-Powinien być gdzieś w pobliżu sir. A wszyscy z Hammer już są.
- No, stary, nie pamiętam jak to jest na takich statkach. Trzaby zapytać. Ja pytałem ostatnio.
Właściciel
Max:
- Więc idź na plac treningowy, ja zaraz dołączę. - powiedział i ruszył wgłąb koszar, zapewne do swych kwater.
Wiewiur:
Tak właściwie to już wypłynęliście.
- Zdrajca! - wykrztusił z trudem przez skrwawione wargi, Tobie zaś zdjęto kajdany.
- Wynoś się. - powiedział mężczyzna na tronie. - A jeśli kiedykolwiek zobaczę Cię w pobliżu to skończysz niewiele lepiej od niego. Jasne?
- Miałem być pierwszym z wielu... Z armii wielu mi podobnych, która temu Mutageniście miała posłużyć do pokonania sąsiadów, a później może i pozwolić sięgnąć po więcej... No i tak, próbowałem. Mogę wytrzymać wiele dni bez jedzenia.
Ekspedycja:
Vader:
- Doskonale. Powiadom swoich podopiecznych, że wyruszamy jutro, w samo południe. - powiedział i odszedł.
Abby:
Klnąc pod nosem zrobił swoje i ruszył zagadnąć jakiegoś marynarza.
- Mają alkohol, ale tylko na jakieś "specjalne okazje." - mruknął po około dwóch minutach, gdy był z powrotem.
-Tak jest.
Podszedł do swojej małej załogi.
-Wyruszamy jutro, w południe.
- Awoi!
Zakrzyknął jeszcze, po czym udał się na plac, nie mogąc doczekać się treningu!
Gdurb
Zaczął spacerować po pokładzie.
Tarn
Na słowa "zdrajca" uśmiechnął się tylko po czym szybko zaczął szukać wyjścia, normalniejszego niż okno, z tego przybytku.
Troyus
- A nie pomyślał ten mag by zniewolić sobie jakoś umysły? Tak by było mu prościej... Właśnie! Umiesz Ty panie w jakąś magię? Bym się ino ja nauczył tego czrnoksiestwictwa.
Sh'arghaan
// Vader to do reszty z Ekspredycji rzekł?/
- Będziemy mieli gdzie spać do tego czasu?- Spytał.
Alek
Nie miał zamiaru wiązać się za bardzo z kimkolwiek, więc stanął w jakimś odludnionym miejscu na pokładzie.
Bredan
-Skoro jest to taka okazja... - Zapłacił mu należność i zaniósł składniki do siedziby.
- Myślę, że Cesarstwo nie zrobiłoby nas w ch*ja i nie zapewniłoby noclegu - odparła na pytanie jednego z towarzyszy, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Moderator
- Gdybym jeszcze wiedział jakie jest Cesarstwo... - Szepnął cicho Aver kończąc zabawę błyskawicami. Wyprostował się i zaparł ręce pod biodra przyjmując wesoły wyraz twarzy.
- No dobra, wy pewnie się już znacie, niemniej dla mnie wasze twarze są równie nieznane co moja wam. - Uśmiechnął się szeroko i powiódł wzrokiem po pozostałych.
- Nazywam się Aver Stormen. Jestem, czy raczej byłem dawnym magiem Impranii. - Odezwał się po krótkiej pauzie.
-Brook Currington, miło poznać. Robię za dowódcę tej grupki i wojownika.
- Nasz już się skończył, nie?
Właściciel
Max:
Trafiłeś tam bez problemu, w ciągu tych kilku minut zdążył już całkowicie opustoszeć.
Taczka:
Najbardziej odludna była obecnie rufa, wszędzie indziej kręcili się marynarze.
Musiałeś jeszcze swoje odczekać, nim je wygrzebał, ale udało Ci się z nimi wrócić, choć nieco lżejszym, przynajmniej jeśli chodzi o złoto.
Wiewiur:
Spacerowałeś więc... Możesz nawiązać też jakieś nowe relacje albo spytać o własną kajutę czy coś w ten deseń.
- Brzydzę się Mutantami, Mutagenistami, Magią Mutacji, a w konsekwencji samym sobą... Więc zważaj na słowa.
Drzwi były bardziej niż odpowiednie do tego zadania.
Ekspedycja:
//Reagujcie czy coś.//
Abby:
- Gdzieś tak w połowie drogi tutaj.
Chwycił za ster.
-Macie ku*wa 10 minut do startu. Jak ktoś idzie się jeszcze wysrać czy pożegnać z narzeczoną to teraz!
Zażartował.
-Wciągnąć kotwicę, przyszykować żagle, sprawdzić sznury!
Wydal rozkaz załodze.
//Ja się w ogólne na żegludze nie znam. Ch*j, damy radę.//
Gdurb
Podszedł więc do jakiegoś gościa.
- Od kogo dowiem się czegoś o swojej kajucie?
Tarn
I one właśnie był jego celem.
Troyus
- Ale mi ogólnie o czarowywanie chodzi Panie, nie koniecznie o to zło...
Sh'arghaan
- Sh'arghaan jestem.
//Bob budowniczy, damy radę!
Ja się nie znam na farmerstwie, a gram niby chłopem.//
Romanow
Czekał więc na towarzysza. Kiedy już by przybył,dobyłby więc swojej szpady. Może to nie była szpada, ale to słowo brzmiało dla niego mądrze.
- Em ghard! Broń się przed Romanowem z Lichajczy!
Hyun
- Hyun.
- Zamierzamy się dopominać już teraz, czy jak odbijemy od brzegu?
- Eiss Ferrun. Skrytobójca.
Alek
Przystanął sobie na rufie i oglądał morze, czy coś.
Bredan
Od razu, kiedy wrócił, zajął się robieniem eliksiru według wzoru podanego w książce.
Moderator
Aver (Ekspedycja):
- Miło mi was poznać. Mam nadzieję na owocną współpracę. - Stwierdził zaraz po usłyszeniu imion wszystkich jego przyszłych kompanów. Oby to tylko nie byli jacyś mrukowie co to dopiero co wyszli z jakieś jaskini do cywilizacji.
Zaraz...
Właściciel
Max:
Mina trochę Ci zrzedła, gdy zdałeś sobie sprawę, że jest od Ciebie znacznie wyższy, cięższy, lepiej zbudowany i ogółem większy, ale po zobaczeniu jego oręża, czyli długiego, drewnianego kija, szanse na zwycięstwo wróciły.
Taczka:
Morze, ocean... Jak zwał tak zwał, grunt że świetnie wygląda.
Samo przerobienie składników na gotową miksturę nie było trudne, gorzej że musisz to teraz warzyć przez przynajmniej tydzień, a im dłużej, tym zaklęcie jest mocniejsze. Choć oczywiste, że lepiej nie przesadzać, aby zamiast człowieka o kamiennej skórze nie stać się nieruchomą, kamienną rzeźbą, prawda?
Wiewiur:
- Mogę Cię zaprowadzić. - odparł zapytany marynarz.
Tym sposobem zakończyłeś swój pobyt w tej wieży, to zlecenie i ogółem jakiś etap w życiu.
- Skoro tak stawiasz sprawę... Nie, nigdy nie próbowałem.
Ekspedycja:
Bulwa:
Nikt się tym nie przejął, ogółem mają Cię w dupie, bo nigdzie nie popłyniesz bez zaopatrzeniowca i okrętu eskorty. A jeśli już to najpewniej zbierzesz łomot od praktycznie całej załogi i członków ekspedycji na pokładzie. No i fakt, że ktoś już zarządził, że wypływacie jutro w południe też miał na znaczeniu. Chyba.
Abby:
//Tak, bo pomyliłaś odbicie od brzegu z dobiciem do brzegu.//
- Może pozwolą nam skoczyć do jakiejś kortowej karczmy na kilka głębszych? Jeszcze zdążymy.
Gdurb
- Dobra.
Tarn
Teraz pora na.... Kolejne zlecenie! Tylko żeby było jakieś spokojniejsze... Skierował więc swe kroki w stronę tablicy z ogłoszeniami.
Troyus
- A nikogo takiego na swej drodze nie spotkałeś? I jakie masz plany na dalsze życie?
-Debil ze mnie.
Uświadomił sobie na głos szukają swojej kajuty.
Romanow
- Od cego zaczynamy?
Spytał już spokojniej, zupełnie, jakby tę poprzednią kwestię, wypowiedział pod wpływem jakiegoś transu.
- Też mam nadzieję na dobrą współpracę, Averze - odparła i odwróciła się tyłem do reszty, by móc sobie pooglądać wodę z oddali.
Alek
No i stał, póki ktoś go nie zaczepił albo nie zrobiło się tak późno, żeby pójść spać.
Bredan
No to zostawił, żeby się warzyło.
//nie wiem, moja postać jest alkoholikiem i ma prawo popełniać błędy.
- Jesteś bardziej przekonywujący. - Zażartował.
Właściciel
Max:
- Najpierw pokaż, co potrafisz. - odparł, opierając kij o ziemię i przybierając pozycję obronną.
Taczka:
Trochę to potrwa, tak więc czym zajmiesz się teraz?
Głośny dzwonek z kambuza przerwał Ci odpoczynek.
Wiewiur:
Marynarz zaprowadził Cię do kajuty, gdzie to miałeś spory problem, gdyż była ona całkiem wygodna i przestronna, ale dla Hobbita lub Krasnoluda, nie dla człowieka, a tym bardziej Minotaura, toteż możesz mieć problem... Tak czy inaczej, nim mogłeś zgłosić komukolwiek swoje obiekcje, zadzwonił dzwonek z kambuza, wzywający na kolację.
Dotarłeś tam bez problemu, a w Gilgasz, jak to w Gilgasz, pełno było różnorakich ogłoszeń, wystarczy wybrać jakieś konkretne.
- Nie spotkałem. - powiedział i dobrą chwilę minęło, nim wyznał: - Nie wiem... Naprawdę, nie wiem. Najpewniej będę włóczyć się tak długo, dopóki jakiś łowca potworów, Paladyn czy ktokolwiek inny mnie nie zgładzi.
Ekspedycja:
Kazaute:
Ocean... Niby nic niezwykłego, ale i tak wyglądał wspaniale, zwłaszcza gdy nie widuje się go codziennie.
Abby:
- No to idziemy czy nie?
Vader:
Twoja kajuta była niedaleko tej kapitańskiej.
Bulwa:
W sumie nie było to trudne, była na wprost koła sterowego, nawet nad drzwiami wyryto słowo "kapitan," aby nikt nie miał wątpliwości do kogo należy.
Reszta:
//:)//
Wszedł do środka i rozejrzał się po niej.
Gdubr
Więc wysedł z kajuty, licząc że pomieszczenie jadalne będzie lepiej dostosowane...
Tarn
Jakieś szybkie i w miarę łatwe zleconko, byleby miał za co jeść.
Troyus
- Ty, a może by my razem sobie podróżowali, co?
Sh'arghaan
//Jeśli jeszcze mnie nie wyrzuciłeś z ekspedycji :v //
Stał i czekał aż coś się ciekawego zadzieje, w sumie to może też spróbować przysłuchiwać się rozmowie marynarzy, zawsze to jakaś rozrywka...
Romanow
Zaczął więc obsesyjnie i byle jak machać swoja bronią, aż do zmęczenia, lub przerwania.
//Hyun nie robi nic ciekawego, więc po co mam nim pisać? Tym bardziej, że napisałbym, że dalej robił to samo, to jest, podpierał ścianę na uboczu.//
Bredan
Poszedł do biblioteki, gdzie poszukał ksiąg o artefaktach.
Alek
Poszedł zobaczyć, co i jak.
- Głupie pytanie, pewnie, że idziemy.
Pewnie podczas wyprawy znudzi się nim wystarczająco. Rozejrzała się za bocianim gniazdem, czy coś w tym stylu.
Właściciel
Max:
To drugie przyszło szybciej, gdyż w końcu nie wytrzymał i przestał blokować Twoje ciosy.
- Masz bardzo prostą technikę... Nie miałeś wcześniej broni w rękach czy co?
Wiewiur:
Rzeczywiście, było całkiem spore, bo musiało pomieścić też całą nagrodę.
Jakiś bandyta lub inny rzezimieszek grasujący w mieście czy też poza nim?
- Naprawdę tego chcecie? Nie nawykłem do towarzystwa, a i Was nie będą zbyt radośnie witać, gdy zostaniecie zauważeni w moim towarzystwie.
Ekspedycja:
Kazute:
Było tam, gdzie zawsze, czyli na czubku najwyższego z masztów.
Abby:
Krasnoludowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, toteż już pognał trapem na brzeg.
Vader:
Eleganckie i przestronne lokum, właściwie to było pierwszym tak luksusowym, w jakim przychodzi Ci spędzać noc, a właściwie to wiele nocy, w końcu nawykłeś bardziej do koszarowych klitek lub obozowania pod gołym niebem, prawda?
Bulwa:
Można śmiało powiedzieć, że tak eleganckiej kwatery nigdy nie miałeś w całym swoim życiu. Ba, ktoś chyba nawet pomyślał o Twoich towarzyszkach, gdyż łóżko było znacznie większe, niż jak na ludzkie standardy.
Wiewiur:
Nic ciekawego nie było, acz podsłuchiwanie rozmów również słabo wychodziło, bo marynarze byli pracowali w milczeniu, jak to na okręcie.
Romanow
- Trzymał. Cepa i siekierkę. A cu? To źle, że żem cowiek prosty?
Hyun
Postanowił lepiej zwiedzić okręt, zaczynając od pod pokładu.
Gdurb
No to teraz wziął jakiś talerz czy inny szajs i poszedł po jakieś jedzenie...
Tarn
Wolałby w mieście...
Troyus
- To zawsze możemy my zrobić tak, że Ty będziesz tutaj, my w mieście po zlecenia, z Tobą je wykonujemy i kupujemy coś dla siebie i Ciebie, genialne, nie?
Sh'arghaan(Ekspedycja)
A jest gdzieś na tym statku grupa która rozmawiałaby? Zero, nie ma w ogóle? W takim razie zaczął szukać swojej kajuty...
Poszedł za nim, nie chcąc go zgubić.
Szczęście, że się zgłosił. Szczęście, że ktoś tak o niego zadbał. Mniejsza jednak z tym, rozgościł się i sprawdził stan broni i pancerza.
-Już zaczyna mi się podobać ta ekspedycja. Może dadzą mi ten stateczek po całej misji?
Zostawił niepotrzebne rzeczy (Zostawił sobie tylko swój dwuręczny topór i ubranie) i ruszył na obchód statku sprawdzając jego uzbrojenie.
Właściciel
Max:
- Źle, bo może i szeregowego trepa lub prostego rabusia powalisz, ale przeciwko bardziej wymagającemu przeciwnikowi nic nie zdziałasz.
Taczka:
//Wybacz, nie zauważyłem.//
Miałeś ich bardzo dużo, jedne traktowały w ogóle o artefaktach, a inne były spisem kilku lub kilkunastu jakichś konkretnych, a nawet o jakimś pojedynczym.
Cóż, kolacja w kambuzie, właśnie to. W sumie zacząłeś być głodny, a więc wypada zająć jakieś miejsce i wziąć się za posiłek.
Wiewiur:
Najpierw to musiałeś zająć jakieś wolne miejsce na jednej z czterech długich ław, przy jednym z dwóch dużych stołów, gdzie już czekał komplet naczyń i sztućców, aby tam wyczekiwać posiłku.
W sumie lepiej, tutaj dawali nagrodę za jakieś indywidualne cele... Na przykład dwieście pięćdziesiąt złota za jakiegoś Ponurego Opoja.
- W sumie... Tak, mógłbym się zgodzić. - odparł, wracając do posiłku.
Ekspedycja:
Bulwa:
Jak na okręt flagowy przystało, był on silnie, acz nie jakoś oszałamiająco, uzbrojony: dwie katapulty (na głównym pokładzie, po jednej na rufę i dziób), trzydzieści balist (po piętnaście na dolnym pokładzie) i dwadzieścia skorpionów (rozstawionych na burtach, równomiernie wokół całego okrętu, aby skutecznie odpierać wrogi abordaż lub wspierać własny).
Max:
Znalazłeś tam magazyny żywności i innych towarów, kwatery wspólne zwykłych marynarzy, jakiś pokój, w którym zapewne odpoczywali, acz był zamknięty na cztery spusty, a także stanowiska artyleryjskie dla trzydziestu balist.
Abby:
Szczęśliwie tłum był mały, a on wmaszerował do pierwszej z brzegu, także jakoś go nie zgubiłeś.
Vader:
Rozgościłeś się, a jeśli chodzi o sprzęt to wymaga tylko powierzchownego wyczyszczenia, pył i inny brud podczas długiej drogi do Gilgasz zrobił swoje, nawet mimo regularnego czyszczenia.
Kazute:
Na chwilę obecną? Nie.
Wiewiur:
Nie musiałeś, gdyż byli jacyś rozmawiający, którzy mieli przerwę, odwalili swoją część roboty lub byli zwyczajnie starsi stopniem.
Gdurb
Przeżyje chyba ten dzień bez posiłku, wolałby nie sprawdzać jak te ławy na niego zareagują... Opuścił więc pomieszczenie i zaczął spacerować po pokładzie...//Nie powinno być osobnego tematu od statków? ;-; //
Tarn
Można coś więcej o zleceniu na Opoja?
Troyus
Bohater był rad niezwykle z tego iż ktoś do niego dołączy z własnej woli! Niezwykle ucieszony tą myślą również wznowił swój posiłek...
Sh'arghaan(Ekspedycja)
Mógłby stanąć gdzieś z oku by móc ich spokojnie podsłuchać?
Bredan
Poszukał księgi, w której opisane było położenie artfaktów.
Alek
Wziął co tam podawali i usiadł przy jakimś pustym stole albo przy którym było mało osób
Romanow
- Lo ponie, to tutoj żyje coś gorszygo łod hołoty?
Spytał się, będący pełen zdziwienia, jak to potężny muszą być tutaj ludzie. Może nawet tak groźni jak Bańko Srogi*?
Hyun
Coś mało tego było i spodziewał się czegoś więcej. To w takim razie zaczął szukać kuchni, bo w końcu jakaś musi tu być.
*- jedna z postaci, z opowiadanych mu bajek. Bańko był leniem, obżartuchem i lubił gnębić małe dzieci. Do tego dobrze władał bronią, to jest, znał pojęcie blokowania, jak i parę innych podstaw walki bronią białą. W sumie, co się dziwić?Postać wymyślona przez wiśniaków, aby wzbudzać u innych odrazę do tego typu osobników, przez co już niejednokrotnie dzieci bały się swoich ojców. Po tym, jak dzieci chciały masowo uciec, zaniechano opowiadania tej bajki.
A więc dalej poszedł za nim.