Właściciel
//Demon jest tak trochę niematerialny, bo złożony z żywego ognia.//
Właściciel
Demon Ci tego nie ułatwił, stawiając ścianę ognia między Tobą, a swoim panem, a później znów nacierając za pomocą ognistych zaklęć destrukcji.
Starał się ich unikać i oddawać dyniami.
Właściciel
Uniki jakoś wychodziły, Demon brał na siebie dynie bez większych obrażeń.
On tak, ale co z Magiem? Próbował więc dyniami trafiać nie tyle w demona, co w maga. On to już musi ograniczyć swoje zapasy magii.
Właściciel
Właściwie to i jego Demon trzymał przy życiu, gdyż całkowicie skupiał się na utrzymaniu portalu i więzi ze swym potworkiem, zaś Demon Ognia jeszcze w locie niszczył Twoje dynie, skierowane w Maga, za pomocą ognistych pocisków.
Dublował pociski. Zataczał nimi półkola. Cokolwiek, by zerwać połączenie.
Właściciel
Nie było to trudne, ale ujrzałeś, że już niewiele będziesz się męczyć z Demonem i jego panem, gdyż przybyła niespodziewana odsiecz w postaci Paladyna z miasta.
Oh zaje... a nie, zaraz. Ku*wa jego zesrana mać, do gry wchodzi nowy zawodnik.
Właściciel
Zawodników zaraz najpewniej ubędzie, gdyż ruszył on do szarży na swym rumaku, choć nie masz pewności, w kogo ją skierował: W Ciebie, Maga czy Demona?
Przygotował się do odskoku i uniku.
Właściciel
Niepotrzebnie, bo pierwszy atak został wymierzony w groźniejszego, przynajmniej wedle szacunków Paladyna, wroga, czyli właśnie Demona Ognia, który starał się odpowiedzieć ognistymi pociskami i obronną ścianą ognia.
Pozwolił im walczyć, a sam skupił się na Magu. Zaatakował go jednocześnie mieczem, jak i toporem.
Właściciel
Zdołał zrobić unik przed jednym z ciosów, jednakże topór zagłębił się w jego ciele. Co prawda nie na tyle, aby zabić, ale poważnie zranić. No i wystarczyło to, aby stracił koncentrację, która była niezbędna do utrzymania Demona. Ten widząc porażkę swego pana wykazał się typową dla stworów Pustki lojalnością i wrócił do siebie.
Pochwycił maga, odciął mu dłoń i wyprostował miecz wskazując na Paladyna. Byleby on nie zaatakował.
Następnie popchnął Maga w objęcia śmierci, czyli wojownika dobra.
Właściciel
Jego młot rozbił głowę Maga i poleciał dalej, aby po chwili zawrócić. Problem był taki, że między nim a wyciągniętą dłonią Paladyna stałeś Ty.
Kretyn, zero szacunku. Odskoczył i z pięciu kierunków starał się w niego uderzyć. Z pięciu, bo i też z góry.
Właściciel
//Czym uderzyć, jeśli można wiedzieć?//
Właściciel
Podczas odskakiwania młot solidnie przetrącił Ci lewy bark, ale poza tym poszło sprawnie. Gorzej z dyniami, które Paladyn zneutralizował Magią Światła.
Tak w sumie byłby niezły element zaskoczenia, gdyby zniszczył mu dynię robiącą za głowę. No nic, znowu dynie i tuż za jedną z dyń rzucił toporem w przeciwnika.
Właściciel
O ile dynie ponownie zniszczył to topór był dla niego sporą niespodzianką. Niestety, pancerz dziś nie zawiódł, ponieważ nie zdołał go przebić, a jedynie wyryć sporą szramę. Poza tym Paladyn zdołał już pochwycić młot, więc natychmiast Cie zaatakował, przy okazji wysyłając przed sobą poziomą falę energii Magii Światła, a także osiem pocisków, z czego dwa miały uderzyć w Twoje plecy, a kolejne sześć w oba boki.
Wysłał je na spotkanie dyniom, gdyż Upiór nie zamierzał bawić się w przyjmowanie pocisków. Co do fali energii to spróbował pod nią i wykonać unik przed młotem, by zadać cięcie mieczem.
Właściciel
Pocisków pozbyłeś się bez problemu, za to próba przejścia pod falą była znacznie gorszym pomysłem, co poskutkowało trafieniem Cię i posłaniem na najbliższe drzewo, które solidnie złamałeś, a rosło około dziesięć metrów od miejsca, w którym wcześniej stałeś. Ale zawsze można doszukiwać się jakichś plusów: Paladyn chociaż nie miał jak zdzielić Cię młotem, prawda? Inna kwestia, że właśnie biegnie w Twoim kierunku, aby skorygować ten błąd.
Warto byłoby czasami liczyć na konia, któy mógłby uderzyć w paladyna w pełnej zbroi. Wydał odpowiedni czar, by opętany zwierz mógłby to zrobić. Nastepnie sięgnął po swój miecz i odskoczył za drzewo, przynajmniej mieć jakąś osłonę.
Właściciel
Lepszą osłoną okazał się właśnie koń, który zajął Paladyna, dając Ci czas na zaplanowanie kolejnego posunięcia.
Teraz pytanie, na ile pozwoliłaby mu magia.
Właściciel
Wiele, choć zależy co chce dokładnie zrobić.
Znów dynie, ale tym razem wysoko z góry w maga. Tak, by ten skupił się na górze.
Właściciel
Co też uczynił, niszcząc dynie mierzonymi pociskami światła. Zapewne kończy mu się już energia i woli oszczędzać ją na ostateczną rozprawę z Tobą.
Zwiększył natężenie ilości dyń spadających na niego, a sam zaczął się skradać za jego plecy z mieczem w ręku.
Właściciel
Szło sprawnie dopóki Cię nie zauważył, gdy byłeś w połowie drogi. Wtedy od razu zaatakował, wyprowadzając swoim młotem szeroki, poziomy zamach od lewej do prawej, który miał za zadanie skruszyć Twój bark.
Odskoczył pod kątem 45*, a następnie skupił się na atakowaniu go z drugiej strony dyniami.
Właściciel
Udało się tylko częściowo, zdołał zahaczyć Cię głowicą młota o plecy. Mimo iż uderzenie było słabe, to doładowane potęgą Magii Światła, toteż od razu wylądowałeś na ziemi. Gdy wstawałeś, opierając się na łokciach i kolanach, on już podnosił swoją broń, aby skończyć ten pojedynek.
Czyli przyjmuje dynie jak gdyby nigdy nic? Przeturlał się na bok. Ewentualne uderzenie uszkodzi jedynie sztuczną głowę -dynie.
Właściciel
Nie uszkodziło nic, ale on ponowił atak.
//Wysyła pociski, nim dynie go dosięgną.//
//Nieźle.
Zwiększył ataki uderzając w niego z trzech stron, z wyjątkiem przodu. Znów przeturlał się, lecz tym razem w lewo.
Właściciel
//Co nie?//
Tym razem musiał odpuścić, stawiając wokół siebie świetlistą tarczę. Później, o dziwo, zaczął się cofać...
A teraz spróbował wstać i dla pewności się rozejrzał osłaniając się dyniami.
Właściciel
Nic, on zaś pewnie uznał, że jesteś czym więcej niż zwykłym potworkiem, które może zabić, tak więc wrócił do miasta, aby stamtąd wezwać pomoc.
A z kolei Upiór zaczął go gonić, oczywiście wsiadł na konia. Spróbował zabić wierzchowca Paladyna, jeżeli takowego posiadał.
Właściciel
Posiadał, acz Paladyn osłonił i jego, i siebie za pomocą świetlistej tarczy. Fakt, że utrzymywał ją przez cały czas zapewniał bardzo dobrą ochronę, ale poza tym wymagał wielkiej kontroli i skupienia, a do tego szybko wyczerpywał zasoby energii Maga.
A więc wystrzelił kilka dyń przed konia, by go wystraszyć, lub żeby po prostu postarał się ominąć przeszkodę dając mu trochę czasu na zbliżenie się do ofiary.
Właściciel
Zbliżyłeś się, acz on zdawał sobie z tego sprawę, dobywając miecza i wypuszczając jego machnięciem długą falę światła, która miała za zadanie zwalić Cię z konia, zabić lub chociażby spowolnić.
Przyjął ją na dynie, znaczy się te magiczne. Postarał się zbliżyć wystarczająco, by móc go zaatakować nie tylko dyniami, ale też mieczem.
Właściciel
On również nie miał zamiaru zwalniać, a do tego schował miecz na miejsce, znów sięgając po młot i wykonując nim doładowany Magią Światła cios, acz nie w Ciebie czy Twojego konia, ale gościniec za sobą i przed Tobą. Jeden cios stworzył olbrzymie wyryw i zapadliska, w które wpadł Twój koń, a fakt, że pognałeś go do pełnego galopu nie pomógł, tak więc wywrócił się, najpewniej łamiąc sobie przy tym nogi, oraz zrzucając z siebie jeźdźca, czyli Ciebie.
Potrzeba nowego konia, a przy okazji starał się ocalić głowę. Zaraz po tym sprawdził pozycję Rycerza, który pewnie nie będzie chciał zmarnować okazji, no chyba że tchórz i kiełbasiarz.