- Ty upita? - Prychnął z rozbawienia. - Wybacz, ale ani trochę nie wyglądasz na imprezowiczkę. A poznałem ich wiele, oj wiele!
- Wygląd może być mylący, a i upiłam się tylko raz w życiu, akurat po tym występie. - patrzy się uśmiechnięta na niego.
- Cóż, inni ludzie też reagują jak ty, kiedy wychodzi mi ścięcie drzewa szybkim wiatrem albo próżnia.
- Na maga zdolnego dokonać czegoś w tym stylu akurat wyglądasz. Spotkałem kilku w swoim życiu więc potrafię ich rozpoznawać. Ty od samego początku wydawałaś się... wyjątkowa.
Speszyła się i zarumieniła aż po uszy.
- Mówisz tak dlatego, że wdarłam Ci się do głowy? - mówi cicho i chowa pół twarzy w dłonie. Znowu w głowie jest kłębek różnych i kompletnie skrajnych myśli.
- Wdarłaś mi się do głowy na długo zanim weszłaś do mojego umysłu. - Uśmiechnął się ciepło i delikatnie położył swoją dłoń na jej dłoni.
Maksymalnie się speszyła i odsunęła od niego trochę.
- Dziękuję... - rozgląda się trochę nerwowo.
- Potrafisz prawić komplementy.
- Wszyscy mamy jakieś zalety. Ty, na ten przykład, jest niesamowicie piękna. A ja potrafie to piękno dostrzec.
Nie przysunął się bardziej, by nie płoszyć niepotrzennie dziewczyny. Zamiast tego uśmiechał się zalotnie i spoglądał jej w oczy.
- To miłe. - co tu dużo mówić, na twarzy wygląda jak pomidorek, mimo to odwzajemnia lekko uśmiech.
- Potrafisz czarować słowem Savo.
- To moja praca, hobby i styl życia. - Przysunął się nieco bliżej dziewczyny, ale nie za blisko.
- Wyglądasz uroczo kiedy się czerwienisz.
Jak na złość (a może nie) czerwieni się jeszcze bardziej i odwraca wzrok gdzieś na bok chowając twarz w rękaw. Ekstremalnie speszona, aż mowę jej odebrało.
Zachichotał szczerze, ale nie szyderczo. Przysunął się nieco bliżej i delikatnie objął dziewczynę w talii.
- Poważnie, nigdy nie spotkałem bardziej uroczej dziewczyny.
- Tylko tak mówisz... - odpowiada mu cicho. ale i nie protestuje gdy ją obejmuje. Twarz dalej jest ukryta za rękawem, tylko teraz nieco mniej.
- Jak śmiałbym cię tak bezczelnie okłamywać. - Przysunął swoją głowę bliżej jej, by móc spojrzeć jej w oczy.
Ruby oczy ma ładne, jasnoniebieskie jak Nordowie, mimo że nie jest stamtąd. Patrzy na niego, na raz i przestraszona, zaciekawiona i speszona.
Jego oczy natomiast były czerwone, mocno czerwone. Jak rubiny albo wytrawne wino; pamiątka po "skaveńskim" przodku. Spoglądały prosto w nią, wykrzywione w zawiadackim spojrzeniu. Jednak nie było w nich nic złego, tylko ciepło i czyste zauroczenie.
Mimowolnie ciepło się uśmiecha i przytula do niego. Zamyka oczy i wtula się nieco mocniej.
Odwzajemnił uścisk, najmocniej i najdelikatniej jak się dało. Dziewczyna była tak drobna, że bał się że ją połamie. Ale ta kruchość bardzo mu się w nim podobała.
- Przepraszam... Lubię się przytulać. - mówi prawie szeptem i bardziej się wtula. Zamyka oczy i bardziej opiera się na nim ale jeszcze nie śpi. Można powiedzieć, że to całkiem urocze
Nawet bardzo. Urocze i romantyczne. Dwoje odrzuconych z tego świata, splecionych w ciepłym uścisku w piwnicy przydrożnej karczmy. Prawdziwy początek wielkiej przyjaźni... a może czegoś więcej?
- Nie musisz za nic przepraszać. - Szepnął jej do ucha. - To raczej ja powinienem przeprosić ciebie.
Znów podnosi na niego wzrok nie przerywając przytulania się.
- Czemu? Chyba też zmęczony jesteś
Oderwał na chwilę głowe by móc jeszcze raz spojrzeć w te cudowne błękitne oczy. Przez chwilę chciał pójść o krok dalej i nawet zbliżył swoje usta do jej ust. Ale się zatrzymał w połowie, jakby dając jej możliwość decyzji.
Odsunęła się kawałek i dała do zrozumienia, że jeszcze nie. Spuszcza wzrok i znowu się lekko wtula.
Poczuł się niezręcznie, więc ostrożnie wyrwał siè z uścisku.
- To... ja może pójdę po coś do picia.
Wyszedł ze swojego pokoju i udał się do baru.
Odłożyła instrument spowrotem pod ścianę i spaceruje po pokoju, dokładnie oglądając całe pomieszczenie. Chodzi dookoła i znów zatrzymuje się przy półce z książkami.
Wyciąga te z widocznym największym zużyciem i otwiera na losowej stronie.
Właściciel
Gulasz:
- I jak tam? - zagadnął karczmarz z uśmiechem niemalże od ucha do ucha na brodatej gębie. Dobrze wiedziałeś co i kogo ma na myśli.
Attero:
Poezja i tym podobne, ale też jakieś dziwne pozycje, jakby zapisane w nieznanym Ci języku.
Wczytuje się w książkę, a jak wiadomo, najłatwiej poznać człowieka po tym co czyta. Oraz wchodząc do jego głowy, ale to już cięższa sztuczka.
-A weź daruj sobie te sprośności! - Machnął ręką i usiadł na swoim ulubionym miejscu. - Nie każda kobieta to puszczalska dziunia. Takie łatwiej spotkać w mieście. - Dodał.
- A skoro o tym mowa, zabieram ją jutro do Nowego Gilgasz.
Właściciel
Attero:
Wczytałaś się w poezję, bo tylko to mogłaś przeczytać. No, chyba że poszukasz czegoś innego, co nie leży na wierzchu... Jeśli chodzi o same wiersze, to raczej przeciętne, kilka z nich chyba nawet skądś kojarzysz.
Gulasz:
- Może i romantyk ze mnie żaden, ale ja bym swoją piękną wziął na spacer przy świetle księżyca, a nie słońca... Zwłaszcza czarnego... No, a poza tym to po kiego żeś tu przylazł? Oddech złapać? - zapytał, po ostatnim pytaniu zanosząc się rubasznym śmiechem.
- Co? Nie, uwielbiam zapach karczemnej piwnicy! - Powiedział z nieukrywaną ironią. - Chciałem dokończyć to wino co i tak odtworzyliśmy.
- Romantyk... - uśmiecha się pod nosem, odkłada książkę na swoje miejsce i ogląda dalej wszystkie jego pamiątki. Może znajdzie coś ciekawego zanim wróci.
Właściciel
Gulasz:
Skąpy brodacz mruknął coś pod nosem, ale sympatia wobec Ciebie przeważyła, toteż po chwili ponownie napełnił kieliszki żądanym trunkiem.
- No, wracaj już do swojej muzykantki.
Attero:
Brak takich przedmiotów w jego skromnym lokum nasuwał dwa wnioski: Albo ich zwyczajnie nie miał, albo nie chciał się nimi dzielić z kimkolwiek i ukrył je tak, aby nikt nie miał do nich dostępu.
- Nie omieszkam.
Z uśmiechem wziął oba kubki i zszedł z powrotem do jego lokum.
Zrzuca z siebie swoją wierzchnią szatę i rzuca ją na instrument.
- Tak lepiej. - przeciąga się i zmęczona siada spowrotem na łóżku czekając, aż Savo przyjdzie.
Właściciel
Gulasz:
Wróciłeś, a pierwszym, co zarejestrowałeś po wejściu do pokoju był fakt, że Twoja towarzyszka pozbyła się z siebie nieco odzienia. Zapowiada się całkiem nieźle, zwłaszcza, że tak mało wypiła.
Attero:
Wrócił, rzecz jasna z tacą w dłoniach, na której to niósł kolejne porcje trunku dla siebie i Ciebie.
Przeciąga się i ziewa zakrywając usta wierzchem dłoni.
- Oh. Szybko wróciłeś Savo. - uśmiecha się w jego stronę.
Chwilę temu mówiła że nie jest gotowa, ale przeszłość należy do przeszłości! Odwzajemnił uśmiech i odłożył wino na niewielki stolik obok łóżka.
- Cieszę się że czujesz się komfortowo... - Powiedział niskim, ciepłym głosem, patrząc na tunikę pozostawioną na łóżku.
//i need to stop u right there, ma na sobie jeszcze koszulę i spódnicę//
- Jak na piwnice tak specyficznej karczmy, jest tu całkiem przytulnie.
- Starałem się urządzić najprzytulniej jak się dało, co było niejako wyzwaniem... - Kiedy mówił, nalewał jednocześnie wina do kielichów. Podniósł oba i jeden przysunął w stronę dziewczyny.
- Wina?
//Przecież wiem że nie rozebrała się do rosołu :v
- Chętnie. - wzięła od niego kielich.
- Swoją drogą, bardzo dobrze Ci wyszło udekorowanie tego miejsca.
- Dzięki, długo zbierałem tę pamiątki, choć w zasadzie same wpadały mi w ręce. - Napił się wina. - Jedna z kilku zalet trybu życia podróźnika.
- Podróżnik i romantyk. Rzadko spotykana w tych czasach kombinacja. - lekko się uśmiecha i napija się wina. - Swoją drogą, dużo czasu musiało zabrać Ci zebranie takiej kolekcji książek.
- Zawszę jak trafiam do miasta rozglądam się za księgarnią. Czasem kupię książkę, czasem dwie. Głównie poezje, jak widzisz. A ty? Lubisz czytać wiersze? A może wolisz jak ktoś je o tobie pisze?
- Bardziej wciąga mnie proza, chociaż i wiersze lubię czytać od czasu do czasu. Ostatnia książka, która mnie wciągnęła, że o świecie zapomniałam to była... Daj mi chwilę pomyśleć... - chwilę grzebie w swojej pamięci - Ah no tak! "Podmrok" Yusufa. I chyba nie jestem dobrą muzą dla artystów. - lekko się uśmiecha i wypija łyk wina.
// Znaj mą litość. I rozbawiłeś mnie.
Znów płonie rumieńcem i tylko zerka zawstydzona na Savo.
- Tak tylko mówisz.
-- Och nie! To by oznaczało że kłamę. - Zbliżył się nieco do dziewczyny. - A ja nigdy nie okłamuje tak pięknych dziewczyn...
Kłamał, ale to było oczywiste kłamstwo. Była naprawdę piękna, więc można było dla niej nieco nagiąć prawdę...
// :3 <3
- Jesteś bardzo... przekonywujący. - zawiesiła się na chwilę i uśmiechnęła do niego, po czym spuściła wzrok jeszcze bardziej się rumieniąc.
- Łatwo jest być romantykiem, gdy rozmawiasz z tak... olśniewającą kobietom. - Spoglądał w jej oczy jak w zachód słońca nad oceanem. Kiedy tak spoglądał w zwierciadła jej duszy, jakby od niechcenia, dotknął jej policzka, delikatnie jak rzeźby z piasku, która zaraz miałaby się rozsypać.
Przymknęła oczy i zamruczała przyjemnie. Teraz czuje się przy nim komfortowo i bezpiecznie. Uśmiecha się szczerze i uroczo do niego patrząc mu w oczy.