W takim razie podniósł się z miejsca i wyszedł mu na przeciw.
- No, no, widzę że łowy były udane. - powiedział, wskazując na jelenia. - Sam też dziś zapolowałem, w chacie zostawiłem Wam cztery wilki, akurat by je oskórować. - wyjaśnił i rozejrzał się. - A gdzie drugi łowca?
Właściciel
-Ano nawet dobrze poszło, ale widzę wodzowi lepiej. No, a jak zawsze z Hemdallem się rozdzielam, więc samemu gdzieś nadal poluje. Skoro tyle już jest to ja nie będę wracać tylko zabiorę się od razu za skórowanie.
- Pamiętaj, żeby zostawić rogi i łeb tego jelenia dla Astrid, lubi takie dekoracje, uważa że są idealne dla Magów i szamanów. - powiedział jeszcze na odchodnym i poszedł w kierunku chaty drwali.
Właściciel
-Może nawet się to wypcha czymś, by nie gniło.- Powiedział, a samemu udał się do środka chaty, a ty ruszyłeś do tej drwali. Tam zaś znajdował się już Vabjorn przy pracy.
Zaczepianie drwala przy pracy to niebezpieczny sport, więc zaczekał aż skończy obalać to konkretne drzewo, oczywiście stał tak, by nie zostać przez nie zgniecionym.
Właściciel
No i wreszcie udało się powalić spore drzewo, rzecz jasna po tym zauważył cię i udał się do ciebie.
-Jakaś sprawa, Wulfgarze?
- Chciałem spytać jak ma się sprawa z wyrębem i ile drewna mamy.
Właściciel
-No na obecną chwilę to drewno jest regularnie zużywane przez wszystkich, a dysponować możemy tak naprawdę tylko jego nadmiarem, którego na obecną chwilę mamy dokładnie zero. No, a rąbanie idzie dobrze, myśliwi trzymają od nas zwierzynę, więc nic nam w pracy nie przeszkadza.
- No i jest problem, bo potrzeba nam tego drewna więcej, znacznie więcej.
Właściciel
-A na kiego wodzowi tyle drewna, jeśli można wiedzieć?
- A można, można. - powiedział i zamilkł na chwilę, by zrobić dramatyczną pauzę. - Marzy mi się przystań, tam nad morze. A gdy już będziemy mieli przystań, zbudujemy wielki drakkar i na jego pokładzie ruszymy na tereny ludzi, Elfów i całej reszty, po chwałę, łupy i niewolników.
Właściciel
-Marzenia piękne, ale przecie nie musimy na raz od razu zbudować tego drakkara. Można przecie stopniowo go budować, a to i tak zajmie sporo czasu.
- No właśnie wiem, że stopniowo, z przystanią podobnie. Mogę Wam też podesłać kilku chłopaków, jak potrafią wymachiwać toporem to z siekiera też sobie dadzą radę.
Właściciel
Im więcej osób tu będzie to tak tylko szybciej to zrobimy.
- Wobec tego już jutro przyślę Ci kilku innych do pomocy.
Właściciel
-Oczywiście Wulfgarze, coś jeszcze czy już mogę wracać do pracy?
- Do budowy przystani zapewne potrzebne będą drzewa w całości, potrzeba je jedynie pozbawić czubków i gałęzi, aby zostały same solidne pnie.
Właściciel
-No to zdecydowanie przyda się tutaj więcej chłopa do przenoszenia takich całych drzew.
- Dlatego też dziś pracujcie tak jak wcześniej, jutro, zajmiecie się przystanią.
Właściciel
-Oczywiście, najwyżej nadmiaru z tych użyje się na tworzenie samego statku.
Nie miał już więcej nic do powiedzenia, więc pożegnał się i ruszył do wsi w pobliżu.
Właściciel
Vabjorn wrócił do roboty, a ty do wsi.
No i sprawdził jak się tam ludziom żyje.
Właściciel
Cóż, widziałeś tam tylko kobiety, dzieci i w sumie jakichś naprawdę starych emerytów, którzy nie nadawali się do roboty.
W takim razie ruszył po kamiennym mostku do drugiej wsi, a później do osady.
Właściciel
No i wreszcie tam dotarłeś po tych kilku minutach drogi, ale co teraz?
Ponownie się rozejrzał, przy okazji poszukał wszystkich wojowników.
Właściciel
Znalazłeś w sumie tylko część z nich, reszty najpewniej teraz nie było.
Czyli ilu dokładnie znalazł? I ilu z nich potrafiło walczyć toporem?
Właściciel
Jako, że tutaj nie da się podzielić ich wszystkich dokładnie na pół, a część to mniej, niż większość, więc znalazłeś ich czterech. Topór miał w sumie każdy, umiejętności walki nim możesz się tylko domyślać.
Tak więc zwołał ich do siebie.
- Panowie, od jutra pomagacie drwalom przy ścinaniu drzew. Wiem, że drwale z Was żadni, ale na walce toporem się znacie, a obcinanie drzew i gałęzi to prawie to samo co obcinanie łbów.
Właściciel
-Drzewa nie krwawią, to chyba jedyna różnica.- Powiedział jeden wzruszając ramionami. A czemu nas tak nagle szef przerzuca?
- Potrzeba nam zbudować przystań, a na samym początku jej budowy potrzebne będą całe drzewa, jedynie pozbawione gałęzi, a do tego potrzeba więcej ludzi niż obecnie.
Właściciel
-To zrozumiałe... No to jutro już się tam z rana zabierzemy.
- No i dobrze, będziecie pracować na zmianę z pozostałymi, bo nie chcę Was przemęczać i wysłać wszystkich na raz, nie wiadomo czy obrona nie będzie potrzebna.
Właściciel
-Tylko zwierzyna się tu czai, ale ona się boi za blisko podejść, ale lepiej być chyba przezornym, niż potem być z ręką w gównie.
- No właśnie o to chodzi, cholera wie, czy jakieś wilki lub niedźwiedzie nie podejdą pod wioski, zawsze trzeba uważać.
Właściciel
-W te pierwsze to jeszcze ch*j je je**ł, ale niedźwiedzie to już inna sprawa, przed jednym kiedyś spi***alałem i nawet się tego nie wstydzę.
- Jakby wilki watahą podeszły to też byśmy spi***alali. Ale na niedźwiedzie trzeba uważać, najgorzej jak im się żarcie skończy i spróbują dobrać się do nas.
Właściciel
-Wśród wilków to jeszcze jak się zestrzeli ich wodza to może reszta już zacznie uciekać, niedźwiedzie są same i od tak nie uciekną.
- Właśnie dlatego przydałoby się nam coś, co by je jakoś odstraszało.
Właściciel
-Mi niestety nic do łba nie przychodzi, ale może ktoś bardziej rozgarnięty coś na to poradzi.
- No nic, panowie. Pamiętajcie, że jutro idziecie pomóc drwalom, jakbyście spotkali resztę wojowników to im też to powiedzcie. - powiedział i pożegnał się, aby następnie wrócić do swej kwatery, po drodze niedbale podrzucając młot.
Właściciel
Ten tylko skinął głową na znak zrozumienia i pożegnania, a ty trafiłeś do swojej kwatery, no i co teraz?
Najpierw to wyczyścił topór z wilczej krwi i przy okazji jeszcze go naostrzył.
Właściciel
Broń wyczyszczona i naostrzona to dobra broń.
Skoro tak to zaczął rozglądać się za swoją żonką i sokołem.
Właściciel
Żonka siedziała w waszej kuchni i tam coś rozdrabniała w moździerzu, a sokół za to właśnie siedział na swoim drzewku i zajadał się jakimś zającem.
Nie martwił się o ptaka, raz nie było go prawie tydzień, więc sprawdzenie czy wrócił było czystą formalnością. Podszedł do niego, pogłaskał po łebku i poszedł do swej żony.
Właściciel
Żona najwidoczniej nawet nie usłyszała, że wchodzisz, bo zajęta była tą swoją małą robótką.