Przeczesał ręką włosy.
-To było jak trans.. Zobaczyłem przed sobą mgłę.. A potem usłyszałem jakąś dziewczynę, miała ciemne włosy.. To jedyne co zauważyłem.. A chwilę później rozległ się płacz dziecka.. Dziewczyna miała tak mniej więcej półtoraroczne.. I o-ona nadała mu imię..-westchnął.-Nazwała go Sully.. To musiałeś być ty.. Ona mówiła, że wpadłeś tutaj ze Świata..
Właścicielka
Sully podskoczył zaskoczony.
- No pamiętałem, że do wody wpadłem... ale żeby ze Świata? To jest... aż dziwne... Ale to znaczyłoby, ten trans... że Kizuka chce opowiedzieć, jak to właściwie ze mną było... Chyba masz na nią wpływ, skoro nagle zaczęliśmy się zbliżać do prawdy... Tylko czemu nie daje poznać nam kim była moja mama?
-Sam nie wiem..-mruknął cicho.-Może niedługo się dowiemy.. Musimy się dowiedzieć, obiecuję ci to..-objął Sullyego ramieniem.
Właścicielka
//Za nimi zachodzi słońce, a Sully czule całuje Shina... ym, no... lubię to, ale już się ogarniam...
- Dziękuję, Shin... - mruknął Sully.
Barka znów skręciła, ale tym razem lżej. Zachód słońca widoczny z daleka wyglądał uroczo. W niedalekiej odległości widać było zabudowę bibliotek Farii i niewielki port.
//zmiana tematuuu :3
Właścicielka
Faria pozostawała coraz dalej za nimi, teren przy drodze znów się zrobił trochę podmokły, a wokół kręciło się więcej kaczek i bocianów.
Deus nadal nie miał nic do powiedzenia. Droga była w miarę prosta, jedynie gdzieniegdzie omijała starorzecza. Pogoda nadal była przyjemna.
Choć krajobraz wciąż go fascynował, to jednak cisza go dobijała.
- To...skąd masz te moce? Od urodzenia, czy to jakiś dar?
Właścicielka
- Prawdopodobnie od urodzenia, ale nagle zaczęły działać. Musiałem się ukryć przed ludźmi, byłem o coś oskarżony i nagle zacząłem się zmieniać. Teraz każdy zapomniał tamtego mnie. Cholernie się zmieniłem. - westchnął z żalem do siebie.
- Wszyscy się zmieniają. Ty tylko w nieco inny sposób.
Zażartował próbując rozluźnić atmosferę.
Właścicielka
- Może i racja... Pewno jak zwykle zbytnio się przejmuję. - mruknął Deus, tym razem nieco weselej i zaczął coś sobie nucić.
Znów zamilkł tym razem z uśmiechem na twarzy.
Właścicielka
- Ty, co się tam trzepie po wozie? - mruknął Deus, odwracając się. - Hmm... bio...in...ży...nie...ria. Wiesz może co to to jest? Nie wiem skąd tu ta książka, ale gdzieś już słyszałem ten tytuł.
- Tak, wiem co to jest, mój syn to studiuje.- Powiedział biorąc książkę do ręki. - To nauka polegająca na modyfikowaniu organizmów żywych czy jakoś tak. Nigdy się na tym nie znałem, ale LJ co chwila dostaje stypendia więc nie narzekam.
Właścicielka
- Hm, znałem jednego LJa, ale jestem pewien, że nie tego. Od czego to skrót? - Deus rzucił okiem na książkę. - Wygląda na używaną i nieco starszą, weź zobacz, może jakiegoś znanego naukowca.
- Lawrence Junior. - Odpowiedział na pytanie i spojrzał na okładkę książki.- Jakiś Joseph Bronzino. Nie znam, ale napisał książkę więc pewnie zna się na rzeczy.
Właścicielka
- No, zapewne. Mh... - Deus znów się zamyślił. - Nie masz zamiaru zadawać mi jeszcze jakiegoś dziwnego pytania?
Nie, a co? Boisz się że trafię na jakiś wrażliwy temat?
Zapytał uśmiechnięty.
Właścicielka
- W sumie nie powinienem mieć drażliwych tematów. Po prostu wolę dziwne pytania usłyszeć prosto z mostu, póki nie mamy Blackwooda na karku.
- Tak właściwie to on ma nas na karku, bo to my go ścigamy, nie na odwrót. - Odpowiedział towarzyszowi. -I nie, póki co nie mam więcej pytań.
Właścicielka
- Z tym durniem to nigdy nic nie wiadomo. O, Milan przed nami. - wskazał zabudowę kolejnego nadrzecznego miasteczka.
//zmiana tematu
Właścicielka
- Po prostu się lekko wkurzyłem. Nie jestem typem, co się wiecznie focha. Zaraz zostawimy Farię za sobą. - dodał ba koniec.
Właśnie wyjechali z Farii na drogę wśród makowych łąk. Ptaki ćwierkały, słońce grzało, a furmanka podskakiwała na kanieniach. Sully odwrócił się na chwilę w stronę Shina i pocałował go w czoło.
Szatyn spojrzał na niego i uśmiechnął się pogodnie patrząc na Sullyego swoimi fioletowo-czerwonymi oczami. Zaczął bawić się końcówkami postrzępionej koszulki.
-Jaki byłem, gdy byłem dzieckiem..?-to pytanie krążyło w jego myślach.-Sully został porzucony..-westchnął cicho.
Właścicielka
Sully znów trzymał w ręce gwiazdkowy kamyk.
- Hm, ciekawe kim była ta dziewczyna, co mnie znalazła... i czy żyje... Chciałbym ją spotkać... A to, że mnie porzucili, to rozwiązało mój dylemat - nie mam ochoty się stąd ruszać do Świata. Tu mi dobrze - mruknął cicho. - z tobą, Shin.
-Mhm..-zamruczał cicho wpatrując się w kamień.-Czyli twoim życzeniem będzie dowiedzenia się czegoś o sobie?-spytał cicho mrużąc oczy.
Właścicielka
- Kizuka chyba powie mi to i tak bez życzenia. Swoje życzenie już ci powiedziałem, zapomniałeś?
- A to trochę dziwne, że Kizuka tak ci wszystko mówi, wiesz? Jesteś w końcu kierem, nie? Coś tu jest nie tak, ale pewno się dowiesz co. - mruknął Rafi.
-Sam uważam, że to dziwne.. Za każdym razem kiedy miałem jakieś dręczące mnie pytanie, odpowiedź pojawiała się bardzo szybko..-westchnął. I spojrzał na Rafaela.-Jestem kierem powiadasz?
Właścicielka
- Mówiłem do Sullyego. Może ty też jesteś, kto was tam wie. Kizuka czasem z naprawdę dziwnych powodów pomaga innym. - wzruszył ramionami. - Wiem, bo ją dobrze znam.
Shin ziewnął cicho i zamknął oczy.
-Gorąco..-mruknął wsłuchując się w śpiew ptaków.
Właścicielka
Od razu, jak na zawołanie zrobiło się chłodniej, a niebo zaszły chmury. Zaczęło powoli mżyć, ale droga już zrobiła się błotnista.
//zmiana tematuuu
Właścicielka
Jednak w końcu się skończyły, a deszcz zelżał. Powoli zostawiali zamglony las, gdy okazało się, że Sully zasnął.
- Ten to jakby wciąż był dzieckiem... - mruknął cicho Rafi
Powoli zza chmur wychodziło słońce, a Sully dalej spał jak dziecko. Za to ktoś inny się obudził i wbiegł Shinowi na ramię. Psotka oznajmiła swą obecność, łaskocząc go kitą.
Zaśmiał się cicho i pogłaskał wiewiórkę po łebku.
-Że też dopiero teraz sie obudziłaś..-mruknął do Psotki uśmiechając się delikatnie.
Właścicielka
//Wcale nie dlatego, że przypomniałam sobie o niej...
Psotka wyszczerzyła ząbki i przytuliła się do policzka Shina.
- No, do ciebie to nawet wiewiórki się kleją. Aż zazdroszczę. - zaśmiał się Rafi.
//Taa.. A ja o niej zapomniałam..
Shin zarumienił się lekko i zaśmiał.
-Taa.. Nie wiem dlaczego ale ta wiewiórka jest wyjątkowa..-mruknął głaszcząc wiewiórkę, tym razem po brzuszku.
Właścicielka
//A teraz taka myśl... Psotka wszystko widziała!
- Jak do głównego bohatera powieści przyczepi się zwierzątko, to na pewno normalne nie jest. - mruknął Rafael.
//o Kuźwa.. ;----;
-Wszystko w tej Krainie jest niemożliwe, nie do przewidzenia..-mruknął cicho.
Właścicielka
- Cóż, czasem starczy uwierzyć w magię i zmieniasz zdanie, bo wtedy to wszystko staje się możliwe. Jak się często zdarzało, ci nieśmiali nabierają odwagi i ich bajki nawet w Świecie wyglądają o wiele lepiej.
- A skąd możesz wiedzieć, jak im się powodzi w Świecie? - spytał rozespany Sully.
- Bo czytam Księgi Kizuki. Zawsze tam można to zobaczyć. Alr tylko to, co się wydarzyło albo wydarza właśnie. Na przyszłość trzeba poczekać. Śpij sobie jeszcze.
-Księgi Kizuki? Sama je pisze..?-mruknął niepewnie rozczochrując włosy Sullyego.-I czy te Księgi są tylko o Jokerach?-rzekł po chwili namysłu.
Właścicielka
- To znaczy... nie jest to oficjalna nazwa. Czasem niektórym osobom się śnią. I pisze je pióro, które samo pisze. Z tego się bierze, że wróżbici w Kranie mówią o piórach losu...
- A, pamiętam, Brian gadał o tym... - ziewnął Sully.
- I nie są tylko o Jokerach, tylko o wszystkich w Krainie.
Shin łagodnie skinął głową patrząc na Sullyego. Po chwili ciszy mruknął cicho.
-Czyli o Sullym też jest..-westchnął cicho a jego wzrok zatrzymał się na wiewiórce, którą drapał po szyi.
Właścicielka
Psotka znów wystawiła ząbki i zaczęła mruczeć. Powoli dojeżdżali do miasta, miiając na nowo makowe pola.
//you know what i mean
Właścicielka
Deus wybuchnął śmiechem, a Sully nadal siedział naburmuszony. Jechali główną ulicą i skręcili ma skrzyżowaniu w odpowiednią drogę, szybko wyjeżdżając z miasta.
Droga za miastem była spokojna, o tej porze jechał tamtędy tylko wóz z jedzeniem, zapewne z Kotrii. Ptaki przelatywały tu i tam, głośno oznajmiając swoje pojawienie się.
- Więc, Shin tak? - powiedział do siedzącego na pace Jokera - Za co siedzisz? Bo z całym szacunkiem, ale nie wyglądasz na kogoś kto byłby w stanie okraść galerie sztuki.
-Mhm..?-spojrzał na niego lekko zdziwiony. Po chwili zrozumiał co mężczyzna miał na myśli.-Ja.. Ja chciałem się zabić..-odwrócił wzrok.-To dość długa i nudna historia z życia nastolatka..-mruknął cicho i lekko się zachmurzył.
- Znam wiele takich histori, nie musisz opowiadać. - Powiedział nieco bardziej ztonowanym głosem.
Szatyn uśmiechnął się.
-Za to twoja historia na pewno jest ciekawsza..-pogłaskał wiewiórkę po łebku, kładąc ją na swoje kolana.
Uśmiechną się szeroko.
- Cóż, o ile uznasz za ciekawą historie starego złodzieja którego ostatnią robotą przed emeryturą na Barbados było ogołocenie z cennych dzieł sztuki pewnej galerii w której był przeklęty obraz przenoszący do tej krainy to tak, mam ciekawą historie.
Jego źrenice poszerzyły się.
-Przeklęty obraz? Ciekawe.. I przez to, że próbowałeś go zabrać pojawiłeś się tutaj?-spojrzał z zaciekawieniem na Lawrenca.
Właścicielka
- Ciekawe jest to, że obaj już spotkaliście autorkę tego obrazu. Klątwa miała ostrzec, ale coś nie pykło i tylko ich zachęciło. - mruknął całkiem spokojnie Deus. - W sumie nigdy się nie dowiedziałem nawet, co przedstawia, więc nie wiem czy warto było.
- Przedstawia dwie dostojne kobiety budzące respekt. Wygląda bardzo dobrze i jest warty całkiem pokaźną sumkę. - Zastanowił się przez chwilę.
- Czekaj, nie mów że to Wera to namolowła!
Właścicielka
- Wera ma dryg do czegoś takiego... - westchnął Sully. - Ponoć swego czasu była nadwornym malarzem Królowej Kier, więc zapewne za jej życia go namalowała.
- Tak, dokładnie. Ta mała stworzyła ten obraz. Znając życie, dałeś się jej namówić na mały portrecik, prawda?
- Taka była umowa; ja jej zapozuję, a ona da mi swoją kartę. Nie mogłem odmówić.