Właściciel
Tym gorzej, że do otwarcia zostało jeszcze trochę czasu. Może miasto oferowało coś jeszcze, co pozwoliło nie rozmyślać o przykrych sprawach?
Odstawił radio na swoje miejsce za barem i wyszedł z lokalu.
Właściciel
I co ty ze sobą zrobisz? Zmiana Tematu!
Właściciel
W barze siedziało już kilkoro ludzi, część z nich nawet kojarzyłeś.
Zasiadł w stoliku w ciemnym kącie z widokiem na wejście. Liczył na to, że żaden ze znajomych go nie zaczepi, chociaż i tak pewnie ktoś się dosiądzie.
Właściciel
Niestety, nikt się nie zajął, wszyscy byli zajęci sobą nawzajem.
Odetchnął z ulgą i skinął na barmana, by podał mu piwo.
Właściciel
- Jak chcesz browara to tu przyjdź, Matt. - Powiedział Franky, obsługując innego klienta.
Wstał z ociąganiem, to chodzenie nadwyręża mu okaleczoną nogę. Jednak oparł się w końcu o ladę.
Właściciel
Barman postawił przed tobą zimny kufel piwa i wrócił do mieszania drinków.
Wziął go ze sobą, i trzymając się za udo, wrócił do wcześniej zajmowanego przez siebie stołu.
Właściciel
Wciąż siedziałeś sam, w zaciemnionym stoliku na tyłach baru.
Złapał kufel piwa obiema dłońmi, jednak nie pił. Nie mógł. Wspomnienia wracały, często przychodził tu z bratem.
Właściciel
- Mogę się dosiąść? - Usłyszałeś męski głos. Jak się okazało, należał on do wysokiego czarnoskórego mężczyzny w charakterystycznym pancerzu ochrony SorLabu.
Warknął. Jak zwykle ktoś musiał tu przyjść.
- Śmiało - Mimo wszystko kiwnął głową na ławę.
Właściciel
Usiadł na krześle na przeciwko ciebie. - Więc, gdzie służyłeś? Irak? Afganistan? Syria? -
- Dwie tury w Afganie - Westchnął beznamiętnie.
Właściciel
- Ja walczyłem w Jugosławii, wiesz, w korpusie pokoju. - Prychnął na tę ironię.
- Wiem. Od zakończenia Drugiej Wojny Światowej rząd USA wysyła TYLKO korpusy pokoju - Spojrzał w bok, odsłaniając przy tym bliznę na twarzy.
Właściciel
GD
W barze było już kilka osób, przede wszystkim miejscowych. Niektóry pili smutni i samotni, inni w towarzystwie. Typowy bar w małej miejscowości.
Dante
- Dlatego jak wróciłem, rzuciłem to wszystko. Po prostu straciłem wiarę w ten kraj. - Powiedział popijając piwo. - Ale z wojny nie da się tak po prostu wrócić... -
- Nikt nie wraca... - Dłoń bezwiednie powędrowała mu do nieśmiertelników na szyi, wspomnienia jak zwykle wracają.
Właściciel
- No właśnie. - Westchnął. - Po wszystkim nie mogłem spać, każdy śmieć na drodze wyglądał jak mina, w oknach wypatrywałem snajperów... Dlatego się tutaj przeniosłem. -
- Mówią, że nie ma nic gorszego, niż walka w mieście. A walczyli kiedyś w piwnicy? Jeden granat, bum... I nie żyje cały oddział. W najlepszym wypadku. A jeśli to cywile? Kobiety? Dzieci...?
Właściciel
- "Cywila od żołnierza dzieli tylko odległość od karabinu", tak mówił mój dowódca. Ale ja nie mogłem się z tym pogodzić... -
- Dlaczego SorLab? - Tym razem zmierzył go nieprzyjemnym wzrokiem.
Właściciel
- Byłem od dawna bez pracy, a stary kumpel zaproponował mi pracę w ochronie. Pilnowanie laboratorium w małej leśnej mieścince, wydawało się lepszym pomysłem niż żebranie na ulicach San Francisco. Jakoś nigdy nie wierzyłem w plotki o mutantach, a kasa była dobra, więc kupiłem za ostanie pieniądze przerdzewiałego Forda i przyjechałem. -
- Obyś tylko się nie pomylił... - Westchnął boleśnie i zaczął czubkiem ostrza dłubać dziurę w stole, w zamyśleniu obracając nożem w palcach.
Właściciel
- A ty? Jaka jest twoja historia? - Zapytał.
Wzruszył ramionami.
- Długa, kręta, krwawa i bolesna.
Właściciel
- Ja swoją opowiedziałem, pora na rewanż. - Napił się nieco piwa.
Konto usunięte
Samantha rozejrzała się smętnie za jakimś wolnym, odosobnionym miejscem i podeszła do baru
- Nie prosiłem cię o to - Zbył go.
Właściciel
GD
W rogu było takie miejsce. - Co podać? - Zapytał wysoki barman.
Dante
- No tak. - Skwitował krótko. - Wiesz, w SorLabie wciąż jest zapotrzebowanie na takich jak my. Nie szukasz może pracy? -
- Nie - Z miejsca uciął temat.
Właściciel
GD
Postawił przed tobą szklankę wypełnioną lodem i nalał do niej miejscowej whisky.
Dante
- Jesteś pewien? Ktoś taki jak ty z miejsca dostałby jakąś ważną pozycję. - Zapytał nie dając za wgraną.
Zacisnął dłonie na blacie ale powiedział spokojnie.
- Jestem pewien.
Konto usunięte
Siadła więc, powoli delektując się zimnym napojem i obserwując klientów
Właściciel
Dante
- Ok, ale jakbyś zmienił zadnie to idź do laboratorium i powołaj się na Dennisa. - Po tych słowach odszedł od twojego stolika.
GD
Typowa barowa klientela. Szczęśliwe kompanie, smutni melancholicy i zwykli alkoholicy. Ciekawszą postacią był natomiast mężczyzna siedzący w cieniu.
Machnął dłonią za nią, a potem odpalił papierosa. Przytrzymał płomień zapalniczki trochę dłużej, by podświetliła ona twarz Jokera.
Konto usunięte
Samantha wysiliła wzrok, by mimo mroku przyjrzeć się dokładniej cienistemu jegomościowi
Właściciel
Akurat oświetlił sobie twarz podczas zapalania papierosa, więc poznałaś rysy jego twarzy.
Konto usunięte
Dobra, człowiek jak człowiek, co ja się będę na niego gapiła
Skarciła samą siebie, po czym wróciła do delektowania się napojem. Czytała przy tym swoje wcześniejsze wypociny
Właściciel
Były na prawdę dobre, aura lasu zrobiła swoje.
Wypuścił dym z płuc i oparł się wygodniej o ławę.
Właściciel
Tym razem już nikt ci nie przeszkadzał.
Konto usunięte
Uśmiechnęła się. W końcu od dłuższego czasu nie miała już tak dobrego podejścia. Dokończyła whisky
Skontrolował godzinę, miał już ochotę rzucić tym wszystkim i wrócić do własnego, nudnego życia.
Właściciel
Było zimne i umiarkowanie mocne. Whisky niemal idealne.
Konto usunięte
Takiego łiskacza aż żal marnować.....
Opróżniła szklankę i poszła do Batmana aby zamówić kolejnego