Marta
- Nic tobie nie jest?
Próbuje ją podnieść.
niemamnietu
Marta
- Głowa mnie boli, aaa... - dałaś radę ją podnieść do pozycji siedzącej
Marta
- Musimy uciekać z tego pokoju.
Dalej pomaga jej wstać.
niemamnietu
Marta
Wspólnymi siłami dałyście radę podnieść Mirr, po czym coś w was uderzyło w plecy.
niemamnietu
Marta
Na szczęście był to tylko arbuz, rozbity teraz na kawałki.
niemamnietu
Marta
Udało ci się, ale Mirr nie wygląda, jakby mogła.
Marta
Próbuje ją samemu podnieść
niemamnietu
Marta
Widzisz krew z tyłu jej głowy. Jest nieprzytomna.
Marta
- O nie.
Wychodzi z nią z pokoju.
niemamnietu
Marta
Zmęczona ogromnym wysiłkiem jakim było przeniesienie twojej koleżanki tutaj wychodzisz na korytarz.
niemamnietu
Marta
Ze swoich pokoi wyszła trójka ludzi, dwie kobiety i jeden mężczyzna. Widząc twoją sytuację od razu przejęli Mirr.
- Pomożemy ci z nią, dobrze? Co się stało? - zapytała ruda kobieta
Marta
- Zaczęło rzucać w nasze okno zwierzętami i nagle walnęło arbuzem. Ja się jeszcze jakoś trzymam, ale nie wiem co z nią.
niemamnietu
Marta
Mężczyzna obadał Mirr.
- Ma złamaną czaszkę. - liznął po głowie - I ciekawą grupę krwi. Jesteś pewna, że nie chcesz jej śmierci? - zapytał całkiem poważnie
Marta
- Chcę, aby ona żyła.
niemamnietu
Marta
- Niech będzie. - odpowiedział rozczarowany mężczyzna
- Musimy ją gdzieś zabrać, ale gdzie? - zastanawia się druga kobieta
Marta
- Jestem tu pierwszy raz, ale w okolicy chyba jest szpital.
niemamnietu
Marta
- My tu też jesteśmy nowi, dopiero dostaliśmy obywatelstwo. Mark! Weź coś zrób, w końcu jesteś lekarzem!
- Ale nigdy nie leczyłem anioła. Gdzie to ma w ogóle serce? - odpowiedział Mark
Marta
- Ja sama też nic nie wiem.
niemamnietu
Marta
- No to słabo. - widzisz jak Mark bierze jakąś strzykawkę z i pobiera Mirr krew
niemamnietu
Marta
- Badanie krwi. - odpowiada Mark
Marta
- Liczę na to, że Mirr wyzdrowieje.
niemamnietu
Marta
- Ona nie jest chora. Ona ma rozwaloną czaszkę i najpewniej zdechnie do jutra...
Marta
- Więc co mamy robić? Nie wiemy nawet gdzie szpital. Czy jest tu jakiś pracownik hotelu?
niemamnietu
Marta
- A ja wiem? To miejsce jest dziwne, ale nadal lepsze od Transylwanii.
Marta
- Niech któreś z was pobiegnie szukać jakiegoś pracownika hotelu.
niemamnietu
Marta
No i pobiegła ruda.
- Niewiele mogę teraz dla niej zrobić, od razu powiem. - wtrącił znów Mark - Opcja 1 to zwampirzenie jej, opcja 2 to zmiana w zombie, opcja 3 to zrobienie z niej tymczasowo warzywa i wybudzenie, kiedy będzie można zrobić coś więcej, ale znowu to jest strasznie ryzykowne. Aaa, dylematy...
Marta
- 2 i 3 opcja to słaby pomysł. Co da dokładnie 1 opcja?
niemamnietu
Marta
- No zostanie wampirem, a co dalej to różnie może być. To co, pierwsza?
Marta
- Wstrzymajmy się do momentu, kiedy tamta pani nie wróci
//Dostałeś powiadomienie z Sybiru?\\
niemamnietu
//Jakiego Sybiru? Czy ja o czymś nie wiem?//
Marta
- Ona może nie mieć tyle czasu. - mężczyzna wydawał się naprawdę zmartwiony
Marta
- Lecz co mamy zrobić w tej patowej sytuacji?
//Syberia = Sybir\\
niemamnietu
Marta
- Mam jakieś leki w pokoju, ale nie wiem czy jej pomogą. Ba, może jej to nawet zaszkodzić.
niemamnietu
Marta
- No dosyć silne, ale nie wiem, bo nie znam się nie aniołach. Ja się tak naprawdę w wampirach specyfikuję. Nawet ciebie bym nie wyleczył, a ty jesteś w trzech czwartych człowiekiem.
niemamnietu
Marta
- Dobra, to idę. - Mark wstał i poszedł do swojego pokoju, czyli do 23. Tymczasem odezwała się druga kobieta, o blond włosach
- Nie martw się, on jej pomoże. Zna się na rzeczy. Może trochę w siebie nie wierzy, ale wiele potrafi. - uśmiechnęła się
Marta
- Zazwyczaj ci co nie wierzą w siebie są jednymi z najlepszych.
niemamnietu
Marta
- Może i tak. - Mark tymczasem wrócił z apteczką
- Dobra, to będzie tylko trochę specyficznej mieszanki znanej tylko mi i kilku innym wampirom, jeśli inni się nie wygadali. - wyjął strzykawkę i nabrał ze szklanego pojemniczka trochę przezroczystej cieczy - Na pewno decydujesz się na to? Efekty mogą być różne, a ja nie dam rady jej ocalić, jeśli dojdzie do najgorszego.
Marta
- Decyduję się na ten krok.
niemamnietu
Marta
Mark wziął głęboki oddech.
- No dobra. - wziął rękę Mirr i wbił w żyłę igłę, po czym zobaczyłaś jak nieznana tobie substancja wpływa do organizmu anielicy
Marta
- Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy.
niemamnietu
Marta
Mark chwycił ją za rękę.
- Ma znacznie podwyższoną temperaturę, a lek nawet nie dotarł do serca, nie rozszedł się po ciele. Czarno to widzę...
Marta
- Mirr, musisz dać radę.
niemamnietu
Marta
- Tak w ogóle to gdzie jest Age? Nie sądzicie, że powinna już wrócić?
Marta
- Racja. To dziwne, że tamta pani nie wraca.
niemamnietu
Marta
- Ona ma na imię Age i jest najlepszą osobą na tym świecie. - odparł twardo Mark