//Wiesz, napisałem to koło 15:20, ale zapomniałem dodać :V
Idę więc z oddziałem przez ten korytarz.
Właściciel
Gość
Większa od ludzkiej siła najwyraźniej się sprawdziła, gdyż udało jej się wyrwać karabin i zabić pierwszego mężczyznę. Niestety moc rażenia laserów okazała się być problemem, gdyż dwa z trzech strzałów przebiły się przez pancerz i ciało żołnierza raniąc Arkdeę w brzuch. i uszkadzając część obwodów. Poczuła, jak jej lewa noga drętwieje.
opliko
Po chwili marszu znaleźliście się w gąszczu korytarzy. na szczęście mapa nie była bezużyteczna. Mogli obrać jakiś konkretny cel, albo po prostu iść przed siebie badając sytuację.
Konto usunięte
Rzuciła ciałem mężczyzny w jego towarzyszy i kontynuowała ostrzał, gdy ci byli zdezorientowani.
Chyba iść przed siebie - co mogło by być tym celem :V
Właściciel
Jeden z wrogów został trafiony przez ciało towarzysza, drugiego udało się ustrzelić. Ale trzeciemu udało się trafić nieosłoniętego androida, przestrzeliwując jej odpowiednik rdzenia kręgowego. Z kompletnie bezużytecznymi nogami upadła na podłogę.
Konto usunięte
Z takiej pozycji raczej już by nie wygrała. Odłożyła broń.
-Dobrze. Poddaję się
Właściciel
oplik
Po chwili napotkaliście na jakąś starszą osobę, a raczej jej ciało leżące tuż przy drzwiach do apartamentu. Było ono chłodne, co oznaczało, iż funkcje życiowe ustały już jakiś czas temu. Jeden z androidów się odezwał.
- Żadnych znaków przemocy. To musiała być jakaś trucizna... o cholera - zamilkł
Właściciel
Gość
Stojący żołnierz przez chwilę się wahał, po czym podszedł do niej, kopnął ją w twarz i zabrał karabin. Ze swojej pozycji nie mogła wile dostrzec, ale chyba poszedł się zająć jednym z towarzyszy.
Właściciel
oplik
- Czad. Najprostsza możliwa trucizna, niewykrywalna ani przez ludzki węch, ani przez podstawowe czujniki składu powietrza. Zabija człowieka w cztery minuty średnio. Ale kto chciałby uśmiercić wszystkich ludzi w kompleksie? - jego myśli pędziły w zawrotnym tempie.
Konto usunięte
-Kopnięcie nie było konieczne. Nie odczuwam bólu, a twym towarzyszom to nie pomogło.
-Ktoś, kto nie chce sojuszu ludzi i androidów... Albo android spoza sojuszu, albo ktoś z ProLife...
Właściciel
Gość
Człowiek odwrócił się od towarzysz, który chyba nie miał zamiaru albo możliwości wstać.
- Myślisz, że to zabawne? - W jego glosie można było wyraźnie wyczuć wściekłość - Skoro nie czujesz bólu, to powiedz, czego ty się w ogóle boisz?
oplik
- Albo obaj działający w spółce... nie, jaka sztuczna inteligencja chciałaby... a może... - potok myśli nie ustawał - Większość androidów zamieszkałych tutaj ma pokoje po drugiej stronie kompleksu. Tylko dwa mieszkały pośród ludzi. C3Y, który pełnił rolę mediatora podczas negocjacji i niejaka RK-DEA, chyba robot ochronny ludzi. Sprawdzamy któryś z pokoi?
Konto usunięte
-Jeszcze nie wiem. I to jest straszne. Pewnego dnia może pojawić się coś, czego się przestraszę. Ta wizja jest okropna, ale w pewnym sensie czekam na ten dzień. W końcu tylko w strachu bedę mogła być prawdziwie odważna.
-Zakładam, że to raczej nie mediator, bo raczej nie odważył by się zrobić czegoś takiego i zniszczyć swoją pracę. RK-DEA... Niby ochronny, ale definicja ochrony może być różna, chodźmy do tego.
Właściciel
Gość
Kopnął ją w twarz ponownie, ignorując wcześniejszą uwagę o braku bólu.
- A zamkniesz się wreszcie ty... - zamilkł na chwilę - Nieważne, wyręczę cię - skierował karabin w stronę głowy androida.
oplik
- Brzmi rozsądnie. Chodźmy.
Akurat docelowy apartament był stosunkowo niedaleko. W miarę zbliżania się tam czujniki zaczęły odbierać sporą ilość ciepła dochodzącą z pokoju, choć na razie nie dało się wiele powiedzieć o jej pochodzeniu.
-lepiej przygotować broń. Chyba coś tam jest.
Konto usunięte
-Łamiesz rozkaz. Mieliście mnie pojmać. Sami tak powiedzieliscie. Zabijając mnie zignorujesz przełożonych.
Właściciel
opliko
Reszta drużyny wyraziła poparcie wyciągając paralizatory. Nagle korytarzem poniósł się dźwięk wystrzału.
Gość
- Rozkazano nam wyeliminować świadków. Miałaś szansę ujść z życiem. Zignorowałaś ją. Żegnam - wycedził, po czym strzelił Arkdei w twarz, co natychmiast usmażyło jej dysk twardy.
Śmierć
-Idziemy!
Mówię wyciągając paralizator i wchodząc do apartamentu.
Właściciel
Musieliście jeszcze przebiec korytarz, który do krótkich nie należał. Kiedy byliście jakieś dwadzieścia metrów od celu, zauważyliście żołnierza w barwach ProLife wychodzącego z kwatery.
Idę w jego stronę wycelowując broń i przekazuję oddziałowi:
-Chyba to ten narobił hałasu.
Właściciel
Człowiek popatrzył się na was chwilę, po czym pobiegł prostopadłym korytarzem.
-strzelać bez rozkazu.
Przekaziję biegnąc w tamtym kierunku. Sprawdzam również plan pod kątem jego prawdopodobnego celu i ewentualnej krótszej droogi tam
Właściciel
Zakręt nieco cie spowolnił, wiec zostałeś w tyle za człowiekiem. dwoma sensownymi celami wydawały się hangar i winda na dolny poziom kompleksu. Na szczęście oba znajdowały się w tym samym kierunku, więc pozostawało tylko kontynuować pościg.
Właściciel
Zacząłeś stopniowo go doganiać. W pewnym momencie obejrzał się za siebie i strzelił z karabinu laserowego w twoją stronę. Mogłeś paść na ziemię, spróbować uniknąć bez zwalniania lub po prostu biec dalej.
Właściciel
Nie do końca się udało, gdyż laser przypalił ci lewe ramię. Niemniej biegłeś dalej, a nawet zbliżyłeś się do człowieka, który wrócił do uciekania.
Biegnę dalej starając się jedank nie być bezpośrednio za nim, a trochę po lewej luub prawej.
Właściciel
Po kilku chwilach dotarliście do pomieszczenia z windami. Człowiek obrócił się i wycelował ponownie, ale tym razem dystans pomiędzy wami był tak niewielki, że prawdopodobnie mogłeś do niego dobiec zanim odda strzał.
Próbuję dobiec i wytrącić mu karabin.
Właściciel
Udało się. Człowiek został odepchnięty parę metrów, a karabin wypadł mu z rąk. Prawdopodobnie w panice pobiegł do windy.
Właściciel
Drzwi były zautomatyzowane, więc otworzyły się, gdy żołnierz do nich podszedł. W tym właśnie momencie wbiegłeś na niego, przez co obaj wpadliście do kabiny windy.
Próbuję użyć na nim paralizatora
Właściciel
//Ma pełny kombinezon. Jesteś pewien?//
e//no właściwie, to może jednak nie...
Próbuję go unieruchomić
Właściciel
Udało ci się go powalić i przypiąć do ziemi. Próbował cie kopać, ale wiele to nie robiło.
Trzymając go przekazuję oddziałowi:
-złapałem uciekiniera z apartamentu. Jestem w windzie.
I mówię do trzymanego mówię:
-Jest pan zatrzymany za użycie broni przeciw funkcjonariuszowi prawa, ucieczce z miejsca prawdopodobnego zabójstwa na człowieku lub androidzie, podejrzenie dokonania owego zabójstwa (i tak dalej)
Właściciel
Oddział już do ciebie zmierzał.
- Pieprz się blaszaku. Nie odpowiadam przed tobą - Spróbował się wyrwać, ale bezskutecznie.
-Z powodu prowadzonych tu rozmów pokojowych mam prawo do aresztowania cię i oddania w ręce ludzkich stróżów prawa.
Właściciel
Parsknął śmiechem.
- Zapomnij. Ktokolwiek tu teraz przyjdzie zobaczy milion martwych ludzi i grupkę androidów. Rozmowy się zakończyły. Zaczyna się wojna - powiedział, wciąż bezskutecznie próbując się wyrwać. Trzech członków drużyny było już w sąsiednim korytarzu.
-Ciekawe jak wytłumczysz to, że przeżyłeś i miałeś ten kombinezon...
Do oddziału:
-Chyba ProLife chce wojny. Jakieś wieści od reszty?
Właściciel
- Znaleźliśmy tamtą ochroniarkę zastrzeloną. RP12 i ARA przeprowadzają sekcję zwłok w poszukiwaniu zapisów. Reszta przeszukuję kopułę - odpowiedział jeden z nich, już stojąc przy drzwiach windy. Nagle jeden z pozostałych elewatorów oznajmił dźwiękiem, iż ktoś nim wjeżdża.
-Kolejny z ProLife? Bądźcie gotowi do walki.
Przekazuję im wciąż trzymając tego człowieka
Właściciel
Jeden z twoich przejął schwytanego z planem użycia go jako tarczy. Gdy drzwi od windy się otworzyły, stanęło w nich trzech mężczyzn w mundurach i maskach przeciwgazowych, które ewidentnie nie należały do ProLife. Gdy was zobaczyli wyciągnęli paralizatory.
Do nich:
-Zidentyfikujcie się.
Właściciel
Wyszli z windy, nie opuszczając broni.
- Jesteśmy z ochrony. Siedzieliśmy na dole, aż straciliśmy kontakt. Stwierdziliśmy, że dobrze będzie wziąć maski gazowe, tak na wszelki wypadek.
-Dobrze zrobiliście. Ktoś wpuścił tu czad, a my właśnie złapaliśmy jednego z prawdopodobnych sprawców. My tu trafiliśmy zauważając nagłe zniknięcie śladów życia pod kopułą.