- Mogłabym, ale teraz jestem w podróży w ramach nauki. Mam nauczanie prywatne.
Właściciel
Annie
- Szczęściara z ciebie, wiesz? Ja spędzałem czas w normalnej szkole - na jego ramieniu usiadł Pidove.
- Nie wiem czy szczęściara. Wiele lat byłam samotna przez to. Ale potem poznałam moich pokemonich przyjaciół - uśmiech.
Właściciel
Annie
- poznałaś już Harrego? To chyba jedyny pokemon, jaki mnie polubił - pogłaskał swojego towarzysza.
- Cześć, Harry! - uśmiechnęła się doń.
Właściciel
Annie
- no witam - ukłonił się. - z kim mam do czynienia?
- Jestem Annie! - przedstawiła się.
Właściciel
Annie
- Książę Harry, ale możesz mnie po prostu nazywać Harry - ponownie się ukłonił.
- Jesteś księciem? Wow, nigdy wcześniej nie spotkałam księcia, bardzo mi miło!
Właściciel
Annie
- jak widzisz, ja też o tym nie wiedziałem - wypiął dumie pierś - ale jak sama widzisz, traktują mnie jak ich władcę. Karmią, głaszczą, nawet mam lokaja! - spojrzał wymownie na Drake'a.
- biedny chłopak, strasznie skrzywdzony przez życie. Ale jak sama widzisz, nie przeszkadza mu to, aby sprawiał, że moje życie to prawdziwa sielanka!
- Bardzo cię lubi, to widać. Zresztą nic dziwnego, ciężko cię nie lubić, Harry! ^^
Właściciel
Annie
- ależ nie musiałaś, doskonale o tym wiem - dumnie wypiął pierś.
- i jak? - Drake był zaciekawiony waszą rozmową. - lubi mnie?
Spojrzała na Drake'a.
- Tak sądzę - uśmiechnęła się.
Wróciła potem wzrokiem do Harrego.
- Też go lubisz, prawda, książę Harry?
Właściciel
Annie
- ależ oczywiście, skąd ta wątpliwość? - przechylił głowę.
- Nie wiem, pytał to zapytałam od niego, sam nie zrozumiałby odpowiedzi.
Właściciel
Annie
- ach, cały Drake. Nigdy nie jest niczego pewien - zaśmiał się.
- Ale jest fajną osobą! - uśmiechnęła się.
Potem spojrzała na Drake'a - Tak, lubi cię! ^^
Właściciel
Annie
- super! - Drake zaczął głaskać Henryka. - wolałem się upewnić.
- uwielbiam, kiedy tak robi - nastroszył pióra.
- I uwielbia być głaskany - dodała do Drake'a z uśmiechem, po czym spojrzała na swoich przyjaciół - A wy lubicie być głaskani?
Właściciel
Annie
- Tak! - krzyknęli. Drake mało nie zadławił się ze śmiechu.
- o rany, to jest niesamowite. Muszę przyznać, to najsłodsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem
- Ale co? - spojrzała na niego wielkimi oczkami pytająco - Powiedzieli tylko 'tak'.
Właściciel
Annie
- twoje pokemony. Są takie zgodne. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej harmonii, zawsze jakieś sprzeczki - uśmiechnął się. Statek zaczął się mocniej kołysać, a pogoda zrobiła się pochmurna.
- chyba nadchodzi sztorm - Ninetales podeszła do ciebie. - lepiej chodźmy, mam złe przeczucie - wydawało ci się, że usłyszałaś ryk.
- Co to był za ryk? - spojrzała w stronę morza w zamyśleniu - Skoro zbliża się sztorm chyba rzeczywiście warto zejść pod pokład, bo jeszcze nas fale zmyją - dodała.
Właściciel
Annie
W chmurach coś było. Pioruny, które co rusz rozjaśniały chmury, ujawniały cień jakiegoś dużego stworzenia. Coś kryło się nad wami. Drake zaczął iść w kierunku schodów.
- idziesz?
- Coś jest w chmurach - mruknęła cicho, jak zaczarowana patrząc na ten cień i ani drgnęła. Wiedziała, że ma iść i nawet chciała iść. Ale ta istota w górze, której nie widziała wyraźnie, aż za bardzo przyciągała jej wzrok. Co to było? Jakiś duży Pokemon?
Właściciel
Annie
Drake poszedł do burty. Pioruny uderzały raz po raz, a stwór był coraz bliżej.
- ciekawe... Co to może być?
Właściciel
Annie
Zza chmur wyłoniła się Lugia. Wylądowała na waszym statku. Zaczęła balansować skrzydłami, przez co statek przestał się kołysać.
- Wooow, jaka majestatyczna! *^*
Właściciel
Annie
Twoje pokemony również ją podziwiały. Drake zaczął ją fotografować aparatem.
- Lugia. Od lat ścigam legendy, a ta po prostu ląduje na statku -
- Paparazzi. Zawsze zależy im tylko na zdjęciach - Lugia przewróciła oczami. - a niech mu tam będzie. Przynajmniej mnie podziwiają, zamiast rzucać pokeballami jak dzikusy
- Często spotykasz paparazzi? - zapytała.
Zresztą nic dziwnego, była piękna *^*
Właściciel
Annie
- ty mnie rozumiesz? - najwyraźniej była zaskoczona tym, że ja rozumiesz.
- Aha! - uśmiechnęła się - To moi przyjaciele, między innymi od nich się nauczyłam rozumieć Pokemony - pokazała na swych przyjaciół nadal z uśmiechem.
Właściciel
Annie
- podejdź bliżej - spojrzała na ciebie podejrzliwym wzrokiem.
Podeszła bliżej z ufnym uśmiechem.
Właściciel
Annie
- wydajesz mi się znajoma... czy my się kiedyś spotkaliśmy? - zaczęła ci się przyglądać.
- co ona od ciebie chce? - Drake zainteresował się reakcją Lugii.
- Mówi, że wydaję jej się znajoma - odparła Drake'owi w zamyśleniu. Wróciła wzrokiem do LugII - Hm... Nie przypominam sobie - zastanawiała się, naprawdę próbując sobie przypomnieć. Ale chyba nie zapomniałaby tak majestatycznego pokemona, co nie?
Właściciel
Annie
Usłyszałaś trzask pioruna. Był jakiś dziwny, przeciągły, w dodatku go... zrozumiałaś?
- nadchodzę lamusy!
- o nie... - Lugia pokręciła głową.
- Kto to? - zapytała Lugii, zdawała się znać właściciela tego piorunopodobnego głosu.
Właściciel
Annie
- najbardziej irytujący koleżka jakiego znam - westchnęła. - co gorsza, ten jest królem - na pokład wleciał Rayquaza.
- cześć Lugia! Znalazłaś sobie kompanów? - zaczął ci się przyglądać. - a ta tutaj to nie jest przypadkiem ta mała? Ta którą kiedyś porwałaś?
- Rayquaza! - krzyknęła oburzona.
- wystarczy Ray - wyszczerzył się, ukazując dość spore, śnieżnobiałe zębiska.
- a jednak białe! - Drake nie przepuszczając okazji, zrobił zdjęcie.
- "Porwałaś"? Nie pamiętam, żeby mnie kiedykolwiek porywano - zdziwiła się.
Właściciel
Annie
- byłaś taka maleńka! - uśmiechnął się, jakby wcale nie dziwił go fakt, że go rozumiesz. - nie wiem dokładnie co się stało, ale Lugia twierdziła, że byłaś sama w lesie. Ale jak niemowlę miało się znaleźć w takiej puszczy?
- Jak to? - coraz mniej rozumiała - Czyli... Moi rodzice nie są moimi rodzicami?
Właściciel
Annie
Lugia pochyliła się nad tobą.
- wiem że to trochę nieprzyjemny sposób na poznanie prawdy ale... - Pozwoli pani, że cię wyręczę? - Rayquaza mu przerwał.
- nie wiadomo nawet czy masz jakichkolwiek rodziców. W promieniu setek tysięcy kilometrów nie było żywej duszy. A ty tam leżałaś. Zawinięta w coś na wzór ręcznika, z maleńką karteczką na której był adres. Podrzuciłem cię tam, co innego mogłem zrobić? Lugia za bardzo się bała. Jak tylko cię znalazła, zaraz mnie zawołała bo ona "boi się dzieci". Ja nawet chciałem cię wychować, ale skoro miałem konkretny adres, to cię tam zaniosłem. To była bardzo długa droga - uśmiechnął się. - musisz być naprawdę wyjątkowa
- Dziwne.
Skwitowała cicho. Ale przyjęła to o dziwo spokojnie. Nigdy nie czuła się bardzo przywiązana do rodziców, więc... Czemu miałaby się przejąć? Dla niej rodziną byli jej przyjaciele. Sprawa była dziwna, bo jak można nie mieć wcale rodziców, w sensie w ogóle, nawet takich martwych?
Właściciel
Annie
- Yveltal twierdzi, że to może mieć związek z wydarzeniem sprzed trzydziestu lat - stwierdziła Lugia.
- serio mu wierzysz? Przecież to świr!
- Jakim zdarzeniem? - zdziwiła się.
Właściciel
Annie
Rayquaza westchnął.
- z nieba spadł meteor. Nie taki zwykły kamyczek, jakie zwykłem jadać na śniadanie! - zaśmiał się. - ale ten był dość dziwny. Każdy kto go dotknął, widział przyszłość. Yveltal na przykład mówił o tobie. Ale to co opowiadał brzmiało jak kompletne bzdury
- A co takiego mówił? - zaciekawiła się.
Właściciel
Annie
- coś o nieskończoności wszechświatów, niebieskiej budce i o mnie -
- zapomniałeś wspomnieć co mówił o tobie - Lugia spojrzała na niego spode łba.
- to i tak nieważne - Rayquaza się zawstydził. Drake cały czas fotografował to zdarzenie.
- czy on kiedyś przestanie? - Rayquaza się zarumienił. - nie lubię paparazzi.