Właściciel
Kiedy ostatni raz folwark ten był w pełnej mobilizacji, został on najechany przez potężnego sługę rodu Carsteinów - Alamara Seva von Jaegera słynnego na całą Sylvanię Szkarłatnego Inkwizytora, który to wbrew poleceniu swoich mistrzów spalił rezydencję Mercuriusów, a samego jej dziedzica doprowadził do stanu quasi-agonalnego po czym zmienił przy pomocy krwi demonicy w potwora. Krwawi rycerze Alamara jednak pozostali wierni Carsteinom i porwali narzeczoną Konstantego Mercuriusa do zamku Drakenhoff. Wszyscy dotychczasowi mieszkańcy ziem tych zostali wyrżnięci lub przegnani. Pogorzelisko stało się jednak z czasem bazą przybranego syna Konstantego - Vergila Valentine'a, lecz ten samotnie nie był w stanie zbyt dużo zdziałać.
Właściciel
Kuroi podrożował już drugi dzień przez Sylvanię, podczas swej podróży miał okazję zaobserwować spory rozruch nieumarłych podążających w kierunku, w którym jechał, kiedy więc trafił na miejsce opisywane w księgach rodu Valdern jako ostatni odnotowany akt działalności Alamara na przestrzeni kilku lat, towarzyszyła mu spora grupa bezmyślnych ożywieńców lgnących do potęgi wampira.
Na pierwszy rzut oka zwykłe ziemie spustoszone przez wojska uzurpatorów, jakieś ruiny starego dworku i wypalone pola uprawne, marne resztki spruchniałych desek po prowizorycznych barykadach, postrzępione kawałki materiału i mrowie ghuli pokracznie truchtających od jednego kawałka dawno zgniłego ciała do innej, już ogołoconej kości by ostrymi zębami próbować dobrać się do słodkiego szpiku kostnego. Powoli jednak kończyły się im ciała do konsumowania, toteż wiele z nich walczyło o ostatnie kostki między sobą. Kiedy nieco bardziej rozeznałeś sytuację zauważyłeś, że w pobliskich borach jest mnóstwo wampirów niższych i hybryd takich jak słynne na całe księstwo vorghulfy, mimo wszystko trzymały się one w dziwny sposób zdala od pobojowiska, jakby wyczuwały coś.... niepokojącego.
Mimo wszystko w ruinach nie było ni śladu życia, a przynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz.
Co robisz ?
Kuroi rozglądnął się dookoła zwracając szczególną uwagę na okolicę ruin.
Co za przeklęte miejsce.
Pomyślał i zachowaniem dużej ostrożności skierował swe kroki do folwarku. Gdy był już przy pierwszych murach wziął do ręki swój nóż i zaczął wypatrywać na ziemi i na tym co jeszcze na niej stało ważniejszych tropów.
- Niby tacy wysocy arystokraci, a najlepsze informacje jakie mają to zapisy z księgi... zero zwiadowców, szpiegów...
Narzekał sam do siebie odciągając myśli od najgorszych scenariuszy jakie go tu mogą spotkać.
Właściciel
Gdy byłeś już w miejscu, które winne było być wejściem do ruin dworku zacząłeś przeszpiegi, lecz ciężko było ci się skupić, czułeś bowiem, że coś wewnątrz dworku ma wysoce anomalne oddziaływanie na otaczające dworek pokłady eteru kumulując spore pokłady wiatrów magii w samych ruinach. Wszystko to zdawać ci się mogło dość nietypowe i całkiem złowrogie, wszak na tyle na ile mogłeś mieć kontakt z magią, była to jedyna rzecz, której ni jak nie podołałyby nawet twoje fizyczne predyspozycje, wszak moc ta była zbyt potężna i kpiła sobie z fizycznych reguł rządzących światem.
Choć wysoce starałeś się oderwać od tego niepokojącego poczucia bycia obserwowanym, wciąż miałeś wrażenie, że za chwilkę stanie się tu coś co może grozić twojej wampirzej egzystencji.
Rzuć sobie na przeszukiwanie. ( +5 za spostrzegawczość, +10 za tropienie, +5 za sztukę przetrwania, -20 za zaburzające zmysły oddziaływanie magii wokół, czyli wychodzisz na 0 po prostu rzucasz k100 i ma ci wypaść wartość mniejsza niż twoja percepcja. )
Właściciel
Ślady wielu butów, butów ludzkich o delikatnym podbiciu, dobrych do skradania się. Tropy prowadzą po za sam budynek, oprócz jednak nich są jeszcze jedne ślady wyraźniejsze bo i widać, że uczynione pantoflami, za równo po za ruinę prowadzące, jak i świeższe skierowane do jej wnętrza.
- Milordzie czas wychodzić...
Powiedział kpiąco i wszedł do budynku. Choć zdecydowanie spokojniejszy brakiem przewagi liczebnej ze strony przeciwnika wciąż zachowywał pełne skupienie i ostrożność
Co takiego tutaj jest, że ma aż taką aurę?
Kuroi bezowocnie próbował znaleźć odpowiedź przekraczając próg
Właściciel
Rzuć sobie na wykrywanie magii z +30 do statystyki sprawdzanej ( inteligencja)
Właściciel
czyli 42/76
Z łatwością znalazłeś drogę do pomieszczenia bez dachu, w którym zobaczyłeś jak na posadzce klęczała dość dziwna istota o długich włosach, kobiecym kształcie ciała i gładkiej twarzy, ubrana od pasa w górę w szlachecki kontusz, od pasa w duł przyodziana jakąś tuniką zrobioną na szybko z jedwabiu, za pewne przez samą tą istotę. Ów byt przyobleczony był wieloma wiatrami magii, za pasem miał szablę, w ręku trzymał jakiś dziwny krucyfiks, a swoją fizycznością ewidentnie wyglądał na dość dorodnie obdarzoną z natury kobietę na tyle na ile mogłeś dostrzec. Spod tuniki wystawał długi, biczowaty ogon zakończony smukle, acz w ostrą literę V, z opowieści jakie pamiętasz jeszcze z wiejskiego życia na podgrodziu wedle legend takie ogony miały mieć demony. Niepokojącą sprawą był też dość dziwny zapach bijący z pokoju, zapach słodki, a za razem ponętny i intrygujący... aż chciałoby się podejść.
Zbliżył się na odległość, z której mógł bez problemu wyrzucić nóż w stronę nieznajomej. Teraz już oprócz swej broni trzymał też w drugiej dłoni jeden ze swoich nożyków do rzucania.
- Nieładnie jest kazać gościowi czekać...
Wypowiedział głośno zdania w kierunku kobiety.
Moderator
-Amen. -rozległo się i jakby przeżegnała się, jednak nie odwróciła się.
-Jeśli gość jest zapowiedziany, należy go przywitać. Jesli jednak nie, nikt nie ma takiego obowiązku. -odpowiedziała zimno i hardo, jakby miała świadomość o gościnności.
-Ja nikomu się nie wdaję na miejsce osamotnienia.
Właściciel
Głos istoty był słodki i przyjemny dla uszu, choć treść niezbyt przyjemna. Demon podlący się przy krucyfiksie, tego raczej nie spodziewałby się nikt... no może oprócz Kuroi, on widział w życiu ludzkim i wampirzym tyle dziwnych rzeczy, że to już nie robi różnicy.
Roześmiał się
- Wybieranie pole bitwy nawet takiej, która dawno już się skończyła, oraz samotność nie idą w parze...
Spoważniał
- Nie ciebie mam na liście, a pewnego człowieka o imieniu Alamar, potrzebuję więc się trochę rozglądnąć.
Wzrokiem przejechał po pomieszczeni, wskazując gdzie chce szukać śladów swojego celu
Moderator
-Alamar... Przeklęty niech będzie dzień, kiedy zjawił się na tych ziemiach. Przeeklęty niech będzie ród, który go stworzył. Przeklęty niech będzie on po trzykroć za to, co uczynił wielu. - odpowiedziała dalej patrząc w dal.
-Ludzi nie ma, bo trupojady, wampirów nie ma, bo nie ma niczego z krwią. A trupojady nie są problemem, trzymają się z daleka.
-Jak widać wampirów nie przyciąga tylko krew.
Zwracając już trochę mniejszą uwagę na "towarzyszkę" zaczął rozglądać się za jakimś tropem w pokoju, gdzie byli.
modlący się demon, można to odhaczyć z listy rzeczy do zobaczenia po śmierci
Moderator
-Ciebie przyciągnęła wolność, racja? Nikt po to nie zapuszcza się tutaj.
Właściciel
Nic, po prostu nic, co mogłoby wskazywać na obecność Szkarłatnego Inkwizytora.
- Wolność? Bardziej zemsta, ale można by to tak nazwać...
Moderator
-A zatem... Jak się nazywasz, przybyszu?
- Kuroi 'Hōsoku'
Zrzucił rozmowę na bardziej drugoplanową i zaczął dokładniej sprawdzać wypatrzone ewentualne tropy
Moderator
-Moje imię nie jest ważne... A przepraszam... Czego tu szukasz dokładnie?
Właściciel
Rzuć sobie na tropienie, ale od swojej statystyki w tym rzucie odejmujesz 30
Właściciel
Są ślady ciężkich nagolenników prowadzące do dziury w ziemi dwa pomieszczenia dalej
- Już ci mówiłem, że pewnej osoby. Tu się kończy jego jestestwo w książkach więc przyszedłem sprawdzić gdzie dalej poszedł.
Po dłuższej pauzie dodał:
- Jest tu ktoś poza tobą?
Moderator
-Prawdopodobnie do Zamku Drakenhof, siedziby Carsteinów. I od razu powiem, że upadłeś na łeb, jeśli tam pójdziesz. I nie, a przynajmniej nie wiem o tym. Może jakiś Skaven...
- Skoro tak...
Poprawił chwyt na broni i poszedł za śladami
- Ta ciekawość mnie kiedyś zabije, znowu.
Mruknął do siebie i postarał się ściszyć swój krok
Moderator
A on odwrócił się i westchnęła. Idioci, zawsze idioci. No, przynajmniej nie będzie musiał nikogo zabijać, przynajmniej nie znowu.
Właściciel
Kuroi trafił do dziury, w której roiło się od podziemnych przejść. Którędy zamierza iść ?
Przystawił swoją rękę do prawej ściany i ruszył przed siebie, za każdym razem gdy jego ręka miała oderwać się od ściany skręcał tak by tego nie zrobiła.
Moderator
Wzruszył ramionami, po czym za nim. Jeśli dobrze myśli, trafi tam, gdzie nie powinien trsfić i wszystko pójdzie w pi**u.
Właściciel
Kuroi trafił idąc ciągle w prawo do wielkiego świecącego zielonym światłem podmiasta szczuroludzi.
- No proszę znajomy widok.
Zwierzak Kuroi wyszedł ze swojej kieszeni po lekkim klepnięciu od swojego pana. Sam wampir spokojnie ruszył w stronę centrum miasta i schował broń.
- Kto by pomyślał, że masz tyle znajomych Strzępie.
Mówił w najlepsze do swojego zwierzaka
Właściciel
Wszędzie chodziły humanoidalne szczury z różnymi dziwnymi brońmi, nie robiły sobie niczego z ciebie, wszystko cuchnęło zgnilizną i zepsuciem. Powietrze też stało się dość duszne.
Moderator
Stanął tylko w bezpiecznej odległości i nawet nie podchodził do tego miejsca. Skaveny... Biedny on, rozszarpią go, jak się rzucą chmarą.
Gdy był już prawie w samym centrum miasta zaczął skręcać w ciemniejsze uliczki.
Czas zrobić użytek z tych kilku znaków
Za każdym razem gdy przechodził obok kogoś o bardziej podejrzanym wyglądzie posyłał mu kilka znaków złodziei. Znaki same w sobie poza przywitaniem niosły proste przesłanie: potrzebuję pomocy, oferuję pomoc.
W końcu praca kłusownika przyda się na coś poza zarobkiem
Właściciel
Rzuć sobie na Przekonywanie, nie masz co prawda skaveńskiego, ale znakami możesz spróbować.
Konstancja zaś czuła mimo wszystko, że ten wampir, który przed chwilą wskoczył do dziury nadal egzystuje.
6 na 54 i guess (charyzma)
Moderator
Westchnął tylko.
-I pomyśleć, że moim największym zmartwieniem ostatnio byłeś ty.
Właściciel
Kuroi
Udało ci się tak dobrze przegadać skaveńskich skrytobójców samymi tylko znakami, że schowali oni broń do pochew i odpowiedzieli znakami, coś w stylu
' Jak pomoc ? Mało żarcia, mało mało, wody mało, broni sporo, shalladrytu sporo, jaka pomoc ? Za jaką pomoc ? '
Właściciel
Konstancja
Nagle do twojego zruinowanego przybytku wparowała gromada kilkunastu ghouli, nie znałeś przyczyny, większość skoczyła do korytarzy, ale trzy z nich zbliżały się do ciebie.
Moderator
No tak, oczywiście. To chyba są jakieś żarty. Od razu się pojawił jeden taki i sprowqdził inwazję na dom. Co za czasy, chyba sobie żartuje. Wyciągnął szablę Hellisa i zapalił ją, lekko się cofając.
Kuroi wyjął zza pasa papierowy zwój, rozwinął go i przyłożył go do najbliższej ściany. Zwój był listą imion i nazwisk, w większości przekreślonych, ale kilka pozycji wciąż było napisanych bez przekreślenia. By zwój nie odpadł od ściany Kuroi wbił w niego swój nóż w miejscu pierwszego od góry imienia i nazwiska, które nie były przekreślone:
Alamar Jaeger
Po tej akcji posłał jeszcze kilka znaków
"podaj mi informację o nim oraz "cenę" za nie"
Właściciel
Konstancja
ghule póki ci warczały tylko na ciebie jakby osłaniając wejście tunelu.
Jeżeli planujesz wdać się w walkę to poproszę twoją inicjatywę.
Kuroi
Skaven chwilkę przyglądał się mianu twego celu, po czym znakami dopytał 'Szkarłatny inkwizytor ? Pies Carsteinów ? '
Moderator
Nie zamierzał wdawać się w walkę, tylko cofał się osłaniając się mieczem.
"Ktoś musi"
Pokazał
"Nie jestem bogaczem więc przysługa za przysługę"
Oparł się o ścianę obok listy i czekał na decyzję Skavenów
Właściciel
Konstancja
Ghule widząc płomień twojrj szabli wycofały się do tunelu, tylko jeden został by stać na czatach.
Kuroi
Skaveny chwilkę coś piszczały między sobą, po czym pokazali na znakach ' Przynieś jedzenie, dowiesz się o onim. '
Moderator
-Te, Ghul, spadaj. Jestem zły, więc po prostu uciekaj stąd.
Właściciel
Rzuć sobie na charyzmę, zdolność zastraszanie, ale maszkarę -20 do statystyki w rzucie.