Szybko się podniósł, zresztą na tyle szybko na ile pozwalał mu wiek i zbierał energię na przedstawiciela dzisiejszej zdegenerowanej młodzieży, który nie ma szacunku do starszych.
- Widać że jesteś produktem dzisiejszych czasów! Tyle przed ekranem spędziłeś, przyjaciół pewnie nie masz to do siebie gadasz! Pluję na takich jak Ty! - Krzyknął w jego stronę i splunął na ziemię.
Właścicielka
Władca
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Jak się go pozbyć? To bardzo proste. Wystarczy, żebyś roztrzaskał mu czaszkę.
Powiedział to aż zbyt pogodnym tonem.
Ale czego się innego po nim spodziewać?
W końcu to jego wewnętrzny psychopata!
Tymczasem dziadek krzyczał na Kornela.
//Patrz.: Odpis Wiewióra.
Wiewiór
Co z tym nastolatkiem jest nie tak?!
W sensie, bije starszych i gada do siebie.
Może w tym świecie to norma?
- Ta... - Skomentował bardzo ambitnie tę przemowę. A skoro już o świecie mowa, to dość mało o nim wie. Jakoś słuchać kolejnej gatki tego faceta to za bardzo chęci nie miał, ale jest on jedynym źródłem informacji, w końcu można założyć, że ta dziewczyna również nic nie wie. - A tak właściwie to co to za miejsce?
- W takim razie opowiedz coś więcej o sobie. Przykro jest tak patrzeć na ciebie, gdy jesteś smutna.
Właścicielka
Psychopata
Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie.
- Sam się tego dowiedz - powiedział tylko, po czym otworzył drzwi i wszedł do środka. To jednak nie była już ciemnica. Teraz za drzwiami znajdował się dobrze oświetlony, elegancki korytarz posiadłości. Drzwi zaczęły się za nim powoli zamykać.
Gunzi
- Chodzę do szkoły z internatem. To znaczy, nieobowiązkowym, wielu uczniów do tej szkoły zwyczajnie chodzi, ale że mam z niej daleko do domu zamieszkuję pokój w internacie - powiedziała, po czym pchnęła lekko złotą bramę, która na szczęście się otworzyła. Podała nazwę swojego liceum i... Co za niespodzianka! Chodzili do dokładnie tego samego! Z tym, że ona była o rok młodsza - dlatego właśnie widocznie wcześniej na siebie nie wpadli. Tymczasem pojedyncze krople deszczu zaczęły spadać im na głowy, czyniąc drobne kropki na asfalcie, których robiło się coraz więcej.
Konto usunięte
Niech krzyczy, to nic, że wkoło kraczą wrony.
-Nie jestem brutalnym człowiekiem, a walka z moim urojeniem może być... autodestrukcyjna? Chyba jest takie słowo. A tak z innej beczki: co to za miejsce, Alighieri?- Zapytałem wewnętrznego odmieńca.
Właścicielka
Władca
- Twój sen - powiedział to takim tonem, jakby mówił witaj w swoim koszmarze.
Wiewiór
Na dodatek ten młokos go zignorował!
Creepy-chan
Lukas ocknął się leżąc plecami na asfalcie, otoczony przez niewyraźne, ludzi nie przypominające kształty. Znowu to samo miejsce... witaj ponownie w świecie koszmaru, hm? Co teraz zamierzał zrobić?
Konto usunięte
- No ku*wa jesteś geniuszem! Że sam się tego nie domyśliłem. Pytam bardziej szczegółowo. Co TO za miejsce? Czemu akurat taka... sceneria. Wolałbym rajski ogród czy starożytną Grecję, a nie dziwne żyrafy i klimat kiepskiej speluny ze średniowiecza, gdzie gości przyjmowały madziarskie ladacznice! Czemu akurat tak?
Brawo Kornel. Prawie strzeliłeś opis homerycki! -pomyślałem.
- No widzisz. Jestem dosyć nowy w tej szkole. Poznałem już wielu ludzi, niewartych uwagi, a te ciekawe osoby mi umykają. Może umówimy się kiedyś na kawę, albo do kina? Słyszałem, że niedługo ma wyjść jakiś ciekawy film
Właścicielka
Władca
- Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy.
Gunzi
- Brzmi kusząco - uśmiechnęła się.
Tymczasem deszcz rozpadał się na dobre. Dziewczyna weszła po schodach i stanęła przy drzwiach, gdzie mieli wąski, ale dach nad głową. Dla niego też starczy miejsca.
Konto usunięte
-Ale to mój sen i ja tu jestem panem. Na pewno, nawet moja podświadomość, nie chciałaby takiego paszkwila na architekturze.
Znaleźć matkę, albo Dantego. Wizja zobaczenia ich obu naraz, zakrwawioną matkę i tego gościa z nożem, czy innym gównem, wcale mu się nie uśmiechała. Najbardziej chciał zobaczyć matkę całą i zdrową, mimo iż wiedział, że taka opcja raczej nie jest możliwa.
Podniósł się, bezceremonialnie odepchnął dziwne kształty i ruszył w stronę rezydencji, rozglądając się dookoła z determinacją w oczach.
Freddy poszedł do miejsca, w którym się obudził. Może znajdzie tam swoją strzelbę? Wtedy to pokaże temu cieciowi swoją potęgę!
Właścicielka
Władca
- Więc pewnie podświadomie jesteś masochistą - stwierdził obojętnym tonem głosu. Gdy to powiedział jakiś kruk narobił Kornelowi na głowę. Ale miał szczęście.
Wiewiór
Opatrzność jednak czuwała - ptak narobił temu zepsutemu smarkaczowi na głowę.
A strzelba? Leżała tam, gdzie się obudził!
Creepy-chan
Nie widział na razie nikogo. Droga wolna!
A drzwi, jak na ironię - szeroko otwarte.
Widocznie spodziewano się jego przybycia.
W otwartych drzwiach widział elegancki korytarz, zdecydowanie bardziej pasujący do zewnętrznego obrazu posiadłości niż to, co widział wewnątrz ostatnim razem.
Konto usunięte
-Nie wydaje mi się. Znaczy hedonistą też nie jestem. Jestem śliczny, higieniczny, przy tym silny niczym tur. Rozkochuje w sobie dziewki, ze mną poszłyby pod mur. Bo jestem sprytny i wybitny, romantyczny za to jestem jak chłopięcy chór. Rozumiesz?
Wszedł do środka. - Teraz to się dało ładnie naszykować dom, na moje przyjście. - prychnął pod nosem.
Ha! Dobrze tak temu smarkowi! Chociaż w sumie gówno chyba mu nie obce, skoro jest przedstawicielem tego pokolenia... Wziął strzelbę, sprawdził jeszcze czy jest naładowana.
Właścicielka
Władca
- Niech zgadnę, w prawdziwym świecie nie masz za wielu przyjaciół ze względu na swój ciężki do zniesienia charakter i zmienne nastroje, więc rekompensujesz to sobie wybujałym ego, w rzeczywistości jednak podszytym lękiem i brakiem pewności siebie, do których sam przed sobą nie jesteś w stanie się przyznać?
Wiewiór
Dziesięć naboi. Na jednego gnojka, gadającego właśnie z powietrzem i odwróconego tyłem, starczy aż nadto.
Creepy-chan
Drzwi zamknęły się za nim cicho.
//Zmiana tematu na Prawdziwą Posiadłość.
Konto usunięte
A to wkurzający typol, no. Mój charakter to najlepszy charakter.
-Ja chociaż istnieje. Ty jesteś tylko mierną karykaturą, którą mój nieszczęsny mózg zrobił inspirując się chyba Hannibalem, bo "Milczenie owiec" było dobrym filmem. Tylko, że jesteś Hannibalem z zespołem Downa i rakiem trzustki, który wypadł z siódmego piętra do zbiornika z kwasem. Pedale.
Podszedł cicho do tego dzieciaczka, Przystanął, wycelował dokładnie, odbezpieczył i wystrzelił w niego.
Właścicielka
Władca
- Cóż za dojrzałość. Wyładowałeś się? Czujesz się teraz lepiej? - zapytał takim tonem głosu, jakby mówił z wyjąkowo trudnym trzylatkiem, który nagle dostał histerii w centrum handlowym. Zresztą, przecież właśnie taki poziom psycho-emocjonalny osiągał Kornel, więc ów ton głosu był jak najbardziej adekwatnym. Chłopak nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdyż w tym momencie usłyszał wytrzał. Poczuł niespodziewanie zalewającą go falę przeszywającego bólu w okolicach klatki piersiowej. Czerwień rozlała się po jego ubraniu i... runął do przodu, w stronę mężczyzny w garniturze, który odsunął się, pozwalając mu upaść. Dostrzegł tego starca, trzymał strzelbę z której jeszcze unosił się dym. Poczuł, że umiera... a jego wizja tylko uśmiechnęła się bezczelnie, po czym weszła do posiadłości, zostawiając go w takim stanie. Ciemniało mu niemiłosiernie przed oczami i trzymał się życia dosłownie resztką sił. Ale to nie potrwa długo. Wkrótce wyzionie ducha.
Wiewiór
Strzał minął serce o milimetry. Chłopak runął do przodu, wprost w otwarte drzwi posiadłości, obficie krwawiąc. A więc nie pozostawało wątpliwości, że to ostatnie chwile jego życia. Może nawet sekundy.
//Nie napisałeś czy celował w serce czy w głowę to zrobiłam, że celował w serce. Tak może być nieco ciekawiej. W głowę trudniej spudłować z bliska. Serce można minąć.
Konto usunięte
No to scenariusz niespodziewany. Leżałem tak z raną i powoli udawałem się na Styks.
-O ty... psi synu. Dawidzie i Salomonie...
Ha! Jednak strzelanie do kaczek na strzelnicy obok jego domu przyniosło jakieś rezultaty! Co prawda nie jest to poziom jaki posiadał trzydzieści lat temu, ale wciąż jakiś. Usatysfakcjonowany podszedł do tego chłystka i spojrzał na niego z góry.
- Jesteś tak słaby jak Twoje pokolenie, synku.
Właścicielka
Władca
Powoli tracił czucie w kończynach. Czuł przenikliwe zimno, rozchodzące się po całym jego ciele. Oczy same mu się zamykały. A kiedy odpłynie - to będzie koniec. Ostatecznie zakończy swój żywot.
Wiewiór
Tej dzisiejszej młodzieży już nic nie uratuje!
Swoją drogą, sztywniejący chłopak leżał w otwartych drzwiach. Ciekawe tylko, co znajdowało się w środku budynku?
Skopał ciało tego odpadu dzisiejszej kultury ze schodów. Nie będzie mu takie coś bezcześciło jego przestrzeni osobistej. Po tej czynności Freddy rozglądnął się jeszcze dookoła i wszedł do budynku, z gotową do strzału bronią.
Złapał drzwi nim te się zamknęły.
- Sądzisz, że to dobry pomysł? - Spytał swojej towarzyszki.
Właścicielka
Psychopata
- ...nie wchodzę tam... - mruknęła zachrypniętym głosem, odsuwając się od drzwi - Idź sam. Ja nie idę... Nie idę tam.
Władca
Ostatnim co poczuł było solidne kopięcie w żebra i odczucie spadania ze schodów.
Potem nastała ciemność. Na zawsze.
//Najzabawniejsze jest to, że gdyby nie był aż tak chamski, Dante najprawdopodobniej powiedziałby mu o tym dziadku ze strzelbą zakradającym się od tyłu. Well, tak to bywa.
Wiewiór
Drzwi zamknęły się za nim.
//Zmiana na Pasaż Niedokończonych Snów. Dawno tam nikogo nie było, więc.
- Może i racja - Powiedział puszczając drzwi. Tamten koleś w sumie to ich nie zaprosił, więc mogliby ponownie trafić do ciemnicy. Nie wiadomo jak ten świat działa. Teraz zostało właściwie zorientować się właśnie tego. Wyjął paczkę M&M'sów i sprawdził czy się nie rozsypały.
- Właściwie to jak masz na imię?
Właścicielka
Kilka co prawda się wysypało, ale znaczną większość nadal miał w opakopaniu.
- Imię? Ja... - zmarszczyła brwi. Imię... w ciemnicy nie miało to znaczenia, nikt się nikomu nie przedstawiał. Tyle lat żyła niczym bestia... jakie miała imię? Całą siłą woli usiłowała sobie naprawdę cokolwiek przypomnieć, ale niestety nadaremno.
Siedziała w ciszy dość długą chwilę.
- Nie wiem... Ja... Nie używałam... Długo...
Jakoś będzie trzeba się do niej zwracać ale
- Pomyślę nad tym później. - Tymczasem trzeba się zastanowić co teraz. Jeszcze raz rozejrzał się po okolicy. Trzeba znaleźć jakąś nową ścieżkę fabularną, było coś ciekawego na horyzoncie?
Właścicielka
Ponura ulica zatłoczona niewyraźnymi, ludzi nawet nie przypominającymi stworami, odgrodzona od posiadłości złotą bramą, przez którą się wcześniej tu włamał. Wysoki, sękaty dąb, obsiadany przez kruki. I wszechogarniająca cisza, zakłócana jedynie przez ptaki i ciężki oddech jego towarzyszki. Nic więcej nie dostrzegł ani nie słyszał w pobliżu. Co teraz zrobić?
- Trzymaj - dał jej paczkę M&M'sów i ruszył w stronę bramy. Cóż, skoro jest droga to gdzieś pewnie prowadzi.
Właścicielka
Dziewczyna zaczęła łakomie jeść.
Dawno nic nie jadła, a to na dodatek miało czekoladę w sobie. Prawdziwy luksus!
Tymczasem chłopak dotarł do złotej bramy.
Zamknięta. Dziewczyna podeszła w końcu do niego. Nie szła prosto, podpierała się rękoma i przemieszała raczej podskokami niż krokami. Jak zwierzę. Twarz miała umazaną resztkami słodyczy, które jej dał. Wyglądało na to, że M&M'sy zjadła razem z opakowaniem. I to niestety dosłownie.
- Ale foli to się nie je. - Rzucił rozbawiony. To będzie ciekawa przygoda, przynajmniej jeden plus z tego, że jej nie porzucił. Spróbował otworzyć bramę.
Podszedł do niej bez słowa i ostrożnie oparł się o drzwi. - To miejsce jest naprawdę niesamowite. - stwierdził, obserwując, spadające z nieba, krople wody.
Właścicielka
Maxmaxi
Connor obudził się na asfalcie.
Czuł się obolały, a i tak miał wrażenie, że to tylko sen. Że nadal leży bezpiecznie w swoim łóż-- Czekaj, nie w swoim, w cudzym łóżku, wczoraj poszedł do takiej jednej i się działo. W każdym razie, otaczała go lekka mgła, a on sam - leżąc w ten oto sposób na wznak, widział tylko niewyraźne kształty w pobliżu, mniej i bardziej kolorowe, a także złotą bramę, odgradzającą go od górującej nad wszystkim posiadłości. Nic więcej.
Psychopata
Pomimo iż nie widział nowego łańcucha, kłódki ani niczego podobnego, brama nie dała mu się otworzyć. Dziewczyna oblizała wargi z resztek czekolady - Ann - mruknęła nagle. Nie wyjaśniła jednak o co jej chodzi.
Gunzi
- Zgadzam się - mruknęła w zamyśleniu, uśmiechając się lekko - To możliwe, by dwie osoby miały ten sam sen? A może rano obudzę się i okaże się, że wcale nie istniejesz. Nigdy nie istniałeś. Że tylko mi się przyśniłeś... Lub na odwrót. I skończę swoją egzystencję wraz z dźwiękiem budzika - spojrzała na niego - Jak sądzisz?
- To imię? - Spytał wyglądając przez bramę. Nie szukał jakiś dziwnych istot, ale zwykłych ludzi takich jak on sam. Skoro nie może otworzyć bramy z tej strony, a stamtej mógł to wystarczyłoby poczekać na kogoś.
// Zmienię Ekwipunek w karcie, bo w końcu zapomnę co ma, a co już nie.
Właścicielka
Na razie nikogo nie widział.
Dziewczyna skinęła wyraźnie głową.
- Przypomniałam sobie. Ann Winston.
Będzie łatwo zapamiętać. Zwykle jak ktoś się przedstawił to trzeba podać swoje imię, tak więc
- Christopher Moss. - Rzucił tylko i odwrócił się w stronę posiadłości, szukał jakiś ogrodów albo czegoś podobnego. Później przyjrzał się ogrodzeniu, może uda się znaleźć jakieś inne wyjście.
Huh, kolejny posrany sen? Który to już? Pewnie jakiś z kolei będzie... Niemniej, podniósł się z ziemi, poprawiając swój ubiór i upewniając się, że zostanie nienagannie cichy. Sen czy nie, musi się godnie prezentować. Chociażby przed jakimiś snami czy innymi dziwami, jakie być może tu spotka.
Właścicielka
Psychopata
Ogrodów wprawdzie nie widział, ale obszar wokół budowli zdawał się na tyle przestronny, że równie dobrze coś mogło znajdować się poza zasięgiem wzroku Christophera, na tyłach posiadłości. Co do ogrodzenia - jedynym wyjściem w zasięgu jego wzroku była owa złota brama, którą wcześniej się tutaj dostał, teraz jednak zamknięta. Dziewczyna podrapała się po policzku, jednak szybko syknęła, odsuwając rękę od twarzy, z której odpadł niewielki płat skóry. Miała za paznokciami teraz nie tylko zaschłą, ale i świeżą (swoją!) krew.
Maxmaxi
Ubranie z pewnością wyglądało dobrze, czego nie mógł jednak powiedzieć o cudacznych postaciach, wyłaniających się z otaczającej go mgły i spoglądających na niego ciekawsko. Istoty te nie przywodziły na myśl ludzi, pokraczne, zeszpecone i zwierzęce. Wszystkie łączyło to, że ich twarze były dziwnie zamazane i nie był w stanie rozróżnić poszczególnych rysów.
- Idziemy zwiedzić teren wokół posiadłości, czy grzecznie pukamy do drzwi i prosimy o otwarcie bramy? - Nieświadomie zastanowił się głośno drapiąc się po głowie. Nosz... Przydałoby się wrócić do poprzedniego save'a. Zresztą, jeśli już poszedł tym tokiem myślenia to powinien jak idiota dalej brnąć w bagno i zacząć szukać śmierci przy posiadłości. W sumie, to nie jest sam, więc czemu wszelkie decyzje miałby spadać na niego. Spojrzał na swoją towarzyszkę z zamiarem zadania już wcześniej wypowiedzianego pytania. Jednak zamiast niego padło jakieś ciche bluźnierstwo, na widok jej twarzy. Teraz jej jeszcze skóra płatami spada! Wkrótce to zostanie tutaj sam, a to mu się nie podobało!
- Jak się czujesz?
Właścicielka
- P-Piecze mnie dziwnie... Takie to... Eee... Mrowienie i tak trochę kłucie w tym miejscu, gdzie skóra odeszła. Ja... - starała się chyba opisać ból, ale nie umiała sobie przypomnieć tego słowa. Rana krwawiła, ale nie specjalnie mocno. W taki sposób, w jaki krwawi miejsce, gdzie zdrapało się strupa, nie jak otwarta rana na ciele.
Czyli to tylko wierzchnia warstwa naskórka, czy coś w tym stylu.Dobrze, jeszcze trochę z nim tu pożyje.
- Boli, tak? - Przyjrzał się bardziej jak wygląda jej stan. - Powinno być dobrze. Co teraz robimy?
// Dwa odpisy w jeden dzień! Hura!
Właścicielka
- Nie wiem. Można iść wzdłuż ogrodzenia. Sprawdzimy czy nie ma innego wyjścia. Na pewno nie wejdę do środka. O-Ostatnio kiedy weszłam... - spojrzała ze strachem w oczach na swoje mizerne, zaniedbane i w wielu miejscach wręcz okaleczone ciało.
- Dobrze, dobrze. - Pomógł jej wstać i zaczął iść, przy okazji rozglądając się po okolicy. Co jakiś czas oglądał się czy Ann idzie za nim i w jaki sposób idzie.
// Szalejesz dziewczyno
Jasna cholera. Dość dużo musiał wypić, skoro widzi świat w ten sposób. Szedł dalej, rozglądając się. Jaki to mógł być pokój... salon? Tam było najwięcej osób, ale też jest to zbyt obszerne miejsce jak na niego.