- To wciąż mają w tym szpitalu woźnych? - zażartował, widząc niemalże idealny stan korytarza. Jednak potwierdziło to jego obawy, że ktoś może tu przebywać.
- Miejcie się na baczności. - powiedział do swoich kompanów.
- kiedy wchodzisz do budynku, którędy idziesz? - zapytał ich
Właściciel
Antek:
Skinęli głowami, omiatając okolicę celownikami swoich pistoletów maszynowych. Tak czy siak, najwyższa pora, żeby ruszyć dalej.
Ray:
//Sprecyzuj pytanie, żeby nie było niedomówień w mojej odpowiedzi.//
Ruszył więc w głąb korytarza, ze swoim zaufanym MP5 u boku na wypadek ataku wroga. Ogarniał go trochę niepokój po zobaczeniu drastycznej zmiany jeżeli chodzi o czystość pomiędzy pierwszym i drugim piętrem a trzecim.
//ok
- kiedy wchodzisz, powiedzmy do domu - zmierzył wzrokiem jednego z nich. - jak można się tam dostać? Przez drzwi, okna i tak dalej, prawda?
Właściciel
Antek:
Idąc dalej prosto, dojdziecie do najbliższych drzwi, zabarykadowanych, które moglibyście teraz otworzyć, żeby w razie potrzeby salwować się ucieczką właśnie nimi, a nie przez szyb windy, co zajmie o wiele więcej czasu i jest znacznie bardziej niebezpiecznie, nawet bez ewentualnych oponentów nad głową.
Ray:
Skinął głową, nie odzywając się. Najpewniej jeszcze nie wiedział, do czego zmierzasz, a reszta przysłuchiwała Ci się z uwagą.
- a gdybym tak przebił się przez ścianę?
- Dobra, trzeba zdjąć te barykady. Niech jeden z was mi pomoże, a drugi pilnuje. - rozkazał swoim towarzyszom i zaczął demontować barykady przy drzwiach.
Właściciel
Ray:
Rozbawiłeś ich, to na pewno. Tylko czy taki właśnie miałeś zamiar?
Antek:
We dwójkę uwinęliście się z tym w kilka minut, zabezpieczając sobie ewentualny odwrót.
- Szukamy dalej. - powiedział i szedł dalej naprzód, oczekując bandytów na trzecim piętrze albo innych zwyrodnialców.
Właściciel
Antek:
Bandytów nie widziałeś, ale za to dostrzegłeś wbitą w Was kamerę, chyba nawet działającą. To oznacza, że mają tu prąd, a przynajmniej tyle, żeby zasilić kamery. Gorzej, że jeśli te rzeczywiście działają, to na pewno ktoś Was dostrzegł i tyle z imprezy-niespodzianki.
Ray:
Pośmiali się jeszcze chwilę, ale potem zamilkli, dając Ci okazję do kontynuowania wywodu i wyjaśnienia, co masz przez to na myśli.
- I cały misterny plan w p**du... - pomyślał, gdyż ktokolwiek ujrzał jego i kompanów, to zdecydowanie ta osoba poszłaby po wsparcie. Zdecydował szukać pokoju kontrolnego i sprawdzić, czy ktoś tam jest.
// Żeby nie było żadnych nieporozumień - z pokojem kontrolnym chodziło mi o monitoring czy coś w ten deseń. //
Ray
- gdybym wziął, powiedzmy, młot wyburzeniowy to mógłbym zaatakować ich z najmniej spodziewanej strony
Właściciel
Antek:
//Tak, załapałem.//
Nie miałeś bladego pojęcia, który pokój mógłby to być, gdyby nie to, że ktokolwiek tu mieszkał, postanowił zachować oryginalne napisy, więc trafiliście na miejsce bez problemu, bowiem to tutaj dopiero zaczną się schody.
Ray:
- Ale wiesz, że nawet gdybyś taki skołował, to swoimi chudymi łapkami niewiele byś zrobił? To kawał konkretnego budynku, żeby się przebić, potrzeba by było co najmniej kuli wyburzeniowej, a jakoś nie widzę takiej w pobliżu.
Sprawdził, czy ma jakieś granaty ogłuszające, bowiem jeżeli ktoś lub coś jest w środku, to można to zneutralizować na jakiś czas i obalić.
Właściciel
Nie miałeś takowych, podobnie jak Twoi kompani, więc pozostaje wejście tam klasycznymi metodami i liczenie na to, że ludzie w środku nie są uzbrojeni po zęby i nie mają broni wycelowanej w drzwi, żeby podziurawić Was kulami już na progu.
Spojrzał w stronę swoich kompanów i powiedział szeptem:
- Dobra, panowie, plan jest taki - policzę na palcach do trzech i na trzy wyważamy drzwi z półobrotu. Jeśli ktoś tam jest, obalamy go i wyciągamy od niego informacje. Mam nadzieję, że nie ma żadnych pytań.
- No dobra, ja nie mam więcej pomysłów - odparł zrezygnowany.
Właściciel
Antek:
Nie było, a żołnierze mieli chyba doświadczenie w szturmowaniu budynków, ponieważ jeden ustawił się obok Ciebie, gotów wkroczyć do środka z uniesioną bronią, a trzeci ubezpieczał Was przed wejściem i po otwarciu drzwi.
Ray:
- Tylko, że Ty nie masz mieć żadnych planów ani pomysłów, my od Tego jesteśmy. Masz robić tylko za przynętę, mięso armatnie czy coś w tym guście.
Podszedł do drzwi i zaczął liczyć na palcach do trzech. Po doliczeniu do trzech wziął lekki rozpęd i kopnął jak najmocniej może w drzwi.
- tak się składa, że chcę przeżyć tak samo jak wy
Właściciel
Antek:
Wejście niczym w filmach akcji niezbyt się sprawdziło, jedynie nabawiłeś się w bólu w kostce. Gdy Twój kompan próbował zwyczajnie pociągnąć za klamkę, myśląc, że nie dałeś rady ich wyważyć, to również nie mógł ich otworzyć. Najwidoczniej ktoś zamknął się tam lub zabarykadował od środka, co nie było takie dziwne, skoro miał tam dostęp do wszystkich kamer, to na pewno wiedział, gdzie się udajecie.
Ray:
- No to lepiej nie pyskuj i się postaraj, a wszyscy dostaniemy to, na czym nam zależy.
- a zresztą... - wyciągnął pistolet. - którędy jest wejście?
Chwycił się za kostkę z bólu, ale po chwili pozbierał się i zasygnalizował towarzyszom, iż chce rozmawiać.
- Skoro "wejście smoka" nie zadziałało, to zostały nam dwie możliwości - albo wysadzamy drzwi za pomocą ładunków wybuchowych, albo po prostu idziemy stąd i szukamy aparatury medycznej. Ewentualnie możemy paść na kolana i wypłakać wejście do środka, ale kto się na to k**wa nabierze? - wyszeptał.
Właściciel
Ray:
- Czego nie rozumiesz w zdaniu "Ty masz ich tylko wywabić"?
Antek:
- A mamy jakieś ładunki wybuchowe? - zapytał jeden z żołnierzy.
- Mamy, ale najgorsze do wyłomu - granaty odłamkowe. Wygląda na to, że musimy oszczędzić debili ukrywających się w pokoju kontrolnym. Szukamy dalej i miejmy się na baczności. - odparł, po czym poszedł dalej w poszukiwaniu aparatury medycznej.
Właściciel
Nie zaszliście długo, gdy usłyszeliście kroki na korytarzu, zbliżające się zza rogu. Po chwili wyłonili się stamtąd ludzie, ubrani w typowe i niewyróżniające się ubrania, ale też uniformy ratowników medycznych, policjantów, ochroniarzy szpitala, a jeden miał nawet kompletny mundur i wyposażenie żołnierza SWAT, łącznie z wielką tarczą, która mogła powstrzymać pociski z Waszych pistoletów maszynowych. Pozostali dysponowali łomami, nożami, strzelbami myśliwskimi, obrzynami, bronią osobistą, jak pistolety i rewolwery z czasów służby w mundurze, bądź zakupioną i przechowywaną w domu za pozwoleniem władz, jak karabiny czterotaktowe z ubiegłego wieku, w rodzaju Masera czy Mosina, idealne do rozpoczęcia przygody ze strzelectwem.
Opuścił broń, ale dał swoim towarzyszom znać, żeby oni mieli się na baczności.
- No, no... - zaczął - Nieźle się tu zabarykadowaliście na wypadek czyjegoś ataku. Kim jesteście i dlaczego obraliście sobie ten szpital za bazę?
Właściciel
- Dlaczego mamy odpowiadać na Wasze pytania? - fuknął ten w uniformie antyterrorysty, a kilku ludzi poparło go w ten czy inny sposób.
- Jackson, przestań. - odparł jeden z ocalałych, policjant. - Przecież Wiesz, że to miała być bezpieczna baza dla wszystkich, którzy poproszą o ochronę.
- Tak jak tamci Bandyci?
- Nie wiedzieliśmy, że to Bandyci. A oni na takich nie wyglądają. - powiedział, tym razem ruchem głowy wskazując na Was.
- Twój kolega dobrze mówi. - powiedział do antyterrorysty. - Jesteśmy z Z-Comu i nie widzę żadnego powodu, dla którego mielibyśmy bratać się z bandytami.
- Tak więc kim jesteście i dlaczego obraliście sobie ten szpital za bazę? - zapytał towarzysza antyterrorysty licząc na to, że ten odpowie.
Właściciel
- Ocalałymi, nie widać? - burknął tamten. - Nie należymy do żadnej frakcji, chcemy tylko przeżyć, a inni najwidoczniej robią wszystko, co w ich mocy, żeby nam to utrudnić.
- My tylko przyszliśmy szukać aparatury medycznej, a że wejście na to piętro było zamknięte, to postanowiliśmy wejść inaczej. Reszty nie trzeba wyjaśniać.
Właściciel
Owszem, nikt nic nie wyjaśniał i w ten sposób zapadła dość niezręczna cisza. Co teraz?
- w sumie to wszystkiego. Niby czemu miałbym ich wywabić, skoro mogę wymordować?
Chrząknął, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Jak już mówiłem, szukamy aparatury medycznej. Macie coś takiego? - zapytał ocalałych. Chciał uniknąć konfliktu i wykonać zadanie, które mu powierzono.
Właściciel
Ray:
- Możesz próbować, wyjdzie na to samo, a nam jest obojętne czy przeżyjesz, czy nie.
Antek:
- Oczywiście, że mamy, to szpital. Ale czemu mielibyśmy się nią niby dzielić?
- Polecenie dowództwa. Poza tym podobnie jak wy mamy kosę z Bandytami.
Ray
Wziął głęboki wdech, po czym wbiegł do środka, próbując zestrzelić jak najwięcej osób.
Właściciel
Antek:
- Powiedz, że sram na Twoje rozkazy. Jeśli przyślecie nam oddział, żeby nas bronił, i jedzenie, porządną broń oraz amunicję do niej, to wtedy pogadamy i możemy spróbować współpracować.
Ray:
//Jeszcze nawet nie doszliście na miejsce, a jeśli nie zmienisz podejścia, to będziesz musiał namyślać się nad nową postacią.//
- Niech tak k**wa będzie. - odpowiedział lekko zdenerwowany, iż nie przekona tej grupy ocalałych, żeby dali im aparaturę medyczną, ale rozkazał kompanom na wszelki wypadek przeszukać parter, pierwsze i drugie piętro, gdyż tam może została jeszcze jakaś aparatura medyczna.
Właściciel
Lepiej nie próbować, teraz na pewno mają Was na oku, a jeśli spie**olicie im stąd z aparatem Roentgena to raczej wątpliwe, żeby chcieli się dogadać. A gdyby się udało, mielibyście kolejną bazę wypadową do ataków na Zombie, Bandytów i resztę tego typu przyjemności, a także miejsce o odpowiednim wyposażeniu, zapasach medykamentów, urządzeniach i infrastrukturze, aby leczyć tu wszystkich żołnierzy i cywilów z okolic przynajmniej trzech lub dwóch pobliskich dzielnic miasta.
Nie pozostaje więc nic innego, jak wrócić przez kanały do bazy i złożyć raport dowódcy.
Ray
- w porządku - odparł zrezygnowany. - to gdzie to jest?
Właściciel
Antek:
Wszyscy wracaliście wkurzeni, czując pod skórą, że zrobili Was w jajo, że przegraliście. Aura panująca w kanałach niewiele pomogła. Ale wróciliście, chociaż tyle dobrego.
Ray:
- Tam. - odparł szef bandy, wyciągając rękę i wskazując Ci palcem na spory budynek, być może jakąś halę czy magazyn. - My idziemy od frontu, tam mają główne wejście, i odwrócimy ich uwagę, jeśli będzie trzeba. Ty obejdź budynek i spróbuj dostać się na tyły.
- no cóż. To ja idę na swój pogrzeb - obszedł budynek i zerknął do środka budynku.
Wszedł do gabinetu swojego dowódcy i natychmiast przekazał mu, co się działo podczas sequelu filmu "Poszukiwacze Zaginionej Aparatury Medycznej".
- Sir, mam dobre i złe wieści. Dobre są takie, że w tym szpitalu znajduje się aparatura medyczna. Niestety jednak w tym samym szpitalu przebywa grupa ocalałych, która zażądała za aparaturę medyczną żywność, broń i amunicję oraz oddział, który chroniłby to miejsce.
Właściciel
Ray:
Żeby zajrzeć do środka, musisz najpierw pokonać jakoś ogrodzenie złożone z betonowych pali pomiędzy którymi rozciągnięto siatkę, a przy tym zrobić to w miarę cicho.
Antek:
- Uważasz, że powinniśmy z nimi negocjować? - zapytał, a było to dość dziwne pytanie jak na oficera formacji, która miała za zadanie chronić ludzi w czasach apokalipsy za wszelką cenę.
- Powinniśmy. A jeśli negocjacje słowne się nie udadzą, to wynegocjujemy aparaturę medyczną ołowiem.
Spróbował się wspiąć na ten płot.