Kamienny Młot

Avatar Kuba1001
Pokiwał głową i z braku pytań ruszył w drogę w milczeniu.

Avatar FD_God
Właściciel
-Jak sądzicie, ile smoków nadal sieje zniszczenie na tym świecie?- Spytał was, ale raczej wolał odpowiedź od ciebie jeden z łowców.

Avatar Kuba1001
- Ten będzie pierwszy jakiego spotkam, ale strzelał, że z kilkadziesiąt, bo bestyje podobno strasznie rzadkie i niespotykane.

Avatar FD_God
Właściciel
-Nie daliśmy rady oszacować jakiejś przybliżonej liczby, ale jest ich naprawdę sporo, o ile liczyć na takie standardy, dodatkowo często żyją w jakichś skupiskach, a najlepiej polować na takie odległe i samotne, coby nie nabierały sił, bo inaczej kto wie czy jaka stolica nie stanie w ogniu.

Avatar Kuba1001
- O sku*wesyn... - skomentował jedynie Buenor i pociągnął łyka z piersiówki. - A kiedyś to się tak zdarzyło, że smoczydła spaliły jakąś stolicę albo inne duże miasto?

Avatar FD_God
Właściciel
-Nie za naszego żywota, to na pewno. No, ale mówiono kiedyś o jeszcze innym większym rodzie, który niefortunnie znajdował się najbliżej przez co smoczy atak zakończył się istnieniem całego rodu, a jego ziemie wchłonęli Redwyne, a ci już postanowili się wykosztować na pozbywaniu się smoków.

Avatar Kuba1001
- Dlaczego w ogóle Smoki atakują inne rasy? Znaczy się tak poza tym jak oni je wku*wią albo wejdą inaczej w paradę, bo to oczywiste, każdy by się wtedy chciał zemścić.

Avatar FD_God
Właściciel
-Jedni mówią, że to zwierzę jak każde inne tylko w dużej grupie wyjątkowo agresywne, inni że coś planują tymi atakami... A najśmieszniejsza opcja mówi, że potrafią się w człeka zmienić i żyją se gdzieś pośród nas, pewnie podejrzewają nawet o to ród Redwyne, skoro takie połacie terenu zdobyli, ale raczej nie kazaliby swoich braci wtedy zabijać.

Avatar Kuba1001
- Ja, dla świętego spokoju, dalej jednak będę myślał o nich tylko jak o dużych gadach co srają ogniem.

Avatar FD_God
Właściciel
-No to tak samo jak my, przynajmniej można na nich naprawdę dobrze się obłowić, o ile wie się jak można poszczególną ich część wykorzystać.

Avatar Kuba1001
- A, właśnie, właśnie: Jak podzielim między siebie te jego cenne części?

Avatar FD_God
Właściciel
-Uczciwie, rzecz jasna. Zależy na czym najbardziej wam z tego smoka zależy, bo praktycznie każda część jest naprawdę cenna.

Avatar Kuba1001
- Yyy... To jest w nim coś niecennego tak w ogóle?

Avatar FD_God
Właściciel
-Znaczy się co najwyżej jakieś wnętrzności są mniej cenne. Ale tak to krew, łuski, kości, serce... Wszystko jest dosyć sporo warte.

Avatar Kuba1001
- Nie ma co kroić teraz tego Smoka, najpierw to powinniśmy go jakoś ubić, nie?

Avatar FD_God
Właściciel
-Zawsze lepiej pogadać o tym zawczasu, zwłaszcza, że sporo krwi może się zmarnować na ustalaniu tego później.

Avatar Kuba1001
- No przecież Was ku*wa nie zabijem ani nic, żeby więcej tego złota wyciągnąć ze Smoczydła! Podzielm się po równo, żeby każdy był zadowolony, a nie się będziem teraz pie**olić.

Avatar FD_God
Właściciel
-Nie o to chodzi, po prostu krew ze smoka może się zmarnować... Ale dobra, później się to ustali.

Avatar Kuba1001
Skoro to już było z głowy, to Beunor pociągnął zdrowo z piersiówki i kontynuował marsz.

Avatar FD_God
Właściciel
Na szczęście wasza droga przez górskie szlaki nie obfitowała, póki co w niespodzianki, ale po dłuższym czasie drogi wypada się gdzieś zatrzymać.
-Panowie, poszukajmy jakiej jaskini i tam sobie przenocujmy, nie ma co szukać kłopotów nocą.

Avatar Kuba1001
- Nawet jakby nas coś nie napadło, a prawie na pewno napadanie, to i tak moglibyśmy się z urwiska spie**olić czy coś, także dobry pomysł. - powiedział i samemu zaczął rozglądać się za takową.

Avatar FD_God
Właściciel
Po krótkiej podróży natrafiliście nawet na taką, wydaje się też w sumie niezamieszkała, a jako że wybrzydzać nie można to będzie to raczej najlepsze miejsce na przekimanie.

Avatar Kuba1001
A więc się tam skierował, ale rzecz jasna nie sam, tylko z resztą swej bandy, brodatej i nie.

Avatar FD_God
Właściciel
Wóz należało zostawić na zewnątrz, tak samo z jedną osobą, która by go pilnowała siedząc na skraju jaskini. Reszta zaś przystąpiła do rozpalenia jakiegoś ogniska i rozłożenia skór na miejsce do spania.

Avatar Kuba1001
Tak więc pomógł w tych czynnościach, ewentualnie ruszył na wartę, jeśli nie znalazł się inny chętny.

Avatar FD_God
Właściciel
Mógł co najwyżej pomóc przy wskrzeszaniu ognia dając jakieś iskry czy pomniejszą błyskawicę. Zaraz wtedy pośród sojuszniczej grupy objawił się kuchcik, który z miejsca ustawił kocioł na trójnogu nad ogniskiem.

Avatar Kuba1001
W takim razie rozsiadł się gdzieś wygodniej i czekał na posiłek.

Avatar FD_God
Właściciel
No i te zaraz się pojawiło jak to kucharz zaczął rozdawać miski zupy grochowej.

Avatar Kuba1001
Ciepła strawa była zdecydowanie przyjemną odmianą od sucharów i suszonego mięsa którym się zwykle żywili w drodze, ale i tak z ich pomocą dopchał się po grochówce i popił piwem zakupionym wcześniej w karczmie czy też zrabowanym bandytom, z którymi wcześniej się rozprawił wraz ze swą bandą.

Avatar FD_God
Właściciel
Zdecydowanie było to lepsze, niż tamta strawa, a ta jak na kuchnię polową była całkiem dobra. Każdy sobie zjadł i popił to teraz można sobie pogadać czy też iść spać.

Avatar Kuba1001
Nie miał żadnego praktycznego pytania odnośnie misji czy samego Smoka, a więc czekał i milczał, bo może ktoś zapyta się o coś jego, bo na pie**olenie od rzeczy był jeszcze zbyt trzeźwy.

Avatar FD_God
Właściciel
-A wy to tak w sumie co robiliście najciekawszego?- Spytał się kogokolwiek z was jeden z ludzi.

Avatar Kuba1001
- Trochę by tego było... Skopaliśmy dupsko takiemu Ben-Abzie i jego patałachom, ograbiliśmy starożytne kurhany i stoczyliśmy walkę z ich strażnikami, zabiliśmy niedźwiedzia wielkości sporej chaty... Chcecie posłuchać?

Avatar FD_God
Właściciel
-Zawsze miło posłuchać wyczynów innej grupy.- Powiedział uśmiechnąwszy się lekko.

Avatar Kuba1001
Podrapał się po brodzie i pociągnął łyka z piersiówki. Następnie otarł usta wierzchem dłoni i zaczął swą opowieść:
- Wałęsaliśmy się z chłopakami po ziemiach Talmarów, idąc do Kamiennego Młota po powrocie z udanej wyprawy... Nagroda dupy nie urywała, ale dało się przeżyć. Ale, jak to Krasnoludy, przepiliśmy prawie wszystko, a droga była jeszcze daleka, więc zaczęliśmy chodzić od wiochy do wiochy i od miasta do miasta, szukając zajęcia, ale za ch*ja pana nie było nic do ubicia... Siedzieliśmy w jakieś zapyziałej karczmie na zadupiu, pijąc smętnie piwko i myśląc jak wyjść z tego bagna, w które się wpie**oliliśmy, aż tu nagle do budynku wpada chłop wyglądający jakby napi**dalał się z niedźwiedziem na gołe łapy, ledwo żywy. Dali mu browca, a jak złapał oddech powiedział, że w okolicy, gdzie od dawien dawna były jakieś kurhany, w których podobno pochowano jakichś słynnych wojów, znalazł skarby i strzegące ich duchy, które tak go nastraszyły, że nie dość, że spie**olił, to jeszcze zgubił całe złoto... No, prawie całe, bo znalazł w kieszeni złoty sygnet. Jednogłośnie poszliśmy sprawdzić ile w jego pie**oleniu było prawdy... Weszliśmy, a tam po ch*ju złota, biżuterii, pucharów, broni i innych pierdół ze złota, srebra, bursztynu i klejnotów, a poza tym tuzin wysokich na jakieś trzy metry i szerokich na półtora. Niewiele myśląc, każdy zaczął pakować ile się da, ale tak w połowie rabunku coś się nagle jebło, a sarkofagi otworzyły się same z siebie. Z każdego wylazł szkielet wielki jak Ork, może nawet większy, emanujący fioletową poświatą, zbrojny w migdałową tarczę i miecz długi. Wszystkie sku*wysyny na nas natarły i pewnie by nas zabili, gdybym nie kazał swoim spi***alać z tym, co już mają, a później je**ął z pioruna i młota tak, aby zawalić kurhany. Spie**oliłem w ostatniej chwili, a złoto i potworki zostały pogrzebane, ale jak tak patrzyłem na tę naszą walkę z nimi, to życzę ku*wa szczęścia innym... Grunt, że zaje**liśmy tyle, żeby wrócić do Kamiennego Młota, a tam zająć się innymi misjami. - opowiedział, kończąc swój wywód tak, jak go zaczął, czyli łyknięciem alkoholu, a później zaczekał na jakieś reakcje, pytania czy inne pierdoły, nim zacznie opowiadać o reszcie misji.

Avatar FD_God
Właściciel
-Ty ku*wa, jak tam takie skarby, to gdzie te kurhany? Może da jeszcze co tam wykopać i przy okazji nie zdechnąć!- Powiedział jeden.
-Ty ku*wa tumanie, to pewnie była jakaś królewska krypta, a strzegli jej wieczni strażnicy, pewnie kiedyś sobie można było pozwolić jako mag na babranie się w nekromancji, teraz to zapie**olą na miejscu, o!

Avatar Kuba1001
- Jak wrócim z wyprawy na smoczydło, to ja Wam chętnie opowim, gdzie to, bo sam się tam z bandą nie wybiorę, a Wam może szczęście dopisze... To co? Jakaś inna historia?

Avatar FD_God
Właściciel
-A z chęcią, jak jeszcze jaką tam znacie.- Odpowiedział jeden z grupki, a reszta pokiwała głowami.

Avatar Kuba1001
Ponownie zwilżył w gardło i chwilę czasu spędził na wyszukiwaniu w pamięci poszczególnych skrawków opowieści, aby złączyć je do kupy i ruszyć z koksem:
- To było dobre dwa lata temu jak zapędziliśmy się na daleką północ, gdzie jest tak zimno, że psa szkoda z chaty wypuszczać, a co dopiero Krasnoluda, i jaja klekoczą z mrozu... No, ale zlecenie to zlecenie: Jakiś ważniak mieszkający sporo dalej na południu wynajął nas, żebyśmy załatwili jakiegoś tam Czarta, który grasował po jego ziemiach. Niby coś tam brzęczał, że dwudziestu przed nami próbowało, jak nie lepiej, a o samym potworku nie wspomniał, to jednak pół tysiąca jest pół tysiąca, nie? No, w końcu dotarlim na miejsce, znaleźlim karczmę, wypilim trochę i pogadaliśmy z mieszkańcami pobliskiej wioski, którzy opowiedzieli nam historię o Cztanie Łamignacie, zajebistym siłaczu, co jednym ciosem piąchy powalał drzew, kruszył skały i właśnie te całe gnaty łamał. Przy okazji był strasznie pewny siebie i arogancki, co się na nim zemściło, gdy próbował po pijanemu napi**dolić jakiemuś facetowi, który go wku*wił... No, nie pykło, bo gość był Magiem, do tego sku*wysyńsko dobrym. Ogłuszył mięśniaka i robił na nim dziwne eksperymenty w swojej wieży, ale ten ostatecznie mu uciekł, wcześniej łamiąc kręgosłup jak zapałkie. Później ze zgrozą odkrył, że Mag rzucił na niego klątwę czy cuś, przez co zmienił się w wielkiego futrzaka, niedźwiedzia. Odtąd ludzie go Czartem, a nie Cztanem, zwali. Ostatecznie zdziczał i spie**olił do lasu, gdzie dziś dzień straszy. Ile w tym prawdy? Ku*wa, żaden nie dociekał, ale fakt jest fakt, że jakieś wielkie bydle zżera krowy, owce i konie, a nawet wpi***ala się do chat, przerabia je na drzazgi i dorywa wieśniaków, którzy nie zdążyli przed nim uciec. Nooo... Następnego dnia poszlim za śladami i radami mieszkańców, z przynętą, przewodnikiem i litrze miejscowego bimberku dla ciepła i odwagi. Zastawilim pułapkie i czekalim, dopóki coś tam nie wpadnie, rżąc w karty. W końcu jakiś biały misiek wlazł w pułapkę, łapę mu upie**oliło, a ja je**ąłem raz a dobrze pierunem i po sprawie. No, prawie po sprawie, bo zaraz potem przewodnik nam spie**olił, tchórz jeden, a z lasu wylazło bydlę tak wielkie, że go do dziś nie zapomnę: Jak stanął na tylnych łapach to miał ponad trzy metry, długi był na prawie że cztery, czarny, z żółtymi ślepiami, brudnymi kłami i pazurami... Sku*wiel miał jeszcze jakieś szmaty i resztki chłopa w pysku, jak do nas lazł. Dostał raz z kuszy, drugi, trzeci i nadal lazł... Ku*wa, dostał z topora w łeb i wciąż lazł! Przypie**oliłem mu piorunem to padł, a potem z chłopakami zatachalim go do wioski. Wszyscy się cieszyli, zrobili huczne przyjęcie, a ten nagle sobie odżył, jak gdyby nigdy nic. Najwidoczniej go nie zabiłem, a tylko ogłuszyłem czy coś. No, sporo wiochy rozpie**olił i osób zabił, ale go z chłopakami trudem ubiliśmy. Chłopi kazali nam wypi***alać, ten szlachcic w sumie też, dopiero jak mu powiedziałem, że krasnoludzkich, wku*wionych i uzbrojonych po zęby najemniorów się nie okłamuje, to dał nam stawkę i kazał wypi***alać, twierdząc, że następnym razem nas powiesi, jak mu na włości wleziem. - skończył i zaśmiał się, w końcu uważał całą historię za zajebiście zabawną, aby po raz kolejny sobie chlapnąć i odsapnąć przed kolejnymi pytaniami i historyjką.

Avatar FD_God
Właściciel
-Ku*wa, że też takie rzeczy potrafią magowie odpi***alać... Co nie, Wagwer?- Spytał szturchając ręką jednego ze swoich kompanów.
-Zawsze się trafi jaka czarna owca, a takie prawie zawsze są ścigane i mordowane na miejscu, sami nawet raz takiego goniliśmy, bo chciał je**ka kontrolować smoka, co mu się udało, dlatego zdechł.

Avatar Kuba1001
- Zdechł? Ale że Smok czy Mag? Czy oba?

Avatar FD_God
Właściciel
-A to dosyć ciekawa sprawa, bowiem ten mag przejmował kontrolę nad smokiem z użyciem jakiegoś dziwnego artefaktu, może nawet sam go wykonał, kto to tam wie... Ale do rzeczy, wraz z tym przedmiotem jakim był pierścień ze sporym rubinem, potrafił zmuszać smoka do różnych rzeczy, wiadomo że coś takiego prędko przerodzi się w złe czyny takie jak grożenie jakimś lordom i ograbianie czego się da, wtedy też zaś posłano i nas, bo ktoś miał już tego dość. Sam mag był już starczego wieku, więc nawet nie był szczególnym zagrożeniem, zwłaszcza że poświęcał sporą część mocy w tym klejnocie. Smok już niestety był sporym problemem, duży i dorosły smok, a nie jakieś schorowane i konające bydle. Na całe szczęście jak zwykle pakujemy ze sobą czarne żelazo, rzecz jasna jak najdalej ode mnie, bo nawet trzymanie tego blisko maga potrafi przysporzyć o migrenę. strzała z grotem z tego minerału roztrzaskała rubin, a smok podrzucił dziadka siedzącego na jego szyi i prędko go skonsumował, nasz bełt chybił, a bestia dalej pewnie gdzieś lata lub zaszyła się w Górach Smoczych.

Avatar Kuba1001
Pokiwał głową i namyślił się chwilę.
- Daleko do tych Gór Smoczych? I ile się tam tych gadów lęgnie, że tak się nazywają?

Avatar FD_God
Właściciel
-Ilości dokładnej nie idzie zliczyć, ale warto przyjąć, że jest ich naprawdę wiele, dlatego podróż tam to samobójstwo.

Avatar Kuba1001
- No, ale daleko to? I Smoczydła czasem opuszczają te swoje góry?

Avatar FD_God
Właściciel
-Góry Smocze znajdują się na daleki zachód od Królewskiej Przystani, a ciężko stwierdzić czy stamtąd jakieś odlatują, prędzej tam się zbierają.

Avatar Kuba1001
Tyle Buenorowi wystarczyło.
- To co? Jeszcze tę ostatnią historię opowiedzieć, nim pójdziem w drzemkie?

Avatar FD_God
Właściciel
-W sumie zawsze milej jest jeszcze czegoś posłuchać, no to dawaj.- Rzekł jeden z nich, a reszta wpatrzyła się w ciebie.

Avatar Kuba1001
- Ben-Abza to król handlarzy, jak o sobie mówił. Mieszka na południu, w środku wielkiej pustyni i zbija tam fortunę na handlu: Kupuje towary innych, sprzedaje swoje, oferuje płatną ochronę, bierze złoto za postoje w karawanserajach lub oazach... Wynajął nas, gdy pewna grupa bandytów zrabowała kilka jego placówek i karawan, a gość się wku*wił. Sądził, że wynajął ich konkurent i kazał zabić wszystkich, ale obiecał, że możemy wziąć sobie wszystko, co znajdziemy u bandytów. Nie tropiliśmy ich długo, oni wytropili nas, ale ten tuzin dostał srogi łomot, uratował się jeden, którego sprzątnęliśmy, gdy doprowadził nas do do reszty, było tego prawie czterdzieści chłopa, nie licząc tych zabitych wcześniej, ma się rozumieć... No, nakopaliśmy im, bo nie mieli Magów, więc usmażyłem większość, a resztę dobiły moje chłopy. No i tu był problem na Ben-Abzy, a zajebisty zysk dla nas: Tamci bandyci wcale nie rabowali dla jego konkurencji, ich też kroili, a działali sami, więc mieli od cholery łupów, zwłaszcza że nie zdążyli wszystkiego wydać. Zapakowalim to na ich wielbłądy i ruszyliśmy powiadomić szefa o wykonaniu zadania. Złota i innych skarbów mieliśmy tyle, że nawet mu powiedziałem, że to swoje dwieście złota może zatrzymać, bo nam niepotrzebne. Wku*wił się jeszcze bardziej, niż wcześniej, ale nie dał po sobie tego poznać, więc zaopatrzył nas na drogę, wspomógł przewodnikami i pożegnał... Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że przewodnicy wywieli nas na środek pustyni, a zapasy to było zasuszone łajno, a nie suchary i mięso, więc zrobił nas w ch*ja. Później nasłał na nas swoich patałachów, ale ich też spraliśmy. Problem był taki, że podczas walki obudziliśmy jakieś pustynne monstrum, taki sku*wysyńsko wielki skorpion to był, więc spie**oliliśmy wszyscy, a gigant zagarnął skarby dla siebie, nam zostały tylko jakieś resztki. Cudem dowlekliśmy się do oazy i zapłaciliśmy nimi za wodę, piwo i jedzenie na drogę. Tak czy tak, my nie wygralim, Ben-Abza też nie wygrał, ale i tak wyznaczał za nasze brodate łby nagrodę tak wielką, że prędzej się do tych Gór Smoczych wybierzem, niż z powrotem na jego pustynię.

Avatar FD_God
Właściciel
-Czyli widzę tak często jak mieliście jakąś okazję, to tak zawsze trafiało się po drodze jakieś łajno i tyle z tego było. Dosyć smutne, zważywszy na to, że pierw trzeba się do tej okazji dobrać. No to co, do spania i ruszamy o świcie, by zapolować na smoka?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku