Moskwa

Avatar konrafal12
Wyjął nóż i wszedł do budynku, zamykając za sobą drzwi. Wolał upewnić się czy rzeczywiście nikogo tu niema więc zawołał
-Halo, jest tu kto?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Brak jednoznacznej odpowiedzi, ale zza jednych drzwi usłyszałeś dziwny dźwięk, jakby coś spadło i uderzyło o podłogę. Idąc zaś środkiem ław, dostrzegłeś zwłoki, jeszcze świeże, nieopodal ołtarza. Był nim młody mężczyzna z rozszarpanym gardłem i brzuchem, z którego dosłownie wylewały się wnętrzności. Medyk z Ciebie żaden, ale nie mógł zginąć później, niż godzinę temu.

Avatar konrafal12
-Ja pier*olę…- powiedział pod nosem i natychmiast się cofnął. Stanął na chwilę, aby dojść do siebie po tym co zobaczył, a następnie swój wzrok skierował na drzwi z których dobiegł odgłos. Mocniej ścisnął nóż i zaczął wychodzić z budynku nie przestając obserwować owego pomieszczenia.

Avatar Kuba1001
Właściciel
W sumie dobrze, że to zrobiłeś, inaczej nie zauważyłbyś wychodzącej z niego postaci. Na pewno był to człowiek, ale jego sztywny chód upodabniał go do Zombie, podobnie jak ślady krwi wokół ust i na rękach. Miał na sobie strój popa, na którym również była krew. Patrzył się na Ciebie pustym wzrokiem, później przeniósł spojrzenie na zwłoki i gdy znów odwrócił się do Ciebie, widziałeś w jego oczach łzy. Mężczyzna padł przy zwłokach na kolana, płacząc i modląc się naprzemiennie.

Avatar konrafal12
-Co do ku*wy...- nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. Chwilę wahał się co zrobić, a następnie powoli zaczął zbliżać się do dziwnej postaci. Miał przygotowany nóż do rzucania na wypadek gdyby to stworzenie spróbowało zrobić to samo z nim.
-Kim jesteś?

Avatar Kuba1001
Właściciel
- Popem, Sługą Bożym. Człowiekiem. - odparł, powoli wstając z klęczek. - Kreaturą. Potworem. Mordercą. Te stwory... Z dzwonnicy... One mnie zaraziły, a ja zabiłem jego! - powiedział, wskazując najpierw na jedne z drzwi, a później na zwłoki.

Avatar konrafal12
-Stwory? Co masz na myśli?- powiedział zatrzymując się.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nie odpowiedział, był w zbyt wielkim szoku po tym, co się wydarzyło.
- One... One dalej tu są, prawda? - zapytał, ale nie wiedziałeś, czy aby na pewno Ciebie. - Oby tamte potwory ich nie dopadły...
Po chwili nagle zerwał się z podłogi i rzucił ku drzwiom, tym samym, które wskazał wcześniej palcem, mówiąc o "stworach z dzwonnicy".

Avatar konrafal12
Obserwował całe zdarzenie, dalej w pełnej gotowości, na wypadek gdyby "stwory" postanowiły zejść na dół.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Sądząc po tym, że usłyszałeś krzyk pogryzionego i zarażonego duchownego, a zaraz potem ryki dobiegające zza drzwi to tak, na pewno zejdą na dół.

Avatar konrafal12
-Kur*a! - krzyknął i jak najszybciej wybiegł z budynku zatrzaskując za sobą drzwi. Wolał nie kusić losu, więc oddalił się od cerkwi na bezpieczną odległość.

Avatar Kuba1001
Właściciel
I tym samym pozostawiłeś na łasce tych potworów, czymkolwiek były, jakieś osoby, o których wspominał oszalały pop tuż przed swoją śmiercią.

Avatar konrafal12
Wolał nie ryzykować swojego życia, dla osób których nawet nie znał i nie wiedział gdzie są. Gdyby bezinteresownie pomagał każdemu kogo spotkał już dawno byłby martwy. Po chwili przypomniał sobie dlaczego w ogóle wszedł do cerkwi i sprawdził pozycję słońca na niebie, aby ustalić ile ma czasu na znalezienie schronienia zanim zapadnie zmrok.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Ledwie godzinę, może mniej.

Avatar konrafal12
Dalej szukał budynku nadającego się na schronienie, jednak czasu miał mało więc budowla bez dziur w ścianach na tyle dużych, by zmieścił się w nich Zombie lub człowiek i jakimikolwiek drzwiami mu wystarczy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Najbliższym budynkiem spełniającym te standardy wydaje się pobliski sklep monopolowy.

Avatar konrafal12
Nie miał czasu na dalsze poszukiwania, więc z nożem w ręku wszedł do budynku i go przeszukał, by upewnić się, że jest bezpieczny.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jedno wejście, brak zaplecza, dwa okna, niewielka powierzchnia... Tak, jest dość bezpieczny. I niestety suchy, to najpewniej od takich przybytków zaczął się w Rosji szaber, gdy władza zaczęła staczać się powoli w odmęty chaosu.

Avatar konrafal12
By uczynić go jeszcze bezpieczniejszym, przepchnął regał lub jakikolwiek inny mebel pod drzwi. Okna również spróbował zabezpieczyć w ten sam sposób.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Mebli było tu niewiele, więc zabarykadowałeś jedynie drzwi, ale okna już wcześniej miały zamontowane kraty, więc to powinno wystarczyć.

Avatar konrafal12
Teraz kiedy miał pewność, że nic go nie dopadnie w nocy, położył się za ladą i spróbował zasnąć.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nawet po przeżyciach tego dnia ciężko było Ci zasnąć na ziemnej i twardej posadzce, także szykuje się dłuuuga noc.

Avatar konrafal12
By było chociaż trochę wygodniej zdjął bluzę i podłożył ją sobie pod głowę. Później wziął łyka wódki i znowu się położył.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Alkohol przyjemnie grzał i ułatwił sen, więc na chwilę odpłynąłeś. Owszem, na chwilę, bo w środku nocy obudziły Cię Zombie próbujące dostać się do środka, które najwidoczniej jakoś zauważyły, że tu jesteś i nabrały ochoty na nocną przekąskę.

Avatar konrafal12
- Jeb**e zdechlaki, jakbym nie miał wystarczająco dużo problemów... - wymruczał pod nosem niechętnie wstając, by upewnić się, że barykada i kraty wytrzymają.

Avatar Kuba1001
Właściciel
To na pewno. Podczas doglądania zabezpieczeń, zobaczyłeś na zewnątrz kilka Wampirów, ohydnych potworów i abominacji, polujących wyłącznie nocą. Teraz masz przynajmniej pewność, że już nie zaśniesz, bo będą tkwić tu pewnie do bladego świtu, o ile nie zwęszą nowego potencjalnego źródła pokarmu.

Avatar konrafal12
Wrócił za ladę i wyjął z plecaka chleb i wodę. Jeszcze nic dzisiaj nie jadł, więc urwał spory kawał pieczywa, który zjadł popijając połową butelki wody. Kiedy skończył schował wymienione przedmioty z powrotem do plecaka. Aby umilić sobie czas, wyjął nóż i zaczął go podrzucać, tak jak robił to ze znajomymi zanim ten syf się zaczął.

Avatar Kuba1001
Właściciel
I tak udało Ci się spędzić czas do rana, kiedy to Zombie odeszły, a Ty ledwo utrzymywałeś przytomność po pełnym wrażeń dniu i nieprzespanej nocy.

Avatar konrafal12
Teraz nareszcie mógł w spokoju się zdrzemnąć, więc niewiele myśląc znowu się położył.W takim stanie i tak nic by nie zdziałał.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zombie za dnia były mniej natarczywe, zwłaszcza Krwiopijcy, którzy teraz również spali. Obudziłeś się wczesnym popołudniem, gdy słońce było jeszcze wysoko na niebie.

Avatar konrafal12
Założył bluzę i plecak, rozmontował barykadę, a następnie wyszedł na zewnątrz i się rozejrzał.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nic nowego czy ciekawego, wciąż pełno gruzu, a gdzieniegdzie też Zombie. Do tego odległe odgłosy detonacji oraz już nieco bliższe wystrzały z broni sporego kalibru czy strzałów z automatów Kałasznikowa. Jednakże to już norma dla kogoś, kto żyje w mieście, w którym z Zombie toczy się regularna wojna.

Avatar konrafal12
Pewnie Czerwoni. Ciekawe czy kiedyś uda im się oczyścić miasto z Nieumarłych - pomyślał i ruszył w kierunku przeciwnym do tego z którego dochodził hałas, rozglądając się za miejscami w których możnaby odnaleźć zapasy. Cały czas uważał na Szwendacze, nie chciał aby powtórzyła się sytuacja ze wczoraj.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wszystko zostało już tak konkretnie splądrowane, że możesz trawić czas na szukaniu jakiejś zapomnianej przez ludzi i Boga enklawy, okraść kogoś, a wcześniej pewnie zabić, lub poszukać szczęścia na terenie komuchów, bo w tym morzu ruin trafisz co najwyżej na ostatnie ochłapy.

Avatar konrafal12
Na teren Czerwonych wolał się nie zapuszczać, tu nic nie znajdzie, zostaje kogoś okraść. Tylko najpierw trzeba znaleźć kogoś żywego, co w tych czasach jest dosyć trudne. W końcu postanowił dalej iść tą ulicą, kto wie, może coś, albo kogoś, znajdzie. Dalej zachowując czujność oczywiście.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Mogłeś w ten sposób błądzić, bo jedyne żywe osoby, jakie ostatnio spotkałeś, to ten obłąkany i częściowo przemieniony pop w cerkwi, który opowiadał o jeszcze innych osobach, oraz tamten uzbrojony w kałacha strażnik, na którego natknąłeś się podczas panicznej ucieczki przed hordą Zombie.

Avatar konrafal12
Poszedł więc w kierunku terenu Czerwonych, trzymając się bocznych uliczek.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Nietrudno było Ci odnaleźć ich terytorium, przystrojone odpowiednimi symbolami i flagami, patrolowane przez uzbrojonych po zęby żołnierzy, mających do dyspozycji ciężarówki, bojowe wozy piechoty, a niekiedy nawet i czołgi.

Avatar Radiotelegrafista
Kuba1001 pisze:
I rzeczywiście, bowiem musiał to być objazd, gdyż objechaliście jakiś niebezpieczny obszar, kierując się do centrum, na tyły jakiegoś wieżowca, z którego lał się ogień, dosłownie i w przenośni, bowiem mowa o ostrzale z broni palnej i miotaczy ognia do czegoś, co było od frontu, ale raczej łatwo się domyślić, co dokładnie jest ostrzeliwane, prawda? Niemniej, kazano się Wam wyładować i ruszać do środka, po dalsze instrukcje i rozkazy.


Potomkin zeskoczył z paki ciężarówki, ciężko lądując na ziemi. Odsunął się na krok, by zostawić miejsce pozostałym na wyjście i zaczął po raz kolejny sprawdzać wszelki stan jego karabinu. Jeżeli mężczyzna kochał coś w życiu, to była to właśnie ciężka broń.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//Nie no, teraz to nieźle rozegrałeś.//
Wszystko było gotowe do boju, więc pora ruszyć naprzód, razem z resztą, a nie stać tu jak ostatnia lebiega, bo taką w końcu nie byłeś. Prawda, towarzyszu konserwa?

Avatar Radiotelegrafista
// Sorki, długa kolejka była w aptece. //

Prawda. Poprawił uprząż karabinu i ruszył za swoimi towarzyszami bronii. Nie wiedział do czego będą strzelać, nie wiedział czy coś będzie strzelać w nich, ani jak wygląda sytuacja w budynku. Wiedział jedno - trzeba będzie zabijać ku chwale ojczyzny.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Na parterze nie widziałeś wiele, pod opancerzonymi stopami chrzęściły Ci wystrzelone łuski z różnej broni palnej, biegali żołnierze, krzyczeli komendy. Niezbyt mogłeś dostrzec coś więcej, Wam kazano gnać po schodach na górę, coraz wyżej i wyżej.

Avatar Radiotelegrafista
Chociaż tachanie ciężkiego WKMu na górę nie było łatwym zadaniem, to Potomkin nie był byle gówniarzem z pierwszej parady by sobie z tym nie poradzić. Niezatrzymanie wspinał się schodami.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zatrzymaliście się wreszcie w okolicach szóstego piętra lub wyżej, po czwartym straciłeś rachubę, gdy jakiś żołdak potknął się na schodach i o mało nie przewróciłeś się o jego ciało. Zastaliście tu duże, ale puste, pomieszczenie, przypominające te świeżo po wybudowaniu, jeszcze bez mebli, instalacji elektrycznej i wszystkich innych tego typu oczywistych udogodnień. Były za to okna, większe i mniejsze, wychodzące na ten kierunek miasta, do którego strzelali Wasi towarzysze, choć wciąż nie wiedzieliście, co to dokładnie jest.
- Zajmijcie pozycje i czekajcie na rozkazy. - polecił Wam oficer, choć sam nie śpieszył się, aby wychylić się z okna tak jak Wy.

Avatar krzysiulka10
Razem z swoimi towarzyszami odpoczywa w parku, zapasy jedzenia skończyły się jakiś czas temu, przelicza łączną amunicje drużyny.
- Więc... musimy zdobyć jakieś jedzenie by przeżyć, podzielimy się na 2 dwuosobowe grupy, ja z Mashą idę na zachód, ty Slavomir idziesz z Camilem na wschód. Pamiętajcie by zdobyć czystą wodę i jedzenie w stanie odpowiednim do spożycia.

Avatar Radiotelegrafista
Za ojczyznę przez okno skacz! - Zarechotał ponuro Potomkin w duszy i truchtem ruszył do okna. Lufę karabinu oparł o parapet, zapewniając sobie stabilną pozycję do strzelania w cokolwiek ten pie**olony świat na niego rzuci. Cała ta sytuacja przypominała mu ostatnie, młodzieńcze lata spędzone w ogarniętym wojną Afganistanie. Tam po raz pierwszy przeżył miłość z CKMami, poznając ich wściekłą i żądną krwi naturę. Też siedział w oknie, też miał rozkaz strzelania do czegokolwiek nadchodzącego z danego kierunku. Jedyną różnicą jaką czuł Potomkin względem tej sytuacji był model karabinu, z którym spędził tamte chwile. Wtedy kochał przestarzałą Duszkę, co to była za broń! Dzika i nieokrzesana, tak jak czasy w których ją zaprojektowano. Za to polegać na niej można było bezgranicznie. To był dobry związek, szkoda tylko, że przedwcześnie zakończony.
Wyrywając się z objęć dawnych wspomnień, Potomkin poprawił ułożenie palców, które już niemalże muskały spust. Spokojnie wyczekiwał rozkazu, tak samo jak stoicko oczekiwała go jego kolejna spluwa.

Avatar krzysiulka10
//Ku*wa, już myślałem ze Kubuś wreszcie zGM'ował moje poczynania, a to ty.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Krzysiulka:
//Im bardziej jesteś niecierpliwy, tym bardziej ja wku*wiony, a czy obaj rzeczywiście tego chcemy?//
Nie musiałeś im tego powtarzać, po tylu latach była to już dla nich niemalże oczywistość, taka jak umycie rąk po wyjściu z toalety przed apokalipsą.
- A gdzie i kiedy się spotkamy, gdy skończymy? - zapytał Camil.
Radio:
Choć miałeś czekać na rozkazy, to trzeba przyznać, że palec cholernie Cię świerzbił: Tak wielu Zombie nie widziałeś nigdy w życiu. Były ich tysiące, dziesiątki tysięcy, jakby cała aglomeracja rosyjskiej stolicy wstała z grobów i ruszyła przeciwko Wam. W tej zbitej masie dostrzegałeś czasem pojedyncze potwory, jak Świeżych czy Twardych, ale poza tym był to bezwładnie falujący ocean zgniłego mięsa, zbliżający się do Was nieubłaganie...
Początkowo szli niemrawo, dopiero kiedy zaczęły ich ostrzeliwać CKM'y z parteru i pierwszego piętra, wszystkie Zombie ruszyły tłumem naprzód.
- Jeśli dostaną się na parter to po nas. - powiedział ponuro oficer. - Ognia! Nie żałować amunicji!

Avatar krzysiulka10
- Tu w Parku, jeśli będą jakieś kłopoty jak horda lub wrogi gang spotkamy się na koło najbliższego supermarketu, jeśli będzie się dziać to samo, spotykamy się koło najbliższej szkoły. Pamiętajcie, wpierw jedzenie i woda, a potem materiały.
Gdy skończył zaczął iść w swoją stronę, trzymał się bardzo blisko córy gdyż nie miała ona żadnej broni którą mogła się obronić.

Avatar Radiotelegrafista
Potomkin i jego karabin nie potrzebowali innej zachęty. Mężczyzna zsunął przyłbicę na czoło, wycelował w początek kolumny nieumarłych i przestał stawiać opór swojej kochance, docisnął spust. Nie robił tego jednak jak niedoświadczony młodzieniec, szukający szybkiego zaspokojnenia żądz, on doskonale wiedział jak zadowolić karabin. Strzelał potężnymi seriami, często dając jej odpocząć między kolejnymi, wyplutymi z siebie pociskami. Nie chciał jej skrzywdzić, przegrzać smukłej lufy czy uszkodzić zadbanego zamka. Widział, słyszał i czuł jak przez całe jego ciało rozchodzi się nieziemska ekstaza ich obojga - broni i jej strzelca.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Kuba1001
Właściciel: Kuba1001
Grupa posiada 7391 postów, 39 tematów i 40 członków

Opcje grupy Pandemia [PBF]

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Pandemia [PBF]