Właściciel
Pozostali zrobili podobnie, może pomijając epizod z lornetką. Niemniej, Ty takową miałeś, a dzięki temu mogłeś zauważyć, że prosto na Was sumie spora grupa Zombie, zarówno zwykłych Szwendaczy, jak i Świeżych oraz Psów, prowadzona przez jednego Ciężkiego.
Podczołgał się do dowódcy.
-Dość spora horda. Ominiemy je, czy stawimy im czoła?
Właściciel
- To zależy od tego, czy one zechcą nas ominąć, bo my nie możemy tego zrobić, jeśli chcemy wykonać naszą misję. - odparł i wskazał na grupę Żywych Trupów. - To nasza jedyna droga.
Odczołgał się na swoje wcześniejsze stanowisko i znów zaczął obserwować przez lornetkę.
-Wszyscy cisza! Wydaję się, że jeszcze nas nie zauważyły.
Właściciel
- Gadasz... - mruknął ktoś, ale po chwili zamilknął, gdy horda ruszyła powoli w Waszym kierunku, choć chyba rzeczywiście Was nie zaważyli.
Schował się całkowicie za stertą, aby nie prowokować losu i czekał na rozkazy dowódcy.
Właściciel
Gdy rzeczywiście wydawało się, że Was miną, usłyszałeś strzały, podobnie jak reszta. Co ciekawe, nie pochodziły one z broni kogokolwiek z Waszej grupy, ale gdzieś zza hordy, gdyż to Zombie na tyle padały, koszone celnymi seriami broni automatycznej.
Wiedząc, że zombie w pełni skupią się na strzałach, bez obaw wynurzył się ze swojej kryjówki i sprawdził lornetką czy po drugiej stronie są nasi czy niewierni.
Właściciel
Dopóki Zombie stoją, to nic nie zobaczysz, a i takie wynurzenie się zbyt bezpieczne czy też rozsądne nie jest.
Schował się ponownie.
-Co robimy? To chyba nie mogą być nasi, skoro atakują z kierunku w którym szliśmy?
Właściciel
- Jak to co robimy? Czekamy. Są lepiej wyposażeni od nas, niech powybijają się nawzajem i będzie po kłopocie.
Zaczął nasłuchiwać odgłosów walki.
Właściciel
Strzały i ryki, które tłumią wydane bez wątpienia przez ludzi okrzyki lub komendy.
-Grupa zombie nie jest zbyt spora, więc niewierni nie poniosą większych strat. Przejdziemy obok, czy wykończymy ich?
Właściciel
- Zaczekamy na koniec potyczki, choć i tak nie mamy większych szans na obejście ich, przez co pozostaje walka.
Wyjrzał czy walki jeszcze trwają. Chyba po raz pierwszy w życiu kibicował zombie.
Właściciel
Trwają jak najbardziej i obecnie nieumarłe ścierwo padało jak miło, choć każdy trup zabierał ze sobą sporą ilość amunicji i jedynie Duży dawał radę ciskając głazami lub truchłami Zombie, raz chyba nawet chwycił jakiegoś człowieka, choć nie mogłeś mieć pewności.
-Musimy zaatakować, zanim zdążą ochłonąć po walce z zombie. Jeśli nas nie zauważą i zyskamy efekt zaskoczenia, czeka nas łatwe zwycięstwo.
Właściciel
- Najpierw niech skończą tę walkę, bo jeszcze trwa.
-Ale już teraz możemy się podkraść bliżej. Dowódco?
Właściciel
- Proszę bardzo, idź, ale mogę powiedzieć, że tutaj nie masz jak oberwać pociskiem, odłamkiem, granatem lub głazem, ale tam - jak najbardziej.
Dobra, postanowił już się nie odzywać i czekać na wyraźny rozkaz.
Właściciel
W końcu ostatni Zombie, oczywiście ten największy, najsilniejszy i najbardziej wytrzymały, padł z głuchym hukiem na ziemię, nieopodal ciał swych równie martwych kompanów.
Tak jak postanowił, dalej czekał na rozkazy.
Właściciel
W końcu postanowiono tam ruszyć, a ściślej rzecz biorąc posłać dwóch ochotników.
Prawdziwy Fanatyk zawsze biegnie w pierwszej linii, przeciwko heretyckiej zarazie.
-Ja się zgłaszam.
Właściciel
Dostałeś do pomocy może i nie wyglądającego na żołnierza, ale uzbrojonego w pistolet i trzy granaty mężczyznę do pomocy, który już ostrożnie ruszył w kierunku pobojowiska.
Ruszył z nim, w pozycji pochylonej, gotowy w każdej chwili do padnięcia na ziemię.
Właściciel
O ile najpierw szło dobrze, to teraz już musisz przemyśleć zmianę strategi, a właściwie sposobu chodzenia, bo chyba nie uśmiecha Ci się takie chodzenie pośród trupów Zombie, nieprawdaż?
Nie, dlaczego? Trupy nic mi przecież nie zrobią prawda? Kontynuował chód, no chyba że jego towarzysz postanowił ominąć zwłoki. W taki wypadku idzie blisko niego.
Właściciel
Zrobią, oj zrobią, ponieważ jeden ze sposobów zarażania Zombie to krew, a poza tym Twój strój będzie właściwie do wymiany, z krwi zdechlaka nie ma jak usunąć.
Nie miał otwartych ran, więc zakażenie mu nie groziło, ubranie zawsze można zmienić. To najkrótsza droga, więc szedł w tym samym kierunku. No chyba że jego towarzysz postanowił ominąć zwłoki. W taki wypadku idzie blisko niego.
Właściciel
On już takich mocnych nerwów nie miał, żeby babrać się w zwłokach, więc ominął je szerokim łukiem, jak przewidziałeś.
No to zbliżył się do niego.
// Chyba nie do końca zrozumiałem rozkaz. Mam podejść do wroga, aby jako pierwszy zaatakować, czy w celach rozpoznawczych?//
Właściciel
//To drugie, ale jak będą strzelać, to wypada odpowiedzieć, podobnie jeśli będziesz mieć spore szanse na zwycięstwo. I Fanatycy lubią chwytać przeciwników żywcem, wiesz, trzeba przecież jakoś zapewnić sobie rozrywkę.//
Przystanął za sporym głazem i wyciągnął broń.
- Ja będę Cię osłaniać, a Ty wyjrzyj, masz lornetkę, więc powinieneś zrobić to lepiej.
Zaczął zprawdzać teren przed sobą
//Swoją drogą dziwne, że przeszli przez otwarte pole i nikt ich nie zauważył. Nie wydaje ci się, że jesteś trochę zbyt pobłażliwy dla graczy w tym PBF?//
Właściciel
//Z tym, że Was nie miał akurat kto w tym wypadku zauważyć :V//
Żywego ducha, a więc ci, którzy z Zombie walczyli albo zostali wybici co do jednego, albo część przeżyła i uciekła. Niemniej, pozostawili po sobie pięć jeszcze ciepłych trupów, których wygląd jasno sugeruje, ze to Milicjanci.
Dał sygnał do reszt oddziału, że droga wolna. Sam podszedł sprawdzić czy Milicjanci na pewno nie żyją.
Właściciel
Nie żyją, znalazłeś też ślady przynajmniej kilku osób, którym najwidoczniej udało się ujść z życiem. Ponadto uciekali w pośpiechu, a przez to zapomnieli pozbierać sprzętu po swoich towarzyszach, więc macie tu prawdziwe Eldorado w postaci łuków, kusz, strzał, bełtów, kołczanów, pistoletów, rewolwerów, amunicji, były nawet obrzyny i jeden karabin szturmowy. Do tego mieli nieco innego sprzętu, na przykład hełmy, latarki, lornetki... Żal zmarnować, nie?
-Przeszukajcie ciała, wszystko może się przydać. Cały ten ekwipunek jest od teraz łupem wojennym naszej słusznej sprawy.
Właściciel
Niby dowódca powinien powiedzieć coś takiego, ale że miałeś cholerną rację to nie protestował i wziął się za robotę razem z resztą. Tobie w sumie też wypada coś wziąć, jeśli chcesz mieć jakiś udział z tych łupów wojennych.
Zaczął przeszukiwać najbliższe ciało. A o udziałach z łupów nie ma mowy. Wszystko zostanie przetransportowane do magazynów, później ewentualnie zostanie rozdzielone na następne akcje.
Właściciel
Może w Twoim wypadku, bo inni na pewno przywłaszczą sobie to i owo... Niemniej Ty trafiłeś na dość obiecujące łupy, czyli manierkę pełną samogonu, rewolwer z czterema nabojami w bębnie i scyzoryk. Pozostali trafili również na broń palną krótką wszelkiego rodzaju, głównie pistolety i rewolwery, ale też łuki i kusze. Do tego dochodziły bełty, strzały, kołczany, amunicja, latarki, kompasy i nieco prowiantu, lecz to dowódcy wyprawy trafiło się najlepiej, gdyż dostał mapę z zaznaczonymi jakimiś punktami oraz chyba sprawną krótkofalówkę.
-Kontynuujemy naszą misję, dowódco, czy wracam zanieść ten sprzęt do bazy?
Właściciel
- Nie jest tego aż tak dużo, żeby przerywać marsz. - odrzekł, chowając łupy, zwłaszcza ostatnie dwa. - Idziemy dalej.
-Tak jest. - Tymczasowo schował to wszystko do swojej torby i czekał na podjęcie marszu
Właściciel
I ruszyliście dalej, zwartą grupą, aby później skręcić w jedną z bocznych uliczek i wyjść w jakiejś lepiej wyglądającej dzielnicy, gdzie czekały na Was już trzy ciężarówki, dwa pickupy i cztery motocykle. O ile ciężarówki na uzbrojone nie wyglądały, acz nie wiadomo, co kryje się pod płachtami, to motory na pewno takie nie były, zaś samochody wyposażono w ciężki karabin maszynowy na przyczepce, po jednym na pojazd. Oczywiście, uzupełniała to wszystko załoga, kierowcy, strzelcy i dodatkowa ochrona.
Nie był pewien czy wejść na pickupa czy na ciężarówkę, dlatego zaczekał aż dowódca wszystkich rozdysponuje.
Właściciel
Podzielił Was na dwie grupy, z której jedna trafiła do jednej ciężarówki, druga zaś do kolejnej. On sam wsiadł do szoferki ostatniej, jadącej w środku grupy, a cały konwój ruszył w drogę.
Usiadł na swoim miejscu i obserwował otoczenie.