-Gdzie jest najbliższa baza O.H.S?-
Właściciel
-W Chicago? Obstawiałbym ratusz, ale po cholerę chcesz tam jechać?
Właściciel
-Chcesz kogoś wyeliminować?
--nie, żartowałem chodźmy zpbaczyć czy nikt nie rozkręcił malucha, wtedy pomyślimy-wyszedł ze szpitala
Właściciel
Hejter
Twój kompan wyszedł z tobą.
Siadł w maluchu-to co robimy teraz?-
Właściciel
Kowboj również wsiadł do pojazdu.
Odpakował paczkę, w której jak się okazało był notes.
Przekartkował go.
-Nowy Jork, przejedziemy przez Detroit.
-okej, ale po,drodze będziemy musieli zachaczyć o jakąś opuszczoną stacje-
Wsiadł do auta i pojechał do detroid
Właściciel
Zmiana tematu: Detroit, ty zaczynasz.
Odjechał gdzieś z dala od wścipskich oczu i wszedł do tyłu by poczekać aż żołnierz się obudził.
Właściciel
Ten się nie budził. Dopiero teraz zauważyłeś pianę wytaczającą mu się z ust.
-sku*wesyn-przeszukał ciało szukając jakichś rizkazów czy informacji co do ataku terrorystycznego.
Właściciel
Był tam tylko jeden telefon, z SMS-em o treści: "Chicago, szpital, ryzyko eksplozji. Vindictae"
Wziął telefon do kieszeni i podjechał pod szpital mniej więcej ulice dalej, zamknął auto wziął sprzęt przebrał się w pancerz i pobiegł do szpitala.
Właściciel
Nikogo tam jeszcze nie było.
Właściciel
Nadal pusto. Jednak tym razem zauważyłeś graffiti przedstawiające Nike- boginię zwycięstwa.
-artyści psia ich mać-podszedł bliżej i przyjrzał się graffiti
Właściciel
Widać było, że zostało namalowane niedawno. Widać to było po tym, że nie było widać złuszczeń.
Wszedł do szpitala i się rozejrzał
Właściciel
Słyszałeś, jak ktoś wchodził po schodach, ale nikogo nie widziałeś.
Właściciel
Ktoś teraz szedł na pierwszym piętrze.
Powoli poszedł w tamtą stronę
Właściciel
Poszedłeś, tym samym wykonując głośnie kroki.
Przystanął przy schodach czekając czy ten nie zareaguje
Właściciel
Poszedł dalej, najprawdopodobniej.
Właściciel
Nikogo na piętrze nie było.
-kto się ku*wa w chowanego bawi? Szukaj-powiedział do psa
Właściciel
Pies dość szybko złapał trop i pobiegł w stronę schodów na wyższe piętro.
Właściciel
Pies zatrzymał się dopiero na 4 piętrze, przez drzwiami do sali operacyjnej.
Przystanął przy nich chwilę odetchnął po czym wywarzył je kopniakiem z kałachem w dłoni
Właściciel
... tym samym stając naprzeciw masywnego rewolweru zamaskowanego człowieka.
-Kogo my tu mam?-przygotował się by odskoczyć od strzału
Właściciel
-Człowieka, bez frakcyjnego.
-witamy w klubie, a teraz na poważnie nie chce mi się strzelać więc może odłożymy pukawki i porizmawiamy-
Właściciel
-Mogę rozmawiać celując w ciebie.
-pewnie mówienie że to niekulturalne cię nie przekona, a na poważnie czego tu szukasz?
Właściciel
-Napotkałem kilku żołnierzy z O.H.S. Z informacji, które posiadali dowiedziałem się, że ma zajść tutaj coś poważnego. Więc zakopałem ich ciała i przyszedłem tutaj.
-Ja swojego trupa zostawiłem w aucie ale reszta się zgadza, jestem thery-podał mu ręke
Właściciel
-Moje imię nie musi być tobie znane.
Ale i tak uścisnął dłoń, po czym szybko ją odsunął.