Postanowił zrobić to samo i siedząc zawinięty w futra zasnął .
Właściciel
Obudziłeś się na ranem kiedy Twoi ludzie zaczęli zbierać się do drogi.
Postanowił im pomóc, zaczął zwijać swój namiot a gdy skończył wrzucił go na wóz i wskoczył do powożenia czekając aż jego ludzie skończą .
Właściciel
Jak na razie nie ruszacie, głównie dla tego, że dwóch ludzi wyszło na przód i zaczęli odśnieżać Wam drogę. W tym miejscu śniegu było tak dużo, że nie mogliście przejechać.
- Uhh.. chyba nigdy się nie przyzwyczaję do tych mrozów -. czekał otulony futrem, ogrzewał się magią -.
Właściciel
Minęło kilka godzin i ruszyliście dalej bez przeszkód. Dalsza droga też była obsypana śniegiem, ale nie tak, żeby zatrzymać Wasz pochód.
- Cholera.. wolałbym już mieć włości obok tych pie**olonych orków i ich tam bić a nie tu siedzieć na mrozie i nic nie mieć do roboty .- powiedział pośpieszając lekko konie -.
Właściciel
Po całym dniu drogi znaleźliście się w pobliżu miasta. Zapadł jednak zmrok, być może znów nadejdzie śnieżyca i usłyszałeś wycie wilków.
- Jedziemy do miasta, odpalić pochodnie żeby wilki się nie zbliżały .- powiedział pośpieszając konia lejcami -.
Właściciel
Dotarliście pod bramę, ale ta była zamknięta ze względu na późną porę i śnieżycę.
Rozejrzał się za kimkolwiek, kto mógłby mu otworzyć bramę . Lub za jakimiś mniejszymi drzwiczkami .
Właściciel
Nie było, ani ludzi, ani mniejszych drzwi.
- Dobra, rozbić obóz przed bramą, musimy to przeczekać jak wczoraj..- powiedział zdejmując namiot z wozu .
Właściciel
Tym razem obóz rozbili znacznie szybciej niż wcześniej.
Skrył się więc w jednym z nich, starał się zasnąć .
Właściciel
Udało się. Obudziłeś się następnego dnia, rano.
Opuściwszy namiot rozejrzał się za strażnikami bramy .
Właściciel
Nie zauważyłeś strażnika, ale... kilka kilo śniegu spadło Ci na głowę.
- Cholera jasna..- powiedział rozrzucając śnieg i oglądając się z czego to spadła -.
Właściciel
Z murów miasta. Te też musiał ktoś odśnieżać.
- Ej ! Bramę byście otworzyli a nie ludziom do cholery na głowę śnieg zrzucali !- krzyknął patrząc się na mur -.
Właściciel
- Ty Zdzisiek słyszałeś?
- No ta... Ktoś tam wołał...
Po chwili zobaczyłeś wychylające się z muru dwie chłopskie twarze.
- O cholera! To szlachcic! Coś Ty ku*wa zrobił?
- Ja?! To Ty!
- Dobra ch*j z tym który to zrobił ! Otwórzcie bramę .
Właściciel
Pobiegli na dół i po chwili dwóch żołnierzy otworzyło bramy.
- Ehh, chłopstwo stróżuje i szlachcie na łeb zrzuca śnieg.. -. pokazowo odrzucił lekko futro którym się otulił żeby pokazać im czekan pułkownika, niech wiedzą że zje**li . Zbliżył się do nich -. Jest w tej mieścinie jakiś zacny sklep z narzędziami ?
Właściciel
- Jest kilka. Niech Pan idzie na środek miasta i tam skręci w lewo.
- Dzięki .- rozejrzał się za swoimi ludźmi -. Dwójka z wozem za mną !
I ruszył zgodnie z poradami strażników .
Właściciel
Ulice były odśnieżone więc nie miałeś problemu z dotarciem na środek miasta, a potem pod sklepy z różnymi narzędziami.
Wszedł więc do jednego ze sklepów podchodząc do lady .
- Dzień Dobry ! Widły, grabie i łopaty mi potrzebne ma pan może tego trochu ?
Właściciel
- No niestety ja tu sprzęt górniczy sprzedaję. - powiedział sklepikarz.
- A jest tu jaki sklep gdzie znajdę o co pytałem ?
Właściciel
- Na przeciwko jest sklep ogrodniczy.
- To dziękuje za pomoc -. odszedł od lady, wyszedł na ulicę i skierował się do budynku naprzeciwko -.
Właściciel
Sklep wyglądał podobnie, ale różnił się tym, że zamiast sprzętu górniczego były tam narzędzia ogrodnicze i sprzęt do pracy w polu.
Zbliżył się do lady witając sprzedawcę
- Dzień dobry, dzień dobry . Ja prosiłbym z dziesięć grabi, dziesięć wideł i łopat to ja tu zakupię ?
Właściciel
- Jasne, że tak. Ma pan szczęście. Wczoraj była dostawa więc mam to wszystko o co pan prosi i jeszcze więcej.
- A co pan jest jeszcze w stanie zaoferować ?
Właściciel
- Taczki, wozy, siekiery, kosy, sierpy i wytrzymałe worki.
Dorzuć pan jeszcze z dziesięć siekier i sierpów . Tak po namyśle wezmę po dwadzieścia wcześniejszych .
Właściciel
- To ja zaraz zapakuję. Jak to wszystko to za całość będzie 560 sztuk złota.
Szlachcic odpiął od pasa grubą sakwę i wysypał z niej całą zawartość, ręką podzielił ją mniej-więcej na pół i doliczył do tego 60 monet .
- Jak jest za dużo to reszty nie trzeba -. rozejrzał się za swoimi ludźmi -. Pakować mi to co zamówiłem !
Właściciel
Ruszyli zabierać sprzęt, a sklepikarz zabrał monety.
Więc on sam skierował się do swojego wozu czekając aż zbiorą to co zamówił .
Właściciel
Trochę im to zajęło, ale wóz był wypchany po brzegi i wszystko na miejscu.
- A jeszcze by się przydało..- rozejrzał się za jakimś szyldem który pokazywałby że można tam kupić futra -.
Właściciel
Nie było takiego. Lepiej poszukać na targowisku.
Ruszył więc na targowisko, rozglądając się za straganem z futrami .
Właściciel
Był jeden. Kupiec sprzedawał tam futra zajęcy, lisów, wilków, niedźwiedzi i innych.
Szlachcic więc podjechał do niego z wozem .
- Ile za trzy wilcze i dwa niedźwiedzie ?- zrobił przerwę po czym dodał -. A ma pan może jeszcze namioty ?
Właściciel
- Za te futra będzie 120 sztuk złota, a namiotów to nie mam.