Właściciel
Największe miasto USA, a obecnie miejsce niekończącej się wojny. W lepiej i gorzej zachowanych rejonach miasta walczą ze sobą niemalże wszystkie ugrupowania, a więc Milicja, Z-Com, Armia Światowa, Fanatycy, Legion, Kartel, Mafia, Bandyci i Szarańcza. Mówi się o obecności przedstawicieli Syndykatu i Kompanii Duchów, choć są to niepotwierdzone plotki. Poza tymi frakcjami w mieście żyją bardzo licznie Zombie i Mutanty. Można tutaj wiele stracić, zaczynając na broni, ekwipunku i zdrowiu, a kończąc na życiu, ale też zyskać poprzez dołączenie do jakiejś frakcji lub poprzez plądrowanie, gdyż wiele budynków skrywa wielkie skarby, o ile ma się czas i wiedzę, by takowych poszukać.
Daihi obudził się w swojej celi. Przeciągle ziewnął i zerknął na zegarek.
Właściciel
Wskazywał równo czwartą rano. Mimo tak wczesnej pory, już słyszałeś codzienną krzątaninę Fanatyków. Nic dziwnego, oni nie marnowali dnia na sen.
Z tego też powodu, wstał, spakował swój dobytek do kieszeni ubrań i małej torby zawieszonej na ramieniu, a następnie wyszedł na korytarz.
Właściciel
Było tam niemalże całkowicie pusto, jedynie pojedynczy wartownik przechadzał się w tę i z powrotem.
Dla Fanatyka dzień bez fanatycznej modlitwy jest dniem straconym, dlatego skierował się do sali ku temu przeznaczonej.
Właściciel
Oczywiście, znałeś drogę, tak więc trafiłeś tam bez problemu. Obecnie sala była pusta.
Uklęknął na jedno kolano i zaczął powtarzać jak mantrę:
-異端者皆殺しだ殺せ
Zwykle używał języka angielskiego, jednak w niektórych sytuacjach upojenia wplatał słowa z ojczystej mowy.
Właściciel
Modlitwa to modlitwa, dla Fanatyków ważne jest tylko to, że modlisz się do tego Boga, co trzeba.
Po około 10 minutach modlitwy Daihi wstał. Teraz dobrze by było coś zjeść, dlatego ruszył do stołówki.
Właściciel
Ta była niczym kapliczka: Również pusta, nawet jedzenie musiałeś sobie sam nałożyć.
Zaczął więc samotnie jeść, szybko ponieważ czas jest na wagę złota( tak w ogóle to co dzisiaj w menu?).
Właściciel
Do dyspozycji miałeś najróżniejsze sałatki, jajecznicę, chleb, masło, szynkę, ser, warzywa, owoce, wodę, mleko i inne napoje, więc nie tylko się nasyciłeś, ale czułeś smak jedzenia, czyli coś, do czego niewielu miało dostęp. Tak czy inaczej, posiłek masz za sobą, pora wziąć się za robotę.
Otóż to. W Nowym Jorku obowiązki nie ustawały ani na moment. Cały czas musiał wspomagać swoich braci w walce z nieumarłymi, a także z niewiernymi, którzy nie chcieli oddać miasta, dlatego trzeba będzie im je wyrwać z ich sztywnych łap. Tak więc skierował się do dowódcy/mistrza/opata, jak zwał tak zwał.
//Przy okazji: ile PBF musisz "obsługiwać", poza "Pandemią"?
Właściciel
//Intensywnie pracuję nad kolejnym, prowadzę też ten największy na Jeja, czyli stare, dobre, niemalże dwuletnie już, Elarid, do którego link znajdziesz na moim profilu. No i gram w kilku innych.//
Nigdy nie zmieniał on miejsca swojego urzędowania, więc znalazłeś jego komnatę bez większych problemów.
//Elarid to bardzo rozbudowany PBF, nie czujesz się przytłoczony obowiązkami Mistrza Gry?//
Wszedł do pomieszczenie, pokłonił się dowódcy i zapytał:
-Mistrzu, czy masz dla mnie jakieś zadanie?
Właściciel
//W pewnym sensie tak, widać to pewnie po częstotliwości moich odpisów, ale ogółem lubię te wszystkie grupy, niezależnie czy je prowadzę, czy tylko tam gram.//
- Hmmm...? Ach, to Ty. - odparł znad jakiejś księgi na biurku, jaką właśnie czytał. Spojrzał na Ciebie i poprawił okulary na nosie, jednocześnie przeciągając drugą ręką po nagiej czaszce. - Myślę, że tak.
Właściciel
- Mamy przetransportować ważny ładunek z naszej bazy do posterunku w pobliżu terenów Milicji.
-Milicji? A więc jest zagrożenie ataku. Czy mam dołączyć do eskorty?
Właściciel
- Gdybym potrzebował tragarza, nawet bym o tej misji nie wspomniał.
Zrobię jak zechcesz, mistrzu. Mogę ruszać w każdej chwili, jednak przedtem proszę o pozwolenie na odbiór sprzętu ze zbrojowni.
Właściciel
- To raczej oczywiste, spodziewamy się oporu.
-Po raz kolejny postaram się spełnić swój obowiązek wobec naszego Pana, tego miasta i wszystkich moich braci.
Pokłonił się i wyszedł, kierując się do zbrojowni.
//Przy okazji: Bandyci mają znak czaszki z piszczelami, Armia i Z-com używają mundurów, Milicja nosi plakietki lub mundury policyjne, tak więc czy Fanatycy mają jakiś znak charakterystyczny, który pozwala z daleka ich rozpoznać?//
Właściciel
//W sumie to się nad tym nie zastanawiałem. Można uznać, że mają jakiś symbol noszony na ubraniu, a jaki dokładnie, to się później ustali. Gdyby nie wymyślił nic lepszego, to roboczo można uznać owy symbol za krzyż.//
Nie zatrzymał Cię, więc trafiłeś tam bez problemu. Oczywiście, jak zawsze zresztą, pilnowało jej dwóch rosłych wartowników, każdy ze strzelbą w dłoni, które to skrzyżowali, aby zastąpić Ci drogę.
-Jakiś problem? - zapytał
Właściciel
- A Ty tu czego? - odparł pytaniem na pytanie wartownik. Tak, broni nie mieliście za wiele, wręcz jak na lekarstwo, a w związku z tym była ona dysponowana i strzeżona jak oczko w głowie całej Waszej grupy.
-Mam wziąć udział w eskorcie na terenach kontrolowanych przez Milicję, więc przydałaby mi się jakaś broń. Oczywiście jeśli, aktualnie tak bardzo brakuję uzbrojenia, to jestem gotów walczyć z tą niewierną swołoczą, choćby gołymi rękami. Jednak w takim wypadku moja wartość bojowa drastycznie maleje.
Właściciel
- Trzeba było tak od razu. - burknął kaban i odsunął się razem ze swoim towarzyszem, abyś mógł wejść.
-Dzięki.
Wszedł i na początek zaczął się rozglądać za bronią obuchową/kłującą/sieczną, słowem taką której używanie nie wymagało większej wiedzy. Maczeta byłaby idealnym rozwiązaniem.
Właściciel
Ogółem walka bronią białą przeciw Zombie lub uzbrojonym w broń palną ocalałym to zły pomysł, ale fakt, taka maczeta przyda się do walki na bliski dystans, można ją by też wykorzystać jako narzędzie do wykonywania prostych prac. No i miała jeszcze jeden atut, a mianowicie była pod ręką, tu, w zbrojowni.
//Moja postać nie umie używać broni palnej, napisałem to w karcie postaci//
Powinienem wreszcie nauczyć się strzelać, wtedy miałbym większe szanse na przeżycie. Chociaż nawet gdybym się tego nauczył, byłbym kiepskim strzelcem z tym przeklętym Parkinsonem - Daichi popatrzył na swoje stale drżące ręce i znów przed oczami stanęły mu dawne obrazy: tłumy ludzi, pośród których co chwila pojawiał się zombie, wgryzający się w najbliższą osobę.Ludzi z obłędem w oczach, próbujących dostać się na pokład helikoptera. Spanikowanych żołnierzy otwierających ogień do kogo popadnie.
Potrząsnął głową, odganiając mroczne myśli. Całe szczęście, że znalazłem miejsce w tym bractwie, inaczej już dawny bym oszalał
Mając broń do walki wręcz, rozejrzał się za procą, trudno będzie wycelować ale zawsze to coś.
Właściciel
//Wiem, ale to było oczywiste nakreślenie sytuacji. No bo kto ma większe szanse? Ocalały uzbrojony w jakąkolwiek broń palną czy biegnący z naprzeciwka facet z maczetą? No właśnie.//
Procy akurat brakowało, prymitywna broń dystansowa ograniczała się tylko do łuków i kusz i takowych było tu sporo.
W przeciwieństwie do procy, do której amunicja leżała dosłownie na ulicy, nie mógł pozwolić sobie na marnotrawstwo strzał do łuku, dlatego zrezygnował z broni na daleki zasięg.
Teraz, aby być jakkolwiek pożyteczny poszukał granatów.
Właściciel
Tych w sumie była tylko jedna skrzynka, a pośród nich najwięcej było oczywiście tych najpopularniejszych, czyli odłamkowych przeciw piechocie, cz znalazłeś też nieco dymnych i przeciwpancernych, a nawet nieco tych cudeniek w rodzaju hukowych i błyskowych.
Wziął dwa granaty odłamkowe i jeden dymny. Tak przygotowany, wyszedł ze zbrojowni i zaczął szukać oficera, który miał dowodzić eskortą.
Właściciel
O ile oficera, ani nikogo w tym guście, jeszcze nie widziałeś, to przez okno dostrzegłeś zbierających się na pobliskim placu fanatyków, więc to pewnie oni. A jeśli nie, to chociaż masz kogo podpytać.
Właściciel
Było ich łącznie czternastu, a fakt, że wszyscy są uzbrojeni w broń palną, białą i materiały wybuchowe tym bardziej potwierdza, że opuszczają placówkę Fanatyków.
-Wy też macie eskortować ten ważny ładunek, w pobliżu terenu Milicji? - zapytał.
Właściciel
- Tak, tylko czekamy jeszcze na kogoś... A czemu pytasz?
-Ja również mam dołączyć do eskorty.
Właściciel
- Czyli to na Ciebie czekaliśmy. Gotowy?
Właściciel
Prostym gestem dał znak do wymarszu, co też pozostali raźno uczynili. Nic dziwnego: Im szybciej zaczniecie, tym szybciej wrócicie, a nikt nie chce wracać po nocy.
- Myślałem, że będziemy podróżować ciężarówką. A tak w ogóle to co to za ładunek, który mamy ochraniać?
Właściciel
- Bo jedziemy ciężarówką, z tym że nie będzie ona czekać na nas tutaj, część drogi musimy pokonać pieszo. - objaśnił przywódca ekspedycji. - A ładunek? Kilka skrzyń i taka odpowiedź powinna Cię zadowolić.
- Tak jest. Ruszajmy więc.
Właściciel
Wszyscy zapewne chcieli mieć to jak najszybciej z głowy, więc ruszyliście w dość szybki tempie, bez żadnych postojów. Widać, że przywódca grupy dość dobrze znał teren, a przynajmniej trasę, bo unikał jak ognia niektórych miejsc i budynków. Nim spytałeś czemu, zauważyłeś że w jednym takim dosłownie roiło się od Wampirów, więc dobrze, że macie go ze sobą. Niemniej, ponad godzina wyczerpującego marszu po gruzowisko skończyła się, gdy dał Wam dłonią znak, że macie się zatrzymać i kryć.
Padł na ziemię, kryjąc się za stertą gruzu, powstała najpewniej po ostrzale artyleryjskim okolicznych budynków. Ostrożnie wyjrzał zza kryjówki i za pomocą swojej lornetki badał teren, przed nimi.