- Ti- znaczy się... Masky'emu, ostatnio strasznie pogarsza się Slendersickness... I zemdlał.
Właścicielka
- A teraz zwalasz winę na jakąś wymyśloną chorobę...- Powiedziała obrażona Scare.
- Scare! To przecież na to nas uodpornił Slenderman gdy po raz pierwszy się z nim spotykałyśmy. Tylko dlaczego nie uodpornił Masky'ego?
- To nie jest wymyślona choroba!... To jak? Pomożecie mu, czy mam sobie jeszcze bardziej połamać gnaty przenosząc go do Slender'a?...
Właścicielka
- Jasne.- Powiedziała za dwie Jane, bo wiedziała jak Scare potrafi się wspierać
Hoodie otworzył im drzwi, i zrobił miejsce aby weszły.
Właścicielka
Gdy weszły, były dosyć... Zaskoczone?
- Ile krwi...
- Masky leży za łóżkiem...
Właścicielka
- A mówiłam... "Nie jedzcie krwawych lodów Jeffa bo tylko on jakimś cudem ich nie zwraca!"- Jane za to bez mówienia szła w stronę Masky'ego.
- A może to były waniliowe lody? -
Właścicielka
- Nie, próbowałam ich ;-;
A w tym czasie Jane już była przy Maskym.
- Scare, idziesz? Sama go nie podniosę
- Czy mógłbym wam jakoś pomóc?..?
Właścicielka
- Sam mówiłeś, że byś się połamał czy coś geniuszu. Ale możesz z nami iść jeśli dasz rady :V- Odpowiedziała Scare, po czym wraz z Jane wzięły Masky'ego na ramiona
- Mhm... - Powiedział i śledził wzrokiem Jane i Scare czekając aby za nimi pójść, gdy wyjdą.
Właścicielka
Wyszły z pokoju gdy nagle Masky odzyskał przytomność. Nadal kaszlał, ale był za słaby by cokolwiek powiedzieć czy się ruszyć.
Nie zwracał uwagi na nic. Jedynie na kroki "Koleżanek".
Właścicielka
Same dziewczyny nie zauważyły, że Masky jest przytomny, tylko szły dalej.
Szedł dalej za dziewczynami.
Właścicielka
Dziewczyny wróciły i pomogły położyć się Masky'emu
Właścicielka
- Nie ma za co- Powiedziała Jane i odeszły
Właścicielka
- T-t-trochę l-lepiej...- Ledwo odpowiedział, ale to nadal coś
- Nie rób tak więcej, narobiłeś mi stracha.
Właścicielka
Nadal mu było słabo, a kaszel ponownie stał się tak ostry, że poczuł jak w jego ustach zbiera się krew a w płucach mniej powietrza
Właścicielka
Miał nadzieję, że Ann uda się przygotować leki. Nie miał zamiaru znowu zwrócić swojej własnej krwi i bardziej martwić przyjaciela
Dalej siedział cicho i wlepiał wzrok w przyjaciela
Właścicielka
I do pokoju wleciał Tobiasz.
- To ja sobie może pójdę...
I poszedł
Właścicielka
Tim.exe przestało odpowiadać. W sumie, to po chwili znowu zaczęło odpowiadać. Poczuł to. Znowu.
- B-b-brian... J-ja... Z-znowu t-to cz-cz-czuję... - Ledwo cokolwiek wydusił
- Spokojnie.. Ann zaraz przyjdzie...
Właścicielka
Znowu kłucie w brzuchu i znowu zbierająca się krew w gardle...
.. ''Ann , j*********, co robisz? Malujesz sobie paznokcie?''
Właścicielka
Znowu to się stało i Tim znowu zwrócił swoją krew i znowu też stracił przytomność.
Właścicielka
Po około dopiero godzinie Hoodie usłyszał pukanie do drzwi
Właścicielka
W drzwiach stała Ann trzymająca w jednej ręce przygotowane leki
Właścicielka
- Nie, dzięki... Po prostu daj te leki dla Masky'ego...
- Dobrze.. - Powiedział i dał leki Tim'owi.
Właścicielka
*Podałby gdyby był przytomny. No cóż... Teraz poczekać. Ann stała jeszcze w drzwiach
Hoodie czekał aż się obudzi.
Właścicielka
- Ciesz się, że udało mi je się przygotować... Jeszcze raz by zwrócił krwią i mógł by się w taki sposób wykrwawić
I odeszła
Właścicielka
Po następnej godzinie Tim się ocknął. Nadal czuł kłucie w brzuchu i nadal okropnie kaszlał...
Właścicielka
Do tego był osłabiony i kręciło mu się w głowie... Spojrzał się na Brian'a
Brain gapił się w jeden punkt. W drzwi. Chciał już iść...
Właścicielka
Tim rozejrzał się po pokoju i zauważył na stoliku nocnym obok łóżka nowe tabletki. Mocno pokaszlując i ledwo się ruszając sięgnął po nie i podczas króciutkiej przerwy w kaszlu zażył kilka tabletek. Po chwili jego kaszel stawał się lekkszy, coraz łatwiej oddychał a brzuch aż tak nie kłuł
Dalej patrzył w jeden punkt...