przepraszam, ale chyba nie tylko my trafiliśmy na kogoś uzbrojonego. Musimy iś lć pomóc reszcie.
Właściciel
- Nie będziemy się mieszać.
Ochroniarze podeszli, aby przejąć żołnierza. Ten spróbował rzucić się na nich, ale szybko skończył powalony i zakuty w kajdanki. Wam pozostawało ruszyć pozostałym z pomocą.
Właściciel
Zacząłeś podążać korytarzem, ale zajmowało to dość długo. Po chwili odezwał się RP12.
- I tak jesteś ranny. Lepiej zostań w kwaterze, na wypadek, gdyby postanowili do niej wrócić. My przyjdziemy oddziałowi drugiemu z pomocą.
-Ech.. Dobra.
Udaję się do kwatery.
Właściciel
Tam zastałeś cztery ciała leżące w bezładzie. Androida, którym najwyraźniej była RK-DEA i trzech członków ProLife. Widać było, że odbyła się tu niezła bitka.
Oglądam ciała - a raczej kokbinezony- sukając czegoś w stylu notatnika, czy jakiegoś komunokatora
Właściciel
Każdy z trzech kombinezonów miał w środku komunikator. Żaden z nich nie był jednak włączony.
Oglądam więc uszkodzenia Rk-DEA
Właściciel
Były przynajmniej cztery ślady po laserach. Jeden usmażył dysk twardy, ale część wciąż mogła nadawać się do odczytu.
Ponieważ prawdopodobnie sam nic z tym nie zrobię, sprawdzam ich broń.
Właściciel
Wysokiej klasy karabiny laserowe. Widocznie ProLife miało niezłe fundusze.
Z nudów próbuję więc odtworzyć przebieg walki
Właściciel
Jeden z żołnierzy zginął od dźgnięcia nożem, jeden od strzału lasera, a jeden skończył z rozbitym hełmem i zatruł się czadem.
- Uwaga, wrogowie przewyższają nas uzbrojeniem i liczebnością. Kierujemy się z powrotem na statek. APO, jeśli możesz, zabierz ciało tej dziewczyny na sekcję.
-Dobrze.
Biorę ciało RK-DEA i kieruję się w stronę wyjścia z kompleksu
Właściciel
Podniosłeś ją bez trudu i potruchtałeś do wyjścia. Po jakiejś minucie napotkałeś swój oddział, wraz z dwoma nieznanymi androidami w eleganckich strojach. Wszyscy kryli się przy ścianie, więc wywnioskowałeś, iż wrogowie nadciągają z prostopadłego korytarza.
-Mam RK, możemy już stąd spadać.
Właściciel
- Dobrze by było - powiedział jeden z androidów - ale nie możemy uciekać pod ostrzałem. Paralizatory nic im nie zrobią, ale jeśli zaatakujemy pałkami... możemy rozbić im hełmy i skazać na śmierć. Albo chociaż ich w ten sposób przestraszyć.
-A mogłem zabrać ten karabin laserowy z apartamentu... Zawsze by był straszakiem.
Właściciel
- Jak to ludzi mówią, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Przygotujcie pałki.
Właściciel
Najpierw w korytarzu ucichło, chwilę potem rozległy się kroki.
Właściciel
Kroki stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu padła komenda od androida zwiadowczego:
- Razem!
Właściciel
Reszta biegła więc zostałeś w tyle. Wrogich żołnierzy było sześciu, a androidów dziesiątka. Twoi towarzysze szybko pokonali dzielący dwa oddziały dystans i strzelanina przekształciła się w szarpaninę.
Właściciel
Dołączyłeś do walki. Akurat jeden z androidów został postrzelony i upadł, pozostawiając żołnierza z czystym polem do strzału.
Próbuję na niego skoczyć.
Właściciel
Udało się go przycisnąć do ściany.
Staram się pozbawić go broni.
Właściciel
Chwycił za karabin i zaczął się szarpać z człowiekiem, który niestety okazał się być dość silny. Ponadto trzymając broń od właściwej strony miał lepszy uchwyt.
Staram mu się ją jakkolwiek wytrącić - niekoniecznie zabrać.
Właściciel
APO frontalnie wbiegł na człowieka pozbawiając go równowagi. W tej samej chwili inny android przyszedł mu z pomocą, kopiąc przeciwnika na ścianę.
-Dzięki.
Sprawdzam sytuację
Właściciel
Dwóch ludzi się dusiło z rozbitymi hełmami, jeden został przygwożdżony do podłogi przez trójkę robotów, a dwóch prawdopodobnie uciekało już korytarzem.
-Da się jeszcze tę 2 odratować? Jeśli tak, to zabieramy ich ze sobą i próbujemy.
Właściciel
- Jak? Nie możemy naprawić im hełmów, ani tachać przez powierzchnię. Możemy co najwyżej dostarczyć zwłoki.
-Nieważne. Zostawiamy ich i stąd uciekamy.
Mówię kierując sięw stronę wyjścia
Właściciel
Dwójka androidów podniosła rannego towarzysza i razem podążyliście do wyjścia. po paru chwilach doszliście do uprzednio użytego włazu.
Czekam aż zostanie otwarty i przez niego wychodzę
Właściciel
Jeden z członków załogi przystąpił do otwierania włazu. Nagle odebrałeś sygnał.
- Tutaj G4I. Nadaję z drugiego końca planety, więc mogą być opóźnienia. Nie wychodźcie na zewnątrz.
Właściciel
- Najwyraźniej te dupki z ProLife mają też wsparcie powietrzne. Latają ponad kompleksem i strzelają do każdego, kto nie jest w ich barwach. Możecie poszukać innej drogi, albo poczekać, aż któryś z rządów odważy się ruszyć tyłki z siedzeń. Może i w środku nie jest bezpiecznie, ale wychodząc dacie się rozstrzelać.
-Czy istnieje możliwość skontaktowania się z kimś z sojuszu? Albo choć rządem okolicznej planety?
Właściciel
- Właśnie w tej chwili łączę się z Ganimedesem, ale to kwestia... polityczna. Jeśli ludzie tu przybędą i zastaną milion martwych ciał, lepiej, żeby nasza flota była jak najdalej. Zresztą wiesz, jak ciężkie jest porozumiewanie się na dystansach astronomicznych.
Pozostałe androidy analizowały sytuację. Wypadało coś zadecydować.
-Chyba dobrym pomysłem byłoby poinformowanie jakiś ludzi o naszej sytuacji. Być może ktoś odpowie na to wezwanie pomocy nawet jeśli będzie pochodziło od androidów. Androidy ramię w ramię z ludźmi walczący z pro life... To chyba było by politycznie poprawne?