- Cóż przechadzając się po mieście natrafiłem na główny plac. Spojrzałem na tablicę opisująca posąg, odwróciłem wzrok a gdy znów na nią spojrzałem był taki oto napis - pokazał mu notatkę - Cóż pewnie był w to nie uwierzył ale już kilka razy spotkałem się z czymś czego nie można objąć rozumem. -Powiedział dopijając do końca kieliszek. Tak naprawdę to zaczynał myśleć, że to był zwid - Nie rozumiem tylko tej cyfry.
Właściciel
- Noc potrafi płatać figle, pewnie rzeczywiście ci się przewidziało. - Powiedział wymijająco, nieco zmieszany. - Ale znam te cyfry. To częstotliwość Neverhill Night Radio. -
Noc przestała go zabawiać swoimi niewinnymi żartami już dawno... Nieraz chodził już po zmroku. Cóż ale zawsze mógł jej wrócić na to humor. Przez chwilę zastanawiał się nad następnym kieliszekiem. Jednak zostawił ten pomysł. Spojrzał na zegarek.
- Będę się zbierał. Ile płacę?
Właściciel
- Dolara. - Powiedział stary barman. W barze, jak w to miejscu rozrywki, nie było zegara. Jakby był, to ktoś mógłby zobaczyć jak późna jest godzina i zachcieć wrócić do domu, co nie jest opłacalne dla baru.
//On nosi zegarek... Znaczy chyba nie zapomniałem wpisać tego do karty //
Zapłacił.
- Powiedziałbym do zobaczenia ale jakbym potwierdził pewną legendę to możemy się nie spotkać. - Wyszedł z baru.
Właściciel
Pesymista. Zmiana Tematu!
Właściciel
Kiedy wszedłeś do baru barman powitał cię słowami: - Zaraz zamykamy, więc mam nadzieje że szybko pijesz. -
Konto usunięte
//Uznałem że jest to skierowane do mojej postaci mimo "wszedłeś"
- Oh, cóż, tak naprawdę nie przyszłam tu żeby się napić. Wie pan, jestem turystką, przyjechałam późnym wieczorem i tak naprawdę nic nie wiem o tej miejscowości, chciałam tylko zdobyć trochę informacji. Ale skoro już pan zamyka, to nie będę panu zajmowała czasu, miłej nocy.
Skierowała się w stronę wyjścia
Właściciel
No to sobie popiłaś. Zmiana Tematu!
Właściciel
Podjechałaś pod znajomy, może nawet zbyt znajomy bar. O tej godzinie nie było jeszcze znajomego ochroniarza, pewnie dlatego że niewiele osób pije po jedenastej rano.
Konto usunięte
Wyciągnęła kluczyki ze stacyjki podekscytowana nieodległą libacją alkholową, i wyszła z samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Pewnym krokiem ruszyła do baru nieco gotując się w środku na myśl o jak najszybszym upiciu się. Wchodząc do baru przywitała się jak to przystało.
- Co jest kuźwa, nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie.
Właściciel
Nikt cie nie powitał. Za barem nikogo nie było, podobnie jak w całym lokalu.
Konto usunięte
Postanowiła rozejrzeć się po lokalu zaczynając od lady, przy okazji nawołując swojego kochanego barmana.
- Gdzie jesteś patałachu?! Sama mam sobie nalać?! - pytała donośnym głosem pogłębiając się w alkoholowym głodzie.
Właściciel
Z zaplecza wyszedł syn Starego Roba, Franky. Nigdy się nie lubiliście. - Otwieramy za trzy godziny, [u]przyjdź[/b] później. -
Konto usunięte
Spojrzała na syna Starego Roba i z migającą powieką, najwidoczniej na granicy głodu alkoholowego, wybuchła.
- Spieprzaj młody, ku*asie. Żyje w wolnym kraju i korzystam z baru kiedy mam na to ochotę - wskazała kciuk na siebie z zaciśniętą resztą palców. - Sama sobie naleje... - Przeszła przez ladę, pokonując przeszkodzę jak to przystało na parkurowca, po czym zaczęła się zastanawiać jaki alkohol wybrać.
Właściciel
Bar był świeżo umyty, więc poślizgnęłaś się i wylądowałaś na twarzy. Chłopak patrzył na to z satysfakcją, i przykucnął nad tobą. - Nie zmuszaj mnie bym cię stąd wyrzucił. Znowu. -
Konto usunięte
Na drodze ku alkoholowemu ukojeniu zawsze stoją przeszkody, solidny orzeł na twarz wcale nie zmieni podejścia twardej Amandy.
- Zapomnij, że się stąd ruszę choćby na krok, ku*asie. Abraham Lincoln przewraca się w grobie na myśl o takich komunistach jak ty. - ścięła wstając z podłogi z wyraźnym uśmieszkiem na twarzy.
Właściciel
- Powiedziała dziewczyna, która jest wręcz definicją Południa. - Skomentował twoje zachowanie. - Zabieraj się stąd, byle szybko. Jak raz bądź dobrym alkoholikiem i kup sobie wódę w sklepie, by w domu zalać się na śmierć. -
Konto usunięte
Teraz Franky pozwolił sobie na zbyt wiele, Amanda stanęła jak wryta z beznamiętną miną.
- To jest wasz nowy dom. Możecie już ze mnie zejść - zwróciła się do robaków łażących po jej ciele. W tym do mrowiska zamieszkującego portfel.
- Wy też możecie wyjść z ukrycia. - powiedziała do innych robaków ukrytych w pobliżu lub w lokalu, szkoda że najpewniej przypominała teraz obłąkaną mówiąca samą do siebie.
Właściciel
- Ugh... - Jęknął zniesmaczony, widząc jak złażą z ciebie robale, a z okolicznych dziur wychodzą małe grupki karaluchów. - Niesmaczne.... - Powoli wyszedł zza baru, kierując się w stronę drzwi.
Konto usunięte
Prędko postanowiła zastawić "uciekającemu" mężczyźnie drogę swoją posturą.
- Taki z Ciebie mężczyzna? Zobaczyłeś kilka karaluchów i od razu uciekasz? Jesteś taki sam jak reszta. - zmieniła ton głosu na przedszkolaka. - Ło niee, zobaczyłem robaki i sięm strasznie bojem. Wlezo mi w dupe.
Właściciel
- Co jest z tobą? - Zapytał, dostrzegając zapewne, że robaki słuchają się twoich rozkazów.
Konto usunięte
- Szkoda mi na Ciebie czasu, a i tak mi nie uwierzysz - rzuciła pogardliwie na pożegnanie i skierowała się ku wyjściu, zwracając się na koniec ku robalom, by się rozeszły. - Idźcie sobie, oni nas tutaj nie chcą. - Skierowała się powolnym krokiem do swojego samochodu, najwidoczniej będzie musiała kupić sobie przyjaciela Jacka u Eldersona.
Właściciel
Ładne przestawienie, doprawdy. Zmiana Tematu!
Właściciel
Na pierwszy rzut oka w środku było pusto. Ale nie na pierwszy rzut twojego oka.
Przysiadł przy pierwszym wolnym stole, niby nic, i odpalił papierosa. Chwilę bawił się zapalniczką, jakby nie mógł odpalić, ale tak naprawdę spoglądał na wszystko dookoła.
Właściciel
Byłeś tu nie raz, nie dwa, więc dobrze znałeś to miejsce. Po chwili załapałeś, że ta pustota może wynikać z faktu zamknięcia owego lokalu. Bar otwiera się o siedemnastej, a jeszcze nie było szesnastej.
Rozpoczął rozglądanie się za śladami, które wskazywałyby na obecność tajemniczego cienia z ulicy.
Właściciel
Po użyciu mocy, cieni było wiele. Najbliższym był jednak ten stojący na zapleczu baru.
Sprawdził, czy wraz z nowymi zdolnościami wzroku, nabył także dobry słuch, coby podsłuchać podejrzanego.
Właściciel
Niestety nic nie wskazywało, że twoje uszy pracują w jakiś nadnaturalny sposób.
Czekał więc spokojnie na okazję, by jakoś zdobyć nowe informacje. W tym cholernym mieście nawet nie można się przejść do sklepu, by nie zostać wplątanym w nową intrygę.
Właściciel
Ruchy cienia sugerowały, że...myje ręce. Po chwili udał się do wyjścia z zaplecza, a gdy tylko wyszedł zza ściany pojawił się syn Starego Boba, Franky. - O, witaj Matt. Wybacz, ale otwieramy za godzinę.
Zwiesił głowę tak, by cień skrywał twarz, a widoczne były same białka oczu. Starał się wyglądać na przerażającego. Odpowiedział głuchym, grobowym głosem.
- I tak nie mam co robić.
Właściciel
- Ech, zawszę zapomnę zamknąć. Już mi raz wlazła ta cholerna alkoholiczka, Amanda. - Pokręcił głową zniechęcony.
- Nie jestem alkoholikiem - Strzepnął popiół z papierosa do popielniczki na stole - I nie mam zamiaru sprawiać kłopotów. Już nie...
Właściciel
- No chociaż ty. - Prychnął zmęczony i wrócił na zaplecze.
Rozsiadł się wygodniej i mocno zaciągnął się dymem.
- Scott Hackett, starszy kapral, H.S., 8722503117, A(II)+, ateista... - Westchnął głośno, przypominając sobie dane z nieśmiertelnika brata. Pamiętał wszystkie, każdego, kto wtedy zginął z jego winy.
Właściciel
Zadręczenie się wspomnieniami nie miało teraz zastosowania, choć... poczułeś jakieś tajemnicze mrowienie w swojej prawej dłoni.
Przesunął językiem peta w kącik ust i spojrzał na swoją dłoń. Uniósł ją wyżej, by spadło na nią trochę światła z okna.
Właściciel
Złe wspomnienia odkryły nową umiejętność, otóż z twoich knykci wysunęły się niewielkie kolce. Ich układ był nieco chaotyczny, spełniały bardziej rolę kastetu niż ostrza.
Szybko wsunął dłoń pod stół, żeby ktoś przypadkiem nie zauważył, gdyby wszedł. Kilka razy mocno zaciągnął się dymem i postarał jakoś uspokoić.
Właściciel
Żeby je schować, wystarczyło rozprostować dłoń. Na szczęście bar był pusty, więc nikt nie zauważył twojej nowej zdolności.
Odetchnął z ulgą, i zanotował sobie w pamięci, żeby panować nad sobą. W miejscu publicznym narobiłby zbyt dużego zamieszania.
Właściciel
Najdłuższe kolce miały jedynie dwa centymetry, więc jest szansa, że nikt by nie zauważył. Gorzej, że twoje moce dopiero zaczną się formować. Kto wie, co jeszcze wyjdzie z twojego ciała.
Dopalił papierosa do samego końca i rzucił peta. Zacisnął pięści, podszedł do lady i powiedział w stronę zaplecza.
- Masz tu radio?
Właściciel
- Tak, stoi na półce. - Usłyszałeś głos zza zaplecza i stukanie szkła.
Wziął je więc ze sobą i wrócił do stolika. Zaczął szukać stacji radiowej, która "miała być tą właściwą".
Właściciel
Znalazłaś radiostacje, której nazwa odpowiadała tej podanej przez rodzeństwo. Niestety było to radio nocne, pierwsza audycja będzie koło godziny dwudziestej.
Wyłączył radio i wbił wzrok w sufit. Nie miał co ze sobą zrobić, a do domu nie chciał wracać. Jest zdecydowanie zbyt pusty.