Właściciel
Wysoka rebeliantka wskazała ci grube drzwi na końcu korytarza.
Skinął głową w podziękowaniu i chwilę później stał już przed drzwiami. Zastukał kilkakrotnie wyczekując odpowiedzi po drugiej stronie.
Właściciel
- Właź. - Usłyszałeś znajomy głos i szelest papierów.
Otworzył drzwi i wszedł spokojnie zamykając je za sobą. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu po czym jego wzrok stanął na mężczyźnie.
Właściciel
To był typowy gabinet z ścianmi wyłożonymi bibioteczkami, solidnym biurkiem pośrodku i stolikiem do pokera przykrytym mapą świata. Jedyne co go wyróżniało to okno wychodzące na wodospad będący pewnie źródłem stumienia. Gentelman spojrzał na ciebie i z usmiechem powiedział. - A, to ty.
-Tak, tak.. Przyszedłem tutaj jak mi kazałeś.. -Choć w sumie domyślam się, że to ty.. Dodał w myślach uśmiechając się. -Tak więc jestem.. -oparł się o biurko.
Właściciel
- Jak pewnie wiesz zje#ałeś, więc cię tak szybko do zabijania nie dopuścimy. Dostaniesz póki co staż w burdelu, a jak się sprawdzisz to pomyślimy. A i tak powinneś się cieszyć że jako ochroniarz a nie prostytutka.
Chłopak odwrócił głowę próbując ukryć uśmiech.
-No niech będzie.. Chociaż nie lubię takich miejsc na razie mogę tam pracować jako ochroniarz.. Coś jeszcze? -spojrzał na mężczyznę przekrzywiając lekko głowę.
Właściciel
- Nie, możesz iść, tylko nie zapomnij się przebrać w robocze ciuchy. - Stwierdził choć po chwili dodał. - A, i dzięki że nie wydupczyłeś pijanej Abigail. Potem czuła by się podle.
-No dobra.. A skąd mam wsiąść te ciuchy..? -po chwili jednak westchnął. -I jeszcze raz powtarzam.. Nie jestem jakimś chorym człowiekiem, który gw**ci pijane kobiety.. -skrzywił się lekko odsuwając się od biurka i idąc w stronę wyjścia.
Właściciel
- W pomieszczeniu ochrony w zamtuzie. - Odpowiedział na twoje pytanie i zajął się swoimi sprawami.
Skinął lekko głową i wyszedł z pomieszczenia odrazu kierując się w kierunku zamtuzy.
Właściciel
Sami dobrzy rozpustnicy w tym Intrios! Zmiana Lokacji!
Konto usunięte
Uśmiechnęła się lekko,po czym znów oddała strzały jak wcześniej.
Właściciel
Trafiłaś praktycznie identycznie, i został ci jeden strzał.
Konto usunięte
Postarała się trafić w dziesiątkę.
Właściciel
Udalo się jej to, strzał był prawie bezbłędny.
Właściciel
Przeciągnął się i schował robocze ubrania. Wyszedł spokojnie z pokoju i ruszył do przejścia, do Espoiru.
W tunelu było tak samo ciemno i mrocznie jak ostatnio.
Szedł dalej. Nie przeszkadzały mu ciemności. Nawet mu to odpowiadało, cisza, spokój...
Właściciel
W końcu dotarłeś do podziemnego miasta, w którym panowała podobna gwara co ostatnio.
Włożył rękę do kieszeni w poszukiwaniu kluczyka od domku.
Właściciel
Niewielki kluczyk wciąż był w twojej kieszeni.
Wyjął go. Doszedł bez żadnych problemów do swojego domku. Otworzył drzwi i wszedł do środka.
Właściciel
W środku nic się nie zmieniło, za wyjątkiem jednej rzeczy. Na stoliku stała butelka z białym, mętnym płynem.
Uśmiechnął się pod nosem podnosząc butelkę. Lekko nią potrząsł, patrząc na płyn.
Właściciel
Nawet przez metalowy korek czuć było niezbyt subtelny chemiczny odór. Biały płyn nie schodził łatwo ze szklanych brzegów butelki.
Odłożył butelkę. Później się napije, na razie chciał odpocząć. Położył się na łóżku.
Właściciel
Szkrzypnęło cicho pod twoim naciskiem, lecz mimo to było wystarczająco wygodne.
Przez chwilę patrzył w sufit jednak oczy same mu się zamknęły.
Właściciel
We śnie byłeś za sterami starego statku linowego który płynął przez dosłownie czerwone morze. Spod pokłady słychać było muzykę.
-Czerwone morze... -mruknął pod nosem rozglądając się. Przysłuchiwał się uważnie muzyce.
Właściciel
Muzyka budziła w tobie silne uczucie niepokoju. Na horyzoncie widziałeś ciemne chmury burzowe.
Nie zważał na to. W końcu to sen, chociaż był bardzo realistyczny, aż nazbyt.
Właściciel
Chmury zbliżyły się niebezpiecznie. Wylatywał z nich krwawy deszcz, a okazjonalnie nawet kończyna.
- Nie boisz się sztormu? - Usłyszałeś w swojej głowie przerażający głos.
Jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Czemu miałbym się bać? -powiedział na głos, jakby sam do siebie.
Właściciel
- Sztorm bywa niebezpieczny, szczególnie dla niedoświadczonych marynarzy. - Odpowiedział. Chmury były bardzo blisko a fale rosły i rosły obijając się o twój okręt.
Trzymał mocno stery.
-Jak widać, w ogóle nie potrafię pływać statkami... -westchnął cicho próbując powstrzymać gwałtowne ruchy statku, manewrując sterem.
Właściciel
Nie wychodziło ci to zupełnie. Wiatr i fale robiły z twoją łajbą co chciały, a na dodatek zaczął na ciebie padać krwisty deszcz.
Zaparł się nogami, by nie stracić kontroli. Czuł jakie to było ciężkie a deszcz tylko pogarszał sprawę.
Właściciel
Nie miałeś siły pokonać szalejącego żywiołu który z każdym uderzeniem fal coroz bardziej niszczył twój statek. W dodatku mroczna muzyka wciąż grała i za nic nie pasowała do sytuacji. - Boisz się? - Zapytał ten sam głos.
Zamknął oczy ściskając mocno ręce.
-Nie. To tylko sen. -powtarzał w kółko.
Właściciel
- Ale jaki prawdziwy... - Odpowiedział i twój statek wpadł na skały które pojawiły się znikąd. Jedna z desek niezwykle boleśnie wbiła ci się w brzuch i wtedy właśnie obudziłeś się zdyszany i spocony.
Spojrzał w sufit, oddychając ciężko. Przejechał dłonią po swoim brzuchu.
Właściciel
Nie było śladu po ranie, ale i tak czułeś jakąś pustkę w miejscu wbicia drzazgi. Dom był spokojny, ale uczucie niepokoju nie chciało tak łatwo ustąpić.
Podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł oczy. To uczucie go przytłaczało. Chciał się go pozbyć lecz nie miał pojęcia jak.
Właściciel
Pokój był pusty, więc nie mogłeś liczyć na pomoc. No chyba że jej poszukasz.
Wstał z łóżka i przeciągnął się niespokojnie. Ruszył ku wyjściu. Może tam zniknie to uczucie...
Właściciel
Po ścieżkach kręcili się rebelianci, jak to w kryjówkach. Gdzieś w oddali zobaczyłeś Abigail czytającą jakieś dokumenty.
Ruszył w jej kierunku. Chciał z kimś porozmawiać, niekoniecznie o tym uczuciu.
Właściciel
Kilka kroków później dotarłeś do niej, a ona się uśmiechnęła.- O witaj! Wszystko w porządku? Coś blado wyglądasz...