Wstał z łóżka i zaczął robić ćwiczenia.
Właściciel
//Pompki? Przysiady? Ruchy taneczne?//
//Nie zadawaj takich pytań. Uogólniłem, czyl i robi kilka. I pomki, i przysiady i nawet popierzanie na ścianie. //
Właściciel
W trakcie robienia pompek jego komunikator odebrał sygnał:
- Do całego oddziału: W sektorze ósmym doszło do jakiegoś napadu. Powinniśmy jakoś się zaangażować. Zbiórka w centrum sektora.
Zbiera całe swoje mobilne uzbrojenie wraz z mieczem i rusza w umówione miejsce, oczywiście w swoim pancerzu i hełmie. Odbezpiecza karabin i rusza sprintem do celu.
Właściciel
Trochę to zajęło, ale w końcu udało mu się znaleźć oddział w centrum miasta. Dookoła kręcili się wyraźnie zaniepokojeni cywile, ale zagrożenia nie było nigdzie widać.
Ustawia się w swoim miejscu i czeka na rozkazy rozglądając się bacznie.
Właściciel
- No więc - zaczął sierżant, gdy wszyscy się już ustawili - Niedaleko doszło do zbrojnego napadu na sektor bankowy. Napastnicy opanowali teren i wzięli kilkunastu zakładników. Sprawcami mogą być działacze Artemis, ale równie dobrze mogą to być zwykli rabusie. Jesteśmy najlepiej uzbrojonym oddziałem w okolicy, więc powinniśmy się tym zająć. Obecnie tutejsi posterunkowi podejmują próby negocjacji. Jeśli te się nie powiodą, wkroczymy my.
- Zawiodą. Jak zawsze zawiodą.
Sprawdza stan karabinu.
- Czy zezwala pan kapitanie na całkowitą anihilację? To zwykli bandyci, należy ich zabić.
Jego głos jest spokojny, lecz ktoś doświadczony od razu może w nim wyczuć pogardę i agresję.
Właściciel
- Lepiej nie. To nie jest wojna. Musimy zminimalizować, nie zmaksymalizować straty.
- Stratą nie będzie zabicie śmiecia. Jeśli moje życie będzie zagrożone zabije.
Patrzy w oczy kapitana.
- Mam przede wszystkim priorytet Egzekutora.
Stoi niczym kamień i czeka.
Właściciel
- Nie zabijaj więc chociaż cywili - westchnął, po czym dał znak do wymarszu. Drużyna ruszyła w kierunku południowo wschodnim.
- Ni miałem takiego zamiaru.
Rusza za oddziałem gotowy do oddania strzału.
Właściciel
Gdy dotarli na miejsce zastali tam grupę mundurowych, najprawdopodobniej tutejszej milicji, zabezpieczających teren wokół wejścia do banku. Dwoje z nich stało przy obrotowych drzwiach, a reszta odpędzała gapiów i oznaczała zwłoki.
Uśmiecha się niczym rekin widzący bezbronną zwierzynę i obluzuje się, nadal idzie ze swoim oddziałem.
Właściciel
Nie trzeba było długo iść. Stróże prawa rozstąpili się, poza sierżantem, który wystąpił na przód i powiedział krótko:
- Dostaliście instrukcje. Spróbujcie zminimalizować straty. My będziemy czekać na zewnątrz.
- Czas zapolować...
Śmieje się cicho, psychopatycznie.
Właściciel
Członkowie oddziału wymienili znaczące spojrzenia. Najprawdopodobniej myśleli coś w stylu:
- Czy na pewno chcemy go zabierać?
- Słyszałem, że jest niezły w walce. Może się przydać
Po czym wszyscy wyjęli broń i ustawili się w szeregu przed wejściem
Ustawia się razem z nimi, wygląda jak łowca, który zaczyna polowanie.
Właściciel
Dowodzący wydał sygnał dłonią, po czym przebiegł przez drzwi. Reszta żołnierzy podążyła za nim.
Biegnie razem z nimi, jego człowieczeństwo zanika w szaleństwie, które widać na pierwszy rzut oka. Dość dziwny bieg, chore odgłosy i śmiech psychopaty, dodatkowo rozbiegany wzrok.
Właściciel
Sierżant zatrzymał go w drzwiach.
- Przyhamuj nieco. Musimy wykorzystać element zaskoczenia, więc masz być cicho i nie strzelać bez rozkazu.
- Roz-zkaz...
Jego śmiechy znikły ale chód i wzrok zabójcy pozostał. Karabin leżał mu idealnie w rękach. Wkroczył za oddziałem.
Właściciel
Znaleźli się w miejscu przypominającym recepcję, od którego odchodziło parę korytarzy. Do ścian przymocowane były ekrany z wyświetlającymi się kursami cen surowców. Poza żołnierzami nie było tu żywej duszy.
Bacznie obserwuje otoczenie.
Właściciel
Dalej nie dostrzegł nikogo ani niczego ciekawego.
- Wszyscy mają hełmy z trybem termowizji? - zapytał dowódca przyciszonym głosem
Sprawdza czy ma, jak ma to odpowiada, że ma, jak nie to wiadomo. Po czym mówi cicho.
- Proponuję dwie drużyny. Tak będzie szybciej i ciszej.
Właściciel
- To nie taki głupi pomysł... dobra, Attoney, Lane, Steward i Moriarty idą ze mną, reszta z Wolfem i Grandem - wskazał na jacka i innego żołnierza - Wiecie co robić?
- Oczyścić teren, zminimalizować straty wśród cywili. Kto dowodzi drugą grupą?
- Oczyścić teren, zminimalizować straty wśród cywili. Kto dowodzi drugą grupą?
Właściciel
- Jesteście dostatecznie wyszkoleni, aby działać na własną w rękę. w razie wątpliwości skontaktujcie ze ze mną.
- Tak jest.
Odwraca się do niego po czym rusza cicho przed siebie z karabinem gotowym do wystrzału. Włącza noktowizor.
Właściciel
Było dość jasno, więc noktowizor natychmiast go poraził w oczy, jednak po chwili się dostosował do natężenia światła. Nie zmieniało to faktu, że raczej nie był on potrzebny.
I tak idzie z włączonym noktowizorem. Włącza radio i mówi do szefa.
- Tutaj Wilk, wchodzę na pierwsze piętro.
Wilk ruszył do schodów.
Właściciel
Nie znalazł żadnych schodów.
- Em... to miejsce jest chyba jednopoziomowe Jack - odezwał się Grand bez cienia drwiny
Warknął cicho.
- Ostatnio coś jest ze mną nie tak... Zawsze było ale ostatnio coś mi odpi***ala. Jakby co ubezpieczaj moje tyły, a jakbym stracił całkowicie kontrolę nad sobą to uśpij, jeśli zaatakowałbym Ciebie albo kogoś innego od nas zabij.
Wypuścił powietrze po czym ruszył do przodu cicho z karabinem gotowym do oddania strzału.
- "Mój umysł Egzekutora powoli mnie niszczy..."
Właściciel
- Nie musisz mnie o to prosić... - mruknął żołnierz, po czym w raz z paroma innymi ruszył za Wolfem. Razem biegli korytarzem, nie napotykając jak dotąd żadnego wroga. Noktowizor wciąż niewiele pomagał, za to wypadałoby włączyć jakieś dodatkowe funkcje, jak echolokacja, czy wspomniana przez dowódcę termowizja.
- Włączyć termowizję.
Sam włącza termowizję i biegnie dalej.
- Po za tym to nie była prośba. Zapamiętaj sobie, że ja nie proszę.
Odpowiedział cicho i biegł dalej szukając wroga.
Właściciel
Za zakrętem zdołał dostrzec parę sygnatur cieplnych. Aby dowiedzieć się więcej musiałby się wychylić.
Pokazuje, żeby milczeli po czym mówi do starszego.
- Rzuć granat błyskowy.
Właściciel
- A potem? Mamy od razu wkraczać? - spytał szeptem
- Tak, od razu macie schować się za przeszkody, jak okaże się, że to wróg to anihilować od razu. Jeśli to tylko cywile zostawisz, dopóki nie będą wrogo nastawieni.
Czeka na granat po czym robi to co mówił.
Właściciel
Żołnierz westchnął, po czym wyciągnął granat, aktywował go i rzucił w głąb prostopadłego korytarza. Nastąpił błysk, a w raz z nim doszła ich fala przekleństw kogoś, kto najwyraźniej doświadczył właśnie działania granatu.
Wpada w głąb korytarza. Jeśli to wrogowie otwiera ogień, jeśli nie to chowa się za zasłoną i pyta kim są.
Właściciel
Zastał grupę ludzi w mundurach przypominających księżycowe, ale w ciemnych barwach. Wszyscy mieli przy sobie jakiegoś rodzaju broń, chyba kinetyczną. Obecnie byli oślepieni i zdezorientowani, ale to mogło się zmienić lada moment. jack mógł się schować za stojącą obok kanapą, choć raczej nie dałaby mu ona zbyt dobrej osłony.
- OGNIA!
Zaczął do nich strzelać.
- Nie ryzykować! Zaje**ć ich!
Strzela dalej do nich. .
Właściciel
Wrogowie zostali natychmiast zalani ogniem. Tylko jeden z nich zdołał oddać serię strzałów, zanim został ustrzelony przez Ziemianina. Dwóch innych schowało się za ladą, strachliwie zza niej wyglądając.
Rzuca w ich stronę granat a gdy wybiegają oddaje w nich strzały.
Właściciel
Nie było nawet potrzeby strzelać. Jeden z wrogów spróbował odrzucić granat, jednak ten eksplodował mu w dłoni odrywając niemal całą rękę i unieszkodliwiając ich obu.
Włącza krótkofalówkę i mówi do dowódcy.
- Tutaj Wilk, zlikwidowaliśmy oddział uzbrojonych ludzi. Jak na razie mamy spokój.
Wyłącza krótkofalówkę.
- Przeszukajcie ich, możliwe, że dowiemy się więcej.
Sam zaczął przeszukiwać ciało najbliższego martwego.