- Ładnie tu. - Skomentował krótko i na temat.
Właścicielka
Zella kiwnęła głową i przyjechała przez drewniany most. Jechali bez problemów.
- Hmmm... Lawrence, a ty masz dzieci? - zapytała, przerywając ciszę,
- Ano mam. - Odpowiedział - I to nawet trójkę.
Właścicielka
- Aha... a ten no... opowiedziałbyś o nich? O ile oczywiście chcesz... - westchnęła Zella, przeczesując wolną dłonią wlosy.
//Wiesz może gdzie zapisałem ich imiona? Bo pamiętam tylko LJ :P
Właścicielka
//Nie podałeś wszystkich, bylo w Riv imie córki
- Tak jak mówiłem jest ich troje: LJ, Camila i Ian. LJ studiuje właśnie bioinżynierie, Camila pewnie ma teraz egzaminy z prawa rzymskiego a Ian... cóż Ian nie jest zbyt skory do nauki.
Właścicielka
- Czarna owca, co? Ponoć też taka byłam, jak nie chciałam się uczyć na zoologię stosowaną, bo to był kierunek rodzinny. - wzruszyła ramionami, spoglądając w dal.
- Mój problem jest taki, że Ian właśnie chce się dostać na "kierunek rodzinny". - Rzekł nieco smutnym tonem.
Właścicielka
- To przykro mi. - westchnęła cicho elfka i jakoś tak zamilkła na dłuższą chwilę.
Jechali dalej przez piękną okolicę, aż do momentu, gdy Zella skręciła w lewo na zapiaszczoną drogę. Ten piasek powoli stawał się całym okolicznym krajobrazem.
Siedział w ciszy przez dłuższą chwilę. Ta rozmowa wywołała u niego uczucie melancholii z którego nie był w stanie się wyrwać.
Właścicielka
Tak cicho jadąc zostawili za sobą podmokłe łąki nad rzeką, a wjechali w wysuszony klimat pustyni.
Czyli Lawrence czuje się melancholicznie, co? Zmiana tematu~
Właścicielka
Wobec tego wsiedli na wóz i odjechali. Nic ich nie zatrzymało, gdy wyjeżdżali z miasta.
Za miastem zaczynały się podmokłe łąki nad rzeką Hiai. Było pochmurno, ale wciąż to całkiem niezła pogoda.
- Byłeś już w wariatkowie po.karty? - zapytał Ilverin, przerywając ciszę.
Konto usunięte
- Nie ale zgaduje że w pewnym momencie będę musiał się tam udać po nie, pytanie tylko czy wcześniej czy później
Właścicielka
- W sumie droga przez wariatkowo będzie dla nas najszybsza. - westchnął elf, poprawiając wodze w ręce.
Konto usunięte
- Hmm świetnie jedziemy do wariatkowa w zwariowanej krainie , będzie ciekawie
Westchnął ciężko
Właścicielka
- Czy ja wiem? Zwariowane jest to, że ostatnio pewien Joker, który podobno był złoczyńcą, schwytał jednego z bardziej powariowanych morderców w Krainie.
Konto usunięte
- Hm ciekawe, wiadomo jak się koleś nazywał ? skoro coś przeskrobał w świecie to może o nim słyszałem
Właścicielka
- Ja nie wiem, ale może Angel, główny lekarz w ośrodku będzie coś wiedział. On zawsze sporo wie. - westchnął elf.
Konto usunięte
- Mam tylko nadzieje że nie będę musiał się użerać z żadnymi uciekinierami
Właścicielka
- Wątpię. Teraz transporty są porządnie sprawdzane i wedle tego, Blackwood był ostatnim pacjentem, któremu udało się uciec. A teraz na lekach jest tak cholernie szczęśliwy... Mniejsza.
Wjechali do rzadszego lasu zasnutego mgłą.
Zmiana tematu~
Właścicielka
Po niedługim czasie odbili od brzegu, spływając z nurtem Hiai.
Rzeka była spokojna, a na jej brzegach pływały kaczki. Kapitan rozmawiał ze swymi wspólnikami o wróżbach.
Z nudów postanowił dyskrtnie podsłuchać o czym oni mówią.
Właścicielka
- A ja wam mówię, że Roscoe to nie kanciarz. On jest niezły w przepowiadaniu, ma konszachty z Kizuką... w ogóle to spoko z niego koleś. Ostatnio występował w Donii, teraz tylko gada na tym jarmarku. - kapitan najwyraźniej obstawał przy swoim.
Konszachty z Kizuką mówisz...
Dalej przyszłuchwał się rozmowie załogi licząc na jakiś konkret.
Właścicielka
- Lepiej nie ufać tej dziewczynie i tym jej facetom. - odparł na to jeden.
- Tam gadanie... i tak już nie są razem. - dorzucił kolejny z załogi.
- A co wy baby, że was obchodzi, ilu to miała Kizuka? Zmienić temat, bo uszy więdną.
Uśmiechnął się pod nosem i wrócił do podziwianiu rzecznego krajobrazu.
Właścicielka
W pewnym momencie skręcono barką w górę sąsiedniej rzeki. Ta była płytsza i spokojniejsza od Hiai, więc dwóch członków załogi po prostu odbijało drągami od dna.
- Czym teraz płyniemy? - Zapytał zuważając zmianę nurtu.
Właścicielka
- To Gwyn, podobno znaczy biała po naszemu. Elfy ponoć ją tak nazywają od koloru dna. Albo jak zwykle ktoś mnie robi w konia. - odparł kapitan.
Otrzymawszy odpowiedź wrócił do podziwiania spokojnych wód rzeki.
Właścicielka
- Aleś ty małomówny. Co ci jest? - mruknął kapitan. - Zwykle Jokerzy obsypują ludzi pytaniami, bądź chociaż bąkną czy daleko jeszcze.
- A tam. - Machnął ręką. - Dziewczyna mnie rzuciła, bo przez przypadek powiedziałem jej że wracam do domu bez niej.
Właścicielka
- A to rzeczywista problem. Odkąd ten ta Kizuka palnęła kilku Jokerom, że miłość nie zna granic i że mogą zabrać takową elfkę nawet czy krwiopijczynię ze sobą... no i niektórym babom od tego odwala.
- No widzisz, ja nie wiodę w świecie zbyt spokojnego życia. Nie chcę by nic jej się złego stało.
Właścicielka
- A ona znając życie tego nie rozumie i nie zrozumie, nie? Z babami się chyba nie da dogadać. - wzruszył ramionami kapitan.
-Święte słowa. - Odpowiedział krótko i wrócił do rozmyślania.
Właścicielka
W końcu dojrzał gęstą puszczę, w stronę której płynęli.
- Wiesz co, dobry z ciebie koleś. Masz, żebyś nie musiał cyrkować z elfami. - kapitan wyjął z kieszeni jakiś dokument.
Zmiana tematu
Zaloguj się
