Odeszła czym prędzej do swojego dworku, który przecież niedaleko był. Od razu, gdy stanęła w drzwiach, wezwała służbę, by ta pomogła Jarzębińskiemu i pojmała Antoniego.
Właściciel
Straż natychmiastowo wykonała rozkaz. Po kilku chwilach poobijany Antoni stanął na ganku
Założyła ręce na pierś i zmierzyła wzrokiem mężczyznę.
- Od początku widziałam, że coś z Tobą nie tak. Co za interes masz w medionie? -
Właściciel
Splunął na Twoje buty. Najwyraźniej nie chciał mówić
- Prymityw. Dajcie go do pokoju gościnnego na piętrze i zamknijcie drzwi na klucz. Zostawcie go w koszuli i portach. Zastawcie też okna od zewnątrz. -
Właściciel
- Rozkaz panienko
Szybko spełnili rozkaz. Jarzębiński zaś poprosił Cię na stronę
- Panienko, czy możemy pójść do jadalni?
- Oczywiście. Przy okazji, dziękuję za odsiecz. Nie wiem, do czego ten człowiek byłby zdolny. - Poszła do jadalni
Właściciel
Usiedliście
- Panienko - zaczął Jarzębiński - nie jesteś tu bezpieczna. Szpiedzy już wiedzą o krucyfiksie. Radzę uciekać. Do Lwowa lub Warszawy. Tam będziesz bezpieczna
- Panie Jarzębiński, wszystko rozumiem, ale czemu szpiegów miałby interesować krucyfiks? Nie dość mają złota? -
Właściciel
- Nie chodzi im o złoto. A to, co w tym krucyfiksie jest
- A co w nim może być? - Zaczęła go dokładnie oglądać.
Właściciel
- Fragment Krzyża Pańskiego! - krzyknął - Napoleon wierzy, ze mając ten fragment, stanie się niepokonany! Dlatego chce posiąść ten medalion
- To niedorzeczne! Jeśli Pan zobaczy niemoralne zamiary Napoleona, nie dopomoże mu. Z krzyżem, czy bez. -
Właściciel
- Daj, żeby nie dopomógł. Ale mam pytanie, czy jest panienka w stanie otworzyć ten krucyfiks?
- Zobaczmy. - Pooobracała go w dłoniach, próbując otworzyć
Właściciel
Przez przypadek wcisnęłaś jakiś mały guzik na krucyfiksie, przez co się otworzył. W środku był mały, drewniany krzyżyk. Jarzębiński padł na kolana
- Kyrje Elejson, Chryste Elejson, Kyrje Elejson...
Za to Kalina również uklękła i przeżegnała się.
- Prawdziwa relikwia... -
Właściciel
Wzięłaś chustkę do rąk i wyciągnęłaś Krzyż. Był ciemnobrązowy, lśniący
Trzymała go w dłoniach jak największy skarb.
- Niesamowite...Krzyż Zbawiciela... -
Właściciel
- Zbawiciel wysłał nam Swój Krzyż. Musimy się nim opiekować, nie może trafić w ręce Napoleona
- Nie trafi, tego dopilnujemy. - Powiedziała, chowając relikwię z powrotem do krucyfiksu.
- Ale Sosnkowa nie opuszczę. Przynajmniej nie na stałe. -
Właściciel
- Będzie panienka musiała. We Lwowie jest ruch antynapoleoński, tam będzie panienka bezpieczna
- Nie ma mowy. Ojciec przeszło 10 lat walczył, a ta wieś to jego spuścizna. Nie opuszczę jej. -
Właściciel
- W takim bądź razie, musimy panienka mieć więcej dobrze wyszkolonej straży
- Przecież nie wyślą na mnie armii...Jeden, porządny chłop z motyką winien wystarczyć. -
Właściciel
- Jeśli Francuzi za coś się wezmą, to nie odpuszczą. Armii nie wyślą, ale zaczną nasyłać szpiegów - tu spojrzał w górę mając na myśli Antoniego
- Myślicie, że ten szpieg naprawdę był z Kusocińskich? -
Właściciel
- Może być. Są takie rzeczy, jakie się filozofom nie śniły
- Prawda. Jeszcze raz dziękuję Panu za ratunek. Jak mogła bym się odwdzięczyć? -
Właściciel
- Podziękowania mi wystarczą. Jednak muszę panienkę pożegnać. Trzeba zawiadomić Lwów o próbie odebrania panience Krzyża Pańskiego
I wyszedł. Zostałaś sama ze służbą i Antonim, który co jakiś czas tłukł się krzesłem
Bądź co bądź, Antoni napędził jej strachu. Poszła do pokoju ojca. Powinien tam być jeszcze skałkowy pistolet ojca.
Właściciel
Znalazłaś go w biurku przy oknie
Naładowała go tak, jak kiedyś ojciec jej pokazał i schowała do kieszeni. Po tym wróciła do służących i przywołała najsilniejszego z nich.
- Pójdziemy do Antoniego. Jakby się rzucał, przytrzymajcie go, dobrze? -
Więc poszła do kuchni, na tackę położyła talerz z chlebem, szynkami i serami, a do tego kubek herbaty. Z tą tacką poszła do pokoju, w którym siedział Antoni i wskazała słudze, by ten otworzył drzwi
Właściciel
Otwiera i wchodzicie do pokoju. Antoni siedział związany na krześle
Przysunęła mu jakiś stolik i postawiła na nim tackę.
- Rozwiąż go, proszę. Przecież nie będziemy trzymać go związanego jak zwierzę, niech zje jak człowiek. -
Właściciel
Służący rozwiązał Antoniego i stanął obok niego. Antoni zaczął jeść
Poczekała uprzejmie, aż skończy. Wtedy zapytała:
- Czemu właściwie przystałeś na taką pracę? - Nie oskarżała go.
Właściciel
Spojrzał na Ciebie wręcz psychicznym wzrokiem
- Tylko dzięki temu zarobię, ojciec strasznie chory, potrzebuje leków
- Mogłeś po prostu przyjść i zapytać o pracę, a nawet o pomoc. Z tego co wiem, twój ojciec był tu odźwiernym wiele lat temu. Wystarczyło powiedzieć, że jest chory. Co właściwie mu dolega? -
- Wiesz, że powinnam was ukrać, za to co próbowaliście zrobić? -
Właściciel
- Przyjmę każdy rodzaj kary, jestem na to gotowy
Popatrzyła się na niego z smutkiem.
- O ile nie kłamiesz, zrobiłeś to dla szczytnego celu. Wypuszczę Cię i dam Ci pieniądze na leki dla Ojca. Pozdrów go ode mnie. -
Właściciel
Spojrzał na Ciebie z niedowierzaniem
- Ah, jeszcze jedna prośba. Nie mieszajcie się już w takie sprawy. Kiedyś, na złe wam to wyjdzie. -