No i zaczął zbierać całość, postanowił wziąć ochotników, ktoś musiał zostać w razie czego tutaj.
Właściciel
-Szefie, po kiego w ogóle idziemy w te ruiny?
- Bo tam mogą być te... no... - mamrotał Ork, starając się przypomnieć sobie odpowiednią nazwę. - Artyfakty! Albo inne skarby. No i ciekaw jestem, co to w ogóle za ruiny, czy to jakiś zamek, siedziba Maga czy jaki ch*j.
Właściciel
-Ku*wa, szefie... Nie żebym się skarżył czy bał, ale stamtąd to co noc jakieś dźwięki dochodzą, że czasem nawet spać się nie da!
- Jakie niby? - spytał, oczywiście mając na myśli dźwięki.
Właściciel
-Na ogół to jakiś dziwny skrzek, ciężko mi to jakoś dobrać w słowa...
Właściciel
-Jakby to połączyć z jakąś zarzynaną świnią... Może...
- No dobra. Czyli brać sprzęt, to będzie krótki wypad: Idziemy po obrzeżach, nie wchodzimy za daleko i spi***alamy w razie czego. Jasne?
Właściciel
-Ech, no skoro już szef chce tam iść, to pójdziem.- Powiedział jeden, a reszta przytaknęła mu głowami.
- No to brać broń i resztę sprzętu. - rzekł i zaczekał, aż się zorganizują. Wtedy poprowadził ich ku owym Ruinom.
Właściciel
Chłopaki to i tak zawsze mieli przy sobie topory, więc od razu ruszyliście do ruin. Te zaś wyglądały jakby kiedyś znajdował się tam spory, kamienny dom. Teraz w sumie zostały tu tylko kawałki i tak już zniszczonych ścian i pseudo wejście.
Niczym prawdziwy przywódca, ruszył w stronę wejścia.
Właściciel
Zastaliście tam przynajmniej bardzo zakurzoną drewnianą podłogę i wszelakie leżące deski drewna czy kawałki skał. W końcu nie było już tutaj dachu.
Przez myśl przeszło mu, że deski mogą się przydać, ale nie dla nich tu przyszedł, więc wszedł dalej, by inni również mogli wejść, a później rozejrzał się.
Właściciel
Za wiele i tak, by z nimi nie zrobił, spróchniałe drewno nie nadające się do niczego. Na obecną chwilę byliście jedynie w czymś co wcześniej mogło przypominać korytarz, prowadzi to jedynie gdzieś dalej.
No to gdzieś dalej ruszyli.
Właściciel
Trafiliście jedynie do czegoś co wcześniej może było jakąś większą salą, obecnie były tu tylko strzępy stołu, kilka porozrzucanych taboretów i spory dywan.
Rozejrzał się po ścianach i dachu.
Właściciel
Dachu to tutaj na pewno nie było, całe te ruiny ich nie miały. Ściany niegdyś kamienne, już były jedynie gruzami. Zachowały się jedynie pod ścianą strzępy obrazu, niegdyś w drewnianej ramie. No i rzecz jasna były tu też schody, były.
A schody to prowadziły na dół czy na górę?
//Na pewno na dół. Wszystko co złe prowadzi na dół.//
Właściciel
Niestety, na górę.
//Nie ma tak dobrze.//
Właściciel
Tak jak wspominałem wcześniej, te schody niegdyś tam były, teraz nie prowadzą donikąd oraz ich tam prawie nie ma.
//Teraz łapię o co chodziło z tym "Były tu schody, były."//
Rozejrzał się za jakimkolwiek innym pomieszczeniem.
Właściciel
Na wasze nieszczęście było to tyle, pewnie na piętrze była reszta miejsc, ale tak to było to jedyne pomieszczenie.
- I czego żeście się bali? Nic tu przecież nie ma.
Właściciel
-Ja to nic, ku*wa, nie zmyślałem.- Powiedział jeden ork, najpewniej miał na myśli te dźwięki słyszalne nocą.
Rozważał przez chwilę zostanie tu na noc, aby dowiedzieć się, co te dźwięki wywołuje, ale uznał, że nie ma to większego sensu.
- Dobra, wracamy.
Właściciel
-Oczywiście szefie.- Powiedzieli w sumie jednogłośnie, a kilku jeszcze coś komentowało pod nosem, najpewniej to, że już nie będą musieli tutaj wracać.
No to do wiochy, raz, raz!
Właściciel
No wasza gromadka na spokojnie wróciła do wioski i zaczęła się powoli rozchodzić.
On również ruszył do siebie.
Właściciel
Tam zaś zastałeś swoje wargi leżące i śpiące w łóżeczku oraz sporo niespodzianek i plam z ich strony.
Gówniana sprawa, ale posprzątać trzeba.
Właściciel
Do tego trzeba mieć stoicki spokój, żelazne płuca, by wstrzymać oddech i umiejętność zatrzymania odruchu wymiotnego, no ale jakoś to poszło i było tutaj względnie czysto, czyli jak zawsze.
Zajebiście. Postanowił ruszyć coś zjeść.
//Te Wargi to jak szybko rosną?//
Właściciel
//Może jakoś za dwa dni w grze będą już takimi nastolatkami można powiedzieć, stamtąd kilka dni i będą dorosłe.//
Twojego domu nikt w jedzenie pod twoją nieobecność nie wyposaża, więc trzeba iść po to do spichlerza.
No to tam poszedł, cóż innego mógł zrobić?
Właściciel
Cóż, do wyboru trochę bieda bo żywicie się tylko mięsem.
On w sumie jadał tylko mięso, więc wziął jakieś pierwsze lepsze w takiej ilości, żeby się nasycić i wrócił do siebie, by tam spożyć posiłek.
Właściciel
Nabrałeś sobie suszonego mięsa z dzika i wróciłeś do siebie, by tam móc wszystko spałaszować.
No to zjadł, a po posiłku sprawdził co tam u Wargów.
Właściciel
Te zaś obecnie ganiały się ze sobą po twojej kwaterze.
- Kiedyś to Wy, ku*wa, będziecie siać postrach w sercach naszych wrogów. - powiedział, a później uznał, że trzeba nadać im imiona, więc obserwował je, aby zyskać jakąś podpowiedź co do tego.
Właściciel
Z pewnością najszybszy z nich cały czas uciekał przed dwójką, jeden z nich nawet po drodze wywrócił się kilka razy.
No to patrzył na tamtą lebiegę, aby ustalić, czy przewraca się przez złamaną lub zwichniętą łapkę czy może chodzi o coś jeszcze innego.
Właściciel
A gdzie tam, zwyczajnie jest dosyć ciapowaty.
Właściciel
Ten trzeci uparcie gonił za tym co uciekał, ale niestety niezbyt go doganiał.