Właścicielka
Niffin:
Po dziesięciu minutach trafiłeś niedaleko adresu. Warto było zaparkować nieco dalej, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
- "Goście od Sombry", pasi? - Rzuciła ironicznie - Z czasem, nazwa na nas przyjdzie sama. -
Konto usunięte
Tak zrobił, nie jest głupi. Idąc całkowicie normalnie i niepodejrzanie, udał się na tyły posiadłości.
Zapowiada się bardziej niż wybornie. Cóż, nie było innej opcji, więc zaprzągł swe mięśnie do roboty i spróbował wyważyć drzwi.
Właścicielka
- Pewnie. To co teraz? - Zapytał Jeffrey.
Niffin:
Zatrzymało Cię ogrodzenie. Mogłeś przez nie przeskoczyć, trafiłbyś do ogrodu, a przez niego możesz wejść do środka przez taras. Nikogo tam nie było, na razie.
Kuba:
Szybko i sprawnie wyważyłeś drzwi. Niedaleko zauważyłeś włącznik światła.
Konto usunięte
W taki sposób postąpił. Idąc, powoli i cicho spróbował dostać się do willi przez taras.
- Teraz...- Postukała palcami po brodzie - Czy w okolicy jest jakiś biznes, który nie należy do Żmij? -
Właścicielka
Niffin:
Powoli otworzyłeś drzwi. Światła były zapalone a naprzeciwko Ciebie na kanapie siedział twój prawdopodobny cel, oglądał telewizję jedząc chipsy, był odwrócony do Ciebie plecami.
Radio:
- Zależy o co Ci chodzi. Zajmują się też haraczami, ale na innych terenach. Handlują marihuaną i czasem coś tam kradną z z innych miejsc niż slumsy. No, jest też prostytucja.
Konto usunięte
Szedł powoli, ostrożnie, z zastanawieniem nad każdym kolejnym krokiem. Zbliżając się, wyciągnął garotę. Będąc wystarczająco blisko celu, rozejrzał się. Po ocenie sytuacji, zacisnął przedmiot na szyi mężczyzny, zaciskając mocno.
- Wiem, co robią Żmije. - Odpowiedziała twardo: - Chodzi mi o to, jakie lokale, czy biznesy w pobliżu, nie są ani w naszej, ani w ich wpływach. -
Zapalił je, później chwycił nóż i rozejrzał się wokół.
Właścicielka
Niffin:
Idealne zabójstwo, po chwili cel został uduszony. Nikogo tu nie było. Miałeś szczęście.
Radio:
- Niech no pomyślę... Znajdzie się ze dwa spożywczaki...
Kuba:
Teraz zauważyłeś więcej krwi, o wiele więcej. Była wszędzie, na podłodze, na ścianach. W kuchni, salonie i łazience. Najwięcej prowadziło do sypialni.
- Bingo! - Klasnęła w dłonie: - Jutro już to nie będą spożywczaki, a dwa, nowe źródła zarobku! -
Konto usunięte
Odetchnął. Nie ma co go gdzieś chować, pomyślał. Prędzej czy później i tak się wyda. Schował narzędzie zbrodni. Opuścił posiadłość, korzystając z tej samej drogi co przy wejściu. Idąc spokojnie, wrócił do motocyklu. Drugi cel postanowił załatwić w nocy. Pojechał do klubu motocyklowego.
Nawet jemu łatwo się było pokapować, że kobiet już nie uratuje, więc ruszył do sypialni, zaglądając do każdego mijanego pomieszczenia i odwracając się za siebie, żeby zwyczajnie nie zostać zaatakowanym.
Właścicielka
Radio:
- To jak się tym zająć? Chyba, że sama to zrobisz. - Odparł Jeffrey.
Niffin:
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Kuba:
W środku ujrzałeś dwie kobiety leżące obok siebie w zakrwawionym łóżku. Miały ślady pchnięć nożem na całym brzuchu. Były też poderżnięte gardła... Morderca musiał zbiec.
- Nie, sama nie...Wejdziemy tam, nieco pogrozimy, aż się nie zgodzą na "współpracę". Ktoś chętny? -
Zaklął i natychmiast opuścił dom, pozbył się tylko krwi z butów, wycierając je o trawnik czy coś w ten deseń. Później ruszył jak najszybciej do "Sojuza."
Właścicielka
Radio:
- Ja mogę pójść. - Clinton zgłosił się na ochotnika.
- A my co mamy robić? - Spytał Jeffrey wraz z Harrym.
Kuba:
// Zmiana tematu. Zacznę.//
- To co zwykle robicie. A co zwykle robicie? - Zapytała retorycznie.
Właścicielka
- No, właściwie jest jeszcze parę domów do obejścia. To idziemy. Rozdzielimy się, żeby było szybciej. A jeszcze jedno, wspomnieć, że teraz gang Sombra przejmuje haracze ? Albo kto rządzi tym gangiem?
- To już od was zależy. Możecie mówić, ale nie ma takiej potrzeby. -
Właścicielka
Skinęli głowami. Jeffrey i Harry opuścili budynek.
- To do jutra, spotkamy się tu o szesnastej, jasne? - Zwróciła się do Clinta.
Właścicielka
- Zaraz, myślałem, że idziemy razem.
- Gdzie chcesz iść? Już zrobiłeś dzisiaj kawał dobrej roboty. Spożywczakami zajmiemy się jutro. -
Właścicielka
- A, rozumiem. To do jutra.
- To do jutra. - Wyszła z domu i skierowała się do mieszkania matki.
Właścicielka
- Do jutra. - Pożegnał się.
// Zmiana tematu. Slumsy. Zacznę.//
Terry westchnął, tupiąc nogą. Później zapalił papierosa i czekał dalej. Cholerny autobus się spóźnił. Nie, żeby mu się gdzieś śpieszyło, choć rower zostawił w lombardzie to mógłby równie dobrze dostać się wszędzie, gdzie chciał na piechotę, ale przydałoby się dostarczyć coś do lombardu, ewentualnie zwędzić trochę pieniędzy, a zatłoczone środki komunikacji miejskiej były prost idealne... Rzucił okiem na innych ludzi czekających na przystanku, ciekaw czy mają coś wartego zwędzenia na widoku.
Właścicielka
Niestety na widoku nic ciekawego nie było... Ale po chwili zauważyłeś łysego mężczyznę w czarnym garniturze, miał złoty zegarek na lewej ręce.
No i to jest coś wartego uwagi. Niemniej, próba kradzieży w takim momencie byłaby zbyt ryzykowna, czekał więc na cholerny autobus.
Właścicielka
Po kilku minutach autobus przyjechał a ludzie obok Ciebie zaczęli do niego wchodzić.
On również, pilnując, swojego potencjalnego celu, czyli mężczyzny z zegarkiem.
Właścicielka
Twój cel usiadł na jednym z foteli a autobus zaczął jechać w stronę miasta.
Usiadł niedaleko, choć nie tuż obok, a później odczekał jeden przystanek. Czekał, aż mężczyzna odwróci uwagę na tyle, żeby nie zauważyć, jak Terry wstanie i pozbawi go cennej własności, co zamierzał zrobić tuż przed kolejnym przystankiem, wstając i wychodząc jak gdyby nigdy nic.
Właścicielka
To będzie trudne do wykonania. Zegarek był przypięty a cel obserwował autobus. Musisz wymyśleć jakiś plan.
Najlepiej byłoby odwrócić jakoś jego uwagę, tylko jak? Hmmm... Czekał, aż pojawi się ktoś, kto by go zasłonił, stając między nimi, a jeśli nie, to poszukał wzrokiem jakiegoś budynku, jaki wydawał się dość charakterystyczny, w sam raz, aby o niego zapytać.
Właścicielka
Po chwili zaczęliście przejeżdżać obok jakiegoś motelu, można było o niego zapytać.
//Czyli tej opcji, że ktoś mnie zasłonił podczas wysiadania nie ma?//
Kiedy najbliższy przystanek?
Właścicielka
Za parę minut mieliście stanąć przy jednej z dzielnic w slumsach.
Zaczekał więc, aż pasażerowie zaczną zbierać się do wyjścia, wtedy też zagadnął mężczyznę o budynek, a gdy ten był odwrócony, szybko pozbawił go zegarka i ruszył dalej, w tłum wysiadających, aby opuścić autobus.
Właścicielka
Udało Ci się, zegarek był twój a ofiara kradzieży prawdopodobnie tego nie zauważyła. Po chwili oddaliłeś się od tłumu.
Schował łup do torby i ruszył dalej przed siebie, wypatrując po drodze kolejnej okazji.
Właścicielka
Nic ciekawego po drodze nie znalazłeś chociaż mogłeś spróbować ukraść jednemu z przechodniów portfel z tylnej kieszeni.
W sumie dobry pomysł, więc spróbował, o ile znalazł się w odpowiednio dużym tłumie, aby nikt nie zauważył jego manewru.
Właścicielka
Powoli wyciągnąłeś portfel, przechodzień poszedł dalej a ty miałeś swoją zdobycz. W środku było dwieście dolarów, zdjęcia jakichś dzieci oraz dowód osobisty.
Niewiele... Cóż, pieniądze zabrał, później rzucił okiem na dowód.