Właściciel
Ether:
Mimo wszystko miałeś do wyboru kilka tego typu ofert.
Makaroniarz:
Podrapał się po głowie i wzruszył ramionami.
- Poza tym, że podobno jest nawiedzona, a na pewno opuszczona i znajduje się w okolicy miasta? Nic. - wyznał szczerze, a przynajmniej sprawiał solidne wrażenie, jakby tak mówił.
Ehh... zerwałem losową kartkę.
-Żadne z twoich źródeł nie mówi p tym miejscu czegoś więcej? Ty, Sugar, słyszałeś tylko plotki a nie potwierdzone informacje? Starzejesz się przyjacielu.
Właściciel
Ether:
Statek, na który miałeś się stawić, nazwano "Gwiazdą Zaranną," który to należał do niezależnych kupców pływających pomiędzy Gilgasz, Imalin i Hunder, a także mniejszymi i większymi miasteczkami czy osadami nadmorskimi, raz zapuścili się nawet do Nirgaldu. Po opisie jednostki mogłeś wysondować, że znajduje się niedaleko stąd i raczej jeszcze nigdzie się nie wybiera.
Makaroniarz:
Westchnął i przeczesał dłonią włosy.
- Mogę spróbować dowiedzieć się czegoś jeszcze, ale o tej porze będzie to trudne i wątpię, żeby trafiło się coś pewnego.
-Brzmi dobrze. Weź kilku mądrzejszy ludzi i zdobądź jakieś informacje. Tymczasem ja z Memirem i jednym albo dwoma tropicielami przyjrzymy się tej całej rezydencji. -rozejrzała się. -Ale to dopiero jak będzie wystarczająco jasno.
Właściciel
Skinął głową i odwrócił się na pięcie, aby ruszyć żwawym krokiem na poszukiwania tych kilku wybrańców, którzy ruszą razem z nim w celu zdobycia nowych informacji. Ty zaś zauważyłaś, że powoli robi się coraz szarzej.
Fenira usiadła na beczce, żeby poczekać na Memira i myśliwych. Myśląc jednak i tym, ile jej towarzysz śpi, wróciła do kajuty, żeby skorzystać z czasu i poczytać jakąś książkę ze zbiorów kapitana tej oto łajby.
Niby miałem czas, ale wolałbym być już zapisany. Wróciłem do pokoju i spakowałem na szybko bety. Po chwili zarzuciłem wór na plecy i ruszyłem w drogę, ku Gwieździe.
Właściciel
Makaroniarz:
Niestety, tym razem kobieca (czy też jakakolwiek inna) intuicja Cię zawiodła, ponieważ nie zdążyłaś wziąć choćby jednej książki do ręki, a do drzwi już ktoś zapukał.
Ether:
Odnalazłeś ją bez trudności, obecnie trwał wyładunek i załadunek towarów wszelkiej maści, czym komenderował wielki Ork, zapewne kwatermistrz czy brygadzista.
- Witaj! - zawołałem. - Ja w sprawie tyry - wyciągnąłem kartkę.
Właściciel
Ether:
Widać, że nie miał bladego pojęcia o co chodzi, ale po pobieżnym przejrzeniu kartki jego zielone oblicze rozjaśniło zrozumienie.
- Idź no do kapitana. - odparł, wskazując na pokład, a sam wrócił do przerwanego zajęcia.
Makaroniarz:
Wedle rozkazu, do Twojej kajuty weszło łącznie trzech ludzi z Memirem na czele, gotowi do wypełnienia Twoich poleceń.
Poszedłem.
(Wybacz, nie dajesz możliwości na dłuższe odpisy. :c)
-No proszę, nie spodziewałam się was tak szybko. Spakujcie jakiś prowiant, idziemy na zwiady w okolicę Rezydencji. A ty,Memirze, zostań
Właściciel
Makaroniarz:
Wszyscy byli gotowi do drogi, więc jedynie tylko potwierdzili i odeszli na główny pokład, aby tam czekać na Ciebie i Memira, który nie ruszył się z miejsca, wedle rozkazu, czekając na to, co mu zaraz powiesz.
Ether:
//Spoko.//
Trafiłeś na pokład pełen uwijających się jak w ukropie marynarzy, głównie ludzi, ale było tam też wielu Orków, Goblinów, Elfów czy Krasnoludów. To właśnie przedstawiciel tej ostatniej rasy, jako jeden z nielicznych, nie zajmował się pracą, a więc można sądzić, że to kapitan lub jakiś jego oficer, tudzież zwyczajny leń, który postanowił zrobić sobie chwilę wolnego. Ale spytać, tak czy siak, nie zaszkodzi.
-Czy znasz człowieka, który ze mną rozmawiał? I co wiesz o tej całej rezydencji?
Właściciel
- Pierwszy raz go na oczy widzę, ale zauważyłem, że po zejściu na suchy ląd towarzyszył mu postawny Gnoll i raczej wątły Styric... Poza tym nie wiem o tym miejscu więcej niż inni albo to, czego dowiedziałem się w jakiejś karczmie podczas naszego pobytu tutaj.
Właściciel
- Zaciągnąć się chcesz, ta? - spytał, patrząc to na zlecenie, to na Ciebie i drapiąc swą bujną brodę. - No dobre, ale co Ty niby potrafisz? Darmozjada mi na statku nie potrzeba, takiego to sam bym za burtę wypie**olił.
- W magii powietrza robię. I to cholernie dobrze - powiedziałem myśląc nad małą demonstracją, ale w porcie pełnym statków nie byłoby to zbyt mądre.
- Zejdzcie na lad, ja wydam jeszcze instrukcje Vorratowi i mozemy ruszac.- Powiedziala, zostawiajac Memira za plecami i ruszajac na poszukiwanie Orka
Właściciel
Ether:
- Czyli napędzenie naszego statku to byłoby dla Ciebie małe piwo?
Makaroniarz:
Skinął głową i opuścił kajutę, a chwilę później statek, czekając z dwójką innych łowców na nadbrzeżu. Orka znalazłaś po chwili, wyczekiwał on obecnie Twych rozkazów.
- Rozadujcie statek do konca i ustawcie sie gdzies pod miastem. Mozecie wstepnie rozbic oboz i wyslac mala grupke, tak z 4 ludzi, zeby juz zaczeli ''zarabiac''. Powinnam wrocic wieczorem, do tego czasu wszystko ma byc gotowe. Powodzenia.-
Ruszyla ku Memirowi, i gdy tylko do niego podszedla wyjela mape i sprobowala zorientowac sie, w jakim kierunku dana Rezydencja sie w ogole znajduje
Właściciel
Ork zaczął wydawać polecenia, a Ty odkryłaś, że ze znalezieniem tego miejsca nie będziesz mieć problemów, oznaczono je tu wraz z samym miastem i takimi lokacjami jak Wyjąca Puszcza czy Otulisko, o których słyszałaś pierwszy raz.
//kurde, chyba nie dalem jej koni
Odnajdujac kierunek, w ktorym lezala dana Posiadlosc, ruszyla ku niemu. Zaraz po wyjsciu z miasta obudzila w sobie poklady najwiekszej ostroznosci
Właściciel
//To i tak niedaleko.
Zmiana tematu, zacznę.//
Właściciel
Vader:
"Sieg" wraz z eskortowanymi statkami kupieckimi dobił bezpiecznie do nadbrzeża w Imalin.
Teraz jeszcze zostało mu zadokować.
Właściciel
Udało się, przyjemne za Tobą, teraz pora na mniej zadowalające procedury, przede wszystkim dogadanie się z kapitanem kupieckiej wyprawy...
Będąc wykończoną, Fenira szepnęła do swoich dwóch towarzyszy -Musimy znaleźć Sugara, nie ma czasu do stracenia. Wynajmijcie jakiegoś parobka, albo nawet kilku. Niech go znajdą, spotkamy się w najbliższej karczmie.
Ruszył mu więc na spotkanie.
Właściciel
Makaroniarz:
- A nie lepiej przyprowadzić go tutaj albo iść od razu na statek?
Vader:
Spotkaliście się na nadbrzeżu, w połowie drogi między okrętem i statkami. Mimo iż wszystko dobrze się ułożyło, pewnie wciąż miał Ci za złe, że na tyle ich zostawiłeś, wnioskując po jego grymasie.
- Mielismy na statku lekarza? z reszta, nie wazne. masz racje, przeprowadz go tutaj. Jeden z was zostaje ze mna
-Wiem co chcesz skrytykować. Jednakże to my przejęliśmy na siebie siłę ich uderzenia, a statystyki świadczą o tym, że zagrożenie spadło do minimalnego poziomu. Nie było dużych szans na atak kolejnych piratów.
Właściciel
Makaroniarz:
Po chwili wrócili, a wraz z nimi Sugar oraz nieznany Ci Elf, być może medyk, którego jednak przyciągnęli tu po drodze?
Vader:
- Niby skąd możesz wiedzieć, jakie były szanse? - prychnął tamten. - Równie dobrze ten pirat mógł być tylko członkiem większej bandy, który miał wywabić obstawę, zniszczyć ją lub spowolnić na tyle, aby jego towarzysze zdołali zająć się nami i wrócić po Ciebie... Już jeden okręt piracki byłby wtedy dla nas katastrofą! Poza tym, piraci to nie jedyne zagrożenie na tych wodach... Pomyślałeś może o morskich potworach, hm?
-Szybciej Panowie. Sytuacja ajest poważna
Właściciel
- Co tam się, do cholery, stało? - zapytał zdenerwowanym, choć ściszonym do szeptu, głosem Sugar, odciągając Cię nieco na bok, podczas gdy reszta otoczyła swojego rannego kompana, którym już zajął się Elf, najwidoczniej za pomocą Magii Leczenia.
-Podczas zwiadu zaatakowały nas Ghule. Jak widać ta cała Rezydencja nie jest aż tak bezpieczna jak myśleliśmy.
-Nie jest to pierwszy okręt, na którym służyłem. Gdyby chcieli nas tylko zatrzymać, żeby zająć się wami, to użyliby machin w celu wyrządzenia szkód, samemu pozostając na pokładzie. A tak, to spróbowali abordażu, w wyniku którego zginęli. Nie jest to taktyka kogoś doświadczonego, więc byli żółtodziobami. A nikt nie pracuje z żółtodziobami. Morskie potwory i ich ataki na jednostki wodne są znacznie mniej prawdopodobne, niż strata statku podczas sztormu.
Właściciel
Makaroniarz:
- Przeklęte ścierwojady. - westchnął, spluwając na bok. - Co dalej? Odpuszczamy sobie czy próbujemy jeszcze raz?
Vader:
Spuścił ramiona, głęboko wzdychając.
- Niech będzie. Ale nie myśl, że nie potrącę Wam tego z wypłaty! Na drogę powrotną też wynajmę inny okręt.
-Chłopaki nie będą zadowoleni jeżeli zaryzykujemy ich życie i stracimy tyle czasu, nie dostając swojej doli. Musimy się zgrupować i opracować plan, ale to później, najpierw postaraj się, żebyśmy nie stracili żołnierza
Właściciel
- Ten Elf zna się na rzeczy, to mamy z głowy... Jeśli to wszystko, to pójdę zebrać resztę, żeby opracować wspólnie plan na pokładzie statku. Zgoda?
-Mi pasuje, poczekam tutaj aż kolega będzie w pełni sprawny i udamy się na statek. Sugar- spojrzała mu w oczy- dziękuję- ruszyła ku Elfowi, by przyjrzeć się jego pracy
Właściciel
Mag właściwie już kończył inkantację, a w miarę postępu zabliźniały się też rany mężczyzny.
- Nie będzie mógł mówić, a jedzenie zacznie sprawiać mu ból i trudności, ale przynajmniej przez kilka dni, później wróci do siebie... - wyjaśnił długouchy, odchodząc. - Zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy.
-Najważniejsze że żyje. Dziękuję ci Elfie!- Krzyknęła w stronę odchodzącej postaci. Spojrzała na łowcę. -Dasz radę dojść na statek?
Właściciel
Vader:
- Coś jeszcze czy idziemy już załatwić te wszystkie formalności.
Makaroniarz:
- Mamy nosze, zabierzemy go na nich. - odparł tamten, a jak powiedział, tak i zrobiono, więc po chwili w komplecie trafiliście do zadokowanej w porcie łajby.
Fenira rozejrzała się, czy aby na pewno wszyscy jej ludzie znajdują się na statku.
Właściciel
Makaroniarz:
Wszyscy, oczywiście nie licząc rannego, który nie mógł wziąć udziału w spotkaniu, odpoczywającego w swojej kajucie.
Vader:
Pokiwał głową i udaliście się do siedziby władz portowych, gdzie musiałeś zmierzyć się z czymś o wiele gorszym niż piraci, morskie potwory i upierdliwi handlarze, czyli biurokracją, zwaną też papierkową robotą. Na szczęście dziś nie było tego wiele, zwłaszcza dzięki listowi kaperskiemu, toteż szybko zrobiłeś, co musiałeś, i otrzymałeś siedemset sztuk złota jako wynagrodzenie za służbę swoją, okrętu i załogi.