-Klucze, jak to klucze mają w zwyczaju, otwierają różne rzeczy. Skrzynie, drzwi, drogę do skarbu.
Właściciel
Widać, że jego znudzenie i niedowierzanie Twoim słowom przerwało dopiero zaciekawienie, gdy wspomniałeś o skarbach, a więc zachęcił Cię gestem, abyś mówił dalej i przede wszystkim więcej na ten temat.
-Obecnie szukamy kluczy do tego, a jeden z nich jest w tym Lesie.
Właściciel
- Co to niby za skarb? I gdzie się znajduje? Gdzie są pozostałe klucze? - wypytywał Elf, którego najwidoczniej bardzo zaciekawiła ta informacja, w końcu mógłby być bogaty... Albo zapewnić złoto swojemu państwu, żeby mogło skuteczniej odpierać ataki Mrocznych Elfów...
-Tutaj będzie najprawopodobniej mapa i klucz. Dopóki nie zdobędziemy mapy, to możemy iść tylko do tego punktu, w którym ma się znajdować pierwszy klucz. Klucze są w całym naszym świecie.
Właściciel
- W takim razie ruszajcie, a ja i reszta mojego oddziału będziemy Was... eskortować, aby dopilnować, żeby mieszkańcy puszczy zbytnio się Wam nie naprzykrzali. - wyjaśnił i zaraz zniknął z resztą w koronach drzew lub gęstwinie. O tym, że będą z Wami, aby sprawdzić ile w Waszym gadaniu o skarbie jest prawdy, a także czy nie jesteście aby szpiegami wroga, nie mówili, ale to w sumie oczywiste.
Ruszył więc dalej.
-Wystarczyła rozmowa.
Właściciel
- Dlaczego mam złe przeczucia co do tego? - zagadnął Krasnolud, aby późnij uściślić: - No wiesz, że nas okradną i zabiją, albo na odwrót, hmmm...?
-Nie ma to najmniejszego sensu, gdyż będą mieli tylko jeden klucz, a pozostałe jedenaście będą sami zmuszeni zdobyć.
Właściciel
- A jak będą nas śledzić, żeby nam odebrać skarb, jak już sami odwalimy robotę z kluczami?
-Mamy klucz u Elfów, a pozostała jedenastka może być wszędzie, także u was, Krasnoludzie.
Właściciel
Zamilknął i nie miał żadnych pytań, a Wy trafiliście pod rozłożysty dąb, którego nijak moglibyście objąć w najwęższym miejscu całą trójką, a może nawet i z pomocą Elfów, zaś jego korony kończyły się jakieś kilkadziesiąt, jeśli nie sto, metrów nad ziemią. Jeśli mapa się nie myli, to właśnie w miejscu, gdzie ten rośnie, znajduje się klucz...
Właściciel
- Gdzie? - zapytał Krasnolud, rozglądając się wokół. - Że we drzewie? - dodał, wskazując na olbrzyma wśród flory.
Hobbit nie mówił nic, zbyt był tym wszystkim urzeczony, co nie zmieniło się właściwie od chwili wejścia do lasu.
-Mapa wskazuje bezpośrednio jaskinię, więc jest to pod tym drzewem.
Postarał się przejść naokoło drzewa, szukając czegokolwiek przy jego korzeniach.
Właściciel
Znalazłeś trochę trawy i naprawdę wiele mchu... Być może te rośliny pionierskie z czasem pokryły jakieś przyciski lub coś podobnego, co może otworzyć wejście do jaskini pod drzewem?
-Jeżeli Elfom przeszkadza to, co zrobię, to proszę informować!
Naruszył przestrzeń osobistą roślin, by sprawdzić czy kryją se krety. Albo sekrety.
Właściciel
Ruszenie rozłożystego drzewa na pewno by im przeszkodziło, a Ciebie zabiło, ale na szczęście w kwestii mchu byli bardziej wyrozumiali, więc zdołałeś obedrzeć z niego cały teren wokół drzewa, ukazując cztery odstające przyciski z kamienia. Nacisnąłeś przypadkiem jeden, ale stało się tyle, co nic, podobne rezultaty odnieśli pozostali członkowie drużyny.
Przyciski były bez odznaczeń?
-Na ile obstawiacie, że wciśnięcie wszystkich na raz pomoże?
Właściciel
Bez, a jeśli jakieś były, to dawno, nim zatarł je czas...
Obaj niskopienni uznali to za dobry pomysł i byli gotowi go wykonać, zapewne licząc, że nic przy okazji nie je**ie albo coś w tym guście.
-Em, Panowie Elfy? Przydałby się ochotnik! Nas jest trzech, a przyciski cztery!
Właściciel
Skarb i wyjaśnienie zagadki kusiły na tyle, że tylko chwilę czekałeś na ochotnika, którym był dowódca oddziału długouchych.
- Przyciski? - zagadnął, dostrzegając jeden z nich. - Jeśli je wciśniemy to coś się stanie, prawda?
-Najprawdopodobniej. Wciskamy jednocześnie na trzy...dwa...jeden!
Nacisnął swój.
Właściciel
Pozostali zrobili identycznie, z minimalnym opóźnieniem w wypadku Hobbita. Przez chwilę nic się nie działo, ale nagle grunt pod Wami zadrżał i zaczął opadać w dół, zostawiając jedynie samotny dąb... Wędrowaliście kilka metrów poniżej poziomu gruntu, gdzie kamienna platforma zatrzymała się, ukazując Wam mroczny i wilgotny tunel biegnący między gałęziami drzewa-giganta.
-Haha! A jednak się udało!
Właściciel
Nikt tego nie skomentował, bo fakt, rzeczywiście się udało. Poza tym wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem, zwłaszcza gdy Hobbit postąpił niepewnie kilka kroków naprzód, a tunel zaczął jaśnieć, gdy na jego ścianach zapalały się pochodnie, acz bez jakiejkolwiek Waszej interwencji.
-Gotowi na dalszą wędrówkę?
Nie czekając na odpowiedź, ruszył nowym przejściem.
Właściciel
Krasnolud również, z nowym zapałem, widać że pod ziemią czuł się o wiele lepiej i swobodniej niż pośród drzew. Hobbit był chwilę za nim, a Elf ociągał się z tego samego powodu, co Krasnolud przyspieszył kroku.
Po kilkunastu minutach marszu trafiliście na ślepy zaułek, a przynajmniej na taki on wyglądał.
Właściciel
Ślepy zaułek, a przynajmniej tyle wypatrzyłeś. Właściwie gdyby nie Krasnolud, Elf już by się wycofał, uznając wyprawę za skończoną i dostając pretekst do opuszczenia przerażających dla niego podziemi.
Właściciel
Nic, ale podczas tego procesu natrafiłeś na coś pod swoją stopą... Czyżby kolejny przycisk lub coś w tym guście?
Zdjął miecz i przycisnął to miejsce, a następnie powoli usunął z niego stopę, by zachować siłę, jaką włożył w naciśnięcie tego miejsca. Czwarty raz w zapadnię nie wpadnie.
Właściciel
Blokująca ślepy dotąd zaułek ściana podniosła się, a ze środka wysypały się dosłownie tysiące owadów i gryzoni, ale nie było to nic złego, choć Hobbit niemalże dostał ataku serca.
-Spokojnie, większa część z nich nie wygląda na jadowitą!
Właściciel
Sam ich widok był na swój sposób groźny, w opinii większości przedstawicieli większości ras były to stworzenia złe, brudne i ogółem nielubiane, ale niezbyt groźne, zwłaszcza że odeszły.
- Po tym, co stamtąd wylazło... My mamy tam wejść? - zapytał niepewnie Elf, któremu nie było to w smak, jak możesz się domyślać.
- Nie pie**ol, długouchy. - mruknął Krasnolud, który wpakował się do pomieszczenia jako pierwszy.
Właściciel
Za Wami ruszył Elf, na na końcu Hobbit, niezbyt dobrze, bo obaj maja łatwą drogę ucieczki, ale mówi się trudno, bo ani Ty, ani brodacz nie macie zbytnio jak się wycofać, a i iść dalej ciężko, bo strasznie tu ciemno. Niby moglibyście wrócić się po pochodnie, ale Krasnal i Hobbit zaczęli już rozpalać własne.
Przynajmniej będzie światło.
Właściciel
O to chodziło. Po ich rozpaleniu, jedną wręczył Elfowi, aby oświetlał drogę Hobbitowi za sobą i sobie samemu, a następnie ruszył przodem, rozświetlając drogę swoją i Twoją.
A więc patrzał gałami na to, co widział.
Właściciel
Plecy Krasnoluda, ot co. Dopiero później zrobiło się ciekawie, gdy w plątaninie korzeni ułożonej na ślad wyciągniętej dłoni dostrzegłeś jeden z poszukiwanych przez Ciebie, a tak właściwie to Was, kluczy.
Pytanie tylko, gdzie dalsza część mapy.
Właściciel
Dobre pytanie. Krasnolud również się nad tym zastanowił i postanowił rozwiązać sprawę najprościej jak się da, a więc pociąć korzenie toporami, zakładając, że to właśnie tam jest mapa.
Jeżeli się dało, to spróbował zabrać klucz.
Właściciel
Dało się jak najbardziej, a teraz pytanie jak zareagujesz na to, co zamierza zrobić brodacz?
Ah, to.
-Może nie tak gwałtownie, krasnoludzie?
Właściciel
- Masz jakiś lepszy pomysł? - zapytał butnie, choć wstrzymał topór.