Ghadugh

Avatar Kuba1001
Właściciel
Ghadugh... Dla wielu nazwa ta wydaje się dziwna i przypadkowa, acz nie jest to zbitek pierwszych-lepszych liter, ale słowo oznaczające "klejnot" w mowie Orków. Dlatego też idealnie nadawało się na nazwę stolicy Księstwa tych zielonoskórych wojowników.
O ile dla człowieka czy Krasnoluda, a Elfa tym bardziej, nazwanie czegoś takie klejnotem jest niemożliwe, to Orkowie czują się tu jak w domu i nic dziwnego, bo poza zaspokajaniem podstawowych potrzeb zapewnia też inne.
Większość budynków wykonana jest z kamienia, co nie powinno dziwić, gdyż kilkaset lat temu miasto przestało istnieć, gdy jeden z świętujących Orków po pijaku podpalił drewnianą zabudowę stolicy... Może i Orkowie nie grzeszą inteligencją, ale potrafią uczyć się na błędach.
Poza zwykłymi budynkami mieszkalnymi nie brakuje tu licznych kuźni, które zasilane są przez minerały i surowce zwożone z gobliśńkich kopalni, a wykuwają różnoraką i wyśmienitą broń oraz pancerze.
Jako iż Orkowie żyją w znacznej mierze z rabunku to w centrum miasta znajduje się wielki targ, gdzie kwitnie handel zwykły i wymienny, a Orkowie, Gobliny i Hobgobliny obracają zrabowanymi dobrami, złotem, bronią i niewolnikami.
Jako iż każdy strudzony wojną, rabowaniem czy najemniczym żywotem zielonoskóry musi sobie odpocząć to w mieście jest przynajmniej kilkanaście (jeśli nie więcej) karczm i nieco większa ilość burdeli, w których to liczne zatrudnienie znajdują kobiety z ras ludzi, Elfów i Drowów, które schwytano podczas wypraw lub zdobyto w inny sposób.
Naprzeciwko targu znajduje się przysadzista budowla z granitu, wyróżniająca się od reszty zabudowań swą barwą, będą swoistą fortecą, zamkiem w zamku (bo ciężko inaczej określić to miasto niż właśnie mianem zamku, ponieważ ma grube mury, stanowiska strzeleckie dla łuczników, balist i katapult oraz nader bitną załogę), która jest siedzibą Wielkiego Herszta, jak niegdyś nazywano wodza w Ghadugh. Jednakże obecnie siedzący tam Ork jest Księciem, który dodatkowo szalenie traci na popularności swych poddanych, ponieważ lata mijają, a on wciąż nie wywołał żadnej wojny. Autorytet spada także po pojawieniu się Hordy, a na dodatek wielu niezadowolonych wojów może odebrać mu tytuł z racji prawa silniejszego, przed czym chroni go właśnie owy zamek w zamku (albo niewychylanie się z niego) i liczna gwardia złożona z najwierniejszych Orków i Orkologów, którzy odstraszają pretendentów i ewentualnych skrytobójców nasłanych przez Gobliny lub Hobgobliny.
Poza Orkami miasto licznie zamieszkują Gobliny, które przybyły tu po przegranej wojnie z Drowami i utracie własnego państwa. Poza nimi żyją tu też krzyżówki obu tych ras, czyli Hobgobliny, a także Orkologi. W osobnych rejonach miasta zamieszkują za to Ogry i Cyklopy, z racji wielowiekowej współpracy między przedstawicielami tych wszystkich ras. Jedynie Trolle trzyma się na zewnątrz miasta, ponieważ nikomu nie chce się znowu odbudowywać stolicy.
Poza tym na stepach wokół kamiennego miasta żyją liczne wilki i Wargi, co wykorzystują Orkowie i Gobliny, początkowo łapiąc dzikie osobniki, a z czasem udomawiając je. I tak dziś działa tu największa hodowla wilków i Wargów, a dodatkowo liczne szkoły jeździeckie dla ewentualnych śmiałków. Niedaleko znajduje się spora rzeka, największa w państwie i jedna z większych w Verden, którymi czasem dobijają do małego nadbrzeża goblińskie statki kupieckie i okręty piratów lub korsarzy, aby uzupełnić zapasy, zwerbować załogę i sprzedać łupy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Radio:
Podróż nie była długa, to musiałaś przyznać: Orkowie i Gobliny narzucili mordercze tempo. Jednakże nie miałaś co narzekać na niewygodę, w końcu jechałaś na wozie, a nie szłaś, tak jak wielu innych jeńców lub ich oprawców. Poza tym zdołałaś przyzwyczaić się do więzów i knebla na tyle, aby nie były uciążliwe, zwłaszcza że rozwiązywano Cię raz dziennie, zwykle wieczorem, podczas postoju, abyś pod okiem zbrojnej straży mogła się nieco rozruszać, acz nic więcej, bo w razie ucieczki najpewniej by Cię zabili, jeśli nie gorzej, ponieważ obecnie nie stanowisz dla nich tak ważnego jeńca jak przed dostarczeniem okupu... Również knebla się pozbywałaś, znacznie częściej niż lin, podczas dwóch lub trzech posiłków dziennie oraz ewentualnych rozmów z Orkami i Goblinami.
Niemniej, teraz wjeżdżałaś przez masywną bramę Ghadugh związana i zakneblowana, tak jak przez większość czasu. Całą grupą od razu udaliście się na rynek, gdzie spieniężono łupy i niewolników, a później zdobyte pieniądze włączono do puli zrabowanych wieśniakom monet oraz okupu i dopiero wtedy nastąpił podział zrabowanych dóbr. Wtedy cała banda łupieżców rozdzieliła się: Wszyscy poszli w swoje strony, pojedynczo, parami lub małymi grupkami, wraz z wierzchowcami, łupami, złotem i niewolnikami, jeśli któryś chciał zatrzymać sobie kogoś. Również Tobie przypadł ten los, kiedy to szłaś za obładowanym złotem Goblinem, który to podczas pamiętnej walki pod dworkiem Cię porwał, oraz przed innym, jego kompanem z tamtej bitwy, który motywował Cię włócznią do dalszego marszu.

Avatar Radiotelegrafista
Co miała zrobić, sama, bez pomocy, w biały dzień i jeszcze w mieście pełnym zielonych? Szła za goblinem, z bynajmniej nie pocieszoną miną, kto w końcu byłby pocieszony, będąc w niewoli?

Idąc, rozglądała się po mieście, z zaciekawieniem, które objawiało się niezależnie od humoru.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Miasto było surowe i zwarte, zbudowane z ociosanych w mniejszym lub większym stopniu kamiennych bloków, acz czasem miałaś wrażenie, że całe miasto wyciosano z jednej góry lub czegoś w tym rodzaju. Wędrówka zbyt długa nie była, zaprowadzono Cię do jednego z budynków, przed którym wartę pełniła para Goblinów oraz dowodzący całością Hobgoblin. Po krótkiej wymianie zdań weszliście od razu do przestronnego holu pełnego drzwi, z których wchodziły i wychodziły Gobliny, Hobgobliny, a także ludzkie kobiety i Elfki. Będąc już w środku, Gobliny pozostawiły Cię samą, udając się do drzwi położonych na końcu korytarza.
- Niedługo poznasz nowego pana. - powiedział jeszcze jeden z nich na odchodnym, a drugi tylko zaśmiał się paskudnie.

Avatar Radiotelegrafista
Przez twarz Densi przesło widoczne zaniepokojenie i strach. Kim będzie ten "Pan", i co ważniejsze, w jakiej roli będzie musiała mu służyć? Już nawet nie zwracała uwagi na to, że zniżyli szlachciankę do rangi poddaństwa, po prostu bała się tego, co ją czeka. Porzuciła też wszelką nadzieję na jakikolwiek ratunek, przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zapędzałby się na fortecę zielonych. Densi musiała się teraz zdać tylko na siebie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Po chwili poznałaś owego pana, którym okazał się Hobgoblin z niezwykle szpetną mordą, którą może i miał od urodzenia, ale na pewno wiele blizn i poparzeń robiło swoje. Miał na sobie długą do ziemi szatę z kapturem, wzbogaconą futrem, różnymi wisiorami i innymi ozdobami, w tym takimi, jakie widziałaś u Goblina, który zajmował się Tobą w obozie: Oczy, skalpy, uszy, paznokcie, palce, zęby i tym podobne. Uzupełniało to dziwne nakrycie głowy, drewniany kostur z wyrzeźbioną na jego końcu czaszką oraz namalowane błotem, krwią lub jakimś barwinkiem fikuśne wzory na twarzy i dłoniach. Podszedł do Ciebie, stukając w rytm kroków kosturem, aby później obejrzeć Cię dokładnie z każdej strony, a nawet obwąchać, kończąc ten osobliwy przegląd klepnięciem Cię w pośladek.
- No i na czym się ona zna? - spytał Goblin swojego współplemieńca, tego który Cię tu przeprowadził. Ten co prawda miał coś odpowiedzieć, ale zrezygnował, właściwie nie mając o tym zielonego pojęcia, więc jedynie uznał, że sama odpowiesz na to pytanie. Żeby to zrobić, również podszedł, a później zdjął Ci knebel.

Avatar Radiotelegrafista
Zaczerwieniona, po "oględzinach" hobgoblina, dosyć długo namyślała się nad tym, co powiedzieć. Nie do końca wiedziała, co może przydać się goblinom, czy samemu hobgoblinowi. W końcu, zaryzykowała:
- Umiem pisać, czytać, rachuję niezgorzej...- Wypowiedziała cicho, żywiąc szczerą nadzieję, że przekona to włodykę do oszczędzenia jej. Była bowiem pewna, że w wypadku odrzucenia jej przez szefa zielonych, równie dobrze może rzucić się z mostu, bo i tak daliby ją na pożarcie wargom, czy coś w tym stylu.

Avatar Kuba1001
Właściciel
- I...? - spytał, bo pewnie liczył na coś więcej. - Gotowanie, sprzątanie, inne pierdoły?

Avatar Radiotelegrafista
Z początku chciała odpowiedzieć, że nie jest obyta z żadną z tych rzeczy, z resztą zgodnie z prawdą, jednak w porę ugryzła się w język. Postanowiła skłamać, przecież nie może być tak źle.
- Tak, tak, wszystko! - Odpowiedziała entuzjastycznie - Gotować, szyć, sprzątać, mogę się tym wszystkim zająć! - Żeby tylko nie musiała robić tego w rzeczywistości, bo czynności tych, poza szyciem, Densi nie zna za grosz.

Avatar Kuba1001
Właściciel
- No to się chyba nadasz... Nie jesteś jakaś głupia żeby drzeć mordę, uciekać, namawiać innych do uciekania czy coś takiego?

Avatar Radiotelegrafista
- Nie, nie, skądże! - Zaśmiała się nerwowo. Taki właśnie był jej plan - uciec.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Pokiwał głową i zatopił się we własnych myślach na krótką chwilę.
- Ściągnijcie jej to, ale nie wyrzucajcie, przyda się, jakby próbowała coś schrzanić. - powiedział wreszcie Hobgoblin, a jeden z Goblinów, ten który wcześniej związał Cię i kneblował, pozbył się szmatki i lin, aby później odłożyć jej gdzieś na bok. Następnie obaj odeszli wraz ze swoim szefo, który wskazał Ci na jedne drzwi.
- Idź tam, znajdą Ci robotę. - wyjaśnił i wrócił ze swoją obstawą do pokoju, z którego wcześniej wyszedł.

Avatar Radiotelegrafista
//Generale, jak ty to robisz, że.tyle odpisów dajesz?//

Avatar Radiotelegrafista
Roztarła nadgarstki w miejscu lin i niepewnie popatrzyła w stronę tamtych drzwi. Najchętniej, wzięłaby teraz długą kąpiel, bądź przebrała w świeże ubrania, ale na takie wygody na pewno nie ma co liczyć. Szkoda też, że nie ma co wrzucić na ząb.

Westchnęła i podeszła do wskazanych drzwi, pi czym nacisnęła klamkę.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Na Jeja dłużej będę dopiero w piątek i później, w inne dni będę dawać po jednym odpisie lub w ogóle, więc daję Wam teraz na zapas, żeby fabuła mimo wszystko poszła choć ździebko do przodu.//
W środku zastałaś coś, co mogło uchodzić za pokój wspólny wszystkich niewolnic w lokum Hobgoblina, ponieważ było tam skromne umeblowanie, sporo piętrowych łóżek, kilku strażników i przede wszystkim większość kobiet i Elfek, które nie były obecnie zajęte jakimiś obowiązkami. Jedna z tych pierwszy Cię zauważyła, i od razu podeszła.
- Jak się nazywasz i jak tu trafiłaś? - spytała, wskazując na jedno z wolnych krzeseł, abyś usiadła i odpoczęła.

Avatar Radiotelegrafista
Usiadła na wskazanym miejscu i spojrzała na kobietę. Nie miała powodów, by okłamywać kogokolwiek, a nawet czuła potrzebę opowiedzenia wszystkiego.
- Nazywam się Desissima, rodu Magna. Byłam na wyprawie, z ojcem - Mina jeszcze bardziej jej zrzedła na wspomnienie Antoniusza - I zaatakowali nas, orkowie, gobliny, wargi...- Jej głos zaczął się łamać.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Choć nie naciskała, to wykonała łagodny gest, który miał zachęcić Cię do dalszego mówienia.

Avatar Radiotelegrafista
- I wzięli mnie, złoto, zabili go...- W jej umyśle znów zawidniała scena śmierci młodzieńca. Zamilkła na chwilę, dygocąc z roztrzęsienia. Jedno, głupie pytanie zmusiło ją do ponownego przejścia przez tamte zdarzenia, o których najchętniej by zapomniała, jednak one zbyt mocno wryły się w jej pamięć.
- A ja trafiłam tu...- Zakończyła cichym, łamliwym głosem, wbijając wzrok w ziemię.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Twoja odpowiedź była dość lakoniczna, ale kobieta nie naciskała, z łatwością widząc, że to dla Ciebie bardziej niż trudny temat.

Avatar Radiotelegrafista
- A wy? - Przeleciała wzrokiem po kobietach i elfkach - Jak wy tu trafiłyście? -

Avatar Kuba1001
Właściciel
- Tak po prawdzie to w podobny sposób, choć kilka z nas urodziło się już w niewoli. - wyznała kobiet i podała Ci nieco chleba, suszonego mięsa i wody, abyś mogła pozbyć dręczącego Cię głodu i pragnienia.

Avatar Radiotelegrafista
Na razie nie wzięła do ust pokarmu, ale za to chętnie przyjęła wodę, której jeszcze jakiś czas temu w ogóle by nie tknęła. Napiła się nieco, po czym zapytała:
- Jak się nazywacie? - Powiedziała, patrząc na kobietę, która podała jej wodę i pożywienie, nie mniej, pytanie kierowała do wszystkich osób w sali.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Wal się, nie będę wymyślał tylu imion.//
Każda z nich przedstawiła Ci się, choć pewnie będziesz mieć spore problemy ze spamiętaniem ich wszystkich... Niemniej, będziesz się tym martwić później, bo straż właśnie zaczęła gonić Was do wyjścia, a później odpowiednich drzwi, gdzie pewnie miałyście zająć się gotowaniem, sprzątaniem i tym podobnymi czynnościami.

Avatar Radiotelegrafista
//To było nie miłe. Niemniej, mógłbyś napisać mi tylko imię tej, która zaoferował Densi wodę? Ładnie proszę, a byłbym wdzięczny.//

Densi nie wiedziała za bardzo gdzie iść, więc uznała, że najlepszym wyjściem będzie trzymanie się blisko którejś z obytych tu kobiet. Jej wybór padł na tą, która zaoferowała jej wodę. Udała się tam, gdzie ona.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Obim mnie przekonałeś.
Belisa.//
Trafiłaś do obszernej kuchni pełnej produktów spożywczych wszelkiej maści, naczyń, sztućców i tym podobnych, a więc wszystkiego, co do przygotowania posiłku potrzebne, choć wątpliwe, żebyście miały za zadanie upichcić tu coś dla siebie...

Avatar Radiotelegrafista
Oh...Desi nigdy nie gotowała czegokolwiek, choć też nie może to też być takie trudne, prawda? Starała się udawać, że zna się na tym, a tak naprawdę przyglądała się działaniom innych kobiet.

// Widzisz? Jedi mind tricks działają.//

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Tylko na słabe umysły, mój młody parawanie.//
Jako iż Gobliny i Hobgobliny, a także Orkowie, byli prostym ludem o prostej diecie, nie wymagali tak wykwintnych czy smakowitych dań jakimi Ty raczyłaś się jeszcze kilkanaście dni temu, w swym dworku... Preferowali mięso, ziemniaki, chleb, sosy i tym podobne, za to nie przepadali za owocami, warzywami czy rybami, choć w wypadku tych ostatnich mogło ich być po prostu mało... Tak czy inaczej, kobiety dość szybko zabrały się do pracy: Gotując wodę, robiąc sosy, krojąc gotowy już chleb lub ugniatając i piekąc kolejny, tnąc i smażąc mięso oraz wykonując tym podobne czynności.

Avatar Radiotelegrafista
Za co by się zabrać, żeby nie było, że Desi nic nie robi...Tak! Krojenie chleba nie może być trudne, prawda? Złapała któryś z najbliższych noży, po czym zaczęła kroić jakikolwiek bohenek.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Rzeczywiście, nie było trudne, więc zaraz sprawnie go pociachałaś, a inna służąca wzięła pajdy chleba od Ciebie, aby ułożyć je wraz z innymi. Jednakże wszystkie inne kobiety wciąż pracują, więc i Tobie wypada chwycić za kolejny bochenek lub zabrać się za jakąś inną pracę.

Avatar Radiotelegrafista
Zabrała się za kolejny bochen, ciesząc się, że znalazła coś, co idzie jej bez problemu.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Ostatecznie podczas przygotowywania posiłku musiałaś skroić ich łącznie aż piętnaście, jednakże dzięki temu tylko na tej pracy minął Ci dzień, ponieważ zauważyłaś, że robi się już ciemno... Kilka kobiet wzięło zastawione piwem, chlebem, mięsem i innymi trunkami oraz strawą tace, a później ruszyło, aby zanieść je swoim goblińskim i hobgoblińskim panom. Pozostałe niewolnice posprzątały po sobie i opuściły kuchnię.

Avatar Radiotelegrafista
Nie miała za bardzo ochoty na to, by jeszcze usługiwać zielonym. Właściwie, to była dosyć zmęczona. Rozluźniła nieco dłonie, po czym wyszła za kobietami, opuszczającymi kuchnię.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Kobiety wróciły do swego pokoju wspólnego, gdzie od razu udały się na spoczynek lub zajęły się rozmową czy też skromnym posiłkiem w postaci wody, chleba, suszonego mięsa i jakichś owoców, których pewnie Gobliny czy Hobgobliny nie miały zamiaru nawet tknąć.

Avatar Radiotelegrafista
Też gdzieś usiadła, biorąc dla siebie dwa owoce. Przysłuchiwała się rozmowom kobiet, nie myśląc za bardzo o niczym, za to wodziła wzrokiem po budowie tego pokoju.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Rozmawiały głównie o dniu dzisiejszym oraz tym, co może je czekać jutro, a właściwie: Co może czekać Was. Sam pokój był prostokątny, dość ciasny, skromnie umeblowany i zaopatrzony w liczne łóżka piętrowe, na których spały wszystkie niewolnice. Może z wyjątkiem tych, które zaniosły posiłek Goblinom i Hobgoblinom, bo jeszcze nie wróciły, ale inne kobiety zdawały się tym nie przejmować. Niemniej, gdy gardłowy okrzyk jednego ze strażników nakazał Wam udać się na spoczynek, wszystkie natychmiast położyły się do swych łóżek.

Avatar Radiotelegrafista
Matko, czy tutaj żyje się pod rozkaz? Najwyraźniej tak, bo kto takiemu goblinowi zagrozi? Przed wejściem do łóżka, zerknęła czy w pokoju nie ma jakichkolwiek okien oraz policzyła strażników.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Okien brakowało, zaś jeśli chodzi o strażników, to było ich czterech, rzecz jasna wszyscy uzbrojeni... Chwilę później zasnęłaś.
Obudziłaś się naprawdę wczesnym rankiem, a przynajmniej takie odnosiłaś wrażenie, bo byłaś strasznie niewyspana, jednakże Gobliny kazały Wam się obudzić, przygotować do pracy i zjeść coś, więc nie miałaś zbytnio czasu na sen.

Avatar Radiotelegrafista
Aż chciałoby się poprosić o dodatkowe, przysłowiowe 5 minut, ale tutaj nie skończyłoby się to jakkolwiek dobrze. Niechętnie, wstała i przetarła oczy, po czym sprawdziła m, co jest na "śniadanie".

Avatar Kuba1001
Właściciel
Tak właściwie to to samo, co zostało się z kolacji, z tym że zdecydowanie mniej świeże.

Avatar Radiotelegrafista
Suszone mięso, suszone rzeczy powinny być dłużej świeże, czyż nie? Przynajmniej tak było z suszonymi daktylami. Wzięła pasek o spróbowała.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Było równie smaczne jak to, którym karmiono Cię podczas podróży tutaj, jednakże jednym paskiem się nie najesz... Nie masz też zbytnio jak zjeść coś więcej, zwłaszcza że kobiety, pod nadzorem Goblinów, już musiały udać się do pracy. Jeden z nich, znany Ci już kompan Sagrata, który sprawił, że tu wylądowałaś, wskazał na Ciebie włócznią.
- Ty nie. Ty idziesz z nami i naszym szefo do jego szefo. - powiedział i ruszył głową, dając Ci znak, że masz opuścić pomieszcznie i udać się razem z nim do wyjścia z budynku.

Avatar Radiotelegrafista
Mrucząc pod nosem, ruszyła za goblinem. Idę do szefa szefa, czyli do jakiejś większej szychy. Ciekawe, kim on będzie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wcześniej jednak zostałaś zatrzymana jeszcze wewnątrz rezydencji Hobgoblina, gdzie czekał na Ciebie Sagrat, z dość znajomym zwojem lin i szmatką... Drugi Goblin, z użyciem włóczni, zmusił Cię do spokoju, gdy tamten związał Ci ręce w nadgarstkach, ramionach i przedramionach, do tego mocniej, niż wcześniej. Chwilę później również zakneblował Ci usta i dopiero wtedy Gobliny wypchnęły Cię z budynku, gdzie czekał już Hobgoblin. Ocenił pracę swoich podwładnych i natychmiast ruszył do centrum Ghadugh, za nim ruszył Sagrat, później Ty, a na koniec Goblin z włócznią wycelowaną w Twoje plecy.

Avatar Radiotelegrafista
I tutaj, w głowie Desi, zrodziły się pytania. Po co ją prowadzą do centrum? Czemu tak mocno ją związali? Niemniej, szła, nie mogąc za bardzo zaradzić swemu losu. Żałowała teraz, że wtedy, przy dworku Heśnika, nie zrobiła większego użytku ze swojej szpady. Czy parę cięć mogłoby zmienić jej obecne położenie? Tego pewnie się nigdy nie dowie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Być może odpowiedzi poznasz w kamiennym budynku, do którego właśnie wkroczyliście. Z zewnątrz niezbyt różnił się od kwatery Hobgoblina, miał co najmniej jedno lub dwa piętra więcej, bo był nieco wyższy. Korytarze w środku też niewiele się różniły, a prowadziły do okazałej sali tronowej, o wiele większej niż pokój Twój i innych niewolnic, kuchnia i zapewne jeszcze kilka pomieszczeń Goblinów razem wziętych. Zauważyłaś, że przy drzwiach oraz ścianach rozstawieni są strażnicy, z czego każdy odziany jest w niemalże pełną zbroję, hełm i kolczugę, dysponuje również dwuręcznym toporem w dłoniach, jednoręcznym przy pasku i tarczą opartą o nogi. Centralne miejsce, w dodatku na podwyższeniu, zajmował kamienny tron pokryty skórami i futrami. Na prawo od niego stał Ork, różniący się od pozostałych zielonoskórych wartowników brakiem pancerza oraz większymi gabarytami i uzbrojeniem w postaci dwuręcznego młota bojowego o stalowej głowicy nabijanej kolcami. Na tronie zasiadł, o dziwo, człowiek, a na jego kolanach - Orczyca, acz pewnie była też półkrwi człowiekiem. Hobgoblin i towarzyszące mu Gobliny podeszły do podwyższenia, na którym stał tron, i klęknęli, a później wymienili szeptem kilka zdań, czasem wskazując lub popatrując na Ciebie. Po chwili mężczyzna odchrząknął i rozkazał przyjemnym dla ucha, acz zimnym i twardym, nieznoszącym sprzeciwu, głosem wszystkim wyjść... Po chwili jego małżonka, nałożnica czy kimkolwiek była, pocałowała go i wyszła, po niej ruszyły Gobliny, Hobgoblin, strażnicy, a na koniec wielki Ork będący najpewniej ich dowódcą. Człowiek zaś zwlekł się ze swego tronu i ruszył ku Tobie, badawczo Ci się przyglądając. Wyciągnął rękę, aby zdjąć Ci knebel, ale cofnął ją gwałtownie, jakby nagle sobie o czymś przypomniał.
- Znasz może jakąś Magię? - spytał, już nieco łagodniejszym tonem, niż wcześniej.

Avatar Radiotelegrafista
Pokręciła przecząco głową, odsuwając się nieco od jegomościa. Przecież gdyby znała magię, użyłaby jej już dawno.

Z jednej strony cieszyła się, iż wreszcie jest to ktoś bliższy jej gatunkowi (bo nie zapominajmy, że Desi jest w 1/4 elfką), jednak z drugiej, bała się go, jak z resztą wszystkiego w tym okropnym mieście. Czego tak właściwie oni od niej chcieli, że poprowadzili ją do takiej osobistości? A nawet pal licho tego gościa, w głowie Desi kłębiły się setki innych pytań.

//Rozumiem, iż wygląd dostają jedynie ważne fabularnie eNPeCety? //

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Mężczyzna trafi do Galerii, Orczycy nie chciało mi się zwyczajnie opisywać, a miałem arta pod ręką, bo użyłem go do własnej postaci w innym PBF'ie, a mianowicie dla żonki mojego Orka-łupieżcy.//
- Dziwne. - odparł krótko. - Moi podwładni uznali, że musisz ją znać, ponieważ rzuciłaś się do walki niemalże bezbronna, a co ważniejsze: Bez umiejętności bitewnych. Właśnie dlatego przez większość czasu byłaś związana i zakneblowana: Aby nie dopuścić do inkantacji jakiegoś zaklęcia. Cóż, ja to wiem, ale oni ie muszą... - wyjaśnił i zdjął Ci knebel. - Jeśli masz jakieś pytania to mów teraz, byle szybko, bo sam mam wiele do powiedzenia i zrobienia, rozumiesz?

Avatar Radiotelegrafista
W tym momencie, najmądrzejsze pytania jakie przychodziły jej do głowy albo były zdecydowanie nieodpowiednie, albo były na tyle głupie, by zapewnić wargom obiad z Desi. Wybrała najmądrzejsze.
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadzili? - Teraz ściszyła głos - Dlatego, że myśleli, że jestem magiczna? -

//Szkoda, fajna ta orczyca. //

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Za wygląd do Galerii się nie trafia... Za dawanie dupy postaci w niej umieszczonych również.//
Pokiwał kilka razy w milczeniu głową i podrapał się w podbródek.
- Nie. Doszły mnie słuchy, że nie jesteś byle kim, ale szlachcianką, najpewniej córką tego, którego wtedy moi podwładni spustoszyli... Tak się składa, że ja też jestem szlachcicem, ale straciłem swój majątek i po licznych perypetiach wylądowałem tutaj... Nie narzekam, ale chciałbym wrócić do bogactw, wygody i przywilejów. Uważam, że możemy sobie nawzajem pomóc: Ja wyruszę z Tobą, częścią świty i majątku do Twoich włości, opowiem Twojemu ojcu, że Cię uratowałem, a później wspólnie oświadczymy, że chcemy wziąć ślub... Wtedy automatycznie cały majątek przejdzie na mnie i sądzę, że wszyscy będziemy zadowoleni. Oczywiście, możesz to przemyśleć, ale niezbyt długo, a nawet odmówić, acz pamiętaj o jednym: Nie powtórzę oferty, która jest dla Ciebie jedyną opcją na opuszczenie Ghadugh. Zwłaszcza, że jeśli tu zostaniesz, będziesz o wiele gorzej traktowana niż dotychczas, ponieważ do tej pory mój hobgobliński przyjaciel nie śmiał Cię tknąć, by sądził, że przedstawiasz dla mnie jakąkolwiek wartość... Gdy się to zmieni, zasmakujesz prawdziwego życia niewolnicy. Jaka jest Twoja decyzja?

Avatar Radiotelegrafista
//Mózg Desi właśnie teraz:
Zdjęcie użytkownika Radiotelegrafista w temacie Ghadugh//

Desi sprzed kilku dni albo cieszyłaby się z tej propozycji jak dziecko z nowej zabawki, albo w swej wyniosłości, odrzuciłaby gościa. Jednak tutaj, nie miała nic do gadania, i dzisiejsza Desi wiedziała to. Człowiek, stojący przed nią, miał przewagę w każdym aspekcie. No, w prawie każdym. Miał też solidne argumenty. Na pewno nie chciała czeznąć do końca swoich dni w tym podłym mieście, ale czy chce dzielić życie z tym człowiekiem? Znaczy się, facet nie wydaje się być taki zły, a poza tym jest jej jedyną szansą...Dobra, nie wolno jej teraz myśleć o przyszłości, której nie będzie, jeśli się nie zgodzi. Musi się zgodzić.
- To...to brzmi dobrze. Ta propozycja jest dobra. - Odpowiedziała, nieco niepewna swoich własnych słów.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku