- nie będe się kłócił z przedmówcą -
Właściciel
- W takim razie masz wybór smoczku. Śmierć, albo wygnanie po za Cesarstwo.
-Hellsing powiem ci jedno. W niedługim czasie będziesz błagał bym wrócił. Zapomniałeś że niedaleko jest parę smoczych kurhanów? Chyba nie chciałbyś by się one wybudziły. Znasz przecież legendy, a ja jestem ich żywym dowodem.
Powiedział drwiąco próbując się podnieść.
- czy zaje**nie legędzi w twarz czyni mnie herosem? -
-W tej formie jestem słaby. Miałeś duże szanse.
Powiedział Ranus
Właściciel
- Wiem o legendach, lecz aby do tego doszło potrzeba nekromantów... co innego smoki północne, południowe i wyspiarskie, które realnie tylko ßpią....
Zwrócił siè do Derelinga
- Może nie takm jak na przykład ja.... ale po częßci tak...
-Hellsing, a o Alduinie słyszałeś?
Zapytał.prostując swe kości.
- zawsze coś - wzruszył ramionami
Właściciel
// Nie... nie zgadzam się na skyrim w pełni//
//Uznajmy że Alduin to smoczy Bóg ktory je ożywia, a nie rzeczywisty smok
Właściciel
- Mało mnie interesują wasza wiara...
Czekał na rozwój wypadków
Właściciel
- nie słaby wampir, lecz hrabia Revan Vanderlain, jeden z bardziej wpływowych przedstawicieli tej zje**nej rasy.... a mnie przynajmniej nie obił jakiś śmiertelny smarkacz z magią eteru i rękawisà wzmacniającà smoczku.
Hellsing rzucił słowną rękawicę w stronè smoczego ciecia, gdyd imputowanie mu tego, iż dziabnàł go wampir uraziło jego dumè.
- I skończyło się herosowanie -
-Sam wiesz że nie walczyłem na poważnie. Chciałem tu tylko narobić bałaganu by trochę was nastraszyć.
Wyjaśnił się nie czując się urażony.
-Abraham Gabriel Van Hellsing wielki łowca wampirów który niegdyś pokonał samego Draculę został ugryziony przez pierwszego lepszego wampira. Skoro się zmieniłeś to znaczy że nadal jesteś prawiczkiem co? Boisz się pierwszego stosunku prawda? A może chcesz się sprzedać za duże pieniądze?
Zasugerował ironicznie. Szczególnie to ostatnie.
Spojrzał na Helsinga i wskazał na rękawice - chcesz pożyczyć? -
Właściciel
- Po pierwsze, chciałem zostac ugryziony, potrzebowałem transformacji bo latka lecą a fizjologicznie to mój ostatni moment na posiadanie potomka więc potrzebne mi było zatrzymanie swego stanu tak, jak jest... a dotychczas nie chciałem tego robić bo szczeniaki to tylko ograniczenie.... koniec moich przygód... nie mogłem sobie na to pozwolić, to zbyt przyjemne i jeszcze refundowane przez cesarza. Teraz jednak znów mam idealną równiwagę życia, kiedy zechcę zrobię sobie bachora, kiedy nie, to nie i jeszcze nie będę się starzeç... cenie sobie swój intelekt, którego ty mylàc mnie z kurtyzaną z rynsztoku ukazujsz, że nie masz.... kto by pomyślał, dzieciak smoka, ale smoczej wiedzy to on nie odziedziczył...
- Nie żebym wątpił w twoje opanowanie ale ten gość gra na czas, podałbyś mu jakąś miksturke na zachamowanie magi i skuł i wtedy byście sobie porozmawiali -
Właściciel
- Kurtyzana mać biorę cię na przeszkolenie do walki z potworami i zrobimy z ciebie bohatera w jeden księżyc Derelingu... mądrze gadasz.
Wyciągnał zza pazuchy miksurę zachamowania magii i rzucil w leźącego smoczego ciecia.
- W sunie nie mam nic lepszego do roboty - wzruszył ramionami
-A i tak twoja rękawica to fajny sprzęt. Opatentuj i sprzedawaj. Na pewno słabi magowie będą zachwyceni. Wiecie że magia to w sumie moja najsłabsza strona nie? Zawsze mogę zrobić tak.
Chwycił za rękojeść miecza. Miecz miał własne odnawialne i zarazem gigantyczne źródło many, więc magia którą dysponuje nie zabiera siły z posiadacza. Utworzył za sobą ścianę mrocznego ognia.
-Dzięki za fajną rozmowę. Dawno nie walczyłem z tak rozsądnym śmiertelnikiem i nie rozmawiałem z tak głupi herosem. A teraz żegnajcie.
Odchodził spokojnie z miejsca zdarzenia, cały czas z mieczem w stanie gotowości. W każdej chwili mógł przybrać smoczą formę, ale nie chciał tego robić żeby jego przeciwnicy nie odkryli całej jego mocy.
Właściciel
Hellsing strzelił smoczkowi po prostu w łeb.
- Tia... to chyba na tyle inźynierze.... odnowi energię zdrowotną w pzdrowotnąjednej doby... zabierz go jak najdalej w tereny orków na południu... po za tym masz tu immunitet. Tylko podpiszę.
Podpisał kwitek i dał ci
- Pokaz strażnikom to cię puszczą.
Właściciel
// blokuje ale tylko jego.... weź ten miecz i miej go z głowy xd //
- Jakiś koń i wóz? Może być triche ciężki -
- A tak w ogóle mam propozycje - wskazał na miecz - weź go sprzedaj jeśli wróce podzielimy się hajsem na pół, będe mógł to żelaztwo ulepszyć -
Właściciel
- To magiczny miecz... Oddam ci go jak wrócisz ..
Wziął miecz.
- Co do transportu, mój wóz będzie czekał na krasnoludzkiej części miasta...
- Mam nadzieje - wziął gościa za szmaty i pociągnął do krasnoludzkiej części miasta
Właściciel
Straźnicy nie chcięli cie wstępnie przepuścić, stałeś z podejrzanym magiem pod murem...
Pokazał im przepustke i szedł dalej
Właściciel
Bezpiecznie przekroczyłeß granicę, gdzie stał wóz zaprzężony w dwa dobrze hodowane konie wyglądajàce na na tyle silne by spokojnie przez jeden dzień drogi dojechaćna najbliższe ziemie orkijskie...
Rzucił ciało na wóz, sprawdził czy nie ma na nim nic do żarcia i jakiejś płachty, jeśli była zażucił ją na byłego oponenta. Wsiadł na miejsce woźnicy i pognał konie
Właściciel
Było tam kilka klamotów. Skrztnka z różnymi miksturami, płachta wszelakie bronie białe, kilka ksiàżek, worek z ogólno pojètym prowiantem oraz sporo wolnego miejsca. Kiedy już najadłeś siè kosztem dobroczyńcy i zakryłeś smoczka ruszyłeś na południe. Wszystko zaczynało mieć swój upragniony czas, kiedy będziesz miał jednego awanturnika z głowy. Nagle jednak zobaczyłeß jak przelatują nad tobą dzikie gryfy i porwały jednego z koni... będzie to miało oczywisty wpływ na długość wędrówki, jednak, gdybyß oswoił jednego dzikiego gryfa i zaprzàgł do wozu, twoja podróż znacznie by się skróciła.
Sprawdził czy nie miał jakiegoś mięsa w skrzyniach. Jeśli tak to schował wóz gdzieś pod drzewem i zebrał mięso w kupkę po czym poczekał na dzikie zwierzę. Przy okazji czekając sprawdził mikstury //bulusia nie można zabić konwencjonalnymi metodami tak?\\
//Kiedy się obudzę. Przysięgam że go nie zabiję i pokornie proszę od zwrot mojego ostrza.
//I mówi to człowiek który najpierw powiedział, że da mi spokój po czym mnie zaatakował? Spokojnie zostawie ci te ostrze w pewnym miejscu żeby było gwarantem mojego co najmniej 2 tygodniowego spokoj\\
//W razie ponownego spotkania (które raczej nie nadejdzie) możesz liczyć że dostaniesz pieniądze.
Właściciel
// Da się...//
Zastawiłeś przynętę i po chwili rzuciło się na sią całe stado gryfów... Po za tym w wozie słynnego łowcy potworów znalazłeś miksturę akuratnią do aktualnej sytuacji. Łatwo parujàcà miksturę obezwładniającą. Wystarczyłoby tylko dobrze trafić między stado gryfów by móc je spokojnie do siebie zacząć oswajać...
Usłyszałeś w głębi wozu skrzypnięcie.
Otwarłeß oczy. Byłeś okryty bliźej nieznanym caunem, wydało ci się, iź był to całun pogrzebowy. W uszach dźwięczyło ci skrzeczenie gryfów w takt marsza źałobnego. " Czyźby to był mój koniec ? " Pomyślałeś.
Rzucił miksture w jednego z gryfów po czym zobaczył co jest z pasażerem
-Nie ma ku*wa szans.
Sam sobie odpowiedział. Wywalili by go z piekła od razu po przybyciu. Zciągnął z siebie materiał
Właściciel
Miksutlra szybko się rozniosła na resztę gryfów, a wiatr zawiał ją w wóz, ty stałeś tyłem do wiatru więc jeszcze to nic ci nie zrobiło, smokowiec zaś po zdjęciu caunu wciągnàł trochę przez co wszystkie mięśnie mu chwilowo zwiotczały. Zobaczyłeś że się obudził.
Wstrzymał oddech podszedł do niego i włączył maszyne - i tak się zregenerujesz - przypieprzył mu z dwa razy żeby nie obudził się przez następny dzień po czym podszedł do gryfów łapiąc powoli oddech
-Przepraszam za wcześniej, ale trochę mnie wku*wiłeś.
Przeprosił.
- Nie chodzi tu o mój gniew tylko bezpieczeństwo - i tak go uderzył żeby dostał wstrząsu mózgu
Właściciel
Nic to nie dawało... ty teź nie miałeś zbytnio energii by ładowaç rękawicę...
Jak najszybciej poszukał jakiejś przydatnej mikstury na uśpienie lub coś w tym guście i wlał do ust pasażerowi
-Ludzka forma chyba już na nic mi się dzisiaj nie zda co?
Powiedział sam do siebie zmieniając się w Drakkena
Właściciel
Nie było takowej mikstury, radzę się zająç gryfami...
Pogonił konia by pobiegł jak najdalej z wozem a sam zajął się gryfami
-Mogę jednego zjeść?
Zapytał wskazując swym szponem na gryfy
Właściciel
Gryfy były jeszcze pokojowo nastawione choć powoli zaczynały dochodzić do siebie i skrzeczeç gdy się zbliźałeś.