-O Afryce słyszałem tylko, o grupie działającej w Kairze oraz o tym, że OHS ma tam oddziały. W Ameryce południowej OHS podobno ma monopol na kawę, a o Azji nic nie słyszałem.-
Właściciel
-No właśnie. Gdzie się podziała reszta świata?
-Chiny i Rosja były ważnymi państwami w czasie wojny, więc na pewno oberwały mocno. Afryka albo oberwała, albo implodowała zaraz po wojnie, to samo z Ameryką Południową. Ale to tylko moje teorie.-
Właściciel
-O.H.S. coś tam trzyma, gdyż nic nie wychodzi poza domysłami i zbędnymi informacjami.
-Albo jest to samo co z Kanadą.-
-Nigdy ich nie trawiłem. Najpierw jeden sku*wiel od nich mnie wystawił, teraz prawie przez nich zginęliśmy.-
Właściciel
-To musi być piękna historia.
-To jak mnie wystawił? Nic szczególnego, uwierz mi.-
Właściciel
-Zabrał broń i pieniądze?
-Zabrał wóz i zostawił mnie na środku cholernego Nowego Jorku. Potem trafiłem na Gryzonia, i przypłynąłem tutaj.-
Właściciel
-Gryzoń to okręt wojskowy, tak?
-Yep. Przebył całą drogę z Nowego Jorku tutaj.-
Właściciel
-No to musieliście doświadczyć niezłej rozrywki.
-Nom. Dokonaliśmy małego przewrotu, i obroniliśmy statek przed bandytami wspieranymi przez wikingów.-
Sowa stanął w miejscu, gdzie wszyscy mogli go zobaczyć.
- Uwaga - krzyknął, ale nie bardzo głośno, po prostu tak, żeby zwrócić na siebie uwagę.
/sorry za dwumiesięczną obsuwę/
Właściciel
Dustyy
-Ładnie.
Baturaj
//Ja też//
I to się udało, oczy załogi były skierowane w jego kierunku.
-I potem przeszliśmy przez całą dżunglę tylko po to aby dostać się tutaj.-
-Udało nam się ubić T-Rexa, ale z dużymi stratami.-
Odchrząknął.
- Więc. Dowódca i ja mamy uzasadnione podejrzenia co do winnego sabotażu. W obecnej chwili pozostaje nam tylko mieć się na baczności. Każdy z naszych kolegów może nim być. Ja również. Od teraz więc obserwujemy się nawzajem uważnie. Ja wraz z dowódcą tymczasem upewnimy się co do winnego i zdemaskujemy go. Do tego czasu, trzymajmy się razem i nie róbmy niczego podejrzanego - odwrócił się i spojrzał na przełożonego, wzrokiem prosząc o potwierdzenie. Bądź co bądź, to nie Sowa tutaj dowodził.
Właściciel
Dustyy
-To i tak niezły wynik?
Trasa mijała, lecz to się zbliżało do końca. W końcu, chociaż opuścili Metropolię, to pozostali w jej granicach. To, choć nosiło nazwę Starej Australi, nie było tak zabójcze, jak ta prawidłowa, większa część.
Baturaj
Dowódca kiwnął głową.
-Nikomu nie ufamy. Chętni mogą odłożyć broń na środek, magazynki oddzielnie. Lecz pistolety sobie zostawić na wypadek, jakby zdrajca chciał nas wyeliminować.
-Więc to jest ta Stara Australia?-
Wyjrzał przez okno
Wiadomo, że Sowie nie do końca podobał się pomysł zostawienia broni, ale trzeba było dać przykład. Pierwszy podszedł na środek pokładu, wyjął magazynek z karabinku, po czym obie rzeczy odłożył. Wyjął także i odłożył jeden z dwóch zapasowych magazynków, jeden sobie jednak zostawiając. Wracając zerkał, jak zachowuje się reszta, w tym dowódca.
Właściciel
Dustyy
Wyglądała staro.
Baturaj
Reszta zrobiła podobnie. Teraz, co dalej?
-Więc, tutaj chowają się mutanty?-
Właściciel
Dustyy
-W okolicy, tak.
Marty wyciągnął i wręczył mu trzy plany różnych budynków.
-Dokładniej to w jednym z tych, przestudiuj w wolnym czasie.
Oparł się o reling i przez jakiś czas obserwował resztę z kamienną twarzą. Zwracał uwagę, jak się zachowują, dowódca także, jednak jego obserwował tylko wtedy, kiedy ten nie patrzył. Natomiast reszcie to czasem nawet ostentacyjnie patrzył w oczy.
Właściciel
Dustyy
Dwa budynki wyglądały bardzo prosto, gdyż polegały na wielkiej hali, bocznym korytarzu i łazienkach. Trzeci natomiast wydawał się labiryntem pomieszczeń i korytarzy.
Baturaj
Ekipa nie była spokojna. Trudno się dziwić, gdyż zostali postawieni w sytuacji, gdzie każdy mógłby być wrogiem.
-Te dwa wydają się proste do wyczyszczenia. Zależy to dużo od tego kto tam będzie. Ten trzeci wygląda na trudniejszy, ale znowu- zależy z czym będziemy mieli do czynienia.-
Właściciel
Dustyy
-Z mutantami, to wiadome. Jednymi z ostatnich w Australii.
-W sensie, w jakim stopniu będą zmutowani i jak dobrze będą uzbrojeni.-
Właściciel
Dustyy
-Nie jestem naukowcem, nie określę tego poziomu... to jednak więcej, niż dodatkowe palce, czy inny kształt głowy. A uzbrojenie to to, co zdobyli sami. A to też niespodzianka.
-Czyli do końca nie wiemy co nas czeka?
Właściciel
-Czy kiedykolwiek dostałeś pełną listę rzeczy, którymi dysponują wrogowie?
Właściciel
-Właśnie. To kolejna z takich sytuacji.
-Pffft. Rzadko kiedy zdarza się inczej.-
Właściciel
-Raz mi się tak zdarzyło. W naszym tutejszym Chinatown.
-Macie tutaj własne Chinatown?-
Właściciel
-Wymień mi duże, szanowane miasto bez Chinatown.
-Detroit. Nie, czekaj miało być szanowane.-
-Wiesz co mnie zawsze zastanawia? Dlaczego to je**ne OHS po prostu nie zmiecie tych wszystkich mutantów, bandytów etcetra etcetra. Przecież mają chyba na to środki nie?-
Właściciel
-Działają na całym świecie, prowadzą swoje badania, a na dodatek pewnie prowadzą jakieś tajne akcje. Też mi się to nie podoba, ale ja otrzymuję rozkazy i mam je jedynie wykonywać.
Westchnął i spojrzał przez okno.
Nic poza starymi, w większości opuszczonymi budynkami.
-Gdzie dokładnie jedziemy? Jakieś interesujące miejsce, czy po prostu patrolujemy okolice?-