przegląda pokój na obecność jakichkolwiek ukrytych przejść lub innych dróg wyjścia, bycie w pomieszczeniu tylko z jednym wyjściem usadza każdego w niekorzystnej sytuacji. Kuroi w ten sposób zabijał wampiry podczas swojej nieokrzesanej rzezi, zapędzał je do takich pomieszczeń i czekał na świt pod jakąś ścianą od jej zachodniej strony, następnie ciągnął za wcześniej przygotowany sznurek i słońce robiło wszystko za niego.
- Cicho dość siedzisz... Przerażona dniem?
Właściciel
Rzuć sobie na percepcję. Tak bez modyfikatorów, po prostu.
Właściciel
Nie ma żadnego ukrytego przejścia.
Moderator
-Nie, nie jestem dla twojej informacji. Czasem się tam umartwiam.
Zaczyna piłować swoim nożem drogę ucieczki o piętro niżej (przejście o piętro w dół).
- w sumie nie pytałem, ale jaki ty masz interes z tym almarem, że chcesz żeby był martwy?
Moderator
-Mam dwa powody, jedno ważniejsze od drugiego. Nie zamierzam je zdradzać. I lepiej nie piłuj, belki stropowe są robione z dębu i często są podmurowane.
Właściciel
Gdy gadaliście nawet nie zauważyliście kiedy łowca krwi zniknął.
Rzeczy samej, piętro było podmurowane i w efekcie jedynie co, to stępiłeś sobie jeden z noży. Po chwili do pokoju wszedł wasz kompan z tacką, na której niósł trzy porcje jedzenia, a także trzy kubki pełne szkarłatnego płynu. Postawił dwa bardziej pachnące jrwią przy was, a sobie zachował lekko dający fermentem. Oczywiście wasze kawałki wołowimy były bardzo krwiste i nie do końca dopieczone, chleb był świeży, a łyżka sosu chyba tylko dla smaku. On zaś miał o wiele mniej krwity i mocno wypieczony kawał mięsa z dwiema kromkami chleba i bardziej bogato rozlanym po talerzu sosie.
- Smacznego przyjaciele. Wszystko na koszt mojego zleceniodawcy. Pan Tosh bardzo cieszy się, że żyjecie i was odnalazłem.
Powiedział zasiadając do swojej porcji.
Moderator
Spojrzał się na niego, po czym chrząknął.
-A powiedz mi, działo się coś miedzy momentem, gdy nie byłem świadom i teraz? Dobra, to imperium tu jak nic się nie dzieje to jest święto z Kościołach.
zjadł co miał zjeść, w końcu zazwyczaj żywił się jakąś polną zwierzyną, nie miał zbyt dużych wymagań smakowych, po czym zadał kilka pytań kompanowi, który im towarzyszył od 1 dnia.
-czyli chcesz nas zostawić w tym pokoju? Z 1 wyjściem? na cały dzień? Wiesz, że to nie jest dobry pomysł?
Właściciel
- Po kolei. Nie chce was zostawić tu na cały dzień dlatego macie te szaty ograniczające kontakt ze światłem słonecznym, możecie chodzić po całej gospodzie tylko bądźcie tu po zmierzchu by nie przedłużać wyprawy, po drugie, nie ja opłacałem pokój, a jedno wyjście znacie wy. Wiem, że to nie najlepszy pomysł, ale podoba mi się strategiczne myślenie waszmościa
Rzekł do Kuroi'a
- Co do ciebie Konstante wiem tyle, że od walki z Alamarem upadła obrona dworku, twoje ziemie zrujnowano i splądrowano, Młody wycofał się na teremy rodu Rosarius, za namową i pomocą Tosha, Tosh wytrenował nowych Łowców i rodzielił ich na sektory północy, południa, wschodu i zachodu Sylvanii. Singwald został zmuszony decyzją Rantor do zaprzestania walk z nordami, a sama Rantor była o Carsteinów i renegocjowała pakta nocturna, tym samym zezwalając nam na działalność zgodnie z prawem przeciw rodowi von Carstein bez przewidzianych sankcji, a także odebrała im tytuły Wielkich Książąt Sylvańskich, nie wiem co ją tak wku*wiło... ale dobra nasza. No po za tym ma smoczyca sporo na głowie, nastąpił pewien przewrót, w efekcie którego Servius zginął, a więc żałoba imperialna trwała kilka miechów, po czym magnateria zaczęła się wzajemnie tłuc o to, kto ma dostać władzę. No i jest bajzel w imperium, ale przynajmniej nam nikt nie będzie przeszkadzał w konflikcie sylvańskim, tak długo, jak żadna debilna frakcja magnacka nie postanowi sprzymierzyć się z Carsteinami. Ah, no i Nordowie mają niepodległe państwo.
Moderator
Wziął kielich z krwią z i zaczął delikatnie mieszać.
-Czytałem... Kiedyś, w jednej z rozprqw poświęc9nych jej życiu, nie wiem, czy spod jej ręki czy kogoś innego, że Nordowie pomogli jej w potrzebie. TO mogło spowodować jej gniew. A także to, że m9je ziemie zostały zniszczone, jeden z wampirzych rodów, dodała dwa do dwóch... I za Imperatora. - po czym podniósł kielich do góry. - Oby Dominus miał go w opiece.
Właściciel
- Niech spoczywa blisko serca Sevtra i światła Dominusa.
Podniósł swoje wino i wychylił toast.
Moderator
-Mam chociaż nadzieję, że zostawił potomka. - eychilił kielich.
-Nie ma nic gorszego niż nieogarnięta sukcesja.
Właściciel
- Ehh, a myślisz że czemu magnateria się napi**dziela Mer ?
Moderator
-Zaprawdę smutny to dzień dla Imperium. Gdyby nie pokora, pewnie bym też się w to wplątał. Jednak wiem, że więcej zrobię działając tutaj.
- W sumie mam jeszcze jedną prośbę jeśli można, mianowicie mój pancerz nie jest w najlepszej formie, po ostatniej walce trochę oberwał. Potrzebuję by jakiś kowal mi to naprawił i myślę, że lepiej to zrobić teraz niż w nocy.
Zdjął swój pancerz i założył lekki pancerz, który miał przy sobie.
- To powinno wystarczyć na niebezpieczeństwa dnia.
Po czy poszedł porozglądać się po piętrze.
Przynajmniej wyjście nie jest na słońce, ale podpalenie parteru i tak da im sporą przewagę... a nawet może załatwić całą sprawę
Właściciel
- Tam dokąd jedziemy są dobzi kowale i nie tylko oni. Znają się na fachu, prawdziwi specjaliści. Może to nie poziom krasnoludzkiej roboty, ale mało temu brakuje. Tutaj nie ma zbytnio kowali toteż obecnie nie pomogę przyjacielu.
Odrzekł łowca zanim jeszcze wyszedłeś.
Kiedy jednak to zrobiłeś zastał cię korytarz. Trzy drzwi po prawej i okno wpuszczające aż po drugie od końca drzwi strugę śmiercionośnego światła. Po lewej zaś mały stolik z kwiatami w wazonie, nad nim obraz krajobrazu wybrzeża, nieco podobny do twoich rodzimych stron, a dalej jeszcze dwoje drzwi i klatka schodowa, murowana klatka schodowa za równo w dół, jak i w górę wykonana tak, że schody zawijały się spiralnie. Na przeciwko ciebie jaki wszystkich drzwi od pokoi ściana.
Moderator
-Zaprawdę, powiadam... On jest bardziej z lasu niż Waldernowie. A powiedz mi, wiesz, co to jest? - po czym pokazał mu pierścień, który się pojawił wtedy w dworku.
zszedł na dół, na parter konkretnie, wcześniej założył na siebie czarną szatę od swojego 'przewodnika'.
Właściciel
- Hmmm...
Mruknął przybliżając twoją rękę do swoich oczu.
- To mi wygląda na jedną z tych legendarnych Krwawych Łez. Artefakty, które 'dają wampirom wolność' cokolwiek te słowa sanguineisów miały znaczyć...
Tymczasem Hiro zszedł na dół.
Dobrze, że założył kaptur bo tam było dość sporo okien i otwarte drzwi, a stamtąd dobiegało światło dzienne. Ruch nie był zbyt duży, trzech jegomościów w podobnych kapturach, jeden z krwiście czerwoną obalną broszą na klacie, dwóch innych bardziej w szatach jak gdyby jakiegoś kultu, zdradzały to fioletowawe detale fikuśnie wyszyte na szatach, jeden minstrel z lutnią i jego białowłosy kompan z dwoma mieczami na plecach, a do tego lingadrańczyk, czarodziejka i stara szafa. Był też barman, który był nieco bledszy od obywateli imperium, ale w sam raz na derelinga. Obecnie przecierał kufle ścierką przy szynku.
Warto zaznaczyć, że podłoga była murowana, jak i podstawy każdej ze ścian.
Moderator
//Fioletowe ornamenty... Gość z dwoma mieczami... "I tego też wam życzę moi zacni panowi, żebyście się nie posrali"
-Wiem, jak to zabrzmi, ale... Dostałem ją od samej Val'Ris, wraz z tą zbroją, którą widzisz.
Właściciel
- Brunon Tosh ostrzegał, że pan ma pewne ... problemy.... odkąd zdarzył się panu ten wypadek z Alamarem.
Moderator
-Człowieku, wal prosto z mostu, nie jesteśmy w Sejmie.
Rozłożył się w kącie przy jednym ze stolików i włączył swój tryb "stand by".
wypatrywanie niebezpieczeństw czas zacząć
Właściciel
- Szef ostrzegał, że od tego wydarzenia panu po prostu za przeproszeniem odje**ło na punkcie chaosu.
Powiedział lekko nerwowo łowca.
Tymczasem na dole po za rozmowami między obecnymi przejezdnymi nic takowego nadzwyczajnego się nie działo.
Moderator
Westchnął tylko, po czym zrobił facepalma. Następnie się spojrzał spowrotem na niego.
-Nie odje**ło. Jakby mi odje**ło, to zacząłbym się bawić w kulty i inne powalonez fanatyczne rzeczy. Po prostu modliłem się do najbardziej logicznego boga. Nie wiem, jak magia Dominusa zadziałałaby na mnie. A w ogóle czyjego demona krew mi wstrzyknął. - po czym podrapał się po miejscu gdzie była blizna, raczej z przyzwyczajenia. W tym momencie przypomniał sobie o Reu, że ją porwano i lekko posmutniał.
Moderator
//A tu takie przypomnienie.
Właściciel
- To słowa Brunona, nie moja sprawa, tak czy inaczej kazał strzelić panu w łeb gdyby demoniczna krew przejmowała kontrolę. A co pan się tak zamartwił, przecież póki co wszystko jest dobrze.
Rzekł
Ty zaś rzuć sobie na wykrywanie magii bo coś jest nie tak.
Tymczasem Kuroi zobaczył jak trójka zakapturzonych postaci powędrowała na górę, może do swojego pokoju, ale kto to wie...
Moderator
//81 na 20 i żadnych atrybutów. Będzie źle.
Właściciel
Nah musiało ci się tylko wydawać. Wszystko jest okay. Po prostu to twoja paranoja po Alamarze.
Moderator
-Chodzi o Reu... Czuję się za nią winny i tyle.
Trzeba się za nimi przejść
Wstał i przeszedł się za tajemniczymi jegomościami do ich celu wędrówki
Właściciel
Pytanie do Dźwiedzia - skradasz się, czy normalnie podążasz za nimi ?
Kostante
- Nie ma co się tym przejmować, nie mogłeś przecież obronić kogokolwiek samemu będąc w stanie agonalnym, dla obrony przed wielką siłą potrzeba jeszcze większej siły, a to nie takie proste.
Tu wytarł lekko nos kawałkiem chustki z kieszeni
- Przepraszam, mam chroniczny katar, dzięki czemu nie czuję zapachów, za to mam jeszcze bardziej niż inni łowcy wyostrzone pozostałe zmysły, Tosh mówił, że właśnie ten katar jest kluczem do bezpiecznego przetransportowania was na tereny rodu, który obecnie sprzymierzył się z młodym.
Moderator
-Też zauważyłem, że wydzielam dziwne zapachy... A nastepnym razem... Przynieś mi wino. I nie. To się stało kiedy byłem jeszcze żwawy... Byłem z młodym w lesie i... Nie zdążyłem. I nie szkodzi, pewnie alergia.
Skradaniem się tego nie nazwę bardziej idę w odstępie na tyle dużym by im przypadkiem w dupę nie wleźć
Właściciel
No to szedłeś jak gdyby pod sam ich pokój który był idealnie nad wami.
- Wierzę, że jeszcze ją odzyskamy z rąk wroga. Nie ma co się łamać.
Tu po raz kolejny przetarł nos
Moderator
-Dzięki. A jeśli coś jej zrobili... To klnę się na bogów, że będą błagali o śmierć!
Właściciel
Nagle poczułeś silne zaburzenia w eterze i nastąpiła jak gdyby eksplozja z nici wiatrów magii
Wszystko przybrało czaro-fioletową barwę, jakby zostając pochłonięte przez nieznaną energię... wszystko oprócz istot żywych takich jak ty, Kuroi, czy wasz kompan. Nie była potrzebna ci nawet zbytnia zdolności wykrywania magii, wiedziałeś że otacza cię ona z każdej strony i nawet byłeś w stanie wyczuć, że jest to moc związana z czarną magią.
Tymczasem Kuroi stał pod drzwiami pokoju kultystów, gdy po chwili usłyszał on dziwne odgłosy rezonacji wewnątrz, po czym głośny ryk jakby jakiejś potężnej bestii. Co więcej mimo, że Kuroi nie miał zbytniego potencjału magicznego, ani też zdolności wykrywania magii przeszył go w tamtym momencie dreszcz jakby cudzej energii spowijającej jego ciało. i wszystko wokół.
- Co się właśnie stało i czemu wszystko jest czarne ? - spytał Mera łowca krwi, który mu towarzyszył w pokoju. - Czym jest ta potężna moc ? Co to wszystko ma znaczyć ?!!
Tymczasem Kuroi stał przed ważną decyzją - wejść do pokoju kultystów, czy też poinformować o całym zajściu swoich niewydarzonych 'sojuszników'
Moderator
Zdzielił go plaskaczem, jakby doprowadzając do porządku.
-Uspokój się możę, co? To jest czarna magia, przeprowadzili jakiś rytuał najrpawdopodobniej. Nie wiem dokładnie co i kto, ale sądząc po kolorze... Mam wrażenie, żę kultyści tego, od którego mam demoniczną krew. - powiedział i zaczął sięrozglądać, jednocześnie przygotowując się do ewentualnej konfrontacji.
Właściciel
Kontury drzwi pokoju powoli zaczęły wtapiań się w jednolity kolor ze ścianą obok nich, stolik nagle zaczęły za nogi chwytać cieniste macki, tak samo resztę mebli. Jean uspokoił się, acz kiedy chwycił za świetlisty bełt w plecaku odkrył, że gdy tylko ów opuścił bezpueczny plecak łowcy, jego światło zgasło.
- To nie wygląda dobrze Mer.
Stwierdził krótko. Co gorsza podobny los spotkał bełty, które po dłuższym kontakcie z powietrzem powinnt stanąć w płomieniach - nie działały po prostu.
-Gdyby to jeszcze nie było nad nami, ale jest więc trzeba złożyć im przyjacielską wizytę
Kuroi wyciągnął swoją broń i postanowił otworzyć drzwi. Jak przystało na kogoś z pokojowymi zamiarami użył do tego porządnego kopa i mnóstwa siły swoich mięśni.
Moderator
-No co ty ku*wa jie powiesz? - powiedział, po czym wyciągnął szablę i ustawił się do walki.
Właściciel
Kuroi test siły na połówkę bo te drzwi są zablokowane ewudentnie przez magię.
Mer tymczasem zauważył, żeznajdują się jak gdyby w żywym cienistym organizmie. To już nie wyglądało nawet jak zdeformowany pokój lecz jak bebechy jakiegoś potwora.
Moderator
-Okej, chyba jestwśmy w Krainie cienia czy coś. Wejście czy wyjście.
72 na w sumie nie wiem bo nie do końca wiem o co chodzi z połówką, moja siła to 51
Moderator
Czyli na 25. Połówka, czyli dzielisz przez dwa i zaokrąglasz w dól.
Właściciel
- Mało mi to mówi Mer.
Rzekł Jean
Tymczasem Kuroi uderzył tak mocno nogą w drzwi piętro wyżej, że aż odbił się mocą zaklęcia od nich, by chwilę później odskoczyć od ściany za nim i wylądować na kolanach przed drzwiami.
Moderator
-W sensie przsz paszczę czy tym, czym wylatuje? Jestwśmy w trzewiach ch*j-wie czego. I mamy tylko dwie drogi, trzeciej wolę nie robić.
Właściciel
- Jakie drogi ?
Spytał, a kiedy rozejrzałeś się w górę i w dół, no miał rację, nie ma żadnych dalszych dróg