-Otóż się dało, ale klient sobie tego nie życzył. Rodzina miała zareagować natychmiast. I zanim przejdziemy do tego klienta... wow, niezły pomysł. Gdyby nie twoja kariera tutaj, to bym pomyślał, że wcześniej sam wykonywałeś ten fach. Bez urazy, oczywiście.
Właściciel
- Czyli potwierdzasz, że jesteś płatnym mordercą! - Przerwał ci wpół zdania. - Więc dla kogo pracujesz? A może powiesz chociaż ile warte było życie togo człowieka?
-Równie dobrze ja mogę się spytać ciebie, ile mi wpłaciłeś na konto.
Po tych słowach zachichotał i czekał, aż prokurator zacznie mówić.
Tylko po to, by mu przerwać na początku. Jego reakcja też zresztą może być ciekawa, chociaż i tak nazwie go kłamcą, oszustem i udowodni swoją niewinność. Słowa Jokera miały tylko zwrócić uwagę na pewien fakt, na pewną minę słowną, w którą wdepnął prokurator.
Właściciel
- Dożywocie bez możliwości warunkowego zwolnienia. Przelewu dokonam po rozprawie. - Wybrnął sprytnie z twojej pułapki słownej. - Wysoki sądzie proszę o wprowadzenie pierwszego świadka.
Odpowiedział uniesionym, lekko śpiewnym tonem.
-Pan prokurator nie daje mi dokończyć, jego przekrętów nie da się już zliczyć.
Po tym zamilkł i obserwował świadka.
Właściciel
Zignorowano cię. Światkiem był jeden ze strażników, potem przyszła kolej na żonę ofiary, służki, innych ochroniarzy oraz policjantów. Pod koniec wszyscy pozbyli się wątpliwości, co do twojej niewinności.
Był na to przygotowany. Nie mniejsza obserwował ich zachowanie, wyszukując w nich cechy dziwne w tym przypadku: spokój, opanowanie, mówienie głośno i wyraźnie. Te cechy mogły przejść na jego korzyść. Chociaż jak na razie czekał, aż ponownie pozwolą mu mówić. Nie wiedzą jeszcze wszystkiego, co im potrzebne.
Właściciel
- Ogłaszam dziesięć minut przerwy na naradę. - Wszyscy wstali razem z sędzią, a ona sama znikła za dębowymi drzwiami z tyłu pomieszczenia.
-To będę mógł wykonać telefon?
Właściciel
- Po ogłoszeniu wyroku. - Powiedział jeden ze strażników.
Właściciel
Dziesięć minut później sędzia wróciła na salę i ogłosiła wyrok. - Ericu Blackwood za zabójstwo na zlecenie i próbę porwania osoby nieletniej zostajesz skazany na dożywocie. Wyrok odbędziesz w więzieniu Rochenoir. - Powiedziała. - Proszę wyprowadzić więźnia. - Strażnicy chwycili cię pod rękę i zaprowadzili w kierunku drzwi.
-Ucięcie sprawy w doskonałym momencie...
Szedł z policjantami.
-Miałem mieć chyba szansę na rozmowę przez telefon?
Właściciel
Nie odezwał się. Wróciliście na komisariat i udaliście się do głównej sali, tam w trzech zagłębieniach były telefony, a do jednego z nich zostałeś doprowadzony.
Jak miał już pozwolenie, to starał się połączyć z operatorem, czy jak to się nazywa.
Właściciel
By móc zadzwonić musiałeś najpierw wrzucić pięciocentówkę.
-Ma któryś pożyczyć drobne?
Właściciel
Nikt ci nie odpowiedział. Musiałeś poszukać po kieszeniach.
Właściciel
W jednej z kieszeni akurat zalęgła ci się jedna pasująca moneta.
Wykorzystał ją do telefonu.
Właściciel
Moneta wleciała z charakterystycznym dźwiękiem. W słuchawce usłyszałeś głos dyspozytorki. - Dzień dobry, z kim połączyć?
-Z Pułkownikiem Andersem.
Właściciel
- Proszę podać lokalizacje. - Odpowiedziała najpewniej biorąc cię za debila.
Właściciel
- Eeee... nie, miejsca do którego chce pan się dodzwonić...
-Sztab w Dzielnicy Wojskowej.
Właściciel
- Tak jest. - Odpowiedziała, a po chwili usłyszałeś charakterystyczne "buczenie" w słuchawce. Po trzech takich odgłosach usłyszałeś miły kobiecy głos. - Sztab generalny Introis, w czym mogę pomóc?
-Można prosić do telefonu Pułkownika Andersa? Albo chociaż przekazać mu coś?
Właściciel
- Już przekazuje. - Po tych słowach rozległa się cisza, a chwilę później usłyszałeś znajomy głos. - Halo?
///Dewaj mi tu jego imię ;-;
Właściciel
//Jeśli nie ma jej w karcie Deganta to wymyśl sobie sam.
Właściciel
- Kto mówi? - Zapytał zdziwiony zaczepką po imieniu.
-Twój stary znajomy. Ten z bliznami.
Właściciel
- Mam dziesiątki starych znajomych z bliznami. - Odpowiedział chłodno.
-Lecz żaden z nich nie ma takich blizn, jak Eric.
Właściciel
- To mało w życiu widziałeś. - Odpowiedział. - Czego chcesz?
-Nie możemy się spotkać Frank, jak za dawnych lat?
Właściciel
- Miałeś się ze mną nie kontaktować. - Rzekł chłodno.
Właściciel
- To czemu do mnie dzwonisz?
Właściciel
- A co cię tak naszło nagle na przyjaźń?
-Oferta pracy, moja. I żadna przyjaźń, bo od czterech lat nie przychodzisz na moje urodziny. Zresztą tak samo nie dzwonisz. Jakby to nie brzmiało.
Właściciel
- Nie mam dla ciebie nic i nigdy nie miałem, zapomniałeś? - Słyszałeś zdenerwowanie.
-Yhm. Wiem. Bo byś dzwonił. Ja za to mam.
Właściciel
- A co ty możesz mieć dla mnie? - Zapytał z ironią.
-Siebie. I to w tym najlepszym wykonaniu.
Właściciel
- Jakbym miał mało ch#jów dookoła. - Odpowiedział.