Właściciel
///Broń Luisa jest wbiła w jego głowę...
Wyrwał je i spróbował wbić je w szyje lub oddzielić nimi ją od reszty ciała.
Właściciel
Głowa robota upadła na ziemię, a chwilę później i ciało.
Po ciężkiej walce i po wielu, wielu żołnierzach udało ci w końcu go pokonać.
Splunął między oczy robotowi by westchnąć z ulgą.
Skoro tak to najpierw ocenił stan swoich obrażeń, później podszedł do Luisa.
Właściciel
Kuba
Będzie kilka siniaków, gorzej z Luisem, który stracił przytomność.
Właściciel
Ocknął się, co potwierdził jęknięciem.
-Cholera, starzeje się.
Odpowiedział na to uśmiechem.
- Ech, grunt, że udało nam się załatwić gnoja.
Właściciel
-No... tak. Co ze statkiem? Chyba jeden z tych lepszych żołnierzy wspominał coś o tym, że ta puszka zablokowała coś.
- Nie miałem jeszcze okazji sprawdzić. - mruknął. - Chyba lepiej najpierw zbudzić naszą załogę, nie?
Właściciel
Luis wstał i oparł się rękoma o kolana, ciężko oddychał.
-Zajmę się statkiem, ty ludźmi. I módl się, żeby nie było więcej tych maszyn.
- Zbyt wierzący to aj nigdy nie byłem. - stwierdził i zaczął budzić swoich ludzi.
Właściciel
Obudziłeś 25, a Luis grzebał na mostku.
Kontynuował, robią to samo z innymi, w innych częściach statku.
Właściciel
Po 10 minutach cała załoga albo stała, albo siedziała i przeglądała broń.
W takim razie wrócił do Luisa, by tam z nim porozmawiać na temat uszkodzeń.
Właściciel
Luis rozmawiał z trzema żołnierzami, ale od razu zwrócił się do ciebie.
-Statek płynie z pełna prędkością w kierunku Australii. Nie ma szans, byśmy zatrzymali statek, albo zmienilibyśmy kurs. Na szczęście uderzymy w wschodni brzeg kontynentu.
- A co ma szczęście, do perspektywy je**ięcia o kontynent, na którym wszystko próbuje Cię zabić?
Właściciel
-Bo jeśli uderzymy bliżej południa, to znajdziemy ludzi, którzy naprawią statek.
- Dobra, to już coś. - przyznał. - Ile czasu do zderzenia?
- Aha... Wiemy coś o regionie, w który uderzymy?
Właściciel
-Za mało, by skutecznie zaplanować wszystko na ten czas.
- Ale coś, cokolwiek, wiemy?
Właściciel
-Pewne informacje, które pozwolą nam przeżyć. Chyba.
- Cóż, lepsze to niż nic.
//Przewiniemy akcję do przodu? Jestem ciekaw nowej lokacji.//
Właściciel
///Zgodnie z życzeniem.
Minęły dwa tygodnie. Ostatnie zapasy wody pitnej i jedzenia zostały przydzielone dziś rano.
Obudziłeś się z twarzą w mapie, posiadałeś już zarost dwutygodniowy. Luis wczoraj się golił, więc przynajmniej on dbał o wygląd. Chociaż w całości chodzi w pancerzu.
Tym, co cię obudziło był krzyk jednego z żołnierzy.
-Ląd! Australia!
Wyszedł ze swej kajuty i poszedł na główny pokład, by samemu zobaczyć. Po drodze przejechał dłonią po twarzy.
- Cholera, wypadałoby się ogolić. - mruknął i uznał, że będzie to jeden z jego priorytetów.
Właściciel
Widzieliście zarys kontynentu, do którego się zbliżaliście. Luis podszedł obok ciebie.
-Trafimy w Starą Australię.
- To tam jest ta Dzielnica Widmo, tak? - zapytał, wpatrując się w zarys linii brzegowej.
Właściciel
-Niestety tak, będziemy musieli się pilnować.
- Tak mniej-więcej to kiedy dopłyniemy?
Właściciel
Luis spojrzał przez lornetkę.
-3 godziny.
Kiwnął głową.
- Melduj, jak tylko coś się stanie. - powiedział i odszedł do łazienki, by ogolić się, przy użyciu brzytwy, jak za starych, dobrych czasów. Oczywiście pominął swoją elegancką kozią bródkę, do której miał sentyment i tylko lekko ją skrócił.
Właściciel
Okoliłeś się dokładnie tak, jak chciałeś.
Spakował teraz całą swoją broń, amunicję i inne potrzebne rzeczy, a później wyszedł na główny pokład i tam czekał.
Właściciel
Ustawili się tam też inni żołnierze, każdy czekał, aż stanie na suchym lądzie.
On również, był już ponad dwa tygodnie na wodzie, więc z chęcią wróciłby na twardy grunt. Nawet taki grunt, jakim była Stara Australia.
Właściciel
Statek zatrzymał się na plaży, a twoi ludzie zaczęli zeskakiwać i biec ku lądowi.
Właściciel
Dobiegłeś do lądu, Luis cię dogonił.
///Zmiana tematu: Stara Australia, ty zaczynasz///